Rozstanie

Problemy z partnerami.

Postprzez agik » 5 gru 2007, o 19:40

No to Tomek- duzo zdrówka. Będzie Ci potrzebne... :pocieszacz:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez gti » 5 gru 2007, o 22:03

---------- 18:54 05.12.2007 ----------

Dziękuje.
W naszym kraju by chorować trzeba mieć dużo zdrowia :usmiech:

---------- 21:03 ----------

Młodsza córa poszła do matki na rozmowę.
Do tej pory nie chciała rozmawiać z nią na ten temat. Pretekstem są święta ale wiem, żę chce również porozmawiać o obecnej sytuacji. W sumie obie mają do niej żal, nie za to, że odeszła z domu ale za to jak postępuje ze mną.
Mam jednak wspaniałe córki, obie stoją za mną murem, kiedyś nawet stwierdziły że jeżeli będę chciał sobie ułożyć życie po swojemu to i tak będą zawsze ze mną. Jestem im za to ogromnie wdzięczny, szczególnie że związku matki nie akceptują.
Strasznie jestem ciekaw efektów rozmowy, szczególnie, że żona jest zdania iż dzieci nie są partnerami do rozmowy o tych sprawach.
Ja jestem odmiennego zdania, szczególnie że to już dorosłe panny i traktuje je bardziej po partnersku i wiedzą o tym, że z ojcem mogą rozmawiać na każdy temat nawet ten bardzo trudny.
Kiedyś tego nie było ale cała ta sytuacja bardzo nas zbliżyła i to jest jedyny plus tego wszystkiego.
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 5 gru 2007, o 23:55

Strasznie jestem ciekaw efektów rozmowy, szczególnie, że żona jest zdania iż dzieci nie są partnerami do rozmowy o tych sprawach.

Masz fajne córki, Tomek. I fajnie, że są z Tobą... to na pewno bardzo ważne dla Ciebie. I dobre!
Pewnie, że przeciwna... jest na spalonym polu i trudno w takim przypadku oczekiwać od dziecka zrozumienia - jej pociągnięcie zaprzecza wszelkim definicjom miłości. A dzieci? Dzieci są na tyle nieskażone, że mogą rypnąć tak prawdziwie w oczy, że głowa mała... podejrzewam, że to jest niewygodne. Ciebie może oskarżać i obwiniać, moze nawet powiedzieć "przez ciebie!"... dzieciom tego nie może powiedzieć.

Wiesz co Tomek? Twoja historia...

... bo przecież sobie tutaj człowiek poczyta, porozmawia, coś tam rzeknie - i gdzieś to tam osiada, myśli się, przypominają się zdania, ból, cierpienie. Twoja historia dzięki temu, że tutaj jesteś, piszesz o swoich kolejnych zmaganiach, decyzjach, problemach - jest dla mnie dowodem WIELKIM na to, jak można spaprać komuś życie, jak jakieś tam emocje wpędzają w kanał współtowarzysza życia, dzieci, rodziców jednych i drugich i jeszcze tam kogoś, kto jest w miarę blisko. Nie buduje się szczęścia na nieszczęściu innych... to się nigdy nie sprawdzi i trzeba będzie za to zapłacić. Jestem tego pewna.

To wylecz się Chłopaku w tej naszej służbie zdrowia... a że to na pewno stres i paskudna aura - chwilowe zaburzenia organizmu. Pamiętaj - dbaj o siebie
:!:
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 6 gru 2007, o 01:40

No, we mnie tez siedzi Twoja historia, Tomek...
"Widze" Cię bardzo czesto, ale nic nie piszesz, albo mało piszesz...
Coś Ci chyba daje to forum.
Nie wiem... ja w każdym razie trzymam kciuki. Zawsze :D
Zdrówka Tomek...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez gti » 6 gru 2007, o 10:03

agik napisał(a):"Widze" Cię bardzo czesto, ale nic nie piszesz, albo mało piszesz...
Coś Ci chyba daje to forum.

Na pewno daję mi to, że jakoś się trzymam.
A piszę mało bo i niewiele się dzieje.
Pozdrawiam
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 8 gru 2007, o 23:16

Cześć Tomek;) Co słychać?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez gti » 9 gru 2007, o 00:29

ewka napisał(a):Cześć Tomek;) Co słychać?

