niechciany dotyk

Rozmowy ogólne.

niechciany dotyk

Postprzez Margygren » 4 cze 2011, o 08:58

Witam. Opowiem Wam taka mala historyjke z zycia wycieta, chcecie? To swietnie :) Jakies pol roku temu poznalam faceta. Byl zupelnie nie w moim typie, wydawalo sie, ze ja w jego typie tez nie bardzo. Ale przy okazji jakiejs imprezki, gdzie malo kogo znalam, zagadalam go, bo znalam go juz z widzenia skadinad.

Jakos zakumlowalismy sie. Dzwonil do mnie codziennie, czesciej niz mialabym ochote. Ale nie raz udawalo mu sie mnie rozbawic i tym samym wybic mnie z mojego smutku, marazmu, moze nawet depresji. Byl jedyna osoba, z ktora od dluzszego czasu udalo mi sie nawiazac blizszy kontakt, wiec znajomosc ta byla dla mnie wazna.

Spytalam go kiedys, czemu na poczatku dystansowal sie, jak np na tej imprezce, na ktorej zaczelismy gadac ze soba. Powiedzialam mu, ze wyczowalam ten dystans z jego strony. On na to, ze sie mnie bal. Przy okazji drinka w pubie powiedzial mi wprost, ze choc jestem ladna i fajna, to nie podszedlby do mnie, by zagadac czy poprosic o nr telefonu, bo nie potrafil wyobrazic sobie mnie jako swojej dziewczyny...czy jakos tak to zabrzmialo. Szczery, nie? Zrobilo mi sie przykro, mimo ze na koniec dodal - "ale to ewoluuje". W sensie - jesli poznamy sie blizej, to kto wie, Malenka. Szanse masz.

No i zaczelismy sie spotykac, po kolezensku oczywiscie, bo ja od poczatku wiedzialam, ze u mnie nic nie bedzie ewoluowac. Ale za to panu wyewoluowalo, wiecie? Zapraszal mnie nawet do siebie do domu - z czego nigdy nie skorzystalam, za bardzo pachnialo mi to kolacja ze sniadaniem. Na jednej z imprezek tak mu sie spodobalo tanczyc ze mna, ze do pozna w nocy slal mi semesy w stylu - oj, chyba dzis nie zasne! Masz piekne cialo!

Po odrobinie alkoholu lubil zlapac mnie za kolano, raz probowal chwycic mnie za reke na jakims koncercie, w tlumie. Wywinelam sie. Irytowaly mnie te jego "wycieczki" w moja strone. Nigdy, nawet raz nie zamarzylo mi sie, ze sie z nim caluje. Malo szyi sobie nie wykrecilam, i to nie raz, gdy wsiadajac do jego samochodu tak staralam sie nadstawic policzek, zeby nie trafil mnie w usta.
Jak juz wspomnialam, lubil mnie zlapac za kolano, zwrocilam mu zreszta uwage, ze niepotrzebnie to robi i ze mnie to nie bawi.

Przechodze teraz do sedna mojej opowiesci. Nieraz wybieralam sie na basen z nim lub naszymi wspolnymi kolegami, ale szczerze to wstydzilam sie, bo jestem nie do konca pogodzona ze swoim cialem i wielkim biustem. Jakos nie bardzo mialam ochote paradowac w stroju kapielowym pod obstrzalem spojrzen moich kolegow. Moze balam sie, ze beda komentowac moj wygladu, albo wgapiac w dekold, co zdazalo im sie i tak, nawet jak nosilam zwyczajne ubrania. Zartowali sobie nieraz, na temat mojego wyjscia z nimi na basen. Moze po prostu chcieli sobie popatrzec na syrenie ksztalty kolezanki w stroju kapielowym?

Wreszcie wybralam sie na ten basen. Przyjechal po mnie swoim autem. No i wykrakalam, ze cos sie stanie. Powiecie, samospelniajaca sie przepowiednia. W wodzie najchetniej krecil sie blisko mnie, i a to pogilgocze pod pacha - doslownie! a to zlapie za stope. Udawalam, ze nie widze, jak sie wgapia w moj dekold. W zwiazku z czym doczekalam sie tez komentarza (wiedzialam, ze nie wytrzyma) - ale masz wielkie miesnie! Ja mu na to - to tylko duze cycki, idioto!

