Wydawało mi się że ta kwestia jest już dla mnie bez znaczenia ale od jakiegoś czasu znowu zaczyna mnie męczyć. Byłem przekonany że przyzwyczaiłem się już do samotności ale jak widać chyba nie do końca. Martwi mnie to trochę bo byłem już przekonany że osiągnąłem stan pewnego zobojętnienia. Ale niestety.
Niespecjalnie potrafię sobie z tym radzić. Może to tylko chwilowe, może za kilka dni już przestanie mi to zupełnie przeszkadzać. Przynajmniej mam taką nadzieję. Zastanawia mnie co ma zrobić facet powoli, acz nieubłaganie, zbliżający się do 30stki:) Jeszcze trochę wprawdzie zostało ale czas upływa bardzo szybko. Taka to kwestia męczy mnie od przynajmniej kilku dni. Myślicie że to przejdzie i przestanie mi to znowu przeszkadzać? Bo w tej chwili jest to mocno uciążliwe, jakby mało mi było wiecznie nawracającej depresji. I jak tu kur.. w miarę normalnie żyć?