Generalnie to nic, paskudny ten weekend, mieliśmy jechać do Kazimierza ale ze względów podobno finansowych, święta itp. nie pojechaliśmy.
No ale moja pani spędza go w związku z tym z nim. Szlag mnie trafił.
Jutro jedziemy na świąteczne zakupy, ale później będzie chyba poważna rozmowa, byle sił starczyło.
Pomimo, że mi ciągle na niej bardzo zależy to zaczynam dostrzegać bezsens tej sytuacji. Dziś jestem mocny w swoich postanowieniach, ale jak będzie jutro?
Ostatnio rozmawialiśmy i ona ma strasznie dużo wątpliwości co do mnie.
W wielu przypadkach jestem w stanie podjąć tę walkę, ale jak mi mówi że nie mamy za bardzo o czym rozmawiać i nasze spotkania są takie milczące, a ona potrzebuje pogadać o dupie marynie, poplotkować, rozmawiać nie koniecznie o mądrych sprawach, to mnie się nóż w kieszeni rozkłada. Znalazła sobie faceta, kierowce po zawodówce, który jej imponuje, to ca ja biedny, który jestem na studiach mogę jej dać. O czym możemy rozmawiać.
Bardziej banalnego powodu nie można wymyślić. Tylko dlaczego to ja mam podsuwać tematy do rozmowy, ona nie może się postarać?
Jest jeszcze cała masa innych zastrzeżeń do mnie typu tolerancja dla jej rodziców. Tylko dlaczego ja mam tolerować jej starych jak ona nie toleruje mojej matki.
Można by mnożyć te zastrzeżenia do mnie w nieskończoność, ona jest idealna tylko trafiła na nieodpowiedniego faceta.
Ona by wróciła do mnie tylko jest tyle przeciw wskazań, że nie może się zdecydować, nie może uwierzyć, że ja byłem się w stanie zmienić.
Oczywiście, że nie jestem w stanie zaspokoić jej próżnych wymagań, ale wiele rzeczy zrozumiałem i myślę teraz inaczej, nie myślę już tylko o sobie ale myślę o nas jako o rodzinie i ona o tym wie, tylko nie jestem w stanie stać się babą z bazaru, która nawija na każdy temat bez zająknięcia, ja zanim coś powiem zastanawiam się dziesięć razy.
Ale widać kobietom imponują tacy co klepią co im ślina na język przyniesie, a że to nie nie ma większego sensu to już inna sprawa
Ciągle myśli, ale ja już nie chcę czekać.
Wqur... Zły jestem, nie mam nic do kobiet, to tylko ta moja jest taka zła.
Pozdrawiam serdecznie

No i oczywiście nie mam nic do ludzi po zawodówce, oprócz jednego. :D
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ramona » 9 gru 2007, o 03:04

Tomku, pierwszy raz sie udzielam w Twoim topiku. Choc sledze od samego poczatku.
No przeciez jawnie widac, ze ona Toba manipuluje, widzi, ze naprawde sie starasz i wymiekasz przy niej.
Wiesz, sa ludzie, ktorzy lubia takie gierki - czerpia z tego przyjemnosci...
2 facetow sie o nia stara, zaden nie rezygnuje - to podnosi jej samoocene, i to bardzo. Czuje sie jak poczek w masle.


Z tego co piszesz Twoja zona jest bardzo wyrafinowana kobieta - moze kiedys nie byla...ale sie stala, ludzie sie zmieniaja...
Nie mnie tu oceniac, ale tak mysle...
Chce cie przy sobie zatrzymac, tak na wszelki wypadek...A to nie fair :!:
Powinna dac ci szanse zyc. Zaczac zycie od poczatku - sam czy z inna kobieta...

Prowadzicie ze soba taniec i nikt nie potrafi go przerwac, bo muzyka ciagle gra.

Latwo tez pisac "odetnij sie od niej", ale to by bylo najlepsze rozwiazanie...

Poczytales juz moze swoj topik od poczatku? Przeczytaj jeszcze raz wtedy i sprobuj spojrzec z boku, jak to wszystko wyglada.
To jawna manipulacja Twoja osoba.
Chcialabym, abys raz powiedzial naprawde DOSC. Abys nie czekal na jej laske...
Avatar użytkownika
ramona
 
Posty: 278
Dołączył(a): 14 maja 2007, o 15:35

Postprzez agik » 9 gru 2007, o 09:04

gti napisał(a):Ona by wróciła do mnie tylko jest tyle przeciw wskazań, że nie może się zdecydować, nie może uwierzyć, że ja byłem się w stanie zmienić.


