Marynia, wywal to z siebie !!!

Problemy z partnerami.

Marynia, wywal to z siebie !!!

Postprzez mahika » 5 gru 2007, o 18:16

Maryniu.
I znów Cie molestuję, wiem... :oops:
Ale powiedz co sie dzieje, nawet jeśli to już było, mów, mów i jeszcze raz mów!!!
Czasem dobrze jest sie wygadać, sama wiesz
Powiedz co Cię rozłozyło własnie, samotność, henio, powiedz, moze zdarzyło sie coś co zapoczątkowło te przygnębienie znów, bo już mi sie wydawało ze było lepiej...

Jesteś super wartościową dziewczyną, zawsze mi smutno jak czytam ze i tobie smutno...

Sama czekam aż skończa sie te ochydne zimowe dni, aż przyjdzie wiosna i zaświeci słońce. Do Ciebie też zaswieci, obiecuje :)

Wiec wywal to z siebie a nie dusisz :)
Tu i teraz !!!
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez agik » 5 gru 2007, o 18:49

Jakaś telepatia, Monia, czy co?
Miałam taki plan, zeby napisac Maryni, że myślę o niej...

Maryniu! myślę o Tobie.
Chciałam żałozyć taki temat, zeby ludzie, ktorzy Cią kochaja, tak jak ja mogli Ci o tym napisać.

Boli, mnie za każdym razem mnie boli, kiedy masz tę swoją przewrotkę.
Nie mam pomysłu jak to skończyć.
Ale jesteś taką cudowną osoba, że sama to skończysz.
Powiedz, czemu nie widzisz światła, jakie bije od Ciebie?
Czemu wszyscy to widzą, a Ty nie?

Tyle razy, kiedy wiedziałam, że boli Cie bardzo wyciągałas rękę do innych ludzi.

Podziwiam Cię, Maryniu Kochana.
Od mojego pierwszego wpisu na tym forum- nic się nie zmieniło.
Doświadczyłam tylko tego, że udało mi się poznać Cie osobiście.
I nadal jestem pod Twoim wrazeniem.

Czy to wystarczy, chociaz na chwilę, żeby Ci było lepiej?

:pocieszacz:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Abssinth » 5 gru 2007, o 20:09

a to jest bardzo dobry temat :)

Maryniu, Sloneczko....puk puk? Zyjesz? jestes tam?

i w sumie moge powtorzyc Agika slowa - ze jestes pelna swiatla i czegos wspanialego, nie do opisania....i, ze po spotkaniu - nadal jestem pod Twoim wrazeniem...bardzo!

a te wszystkie smutki, zle dni, problemy....to, wiesz - trzeba ciachnac. Najlepiej siekiera. Taka zelazna :)

przytulam mocno.

xxxx
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez marynia » 6 gru 2007, o 00:04

Tak, siekiera z żelaza jest najlepsza;)

Oj, Dziewczyny, dziewczyny, ale temat... :oops:

to nie przewrotka - po prostu po wielu tygodniach radości ze zmian we mnie, z innego życia, mimo że to samotne życie, po wielu wysiłkach technicznego ustawienia sobie samotnego życia, dopadła mnie po prostu taka zwykła, okrutna, codzienna samotność.
i wiem, że będzie lepiej, czy samotnie czy też nie, naprawdę mocno wierzę w to, co napisałam jakiś czas temu. Ale póki co mam taki czas - nie poddaję się, nie siedzę pod kołdrą cały Boży dzień, nie piję z rozpaczy, robię wiele fajnych rzeczy - bez przekonania, ale robię.
Ale też płaczę pół nocy, mam wielkie poczucie bezsensu swoich działań, czuję się wypalona, wycieńczona, cierpię tak po prostu. Nie potrafię się umościć w tej swojej samotności, czuję się źle w swoim życiu. Nie mogę sobie pomóc, nie można mi pomóc, mogę tylko przeczekać ten czas, przepłakać go sobie.
Nigdy nie sądziłam, ze dane mi będzie poczuć to aż tak, tak ostro, tak bez znieczulenia. A przecież samotność znam od dawna...

Przejdzie mi. No przecież musi.

Aguś, Mahiko, Abssi -dziękuję Wam za te tak dobre, ciepłe słowa, ...strasznie się wzruszyłam... dziękuję ... :serce2:

odezwę się, postaram się nie izolować .
zmykam dziś, jestem wykończona po terapii, porwę tylko córeczce jej ciepłe różowe skarpetki, jestem złodziejką dziecięcych polarowych skarpetek:) owinę się tymi swoimi czterema kołdrami, jak kokon -i przeczekam ten trudny czas.