A teraz o tytulowym niechcianym dotyku. Przy wysiadaniu z auta zazartowalam, ze moglby mi pomoc, bo od tego plywania nie dam rady sie podniesc. Potraktowal to doslownie, bo gdy bylam juz w polowie drogi na zewnatrz, on zlapal mnie centralnie reka za tylek od spodu i uniosl w gore. Nie za mocno, nie obmacywal mnie przy tym. Nie spodziewalam sie, ze dotknie mnie w taki sposob, intymnie. Od razu poczulam, ze cos jest nie tak, ze czuje sie po tym zle.

Dzien czy dwa pozniej napisalam mu smsa, ze jest glabem i ze nie chce byc tak traktowana, ze czuje sie zle. Po paru dniach oddzwonilam, nawiazala sie ciekawa wymiana zdan. Owszem, zostalam przeproszona, ale...Swiete oburzenie z jego strony, ze jak to ja moglam go glabem nazwac, nikt go jeszcze w zyciu tak nie nazwal. Moj problem zostal zbagatelizowany, wysmiany wrecz, ze jestem przewrazliwiona, ze wyolbrzymiam, ze przesadzam, ze nie mial nic zlego na mysli, ze to nic nie znaczy. Ze jestem niedotykalska, tak chyba powiedzial, albo ze boje sie dotyku i\lub mezczyzn czy ze mam problem z bliskoscia. Sek w tym, ze dotyku mojego ex nigdy nie mialam dosc, jego duzych cieplych dloni na moich kolankach...mmmm, to bylo superprzyjemne a ja wciaz chcialam wiecej ;) Wiecie, jak to jest.

Woddy Allen podobno powiedzial, ze kobieta moze wykastrowac mezczyzne informujac go - moge byc twoja przyjaciolka, ale nigdy kochanka. Ja w trakcie tej telefonicznej rozmowy powiedzialam mojemu panu, ze nie myslalam nigdy o calowaniu sie z nim, za to uwielbialam bliskosc mego ex. Moj kolega chyba poczol wtedy na swej meskosci chlod allenowskiego skalpela, bo zmienil taktyke. Powiedzial, ze nie moze przyjaznic sie z kims, kto go nazywa glabem, ze znajomosc ze mna to juz nie to samo i ze nie ma juz ochoty jej kontynuowac. No, naprawde...W pewnym momencie zaczal mowic do mnie podniesionym glosem, prawie krzyczec. Wtedy sie rozlaczylam. Podniosl na mnie glos, glab. Znajomosc zostala zakonczona.

A ja? Poczulam, ze obronilam siebie, swoja kobiecosc. Przez caly czas, gdy z nim rozmawialam, zachowalam stoicki spokoj, nie podnioslam glosu, nie dalam sie sprowokowac. Nie dalam sobie wmowic, ze jestem niedotykalska czy przewrazliwiona. Nie przeprosilam za nic. Nie ustapilam mu pola, twardo obstawalam przy tym, ze jego dotyk\gest byl co najmniej niewlasciwy. Niewazne, co on sobie przy tym myslal, mogl nie myslec niczego, to nieistotne. Powiedzialam mu, ze dla mnie zlapanie mnie za dupe to to samo co dla niego nazwanie go glabem.

Iscie to po mesku, trywializowac i sprowdzac do banalu kobiecy klopot a z wlasnego ego budowac oltarz.

I tyle. Pisze tu, bo naprawde nie mam w tym momencie z kim sie podzielic tym moim klopotem. Czuje sie zle i bardzo samotna.
Moje pytanie do Was, czy przesadzilam? Moze jestem tym wszystkim, co mi zarzucal.

Ps. juz tak naprawde na koniec. Jest taka fajna scena w filmie The China Syndrome z Jane Fonda i Michaelem Douglasem. Ona gra reporterke a on jej kamerzyste i wyraznie na nia leci. Tuz przed rozpoczeciem filmowanie podchodzi do niej i uklada jej dlugie rude loki. Ona, nie zastanawiajac sie dlugo, mowi glosno i wyraznie - Don't touch my heir! No wlasnie...
Margygren
 
Posty: 43
Dołączył(a): 7 kwi 2011, o 05:10
Lokalizacja: chicago

Postprzez Abssinth » 4 cze 2011, o 11:10

dobrze, bardzo asertywnie i bardzo w porzadku sie zachowalas w tej sytuacji.

on jest glabem, macaczem - i z calej tej historyjki wynika, ze tak naprawde to nie byla zadna przyjazn z jego strony, tylko nadzieja na przelecenie Cie. Od samego poczatku.