:evil: :evil: :evil: Normalnie dupa sie marszczy na takie pierdolenie :evil: :evil: :evil:
Ile ona ma lat? 15? Nastolatce może by i uszło...
Następnym razem zapytaj ją czy nie bedzie jej wstyd, jak w sądzie będzie musiała podać przyczynę zdrady... Mój mąż nie chciał ze mną gadać o pierdołach...
Taaak, to naprawdę ważny powód :evil: :evil: :evil:

To jest po prostu śmieszne.

Natomiast wcale nie jest śmieszne, że ona nie chce Cie puścić. Niech się bawi, niech sobie robi, co chce; ale to, że trzyma Cię na krótkim sznurku- to po prostu niedopuszczalne.
Tomek ona Cię nie kocha. A co gorsza - nawet nie szanuje. Moglibyscie byc nadal małżeństwem, nawet bez tej wielkiej gorącej miłości. Moglibyście być dla siebie wsparciem. Razem łatwiej się żyje. Ale bez szacunku? Jak?
Bezczelne babsko! Ona ma Cie za nic, zachowuje się tak, jakby można było Ci wszystko powiedzieć, a Ty i tak przyjmiesz to z pokorą i będziesz uszczęsliwiony byle całusem. Rozumiem, że można przestać kochać, ale wbijać kogoś w poczucie winy, żeby siebie wybielić...

Na co czekasz Tomek? za czym tak gonisz, tracąc zdrowie i dobre samopoczucie? Kochasz ją jeszcze, czy spinasz się i gonisz za nią, bo ucieka?
Nie daj się Tomek

Czytam tu trochę między wierszami. Z jej zachowania wynika, że odpuściłes trochę taktyke góry lodowej- bo zamiast proszenia i łaszenia się znów masz ataki na siebie.
Ostro trzeba, Tomek- nie odpuszczaj.
Wspólne swieta? a co jej powiesz przy opłatku? Jaką nadzieje mają przynieść te święta? Jaką wspólnote maja budować? Czy to tylko piekna tradycja ma machać kitą? I dla podtrzymania iluzji?

A co do małomówności mężczyzn- po to mamy przyjaciólki, żeby gadać o dupie marynie.
Ja tam wole małomównych...Przynajmniej moje gadulstwo nie jest niczym stłamszone :wink:
Nie daj się, Tomek
Trzymam kciuki
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 9 gru 2007, o 10:23

gti napisał(a):Pomimo, że mi ciągle na niej bardzo zależy to zaczynam dostrzegać bezsens tej sytuacji.

No nareszcie :!: Wiesz co, Tomek? Albo ona jest jakaś taka naiwna bardzo, albo Ciebie ma za naiwniaka... po przeczytaniu tego nie mogę się takiemu wrażeniu oprzeć. Tekściki jak z marnego serialu, no wybacz - idiotyczne! Chyba jej się coś pokręciło... bo trudno uwierzyć, że mówi to dorosła, dojrzała? kobieta.

A spotkanie żony z młodszą córką? Coś opowiesz czy nie bardzo?

Jak zdrówko?

Pozdróweczka niedzielna
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 9 gru 2007, o 16:03

agik napisał(a):Tomek ona Cię nie kocha. A co gorsza - nawet nie szanuje.


Bo milosc do drugiego czlowieka to tez szacunek. To, ze ona nie kocha Cie Tomek bylo wiadomo od poczatku. Pytanie, czy Ty ja "kochasz" czy kochasz?

W pierwszym przypadku kochanie polega bardziej na tym, ze jestes wspoluzalezniony od jej chaotycznej/apodyktycznej/chwiejnej/manipulacyjnej osobowosci. Zastanow sie dlaczego i jak nastepnym razem umknac manipulacji. I jakie sygnaly ostrzegawcze uznac juz za mocne czerwone swiatlo- ze strony kobiety tej czy przyszlych.

