Tak sobie o tym myślę i wychodzi mi, że tak naprawdę to nie jest kwestia zaproszenia/nie zaproszenia tych osób. Stawiam, że one i tak by nie przyszły (zwłaszcza, że sikorka nie przyszła do nich na wesele), chociaż akurat w tej kwestii mogę się mylić - bo jeśli oni nie wiedzą o co biega (lub nie odczuwają tego tak emocjonalnie aż do tej pory, jak sikorka), to mogliby zupełnie naturalnie się pojawić.
Ja myślę, że sednem sprawy jest rzeczywiście relacja córka-rodzice i na ile obie strony są elastyczne oraz szanujące nawzajem swoje uczucia/potrzeby wobec siebie.