---------- 01:09 18.06.2011 ----------
tamten sukienkowy nastrój szybko prysł. Różnie bywa ze mną, ale chyba idzie ku dobremu,bo już nie obezwładnia mnie żal za tym co było i powoli wraca mi chęć do kierowania własnym życiem, a nie tylko unoszenia się na powierzchni. Oczywiście są gorsze i lepsze dni, ale na to trzeba czasu.
On nadal mnie okłamuje, ale mniej mnie to dotyka. Nie staram się już tak mocno dowiedzieć prawdy, bo to tylko generuje u Niego uniki, a u mnie ogromny stres. Właściwie to powoli przestaje mi zależeć na poznaniu jego rzeczywistości. Bardzo bym chciała ze względu na Niego, żeby uporał się ze swoimi problemami, ale On chyba nie jest gotowy na terapię. Był na 3 lub 4 spotkaniach, potem przestał... nie powiedział mi prawdy oczywiście, ale to wiem na pewno. Nie wiem naprawdę co mam robić... czy potrafię mu pomóc. Umówiłam się do psychologa, z którym On rozmawiał. Może ten pan będzie miał dla mnie dobrą radę. Ale boję się, że powie mi to, do czego ja sama dochodzę- że moje starania nic nie znaczą, jeśli On sam nie będzie chciał zmierzyć się z problemem współuzależnienia. Podobno chodzi na jakieś spotkania, gdzie jest większa grupa ludzi, z różnymi problemami, mówi o tym dość wiarygodnie, ale ja nie usiłuję tego sprawdzać.
jednak w jakimś sensie On chyba mnie potrzebuje, a ja czuję się na siłach żeby dać mu wsparcie. chciałabym pomóc, bo zależy mi na Jego szczęściu (już oddzielam od tego własne szczęście) W takich sprawach nie łatwo się poddaję.
Spotkaliśmy się dwa razy w tym tygodniu, pierwszy raz od miesiąca- wcześniej nie chciałam się z Nim widzieć, dopóki nie przedstawi mi obiektywnych dowodów na tę wersję, którą akurat mi podaje. Kilka razy prosił mnie o rozmowę, ale byłam konsekwentna. On naprawdę mocno mnie okłamywał, więc nie dziwcie się, że teraz chciałam zobaczyć takie namacalne dowody, jak zaświadczenie o zatrudnieniu, potwierdzenie że kończy studia mgr itp. Właściwe minęły już 3 miesiące,a On nadal nie spełnił mojej prośby, warunku(?) Deklarował milion razy, że chce to zrobić i tylko zawsze przeszkody się pojawiały,szkoda słów- oczywiście nie wierzyłam w nie, mówiłam to. I wreszcie do mnie dotarło(i cały czas dociera), że to nic nie da. ja się wykończę, a On tylko będzie się bronił i zużyje na to całą energię.
na spotkaniu rozmawialiśmy spokojnie. Mną nie szarpały negatywne emocje, On się chyba starał. spytałam Go, czy jest w stanie przyznać się przede mną do kłamstwa- nie chodziło o konkrety tylko o samą czynność. Zrobił to, zdenerwował się tym, już widziałam popłoch w oczach, ale chyba mój spokój, ton głosu, uspokoił Go. Spytałam się też czy wie dlaczego tak często kłamie. Odpowiedział (i to naprawdę brzmiało szczerze), że to po prostu z Niego wypływa zanim zdąrzy zdecydować się na prawdę, a potem brnie dalej, bo nie potrafi się wycofać. Powiedziałam mu, że właściwie użył tych samych słów, co osoby opisywne w książkach o DDA i że może to doda mu otuchy, ze to nie znaczy że jest złym człowiekiem, tylko ma problem, który dotknął też innych i że można z tym walczyć. Mówiłam dużo krzepiacych słów, o tym że małymi kroczkami, że nie należy się zniechęcać kiedy coś nie wyjdzie, że nie oczekuję od niego żadnych obietnic, tylko zależy mi na tym, by myślał o wyjściu z sytuacji. Że jest młody i nie zrobił niczego, czego by się nie dało odkręcić. Rozmawialiśmy o Jego Bracie i Mamie. Powiedziałam mu, że oczywiście bardzo mi zależy na tym, by chodził na terapie, ale sam o tym decyduje. Przypomniałam mu o książce DDA, którą dostał ode mnie, o różnych forach, ale nie dopytywałam się później czy gdzieś zaglądał.
a dziś nie rozmawialiśmy wcale.
Mam obawy, że jako była dziewczyna nie jestem najlepszą osobą do udzielania takiej pomocy... ale jestem obecnie jedyną osobą, przed którą On przyznaje się do tego że jest źle i która tego nie bagatelizuje.
I jestem taką osobą, która stara się wyciągnąć pomocną dłoń, zwłasza do kogoś, kto kiedyś był tak blisko!
Proszę, napiszcie czy Waszym zdaniem tym sposobem mogę pomóc
---------- 21:29 ----------
yyy liczyłam,że już ktoś mądry się wypowie. No nic, w końcu weekend- lepiej korzystać z niego
dziś rozmawialiśmy przez tel, bardzo chciał mi opowiedzieć, że spotkał się z dwoma kumplami z szkolnych lat i pogadali sobie szczerze... ON MÓWIŁ o swoich problemach domowych, Oni też. Opowiadając mi o tym był bardzo przejęty, więc nie sadzę, żeby to był kolejny wymysł. To chyba znaczy, że przestaje wypierać problem?jak dla mnie to postęp
co ważne- ci kumple mają podobne problemy (zaczynam się zastanawiać, czy jest rodzina w Polsce bez takich obciążeń...smutne...) a więc mogą się wzajemnie wspierać, na pewno potrafią się dobrze zrozumieć.