laissez_faire napisał(a):Nietypowiec... prawda jest taka, ze wszyscy mają w głębokim poważaniu twoją sytuację rodzinną, a pytania były kurtuazyjnym zagajeniem
To by było dość dziwne kurtuazyjne zagajenie
Widziałeś kiedyś, żeby np. jakiś ambasador mówił do jakiegoś ministra: "Widze, że pan dzisiaj taki smutny, czy to dlatego, że ma pan dysfunkcyjną rodzinę?"
Kurtuazyjnie to można zapytać, czy w rodzinie wszyscy zdrowi, ale i to ryzykowne, jak uczy "Rybka zwana Wandą", bo może się okazać, że żona właśnie umarła i będzie gafa
laissez_faire napisał(a): Sprawiłem, że ludzie sami zaczęli do mnie lgnąc
Ooo to może wyjawisz ten magiczny sposób, w jaki samozwańczy socjopata może sprawić, żeby ludzie do niego lgnęli? Przyznam, że brzmi to dość intrygująco, jakbyś napisał, że odkryłeś eliksir nieśmiertelności albo perpetuum mobile
laissez_faire napisał(a): Przytłaczali mnie swoimi emocjami i radością z rzeczy dla mnie całkowicie nieistotnych.
Mam tak samo jak Ty
Ale sądzę, że gdybym był uspołeczniony, to bym się radował razem z nimi, a jeśli się nie raduję, to coś ze mną nie tak. I nawet inni ludzie też się wypowiadają w tym sensie, że normalny człowiek się "zaraża radością" od reszty grupy.
laissez_faire napisał(a): Rzecz polega na rozkoszowaniu się samą istotą debaty, retoryką. Masturbacja.
No tak, ale czy jakakolwiek gra (tenis, golf) nie polega na rozkoszowaniu się samą grą? Ja lubię pojedynki retoryczne. Tylko problem w tym, że większość ludzi wokół mnie wcale nie urządza jakichś pojedynków retorycznych, tylko coś bełkocze, a ja nie rozumiem, co.
Pojedynki retoryczne to ja robię z profesorami z uniwerka i to akurat mi idzie dobrze. Ja nie umiem rozmawiać w klubie przy piwie, a zwłaszcza z dziewczynami.
laissez_faire napisał(a): Wiec zapytaj sam siebie, czy jest to ci naprawdę tak bardzo niezbędne do samorealizacji...
Nie wiem, czy do samorealizacji, ale do działania tak, bo samemu niewiele można zdziałać, trzeba mieć znajomych, a poza tym nudne jest życie w samotności i właśnie ono łączy się z onanizmem.
Filemon napisał(a): nietypowiec, ja mam wrażenie, że Ty tutaj zmierzasz stopniowo do umówienia się... na jakąś randkę... hem??
Filemon, to Ty zacząłeś temat, że gdybyś był panną, to pewnie mógłbyś lepiej ze mną nawiązać więź, w czym akurat się z Tobą zgadzam, bo więź między facetami raczej trudniej się nawiązuje (pomijam gejów), a w dziewczynie moża się zakochać od pierwszego wejrzenia.
Filemon napisał(a): próbujesz ustalić namiary jakichś osób, które mogłyby się z Tobą spotkać w realu (przy czym głównie masz tu na uwadze dziewczyny, jak mi się zdaje...
) (...) tymczasem to nie jest forum randkowe! to jest forum wsparcia
Wszystko się zgadza. Chodzi mi o wparcie, a nie o dziewczyny, a jeśli już o dziewczyny, to najpierw dla ich zdobycia potrzebne mi wsparcie. Czytałem kiedyś książkę o takim cwaniaku, który miał dużo kochanek i kumpli od dziwnych interesów, ale nawet on nie miał takich umiejętności towarzyskich, żeby wyjść na rynek obcego miasta i tam nawiązywać znajomości. Kiedy w desperacji czegoś takiego próbował, to wszyscy go spławiali, za wyjątkiem pani, która zarabia na kontaktach z mężczyznami. A normalne znajomości udawało mu się nawiązać tym sposobem, że jakiś kolega zaprosił go do swojego miasta i służył za pośrednika. Wyjaśniał mu, która dziewczyna jest wolna i chce go poznać, a nawet jak się przy niej zachować, bo cwaniak początkowo był trochę zawstydzony i nie widział, jak się do niej zabrać
(chociaż miał dwadzieścia-kilka lat, ale jednak obca osoba onieśmiela). No a przede wszystkim kolega wyjaśniał mu, do jakiego Żyda pójść i co powiedzieć, żeby wziąć udział w jakichś interesach. Cwaniak był w tej dziedzinie początkowo zupełnie naiwny, nie rozumiał sprytnych mechanizmów, ale Żydzi go wszystkiego nauczyli. Niestety w książce zabrakło najważniejszej informacji: skąd cwaniak wziął tego kolegę, który go zapoznał z odpowiednimi dziewczynami i Żydami? Rozmawiałem też z człowiekiem, który kiedyś naprawdę był takim cwaniakiem i też, kiedy początkowo zjawił się w obcym mieście z zamiarem zrobienia interesu, to zaczepiał różnych ludzi, ale nadaremno. Jego sytuacja zrobiła się naprawdę zła. Na szczęście jakaś miejscowa kelnerka zainteresowała się, czemu siedzi taki smutny w knajpie? Dzięki jej pomocy poznał inne kelnerki, a potem innych ludzi, którzy mu wyjaśnili, jak robić naprawdę dobry interes na handlu z Turkami. Tak więc najpierw jest potrzbne wsparcie, a potem dzięki temu można zyskać dziewczyny, chociaż niewykluczone, że ta kelnerka jednocześnie była mu wsparciem i dziewczyną - o szczegóły nie pytałem.