:cmok:
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez ewka » 6 gru 2007, o 00:08

Oj wywalaj Marynia... wywalaj! Proszę :kwiatek2:
To podobnie, gdyby kazali Ci zjeść 3 czekolady... no tragedia - jak się podzielisz, da się przetrawić.

Każdy smutek dzielony staje się lżejszy, bo go ubywa. Z radościami jest odwrotnie... wtedy przybywa. To taka jakaś magia;)

No to czekamy
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 6 gru 2007, o 00:14

No to Marynia! trzymam Cię za słowo. :D
Razem cieplej. Buziak dla Ciebie, istoto pełna światła.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Biedrona » 6 gru 2007, o 01:21

Maryniu, ja osobiscie widze ze Ty nie czekasz az samo minie.
pracujesz nad soba, i to jest piekne :kwiatek2:
wbrew temu co piszesz (przepraszam) mysle, ze nie poddajesz sie temu co obecnie dzieje sie w Twoim zyciu. ale minie. naprawde.
posklejasz dusze i serducho i bedzie lepiej. wierze w to.
masz w sobie sile do pozazdroszczenia. wiesz, ja ciagle mysle ze ktos tam z gory daje nam tyle bolu i zyciowych doswiadczen na ile jestesmy w stanie to udzwignac. a jak daje duzo - znaczy - poradzimy sobie z tym.
i Ty tez.
:serce:
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Postprzez echo » 6 gru 2007, o 12:02

---------- 10:57 06.12.2007 ----------

Maryniu, Maryniu złota
piszesz o samotności. Wcześniej z heńkiem też byłaś samotna, więc może to coś innego, nie wiem co w zasadzie. Może nie jesteś pewna czy dobrze zrobiłaś? Może przekonaj siebie jeszcze raz, powtórz powody dla których postanowiałaś żyć na nowo. Nikt nie mówił, że będzie różowo, ale czyż nie czujesz się spokojniejsza bez niego, bez poniżania i niszczenia. Być może masz jakieś uzależnienie od niego, a wiesz jak jest z uzależnieniami, trudno się wyzwolić. Terapia i wywlekanie bolesnych wspomnień tezna pewno ma wpływ na Twoje samopoczucie. Ale pewnie Ty też masz swoje granice i wreczcie zobojętnieje Ci przeszłość, tak aby nie przeszkadzała w terażniejszości i pomagała w przyszłych wyborach życiowych.

popatrz na swoje dzieciaki, w nich jest siła.

Jestem pewna, że gdy się troszeczkę "otrzepiesz" spotka Cię coś dobrego. Nie ma siły ;).

buziaki i uściski strasznie mocne

---------- 11:02 ----------

i pisz na maxa, myślę że wkrótce popatrzysz na swoje pisanie i uśmiechniesz się : "A cóż znaczą moje troski w obliczu wszechświata, one przeminą, a na Mnie przecież czeka ten wszechświat, i nie może się doczekać ;), no to jazda ... "
i tego Ci życzę na Świętego Mikołaja, który sapie i gramoli się przez komin, a ciężko mu bo brzuszysko wystaje ;)

buźka
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez marynia » 6 gru 2007, o 14:21

Dzięki.
Mikołaj przytachał mi moją wymarzoną płytę "noche de boleros". NIe powiem ile czasu spędziłam w empiku by odnaleźć tę płytę i dopomóc temu "mikołajowi", czyli sobie. Ale warto było. Słucham jej teraz, klikam co chwilę na stronę torresa (salsa) i próbuję pracować. Próbuję, bo wychodzą mi jakieś głupoty, zamiast kobieta piszę kokieta, zamiast poważnych tekstów wychodzą mi jakieś frywoliki...

Echo, nie tęsknię za Heniem, to nie to. Po prostu, po walce, euforii, rozsmakowaniu się w innym życiu,w bezpiecznym, spokojnym domu, po udowadnianiu sobie, jemu, światu, że sobie poradzę ze wszystkim - po tym, co wypełniało tak mocno moje życie ostatnie miesiące -dopadła mnie taka brutalna prawda -samotność taka po prostu. Takie zmęczenie tą samotnością. Takie poczucie pustki, bezsensu wielu działań. Ciężar codzienności dźwiganej solo czasami mnie przytłacza. Ciężar rodzicielstwa -samotnego rodzicielstwa -także. Chciałoby się zrzucić trochę na inne barki, powiedzieć, pomóż mi trochę, powiedz co robić, jak, zastanów się ze mną, poradźmy coś na coś, działajmy wspólnie. Choć dzisiaj, dziś brak mi sił, dziś jestem zmęczona, pomóż, bądź dziś blisko bym nabrała sił. Brakuje tego. To nie tęsknota, bo przecież nie można tęsknić za czymś, czego nigdy nie było. To po prostu taki brak, namacalna pustka. To boli.

