Czy każdy facet myśli fiutem? Proszę o Wasze komentarze.

Problemy z partnerami.

Postprzez sikorka » 13 cze 2011, o 11:19

mahiko, moze tak Ci sie wydaje. ja pamietam Twoja irytacje jak tylko poruszalo sie temat Twojego partnera. dostawalo sie wszystkim po kolei, lacznie ze mna.

limonko, pisalam, ze bylam zdradzona w poprzednim zwiazku, wiec bylam pierwsza, w trakcie ktorej moja facet zaczal interesowac sie inna. i tak to sie zakonczylo, ze po jego przeprosinach i probach bycia znow razem powiedzialam, ze NIE. zbyt duze dla mnie obciazenie - ta ciagla niepewnosc, sprawdzanie po kryjomu, niedowierzanie, powroty zlych mysli. a po co mi to jak zasluguje i moge miec full opcje? :D

osobiscie wole ze taki bagaz mam zostawiony, niz gdybym miala sie czuc niepewnie w kolejnym zwiazku. tak tez czasem bywa ze osoby zdradzone juz w kolejnych zwiazkach nie wchodza tak na maxa, tylko z pewna doza nieufnosci. na szczescie u mnie sie tak to nie odbilo.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez ludolfina » 13 cze 2011, o 11:47

imprecha napisala: jeżeli rozum mówi ,że przyjemność jest łatwo dostępna w zasiegu ręki,jezeli nie musi o nic zabiegać bo sama włazi w ręce to zwyczajnie ulega pokusie.

brzmi to na prawde sensownie, ale wydaje mi sie ze jest wiele innych mechanizmow. niektorzy maja wysoki poziom pazernosci na pokusy inni mniejszy. np sa tacy ktorzy wola nie ulegac "pokusie", dla wlasnej przyjemnosci bycia "wyzej, ponad to".
wg mnie postawa ulegania tego typu "pokusie" wyglada na slabe zewnetrzne granice.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Postprzez caterpillar » 13 cze 2011, o 12:07

czyli jak to rozumiec ludolfino, jesli latwo dochodzi do zdrady to jest to uleganie pokusie ,bo nie trzeba sie starac jest impuls a jesli np facet musi troche sie wysilic ( a czasem nawet baardzo) to juz nie jest to pokusa?mimo ,ze od poczatku ma chec na panne? rozumiem ,ze to nazywa sie juz romans

:) tylko ,ze skutek taki sam ...
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez ludolfina » 13 cze 2011, o 13:02

o, mozna nawet powiedziec, ze uleganie pokusie to wogole nie zdrada, tylko "bycie wykorzystanym przez jakas zdzire" ... :D
opcja dla zon :D
dla kolegow zas flozofia "nie ja to zrobilem, ale TO "SIĘ" stalo" jest juz zenujaca, wiec wtedy oczywiscie to JA ją zdobylem.
ha, to moze byc nawet ta sama sytuacja, opowiadana roznym stronom :D

a powaznie to chodzilo mi o cos innego niz zdrada. mnie chodzilo o to ze zadna ze "stron" takiej pokusy, nie ma zdrowych mechanizmow, zarowno ulegajacy "okazji" mezczyzna jak i latwa kobieta, to sa w jakiejs mierze objawy "chorych" granic. w kazdym razie ja sobie tak o tym mysle.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Postprzez caterpillar » 13 cze 2011, o 13:30

chorych granic hmmm zgoda ale CZASEM te granice sa chore,bo czlowiek zostal mocno poraniony przez partnera .

To oczywiscie nie tlumaczy zdrady ale czesto zaleznosc jest taka ,ze im gorzej w zwiazku tym granice bardziej chore :wink:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez ludolfina » 13 cze 2011, o 14:43

tlumaczyc zdrade wg mnie mozna (ma przyczyny). moralnie obronic - nie.
na moj rozum, zdrada jest objawem niedostepnosci emocjonalnej - nie ma mozliwosci aby malzenstwo w ktorym jedno zdradza, bylo emocjonalna bliskocia tych dwojga.
wyklucza sie to logicznie

ostatno wyczytalam ze zdrada jest proba zerwania zwiazku, bez brania za to odpowiedzialnosci. mozna zwalic wine na "To SIĘ" stalo i wyjsc bez podejmowania decyzji o odejsciu (zdradzilem a wiec zona mnie rzucila, ona zdecydowala). wydaje mis ie to sensowne.