to co czujesz w tym momencie, to zastanawianie sie czy zrobilas dobrze, to efekt jego manipulacji - i to dosc grubymi nicmi szytej. Widocznej dla mnie z zewnatrz, podejrzewam, ze dla wielu innych, ale dla Ciebie trudniej dostrzegalnej, bo jestes 'w srodku' tej sytuacji.

jedno mnie troche zastanawia - dlaczego , pomimo tego, ze on w sumie przez caly czas wchodzil w Twoje granice prywatnosci, probowal dotykac, nie zrobilas tego wczesniej?
Mialam podobne sytuacje od czasu do czasu, i zwykle po prostu urywalam kontakt, jesli po kilku powtorzeniach 'nie dotykaj mnie', 'nie zycze sobie, zebys mnie lapal za kolano' gosc dalej probowal mnie macac.

przyjaciel to przyjaciel. do pogadania, pojscia na piwo, wyzalenia sie, organizowania jak przejac wladze nad swiatem po kilku glebszych.
macacz to nie przyjaciel, to ktos, kto chce Cie przeleciec i udaje przyjaciela.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez nusia___ » 4 cze 2011, o 12:20

brawo , postapilas bardzo slusznie , wilu osoba pewnie braklo by odwagi i asertywnosci :)
WItam na forum :)
Avatar użytkownika
nusia___
 
Posty: 836
Dołączył(a): 4 lut 2008, o 20:30

Postprzez ludolfina » 4 cze 2011, o 12:43

slusznie postapilas, nie popadaj w watpliwosci - tak wlasnie CZULAS, i otwarcie wyrazilas swoje nastawienie do niego.
slowa "Swiete oburzenie z jego strony, ze jak to ja moglam go glabem nazwac, nikt go jeszcze w zyciu tak nie nazwal. Moj problem zostal zbagatelizowany, wysmiany wrecz, ze jestem przewrazliwiona, ze wyolbrzymiam, ze przesadzam, ze nie mial nic zlego na mysli, ze to nic nie znaczy. Ze jestem niedotykalska, tak chyba powiedzial, albo ze boje sie dotyku i\lub mezczyzn czy ze mam problem z bliskoscia. "
celuja w Twoje poczucie wartosci, i mialy na celu je obnizyc, abys wlasnie po nich poczula sie "wybrakowana", gorsza, nie - kobieca.

mezczyzni maja duze klopoty z wlasciwym odczytywaniem sygnalow eee.. ('erotycznych"?) od kobiet, w zasadzie wszystko interpretuja jako "ona na mnie leci". dlatego od czasu do czasu trzeba byc stanowczym, ucinac ich 'argumenty" i nie dac sie wciagnac w gre w "badz konsekwentna" (dalas sie dotknac w kolano, a wiec masz na mnie ochote)


a mialam czesto podobne nieporozumienia, i tez konczyly sie szokiem i awantura, ze ja niby "nagle" zmieniam front i nie ide z kims tam do lozka. dopoki nie nauczylam sie bezwglednie ignorowac to co mezczyni "interpretuja" w moim zachowaniu jako ochote na nich, miewalam poczucie winy i dreczace watpliwosci, czy nie robie aby czegos "prowokujacego". nie, nie robie. i nie jestem odpowiedzialna za ich bledne interpretacje.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Postprzez Jaga82 » 4 cze 2011, o 13:45

Obrazek

Dobra robota! Gdybyśmy wszystkie miały tyle odwagi co Ty może społeczność dupków zostałaby wyeliminowana :)
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez marie89 » 4 cze 2011, o 14:09

Ja pomyślałam sobie..

że on miał nadzieję na "coś"... Na co.. któż to tam wie.. Może na związek.. Może miał jakiś inny cel... Z opisu (nie wiem czy było gorzej...) wydaję się, że bywał zaczepny... ale jakieś granice zachowywał... przynajmniej do czasu... Z opisu też sugeruję, że to ten typ faceta, który ma tak zwane WIELKIE EGO (Np. te zdanie, że może będziesz mieć kiedyś u niego szansę... :roll:)
A jak ktoś w te Ego szpilę wbije.. to ulala...

Myślę, też.. że może z początku byłaś za mało stanowcza. Może mylnie odczytywał Twoje zachowanie...