NIe prosiłam o nią, nie zaprosiłam jej myśleniem, zadręczaniem się, wspominaniem. Być może to naturalny etap w tym wszystkim. Samotność tą taką nie waleczną, ale smutną, żałosną zobaczyłam, gdy byłam chora i nie umiałam chodzić przez trzy dni - w domu burdel nie z tej ziemi, pusta lodówka. Ja sama. Leżałam przez trzy dni w barłogu, bo nie umiałam pościelić łóżek, co mi spadło -leżało na ziemi przez te trzy dni. Skończyłam trudną pracę, która była dla mnie wielkim wyzwaniem - wydrukowałam te 120 ileś kartek - i nie miałam się komu pochwalić, komu tego pokazać -patrz, co zrobiłam, dałam radę. Ile tak naprawdę można robić tylko dla siebie? NIe da się tak w nieskończoność. Czy wyglądam tak czy inaczej -czy dbam o siebie, czy nie -kogo to obchodzi. Czy płaczę pół nocy, czy coś mnie boli -kogo to obchodzi.itp, itd. Jestem sama, sama w niemal każdej radości, smutku, problemie, planie.
I to był mój wybór, dobry wybór -a raczej konsekwencja i kontynuacja samotności we dwoje. Ale jestem zmęczona i smutna, że tak jest.
I tak będzie, i tak być musi przez jakiś czas. MOże kiedyś tam nie będę już samotna albo pogodzę się z tym i samotność nie będzie boleć, przyzwyczaję się. Jakkolwiek będzie -będzie lepiej, wiem.
Muszę jakoś przeżyć ten czas. Nie zmarnować go, działać technicznie dalej, rozwijać się dalej, ale w tym wielkim cierpieniu mieć tą wiedzę, to zrozumienie sytuacji w sobie, przeczekać. łzy nie są teraz dla mnie złe. Są prawdziwe, potrzebne mi. Pomagają mi ogarnąć sytuację, nie zamknąć się pod koleją maską, której bym nie chciała. Jestem samotna, jest mi z tym źle. Taka jest prawda. I tylko czas może coś z tym zrobić.

To, że Heniowi się układa - na pewno jest dla mnie przykre. Boli, bo ja tak nie umiem, w dużej mierze przez niego.Boli, bo to nie fair. NIe umiem sklecić serca raz dwa, uwierzyć, że inny nie skrzywdzi, że istnieje miłość dobra, że ja nia nią zasługuję. Ale nie rozmyślam o tym jakoś czynnie, nie rwę włosów z głowy, po prostu czasem pojawia się taka refleksja, żal, ból, że on tak - a ja nie. Ale to dziecinne przecież, nie mam co tak myśleć. Chodzę na terapię, chcę posprzątać po Heniu. Jasne, bardzo odbija się to na moim samopoczuciu.Terapia mnie wyniszcza, nie umiem zrobić kroku do przodu, za każdym razem czuję się jak rozrywana na strzępy, zbieram się, rozrywam - i tak to trwa. Nie umiem otworzyć uczuć, nie umiem okazywać złych uczuć, które tkwią we mnie, które bolą. Nie umiem ich wyrzucić, w żaden sposób. Jestem zaprogramowana na chowanie uczuć, nie ranienie innych, na bycie grzeczną, kulturalną dziewczynką - i w żaden sposób nie umiem się przeprogramować by wyrzucić gniew, żal i całą niszczącą mnie resztę. Ale nie tracę nadziei, że któregoś dnia mi się to uda. Stoję pod ścianą i nie mam wyboru.

Z synem mam duże problemy wychowawcze. Nawet nie chce mi się o tym pisać, zawsze sobie świetnie radziłam, po raz pierwszy przestaję. Nie umiem nauczyć syna szacunku do siebie, zwykle jedno z rodziców jest tym łagodnym, drugie bardziej surowe. Ja muszę być tymi tym - i nie wychodzi mi to. Chłopak mnie olewa, jak może. I w tej sprawie też nie brakuje mi Henia -wiadomo:(. Ale brakuje męskiego autorytetu...
Dobra, na ten temat to już nic nie powiem, bo rozbraja mnie to w trzy sekundy i nie pozbieram się potem.
Ciężki czas po prostu, ale przejdzie, wierzę w to. Tym razem przejdzie samo, tu nie ma co walczyć.

nie umiałam się skupić na poście Ewy, ta czekolada mnie zdekoncentrowała, próbuję "rzucić" czekoladę, mam alergię (co oczywiście nie przeszkadzało mi dotąd wcinać nutelli prosto ze słoika, snickersów, tabliczek, itp :oops: zamiast obiadu) no i w końcu próbuję powiedzieć stop. Trzy tabliczki na raz to chyba bym dała radę zjeść sama... :oops:

Biedroneczko -dziękuję za wiarę we mnie, za dobre myśli, zawsze wlewasz we mnie nową nadzieję. Dzięki.