Bo wydaje mi sie Tomek - ze ona ma w jednym racje - to jest wylacznie Twoj problem i Ty musisz nad nim pracowac.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez gti » 10 gru 2007, o 10:00

ewka napisał(a):A spotkanie żony z młodszą córką? Coś opowiesz czy nie bardzo?

Było, podobno nawet spokojne. Młodsza wygarnęła mamusi co myśli o tej sytuacji, że nie potępia jej za odejście z domu ale za to w jaki sposób teraz postępuje prowadząc takie podwójne życie.

W sobotę spacerując z psem wpadłem na nią jak wychodziła od teściów a on czekał w samochodzie. Fryzurka super, makijaż, no po prostu laska. Wściekła się strasznie.
No a wczoraj była nasza rozmowa.
Powiedziałem żonie , że ja tak dłużej nie mogę żyć i bardzo poważnie myślę o zaprzestaniu spotkań w celach towarzyskich a w zasadzie to jestem już zdecydowany. To nie ma sensu bo to widać na każdym kroku, że nie jest w stanie zrezygnować z niego i to jest główny powód a pozostałe to tylko wymówka. Nie omieszkałem zaznaczyć,że dla niego jest w stanie zadbać o siebie, ładnie się ubrać i umalować. A my na to nie zasługujemy? Odpowiedź po raz kolejny mnie totalnie zaskoczyła.
Wściekła się bo nie chcę żebym widział takie sytuacje, przecież ona wie jak ja cierpię. Poza tym to ona już wie, że jej miejsce jest przy mnie, tylko ona nie potrafi ranić ludzi to takie trudne(?!!!) Bo żeby wrócić do domu to musi jego zranić. Ale to że mnie rani to widać nie sprawia jej trudności. Masakra.
Podobno ich spotkania przebiegają według podobnego scenariusza jak nasze, rozmowa dotyczy głównie obecnej sytuacji, on dobrze wie, że chce wrócić do domu, mówi mu o tym, tylko jest w niej za mało stanowczości. No i oczywiście prośby bym się powstrzymał od swoich decyzji, bym tego nie robił.
Ona to musi rozwiązać.
Na pytanie jak sobie to wyobraża, że będziemy to ciągnąć dalej a za miesiąc kolejna rozmowa i znów okaże się, że stoimy dalej w tym samym miejscu, niestety już nie uzyskałem odpowiedzi.
Nie rozumiem też jego, dostaje sygnały, że z tego nic nie będzie a brnie w to dalej. Moja żona stwierdziła że on walczy tak samo jak ja bo nie ma nic do stracenia.
Myślę trochę inaczej. Ja walczę o utrzymanie rodziny a on o założenie nowej.
Wydaje mi się, że ja słysząc od kobiety, że chce wrócić do męża, zaczął bym szukać gdzie indziej szczęścia. No ale ludzie są różni.
Pozdrawiam
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez mahika » 10 gru 2007, o 10:24

Zabrakło mi słów, ale cóż, miłość jest ślepa, oj jak bardzo.

Ona jest... stuknięta???

Pozdrawiam, przytulam i życzę rozsądku :pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez agik » 10 gru 2007, o 12:17

Tomek, ale Ty niedobry jesteś...
A ona taka delikatna, taaaka wrażliwa...
A Ty niedobry jej nie wspierasz, przecież, gdybys ją kochal, to bys chciał, żeby była szczesliwa nawet jeśli jej szczęście ma polegać na dawaniu dupy komus innemu...
Jaki Ty niedobry...
OJ, oj serce mi się kraje, jak pomyślę jak ona musi strasznie cierpieć...

Co za wredne, szmatławe babsko... :evil:
W zywe oczy robi z Ciebie wała. :evil:
Nie daj się Tomek!
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Szafirowa » 10 gru 2007, o 17:11

Cześć Tomku !

Przepraszam za małą prywatę na samym początku - ale trafność i zwięzłość wypowiedzi Agika w Twoim temacie zachwyca mnie. Agik :ok:

Być może wielu z Was potępi mnie za czyny (mało chwalebne) w przeszłości, za postępowanie i zachowanie i traktowanie ludzi ... ale zawsze mówię prawdę, i tym razem również ją powiem.
Wstyd mi za to, że kiedyś byłam kimś takim i żyłam w taki sposób.
Mam jednak nadzieję, że być może moje słowa pomogą podjąć Tomkowi decyzję, która przybliży go do osiągnięcia jakiejś równowagi, odczucia spokoju, być może pod wpływem mojego wpisu będzie umiał i mógł podjąć decyzję dobrą dla siebie samego...
Mam taką nadzieję.