Czy od samego początku mówiłaś - Słuchaj.. nic z tego. Miły z Ciebie kolega ale tylko tyle... Na nic więcej nie licz.

?

Z nimi trzeba jasno... konkretnie... (Podobno... ale ja tam się nie znam...)


W każdym razie.. jesli znajomość z nim jest dla Ciebie czymś niechcianym.. to raczej unikaj.. dla swojego świętego spokoju.
marie89
 

Postprzez Margygren » 6 cze 2011, o 07:20

Dzieki, dziewczyny. Tego mi bylo potrzeba :)

Abssinth - jestem z natury lagodnym i delikatnym stworzeniem, nadczulym, dlatego ludzie zazwyczaj predzej czy pozniej wlaza mi na glowe. Do czasu. Kiedy czuje, ze ktos narusza moje granice (z wyznaczaniem ktorych wiem, ze mam duzy problem), informuje o tym, ostrzegam. Mam jezyk w gebie, potrafie bronic siebie, ale...tak juz bym chciala n i e m u s i e c !! Chcialabym bardzo poznac wreszcie takich ludzi, ktorzy nie wala w moje najslabsze punkty, nie wykorzystuja do swoich wlasnych celow, ktorz chca mnie dla mnie samej, dla mojego dobrego serca i wielu wielu innych walorow. Mam czym sie dzielic, ale nie mam z kim. Niestety czesto spotykam ludzi, ktorzy w jakis niepojety dla mnie sposob wyczuwaja moj strach, moje slabe punkty i...wala w to, wbijaja szpile. Dlaczego komus nagle przychodzi do glowy zachowywac sie w ten sposob, bez szacunku, traktowac mnie z gory? Mysle, ze sama odpowiedzialam sobie na to pytanie w pierwszym zdaniu skierowanym do Ciebie.

Bardzo spodobalo mi sie slowko - macacz :twisted: A propos mojego macacza, pierwszy raz zlapal mnie za kolano, gdy poszlam z nim na drinka. To, ze zaplacil za moje dwie margarity, w jego mniemaniu dalo mu zielone swiatlo do posuniecia sie krok dalej, prawda? Banal, wiem. Postawi taki kawe, bilet do kina, drinka i juz spodziewa sie, ze dziewczyna da sie przeleciec. Banal banal banal...

Nusia - smuci mnie, ze tak wiele z nas boi sie glosno i wyraznie powiedziec NIE. Boimy sie, ze on odejdzie, odrzuci, w najlepszym wypadku obrazi sie i przez tydzien nie zadzwoni. Boimy sie tej przekletej samotnosci. Samotnosc dla wielu z nas jest gorsza niz upokozenie, brak szacunku, przemoc i jakiekolwiek jej wydanie,gorsza chociazby niz milczacy telefon "za kare", bo on sie obrazil i milczy. Wiesz co? Ja tam sie tego nie boje bo zawsze wychodze z zalozenia, ze jesli dana osoba i znajomosc jest warta zachodu, to takie rzeczy po prostu nie beda sie dzialy :) I juz, tylko i az tyle :)

Ludolfina - to, co mi napisalas, uswiadomilo mi bardzo wyraznie, ze ja nie bylam stanowcza, ze niepotrzebnie lagodzilam, neutralizowalam swoje NIE usmiechem, obracaniem jego zachowania i mojego niezadowolenia i irytacji na to dotykanie, w zart. Czesto dzieje sie tak, ze wyzerowuje gniew, oburzenie, irytacje do neutralnego poziomu wlasnie za pomoca srodkow lagodzacych - usmiechu, zartu.

To tak jak z psami. Slabszy w stadzie kladzie sie na plecach i odslania swoj najslabszy punkt, czyli delikatny brzuch, okazuje w ten sposob silniejszym, ze jest niegrozny, sliniejsze go nie atakuja, zostawiaja w spokoju.

U ludzi przeciwnie, lek i slabosc u innych dziala na niektore osobniki jak plachta na byka, wiec jesli moga, atakuja - Pia Mellody " Toksyczne Zwiazki".

Jaga82 - jeden dupek dostal po lapach. Trafiony zatopiony! Przybij piatke, dziewczyno :D Moze czegos go to nauczy, pieprzonego macacza. Ps, czy uchodzi na tym forum uzywanie"wzmacniaczy" jak ten moj na litere p?