tak czy siak, zdrada to objaw wielu roznych nieprawidlowosci, ktore po osiagnieciu kulminacji moga doprowadzic do koniecznosci ich naprawiania.
mysle ze wielokrotnie jest tak, ze te nieprawidlowosci wrecz "potrzebuja" zaistnienia jakiegos pekniecia, aby miec motywacje do ich naprawiania.
z perpsektywy optymistycznej wiec, zdrada to wstep do pracy nad soba, mozliwosc ujawnienia wielu zlych mechanizmow, ktore bez niej byly by niejako uspione, (dzialajce w "niewiadomo jaki" sposob otepienie).

oj tam
zaczynam teorie tworzyc :D
a tak na prawde jak mnie kiedys szef spytal "czy widzialas moja zone?" to ja galy wybaluszylam "ZONE????" "nie wiesz ze mam zone? no tak, ty zyjesz innymi sprawami" pokrecil glowa szef i poszedl.
wiec co ja sie tam znam
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Postprzez mahika » 13 cze 2011, o 14:53

ja pisałam o sytuacjach które nie dotyuczą bezpośrednio nas. czyli otoczenie czy film.

Wiesz sikorko, chamskie teksty typu "raz cie zdradził to bedzie zdradzał zawsze" albo jak wyjechał w delegacje pierwszy raz i usłyszałam TU NA FORUM ze "tam to sobie będzie używał" i inne podobne to uwierz mi że potrafią wytrącić z równowagi.
Dotyczy mnie to osobiście i mojej przeszłości, a nie otoczenia w którym ktoś kogoś zdradził, abo obejrzanego filmu.

Nawiązując do Twojej wypowiedzi tego co się dzieje WOKÓŁ mnie, a więc poza moja osobistą strefą - nie rusza mnie to.
W dodatku jestem w pełni świadoma tego co piszę i nic mi się nie zdaję.
Ale może rozwinę odnosząc się do tego co napisałaś:

temat zdrazy cholernie mocno na mnie dziala od tamtego momentu. niemilosiernie mne irytuje, zlosci.

Nie działa na mnie tak jak kiedys. prawie wcale. Sam temat, a nie dokuczanie z powodu tego co zrobił mój partner 5 lat temu.

jak tylko gdzies uslysze wsrod znajomych, nawet jak film jakis ogladam z watkiem zdrady to odrazu gola w gardle i nerwy na wierzchu. mam taki wstret do tego, ze nie wytrzymuje i jade ostro jak tylko costakiego mnie wokol spotyka.
Nie mam wstrętu, zastanowię się chwilę nad tym, a potem przechodzę do porządku dziennego, moich spraw, zajmuję się sobą.

minelo juz pare lat od tamtej chwili a to ciagle tak na mnie dziala.

zupełnie na mnie to nie działa, jeśli ktoś nie wypomina mi tego co zrobił mój partner 5 lat temu.
Wtedy traktuję takiego kogoś jak wroga, ponieważ uważam ze chce zakłócić mój spokój celowo.
Nie mam złości na partnera, nie mam żalu i tych uczuć które mną wtedy miotały.
Ale najeżam sie na taką osobę która próbuje mi dokuczyć mimo wiem ze jej się nie uda.
Ale złośliwe, celowe i chamskie dokuczanie? Nie muszę tolerować.


kazda osobe ktora dopuscila sie zdrady chetnie spuscilabym z mostu, choc wlasciwie wiem, ze nawet spluniecia nie jest warta.

I tu mam inaczej, bo zastanawiam się nad tym "dlaczego" itd. Nie oceniam, nie mam chęci zrzucać z mostu.

Nawiązując do całej Twojej wypowiedzi napisałam że mi już to przeszło. wcale lekko nie było, włożyłam (włożyliśmy) w to trochę pracy.

Możesz mnie też zrzucić z mostu, ale życzę Ci osiągnięcia tego spokoju emocjonalnego w tym akurat temacie :)
No i mam nadzieję ze znów mi się nie oberwie złośliwością za to że zwierzyłam sie ze swoich odczuć.
Ostatnio edytowano 13 cze 2011, o 15:04 przez mahika, łącznie edytowano 2 razy
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez caterpillar » 13 cze 2011, o 14:59

---------- 14:56 13.06.2011 ----------

no nie Ludolfino jak dla mnie, to co piszesz ma jak najbardziej sens i podoba mi sie teoria "pekniecia" w optymistycznym swietle :D

szkoda tylko ,ze w praktyce ciezko nam odnalezc pozytywny aspekt czy wyciagnac jakies wnioski, ktore mogly by pomoc naszemu zwiazkowi...mysle ,ze nie zawsze sie to udaje.


p.s. nie widzialas zony SZEFA toz to faux pa! :lol:

---------- 14:59 ----------

szkoda tylko ,ze w praktyce ciezko nam odnalezc pozytywny aspekt czy wyciagnac jakies wnioski, ktore mogly by pomoc naszemu zwiazkowi...mysle ,ze nie zawsze sie to udaje.



no to ciesze sie Mahika ,ze Tobie (WAM) sie udalo :ok: :ok:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez mahika » 13 cze 2011, o 15:10

Cat, nie o to chodzi, czy nam się udało, czy nie.
Tylko o emocje towarzyszące tematowi zdrada.