:serce2:
Kochane jesteście, Dziewczyny.
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez ewka » 6 gru 2007, o 16:00

marynia napisał(a): MOże kiedyś tam nie będę już samotna albo pogodzę się z tym i samotność nie będzie boleć, przyzwyczaję się. Jakkolwiek będzie -będzie lepiej, wiem.

Ja też to wiem, Maryniu - będzie lepiej na pewno! I chcę powiedzieć, że dobrze się Ciebie czyta... chyba dlatego, że Ty siebie też czytasz coraz lepiej i coraz lepiej siebie rozumiesz. Ja myślę, że to jest ważne i potrzebne... takie rozpoznanie wroga - a wtedy jest już łatwiej.

Buźka dla Ciebie Waleczna Kobieto. :buziaki:

P.S. Sorry za tę czekoladę... trafiłam jak kulą w płot. Cóż, no bywa;((
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez marynia » 6 gru 2007, o 16:36

Nie, no coś Ty Ewuś, to aż śmieszne było, bo czytałam i czytałam bez zrozumienia Twój wpis i nie umiałam się skupić, w głowie tylko mi czekolada i wizja zjadzania 3 czekolad pozbawiała mnie zdolności racjonalnego myślenia :roll:
a alergię to mam od prawie tych 3o lat, do tej pory to sobie to olewałam, a teraz próbuję być... rozsądna? chyba tak powinnam powiedzieć:)
Buźka.
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez agik » 7 gru 2007, o 00:56

Patrzę na tem swiat
Jak umiem to oglądam go
wiem, jest niewiele barw
Mimo wszystko chce odkrywać, bo
musze tak mam taką drogę
musze przeżyć wszystko sam
Kiedy juz juz nie mogę
dzieki niej wiem, że radę dam

Wszystko, co mam, co oczy otwiera
co daje nam znak na rozdrożach
Co wiarę w cud daje nam-
To nadzieja

Chocbym został sam
choćbym nie umiał zyc dobrze co dnia
wierze, wierzę, że odmieni mnie
Nadzieja zmieni mnie

Pytałem gdzie jest moj dom
gdzie jest mój dom
Nikt nie umiał odpowiedziec mi
wtedy odkryłem, ze najlepsze, co w zyciu mam
To moja nadzieja

Wszystko co mam, co oczy otwiera
co daje mi znak na rozdrożach
co wiarę w cud daje nam
co cud daje nam
Nadzieja
Nasza nadzieja

Choćbys został sam
Chocbyś nie umiał zyć dobrze co dnia
wierzę, że odmieni mnie ( że odmieni cię)
Nadzieja

Co tu duzo gadac
...nadziei zycze Ci


I jeszcże chciałam tylko dodać, że bardzo się cieszę, że skończyłaś trudną pracę. Musiało Cię to kosztować wiele zdrowia i nerwów.
Bardzo się cieszę, że skończyłaś i gratuluję :D
Bardzo gratuluję.
Jakos trzeba to uczcić :D

I Maryniu Kochana- nie zostawiaj mnie tak bez wieści. Bo jak się nie odzywasz, to podejrzewam, że u Ciebie kiepsko... I nie wiem wtedy, co robić.

:cmok:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez marynia » 17 gru 2007, o 01:55