Marie89 - znajomosc oczywiscie zakonczona. Zaraz po tej rozmowie kozalam mu sie odp...Oj, ego to on mial, wielkie jak stodola. Ciesze sie, ze przeklulam ten balon, za bardzo sie nadal.



Dzieki waszym wpisom dotarlo do mnie, ze nie jestem stanowcza w kontaktach z facetami. Postaram sie popracowac nad tym.

A to dla Was

http://www.youtube.com/watch?v=Q948zhRZ ... re=related

Zycze kazdej milego tygodnia :)
Margygren
 
Posty: 43
Dołączył(a): 7 kwi 2011, o 05:10
Lokalizacja: chicago

Postprzez Abssinth » 6 cze 2011, o 11:20

dobrze Cie widziec z powrotem, Margy :)
czasem bywa tak, ze ktos przychodzi tutaj, uzewnetrznia sie i znika...

wzmacniacze...hmm, do pewnego stopnia sa OK :) nie slyszalam jeszcze, zeby sie ktos przyczepil :)



Chcialabym bardzo poznac wreszcie takich ludzi, ktorzy nie wala w moje najslabsze punkty, nie wykorzystuja do swoich wlasnych celow, ktorz chca mnie dla mnie samej, dla mojego dobrego serca i wielu wielu innych walorow. Mam czym sie dzielic, ale nie mam z kim. Niestety czesto spotykam ludzi, ktorzy w jakis niepojety dla mnie sposob wyczuwaja moj strach, moje slabe punkty i...wala w to, wbijaja szpile.


tez mialam z tym problemy.
przemyslalam to sobe w ten sposob - jesli spedzam czas z tymi, ktorzy to wykorzystuja, marnuje ten czas...czas, ktory moglabym spedzic na rozmowie z innymi ludzmi, byc moze wlasnie takimi, ktorych szukam, Najlepiej wiec nie marnowac tego czasu, niemile znajomosci ucianc od razu - zycie mamy tylko jedno, wiec po co je tracic na przebywanie z ludzmi, ktorzy nmie rania i wykorzystuja?

Moja mama zawsze powtarza - jesli sie sama nie poszanujesz, nikt Cie nie bedzie szanowal. I ma racje, choc odkylam to dosc pozno. Jesli jestes na kazde zawolanie innych, oni maja gdzies Twoje poswiecenie czy Twoja pomoc.

Kiedy zaczelam nad tym pracowac, przez pewien czas programowo mowilam 'nie' na wszystko, kazda prosbe, kazda propozycje spotkania. Troche sie balam, ze to sprawi, ze nikt sie ze mna nie bedzie juz przyjaznil, ze zostane takim odludkiem bez nikogo. Okazalo sie, ze wrecz przeciwnie - znajomi zaczeli zabiegac o mnie, pytac miesiac wczesneij czy wyjde z nimi na jakas impreze etc. - o to, zebym mogla sobie to z odpowiednim wyprzedzeniem zapisac w kalendarzu.



A propos mojego macacza, pierwszy raz zlapal mnie za kolano, gdy poszlam z nim na drinka. To, ze zaplacil za moje dwie margarity, w jego mniemaniu dalo mu zielone swiatlo do posuniecia sie krok dalej, prawda? Banal, wiem. Postawi taki kawe, bilet do kina, drinka i juz spodziewa sie, ze dziewczyna da sie przeleciec. Banal banal banal...

powiedz, dlaczego po tym drinku, widzac, ze on ma taki tok myslenia, dalej sie z nim zadawalas?

Nie zmienisz toku myslenia czlowieka, jego glebszych 'zasad' postrzegania swiata. Widzac, ze gosc jest z tych, co mysla, ze jak pannie kupi drinka, to ona powinna mu sie odwdzieczyc...mozna bylo sobie pomyslec, ze
a) taki czlowiek nie rozumie pojecia przyajzni miedzy kobieta a mezczyzna
b) traktuje kobiety przedmiotowo
c) jesli bedziesz sie z nim dalej zadawac, to w jego rozumieniu po prostu bawisz sie z nim , 'udajesz niedostepna'

zreszta...niewazne, jaki jest jego tok myslenia...bylo Ci nieprzyjemnie, kiedy przy tym drinku probowal Cie zlapac za kolano, tak? Po co znowu spotykac sie z osoba, ktora sprawia, ze czujesz sie nieprzyjemnie od samego poczatku?

niepotrzebnie lagodzilam, neutralizowalam swoje NIE usmiechem, obracaniem jego zachowania i mojego niezadowolenia i irytacji na to dotykanie, w zart. Czesto dzieje sie tak, ze wyzerowuje gniew, oburzenie, irytacje do neutralnego poziomu wlasnie za pomoca srodkow lagodzacych - usmiechu, zartu.


dlaczego uwazasz, ze powinnas 'lagodzic'? Czego sie boisz? Co Cie powstrzymuje przed mowieniem glosno, wyraznie i stanowczo NIE?

milego tygodnia Margygren! :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Margygren » 17 cze 2011, o 00:31

Dzieki Abs.