życie toczy się dalej....
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez sikorka » 13 cze 2011, o 16:15

mahika napisał(a):
Nawiązując do Twojej wypowiedzi tego co się dzieje WOKÓŁ mnie, a więc poza moja osobistą strefą - nie rusza mnie to.

rozumiem, czyli sie zwyczajnie nie zrozumialysmy :) teraz juz kapuje. ja widocznie potrezbuje jeszcze wiecej czasu na 'wyleczenie sie'.

a Ciebie z mostu spuszczac nie zamierzam. w koncu to nie Ty jestes ta strona, ktora narozrabiala, a ja takim wlasnie bym zrobila kuku.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez smerfetka0 » 13 cze 2011, o 16:21

dziewczyny podziwiam, brak mi az slow. nie wyobrazam sobie tego bolu i tych mysli ze osoba ktora kocham robila to z inna kobieta. imponuje mi wasze podejscie do tego, we mnie chyba by cos umarlo wtedy, nie wiem czy bym potrafila dotykac partnera calowac i kiedykolwiek ufac. szacunek dla was,
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez sikorka » 13 cze 2011, o 16:26

u mnie wlasnie to cos o czym piszesz smerfetko umarlo - nigdy wiecej nie zamierzam sie juz tak meczyc. moj facet ma byc tylko moj, a jak nie - niech spada :) na szczescie mam to juz za soba :hura:
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez mahika » 13 cze 2011, o 16:45

a, no własnie, nie zrozumiałyśmy się :)

Smerfetko :)
Pamiętam jak się kiedyś zarzekałam, ja po zdradzie to juz to, tamto.
Życie i zdarzenia weryfikuje nasze spojrzenie na wiele spraw :)

Nie mówię że było lekko, ale cieszę się z tego stanu rzeczy jaki jest i cieszę się (moze brzmi absurdalnie) ze doświadczyłam tego wszystkiego :]
Duzo mnie to nauczyło, przede wszystkim ze nie wszystko jest czarne i nie wszystko jest białe.
Dowiedziałam sie wiele o sobie.
w ogóle to jestem ogólnie szczęśliwa, ale nie wiem czego tak mi dobrze :D :lol:

Co nie znaczy ze chciałabym przechodzić przez to jeszcze raz, wtedy to zastosowałabym już radykalne podejście sikorki. tak myślę.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez caterpillar » 13 cze 2011, o 17:17

Tylko o emocje towarzyszące tematowi zdrada.


no ale wlasnie o to chodzi ,ze nie stoisz w miejscu


tlumaczyc zdrade wg mnie mozna (ma przyczyny). moralnie obronic - nie.
na moj rozum, zdrada jest objawem niedostepnosci emocjonalnej - nie ma mozliwosci aby malzenstwo w ktorym jedno zdradza, bylo emocjonalna bliskocia tych dwojga.
wyklucza sie to logicznie

ostatno wyczytalam ze zdrada jest proba zerwania zwiazku, bez brania za to odpowiedzialnosci. mozna zwalic wine na "To SIĘ" stalo i wyjsc bez podejmowania decyzji o odejsciu (zdradzilem a wiec zona mnie rzucila, ona zdecydowala). wydaje mis ie to sensowne.

tak czy siak, zdrada to objaw wielu roznych nieprawidlowosci, ktore po osiagnieciu kulminacji moga doprowadzic do koniecznosci ich naprawiania.
mysle ze wielokrotnie jest tak, ze te nieprawidlowosci wrecz "potrzebuja" zaistnienia jakiegos pekniecia, aby miec motywacje do ich naprawiania.

z perpsektywy optymistycznej wiec, zdrada to wstep do pracy nad soba, mozliwosc ujawnienia wielu zlych mechanizmow, ktore bez niej byly by niejako uspione, (dzialajce w "niewiadomo jaki" sposob otepienie).



to o czym piszesz wlasnie ujela w ladna teorie Ludolfina
:)

zgodze sie ,ze czlowiek z wiekiem (z doswiadczeniami) inaczej patrzy na pewne sprawy niz jak byl mlodszy , tez tak mam.

pozdrowka!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez psycho.madness » 25 cze 2011, o 23:34

NIE KAŻDY! :)
psycho.madness
 
Posty: 109
Dołączył(a): 7 paź 2007, o 11:48

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 277 gości