Witam. Opowiem Wam taka mala historyjke z zycia wycieta, chcecie? To swietnie Jakies pol roku temu poznalam faceta. Byl zupelnie nie w moim typie, wydawalo sie, ze ja w jego typie tez nie bardzo. Ale przy okazji jakiejs imprezki, gdzie malo kogo znalam, zagadalam go, bo znalam go juz z widzenia skadinad.
Jakos zakumlowalismy sie. Dzwonil do mnie codziennie, czesciej niz mialabym ochote. Ale nie raz udawalo mu sie mnie rozbawic i tym samym wybic mnie z mojego smutku, marazmu, moze nawet depresji. Byl jedyna osoba, z ktora od dluzszego czasu udalo mi sie nawiazac blizszy kontakt, wiec znajomosc ta byla dla mnie wazna.
Spytalam go kiedys, czemu na poczatku dystansowal sie, jak np na tej imprezce, na ktorej zaczelismy gadac ze soba. Powiedzialam mu, ze wyczowalam ten dystans z jego strony. On na to, ze sie mnie bal. Przy okazji drinka w pubie powiedzial mi wprost, ze choc jestem ladna i fajna, to nie podszedlby do mnie, by zagadac czy poprosic o nr telefonu, bo nie potrafil wyobrazic sobie mnie jako swojej dziewczyny...czy jakos tak to zabrzmialo. Szczery, nie? Zrobilo mi sie przykro, mimo ze na koniec dodal - "ale to ewoluuje". W sensie - jesli poznamy sie blizej, to kto wie, Malenka. Szanse masz.
No i zaczelismy sie spotykac, po kolezensku oczywiscie, bo ja od poczatku wiedzialam, ze u mnie nic nie bedzie ewoluowac. Ale za to panu wyewoluowalo, wiecie? Zapraszal mnie nawet do siebie do domu - z czego nigdy nie skorzystalam, za bardzo pachnialo mi to kolacja ze sniadaniem. Na jednej z imprezek tak mu sie spodobalo tanczyc ze mna, ze do pozna w nocy slal mi semesy w stylu - oj, chyba dzis nie zasne! Masz piekne cialo!
Po odrobinie alkoholu lubil zlapac mnie za kolano, raz probowal chwycic mnie za reke na jakims koncercie, w tlumie. Wywinelam sie. Irytowaly mnie te jego "wycieczki" w moja strone. Nigdy, nawet raz nie zamarzylo mi sie, ze sie z nim caluje. Malo szyi sobie nie wykrecilam, i to nie raz, gdy wsiadajac do jego samochodu tak staralam sie nadstawic policzek, zeby nie trafil mnie w usta.
Jak juz wspomnialam, lubil mnie zlapac za kolano, zwrocilam mu zreszta uwage, ze niepotrzebnie to robi i ze mnie to nie bawi.
Przechodze teraz do sedna mojej opowiesci. Nieraz wybieralam sie na basen z nim lub naszymi wspolnymi kolegami, ale szczerze to wstydzilam sie, bo jestem nie do konca pogodzona ze swoim cialem i wielkim biustem. Jakos nie bardzo mialam ochote paradowac w stroju kapielowym pod obstrzalem spojrzen moich kolegow. Moze balam sie, ze beda komentowac moj wygladu, albo wgapiac w dekold, co zdazalo im sie i tak, nawet jak nosilam zwyczajne ubrania. Zartowali sobie nieraz, na temat mojego wyjscia z nimi na basen. Moze po prostu chcieli sobie popatrzec na syrenie ksztalty kolezanki w stroju kapielowym?
Wreszcie wybralam sie na ten basen. Przyjechal po mnie swoim autem. No i wykrakalam, ze cos sie stanie. Powiecie, samospelniajaca sie przepowiednia. W wodzie najchetniej krecil sie blisko mnie, i a to pogilgocze pod pacha - doslownie! a to zlapie za stope. Udawalam, ze nie widze, jak sie wgapia w moj dekold. W zwiazku z czym doczekalam sie tez komentarza (wiedzialam, ze nie wytrzyma) - ale masz wielkie miesnie! Ja mu na to - to tylko duze cycki, idioto!