Najlepiej wiec nie marnowac tego czasu, niemile znajomosci ucianc od razu - zycie mamy tylko jedno, wiec po co je tracic na przebywanie z ludzmi, ktorzy nmie rania i wykorzystuja?

Nigdy nie zostaje w takich ukladach dlugo. Zawsze mowie, ze czyjes zachowanie mnie boli, ze czuje sie z tym zle. Owszem, potrafie sie obronic. Przeraza mnie jednak i meczy bardzo to, ze wciaz mi sie przydazaja takie sytuacje i tacy ludzie. Wciaz spotykam kogos, kto predzej czy pozniej wlazi mi na glowe, tak jak powyzej wspomnialam. Na nic postanowienie, ze bede bardziej asertywna... Mysle, ze tkwie w jakims schemacie, nieprzepracowanym jeszcze, a skutek tego taki, ze pewne sytuacje sie po prostu powtarzaja, choc ludzie moga byc nowi.

Jesli chodzi o szacunek do siebie, to jest tak, jak napisalam - zostawiam z cholere ludzi, ktorzy traktuja mnie zle, ucinam takie znajomosci.

Kiedy zaczelam nad tym pracowac, przez pewien czas programowo mowilam 'nie' na wszystko, kazda prosbe, kazda propozycje spotkania. Troche sie balam, ze to sprawi, ze nikt sie ze mna nie bedzie juz przyjaznil, ze zostane takim odludkiem bez nikogo. Okazalo sie, ze wrecz przeciwnie - znajomi zaczeli zabiegac o mnie, pytac miesiac wczesneij czy wyjde z nimi na jakas impreze etc. - o to, zebym mogla sobie to z odpowiednim wyprzedzeniem zapisac w kalendarzu.

Spokojnie, potrafie powiedziec nie, jesli nie mam ochoty leciec z kims gdzies, albo gdy jestem zmeczona czy chce mi sie porobic akurat cos innego :) Nie w tym problem, mysle.

zreszta...niewazne, jaki jest jego tok myslenia...bylo Ci nieprzyjemnie, kiedy przy tym drinku probowal Cie zlapac za kolano, tak? Po co znowu spotykac sie z osoba, ktora sprawia, ze czujesz sie nieprzyjemnie od samego poczatku?

Fakt, nie cierpialam, kiedy macacz lapal mnie za kolanko, kurde, nie pamietam juz, czemu ciagnelam te znajomosc...chyba dobrze mi sie z nim gadalo przez tel, moglam sie posmiac, wymiana mysli...nie wiem, nie przykladalam do tego wiekszej wagi, nie bylo to dla mnie az tak nieprzyjemne...dopuki nie przedobrzyl z tym zlapaniem mnie za tylek, wiesz Abs, dopoty wiadro wode nosi, dopoki mu sie ucho nie urwie...

dlaczego uwazasz, ze powinnas 'lagodzic'? Czego sie boisz? Co Cie powstrzymuje przed mowieniem glosno, wyraznie i stanowczo NIE?

Wiesz, mysle ze skoro juz nie raz potrafilam powiedziec nie, postawic sie komus, to tym bardziej teraz, kiedy widze, ze niektorym osobnikom trzeba to NIE wrecz wykrzyczec w twarz, bede w stanie "czynic swoja powinnosc" bardziej stanowczo. Przygladne sie sobie.

Ale i to prawda, ze bardzo jestem zmeczona ta powtarzalnoscia zdarzen, moich konfliktow z ludzmi, tym, ze postawiona pod sciana, potraktowana bez szacunku, znowu musze sie bronic, znajomosc sie konczy, zostaje niesmak, poczucie porazki...samotosc. Chce mi sie plakac :cry:
Margygren
 
Posty: 43
Dołączył(a): 7 kwi 2011, o 05:10
Lokalizacja: chicago


Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 543 gości

cron