Ewuś, tak myśle i myślę...
Zastanawiam się, jak Cie przekonać, żebyś zaczęła dbać o siebie.
Tyle róznych spraw się pozbiegało... i znikad nadziei...
Błędne koło...
Niedługo się tak zaciśniesz, że sie udusisz
Piszesz, że tyle lat walczysz... ale widocznie coś źle, skoro nie ma poprawy.
Tez sobie myslę, że ta Twoja walka jest potrzebna. I ze potrzebujesz dużo, naprawdę dużo siły, żeby to wszystko wytrzymać.
Zdrowie! Od tego chyba trzeba zacząc. Tak fizyczne, jak i psychiczne.
Na codzień zyjesz z takimi potworami, że ja to bym chyba uciekła.
A TY zyjesz w przekonaniu, że nie masz innego wyjścia.
Masz wyjście Ewuś! I możesz to zmienić.
Zastanawiam się, jak Cię zmotywować. Nie wiem, może poczytaj taką książkę "Potęga podświadomości" Murphy'ego (imienia autora nie pamiętam).
Wierzę, że jak bedziesz silniejsza, to inne sprawy jakoś się poukładają.
To, co piszesz o swoim mężu, bardzo mnie porusza.
Stale zmagam się z dysonansem poznawczym, bo nie umiem dociec, czy to taki potwór w ludzkiej skórze, czy po prostu pogubiony człowiek. Czy to komunikacja wysiadła, czy wszystko wysiadło?
A jeśli jesteście tacy pogubieni- to jak znaleźć drogę do domu?
Buźka Ewuś