A teraz o tytulowym niechcianym dotyku. Przy wysiadaniu z auta zazartowalam, ze moglby mi pomoc, bo od tego plywania nie dam rady sie podniesc. Potraktowal to doslownie, bo gdy bylam juz w polowie drogi na zewnatrz, on zlapal mnie centralnie reka za tylek od spodu i uniosl w gore. Nie za mocno, nie obmacywal mnie przy tym. Nie spodziewalam sie, ze dotknie mnie w taki sposob, intymnie. Od razu poczulam, ze cos jest nie tak, ze czuje sie po tym zle.
Dzien czy dwa pozniej napisalam mu smsa, ze jest glabem i ze nie chce byc tak traktowana, ze czuje sie zle. Po paru dniach oddzwonilam, nawiazala sie ciekawa wymiana zdan. Owszem, zostalam przeproszona, ale...Swiete oburzenie z jego strony, ze jak to ja moglam go glabem nazwac, nikt go jeszcze w zyciu tak nie nazwal. Moj problem zostal zbagatelizowany, wysmiany wrecz, ze jestem przewrazliwiona, ze wyolbrzymiam, ze przesadzam, ze nie mial nic zlego na mysli, ze to nic nie znaczy. Ze jestem niedotykalska, tak chyba powiedzial, albo ze boje sie dotyku i\lub mezczyzn czy ze mam problem z bliskoscia. Sek w tym, ze dotyku mojego ex nigdy nie mialam dosc, jego duzych cieplych dloni na moich kolankach...mmmm, to bylo superprzyjemne a ja wciaz chcialam wiecej Wiecie, jak to jest.
Woddy Allen podobno powiedzial, ze kobieta moze wykastrowac mezczyzne informujac go - moge byc twoja przyjaciolka, ale nigdy kochanka. Ja w trakcie tej telefonicznej rozmowy powiedzialam mojemu panu, ze nie myslalam nigdy o calowaniu sie z nim, za to uwielbialam bliskosc mego ex. Moj kolega chyba poczol wtedy na swej meskosci chlod allenowskiego skalpela, bo zmienil taktyke. Powiedzial, ze nie moze przyjaznic sie z kims, kto go nazywa glabem, ze znajomosc ze mna to juz nie to samo i ze nie ma juz ochoty jej kontynuowac. No, naprawde...W pewnym momencie zaczal mowic do mnie podniesionym glosem, prawie krzyczec. Wtedy sie rozlaczylam. Podniosl na mnie glos, glab. Znajomosc zostala zakonczona.
A ja? Poczulam, ze obronilam siebie, swoja kobiecosc. Przez caly czas, gdy z nim rozmawialam, zachowalam stoicki spokoj, nie podnioslam glosu, nie dalam sie sprowokowac. Nie dalam sobie wmowic, ze jestem niedotykalska czy przewrazliwiona. Nie przeprosilam za nic. Nie ustapilam mu pola, twardo obstawalam przy tym, ze jego dotyk\gest byl co najmniej niewlasciwy. Niewazne, co on sobie przy tym myslal, mogl nie myslec niczego, to nieistotne. Powiedzialam mu, ze dla mnie zlapanie mnie za dupe to to samo co dla niego nazwanie go glabem.
Iscie to po mesku, trywializowac i sprowdzac do banalu kobiecy klopot a z wlasnego ego budowac oltarz.
I tyle. Pisze tu, bo naprawde nie mam w tym momencie z kim sie podzielic tym moim klopotem. Czuje sie zle i bardzo samotna.
Moje pytanie do Was, czy przesadzilam? Moze jestem tym wszystkim, co mi zarzucal.
Ps. juz tak naprawde na koniec. Jest taka fajna scena w filmie The China Syndrome z Jane Fonda i Michaelem Douglasem. Ona gra reporterke a on jej kamerzyste i wyraznie na nia leci. Tuz przed rozpoczeciem filmowanie podchodzi do niej i uklada jej dlugie rude loki. Ona, nie zastanawiajac sie dlugo, mowi glosno i wyraznie - Don't touch my heir! No wlasnie...