Dobra.
to wywalę.z grubej rury.
Zaczynam dzień od wizji przeciętych żył. Kończę dzień tą wizją. Od rana modlę się, by takie myśli mi przeszły, bo już nie wiem, gdzie szukać pomocy i niestety jak trwoga to do Boga, dopiero. Zamknęłam się w sobie, przegapiłam chwilę, gdy trzeba było poprosić o pomoc. A może tak już udaję silną, że wydawało mi się, że sobie poradzę i że nie nadejdą już takie chwile jak te? Nie wiem, nie wiem co się ze mną dzieje. Wszystko mi się posypało, nie wiem kim jestem, czego chcę, po co żyję. Mam tysiące pootwieranych uczuć z terapii, złych uczuć, a ja nie umiem dobrze czuć, wyrażać tych złych - umiem kierować wszystko tylko do siebie, obwiniać siebie, nienawidzić siebie.
Muszę zakończyć terapię, przynajmniej tę, bo się wykończę. NIc mi to nie przyniosło oprócz bólu. Nie widzę pozytywnych widoków na przyszłość.
Przemęczenie, rozczarowanie sobą, terapia, pootwierana przeszłość, zżerająca, wypalająca - po cholerę otwarta??? Henio, studia, drugie, praca, problemy z pieniędzmi, dziećmi, to jaka jestem, moja asertywność budząca wielkie oburzenie w rodzinie i ja nie radząca sobie z tym oburzeniem, odsunięcie się od rodziny, która rani - siostry, która niemal każde zdanie zaczyna od jestem super i ćwierka i ćwierka o swoim idealnym życiu bez cienia empatii dla tych co nie mieli tyle szczęścia, brata -która chce bym była na każde zawołanie, wiecznie krytykujący, próbujący mnie zmieniać, permanentny stres, samotność aż do bólu...
A wszystko prowadzi do jednego wniosku -do jeszcze większej nienawiści do siebie, do jeszcze większego gniewu na osoby, które w jakikolwiek sposób się do niej we mnie przyczyniają. Piszę, bo muszę zarzucić kotwicę, stworzyć tym postem swego rodzaju zobowiązanie, by przetrwać tę noc, dziś mi jest bardzo źle, szczególnie łatwo się poddać. Nie rozpacz jest we mnie, ale taka zimna, okrutna kalkulacja własnej beznadziejności, wielka nienawiść.
nie mam juz sił na udawanie czegokolwiek.
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez ramona » 17 gru 2007, o 01:59

:pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :cmok: :serce: :(
Maryniu kochana...nie wiem co napisac...Trzymaj sie kochana kobietko!
Tak bym chciala, zebys w koncu byla szczesliwa :( Zaslugujesz na to!!!
Nie wiem, co napisac... :pocieszacz: :pocieszacz:
Avatar użytkownika
ramona
 
Posty: 278
Dołączył(a): 14 maja 2007, o 15:35

Postprzez ewka » 18 gru 2007, o 00:04

---------- 18:35 17.12.2007 ----------

marynia napisał(a):Nie rozpacz jest we mnie, ale taka zimna, okrutna kalkulacja własnej beznadziejności, wielka nienawiść.

Wmówili Ci kiedyś i tak to wrosło w Ciebie, Maryniu. Uwierzyłaś im. A ja Ci mówię, i to mówią też Ci tutaj wszyscy - nie jesteś beznadziejna... postaraj się uwierzyć nam!!!!! Co stracisz?

Wrażliwa jesteś bardzo... taka ciepła i kochana. I jakoś tak czytam, że wszystkim, co się wydarza - celujesz w siebie.

Ja to lubię sobie dzielić wszystko na zyski i straty... co tracę i co zyskuję z takich czy innych sytuacji (w sensie niematerialnym oczywiście). Na straty trudno mi się zgodzić... więc obracam to w zysk (przy dobrej obróbce to daje się zrobić).

Kiedy na przykład napotkam wrednego człowieka i on z dziką rozkoszą we mnie celuje... uświadamiam sobie, że są na świecie podli ludzie i dobrze, że go spotkałam bo już wiem, jakim nie należy być - to mój zysk. Bo wiem, że jak patrzę, tak widzę.

Muszę lecieć....


---------- 23:04 ----------

Dokończę...

Możemy pozwolić innym siebie zgnębić... możemy nie pozwolić. Czy wiesz, że to zależy tylko i wyłącznie od nas? Jeśli pozwolimy - rozważmy więc, co zyskujemy... ja myślę, że nie zyskujemy nic.

Jeszcze powiem, dlaczego ja o tych zyskach i stratach... otóż wierzę, że żyjemy, by z danych nam sytuacji wyciągnąć samą śmietanę. Wierzę, że w naszych życiach będą nam się przydarzały najróżniejsze sytuacje... i NIE po to, by nas zgnębić - ale tylko i wyłącznie po to, by to "coś"... coś w nas zbudowało.

Nie wierzę, że jesteśmy tu "za karę". Maryniu... wierzę jeszcze, że zadaniem naszym jest w naszych życiach złapać i obrabiać wszystko na nasz "zysk" - nie wierzę, że Bóg? los? życie samo? chce nas tak po prostu udupiać. Jeśli ma udupiać... jaką korzyść ma Bóg? lis? życie samo? z tego, że nas udupiło?

Proszę... odpowiesz mi?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 373 gości

cron