Nigdy nie wychodzę z zajęć gdy dzwoni mi komórka a nauczyciel prowadzi zajęcia... chyba jako jedyna.... już nie wspominając o tym, ze odbierają będąc jeszcze w klasie a więc mówią razem z nauczycielem...
Nigdy nie zdarzyło mi się wejść na zajęcia, które dzieli przerwa znacznie po czasie, czy ,,wypaść" sobie na jedzenie w spóźniając się na lekcje, bo to akurat ta, która mnie nudzi... już nie mowiąc o tym, ze zostawiając przy tym swoje rzeczy w ławca a nauczyciel czeka, ba dowiaduje się, ze został zlekceważony i nazwiska danych osobników notuje...
Nie odpyskowałam nigdy nauczycielowi starszemu ode mnie o kilkanaście a pewnie i wiecej lat, tylko dlatego, ze zwrócił komuś uwagę za gadanie i chamskie odpowedzi, za które niby te osoby zostały odnotowane i miały być na uwadze...
Te kilka osób ,,z czarnej listy" zostało dziś potraktowanych całkowicie neutralnie, niewiele umiejąc...
Ja odpowiadając na to, co mialam na liscie z tego, co podała nam w notatkach zostałam potraktowana wg mnie bardzo niegrzecznie... chodze na pracy... nie nauczyłam się perfekcyjnie, bo po prostu nie miałam kiedy, ale umiałam... na każde pytanie cos odpowedziałam... na co uslyszałam, że chyba sobie żartuje, że to za mało, że to przedmiot maturalny, że powinnam oblać...
Nie wiem co się ze mną stało, ale nie umiałam się obronić powiedzieć, ze odpowiedziałam na kazde pytanie, że znam definicję, ze wiem o czym mowię, ale po protu też pracuję... Wczoraj siedziałam nad tym ponad sześć godzin, na prawdę się uczyłam w przeciwieństwie do innych...
I zrobiło mi się na prawdę przykro...
Nie wiem co ze mną się stało, ale nie potrafilam się obronić, co jest do mnie nie podobne... zatkało mnie... dostałam dopuszczający . z łaski nauczyciela, ktory wg mnie jest nie sprawiedliwy... za to pewna osoba (zbliżona wiekiem do nauczycielki) jakimś cudem dostała 5...
Poczułam się słaba i zaatakowana... po wyjściu z klasy pokierowałam się do łazienki, gdzie rozpłakałam się jak skrzywdzone dziecko... na prawdę nie wiem co jest ze mną. Czy to wyczerpanie całoroczną pracą, czy szkolne demony wróciły... nie wiem... ale myślę sobie jedno teraz... chyba zmienię podejscie do ludzi (mam nadzieję, że się nauczę). Będę opryskliwa i uparta, będę lekceważąco obierać komórkę wychodząc na zewnątrz, by porozmawiać...
Mam nie odparte wrażnie, że tacy ludzie są traktowani lepiej... jestem zawiedziona zachowaniem nauczycielki z trzydziestoletnim prawdopodobnie stażem...
Jutro jeszcze dwa egzaminy a ja mam poczucie, ze nie ma sensu się przygotowywać