Byłam kiedyś w takiej samej sytuacji jak obecnie Twoja żona Tomku. Miałam wieloletniego partnera, męża i nową fascynację.
I zabij mnie, ale przez dwa miesiące zachowywałam się tak samo jak Twoja żona. Chciałam mieć ciastko i zjeść ciastko, mieć rybki i akwarium ... itd.

I dlatego, z całą mocą i z całkowitą odpowiedzialnością za swoje słowa, stwierdzam, że:
- Twoja żona Tomku kłamie !
- manipuluje Wami wszystkimi wykorzystując sprzyjające temu okoliczności !
- jest wampirem emocjonalnym żerującym na empatii innych !
- jest aktorką grającą swoją oskarową rolę !
- jest osobą udającą strach i zagubienie, tylko w tym celu, żeby wzbudzić w innych poczucie winy, wyrzuty sumienia i żal (nad nią biedulką zagubioną) !

To nie jest tak, że ona nie umie z niego zrezygnować. Owszem, umie, bo nie z takich rzeczy ludzie w życiu muszą rezygnować. Ona po prostu NIE CHCE tego robić. Nie musi tego robić i będzie tą sytuację z premedytacją i zimnokrwistym zamierzeniem ciągnąć ile tylko będzie mogła.

Piszesz: Podobno ich spotkania przebiegają według podobnego scenariusza jak nasze, rozmowa dotyczy głównie obecnej sytuacji, on dobrze wie, że chce wrócić do domu, mówi mu o tym, tylko jest w niej za mało stanowczości.

Rzeczywiście PODOBNO. Wszystkie znaki na niebie i ziemi o których piszesz, wskazują na to, że to są spotkania towarzysko-erotyczne, które przebiegają lekko, łatwo i przyjemnie. Twoja żona z wielką starannością się do nich przygotowuje, jak zauważyłeś. Po prostu chce być piękną dla swojego kochanka !
Jasnym jest, że prosi Cię zbyś powstrzymał się od decyzji ... nie możesz odejść, odciąć się, dopóki ona nie jest go w 100% pewna, a pewna będzie chyba dopiero wtedy kiedy wezmą ślub, albo przynajmniej zamieszkają razem. Do tego czasu trzymany będziesz na krótkim sznurku, tak abyś za bardzo się nie oddalił.

Dalej piszesz: Nie rozumiem też jego, dostaje sygnały, że z tego nic nie będzie a brnie w to dalej. Moja żona stwierdziła że on walczy tak samo jak ja bo nie ma nic do stracenia.
Myślę trochę inaczej. Ja walczę o utrzymanie rodziny a on o założenie nowej.
Wydaje mi się, że ja słysząc od kobiety, że chce wrócić do męża, zaczął bym szukać gdzie indziej szczęścia.

A jesteś pewien, że on wie tyle samo co Ty ?
To umów się z nim i pogadaj, tylko Was dwóch. Wtedy być może są szanse, że przekonasz się o rzeczywistym poziomie jego wiedzy, o obecnej sytuacji.
Ja głowę daję za to, że nie jest tak jak piszesz. Twoja żona po prostu żyje z tym człowiekiem, nie zważając na wszystko. Stroi się dla niego i spędza z nim każdą wolną chwilę, biegając na spotkania pachnąca i radosna.
Myślę, że ten człowiek wie tyle samo co i Ty, tylko, że zachodzi tu pewna odwrotność - on wie o tym, że to Ty nie chcesz się od niej odczepić, że to Ty nie potrafisz zrozumieć, że ona chce być tylko z nim, że to wobec Ciebie nie potrafi być stanowcza itd. itp.

Życzę Ci Tomku, żebyś potrafił ocknąć się na tyle szybko, żeby już nie cierpieć, żeby cierpienie Cię nie wyniszczyło, żebyś nadal miał ochotę żyć.

P.S.
Czy NAPRAWDĘ tak zachowuje się żona, która chce wrócić do męża ?

O naiwności, jak można tak krzywdzić ludzi ?!
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 128 gości

cron