moja aspołeczność

Rozmowy ogólne.

Postprzez marie89 » 17 maja 2011, o 22:05

Ehh.. znajome mi środowisko i warunki...
marie89
 

Postprzez Sansevieria » 17 maja 2011, o 22:15

Nietypowy, czy ja aby dobrze zrozumiałam? Z nikim? Czyli tylko rodzice i Ty? Zero zajeć pozaszkolnych, zero gości, zero krewnych?
Jeśli dobrze rozumiem, to przyczyny Twoich obecnych problemów są psychologiczne i to podejrzewam bardzo solidne. Bo rodzice plus dziecko jako zamknięte trio to już podpada pod rodzinę dysfunkcyjną. :(
Napiszesz coś więcej o tym, jak to Twoje dzieciństwo wyglądało, jacy byli/są Twoi rodzice i jakie są Wasze relacje teraz?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez nietypowiec » 17 maja 2011, o 23:39

Sansevieria napisał(a): Zero zajeć pozaszkolnych


"Zajęcia pozaszkolne" w sensie np. szkoły tańca? To zero. Miałem tylko własne "zajęcia pozaszkolne", np. wyprowadzanie psa na spacer.

Sansevieria napisał(a): zero gości


U nas w domu? Raczej zero.

Sansevieria napisał(a): zero krewnych?


Dziadkowie - ale rzadko odwiedzani. Zresztą czy rozmowa z dziadkami mogła mnie nauczyć rozmowy z młodymi kolegami?

Sansevieria napisał(a): Napiszesz coś więcej o tym, jak to Twoje dzieciństwo wyglądało


Nudno. Dom-szkoła-dom-szkoła-dom-szkoła...

Sansevieria napisał(a): jacy byli/są Twoi rodzice i jakie są Wasze relacje teraz?


Nie lubię pisać i mówić o innych osobach, które nie uczestniczą w rozmowie.
nietypowiec
 
Posty: 40
Dołączył(a): 14 maja 2011, o 21:54

Postprzez Sansevieria » 18 maja 2011, o 10:32

nietypowiec napisał(a):Nie lubię pisać i mówić o innych osobach, które nie uczestniczą w rozmowie.


Co powoduje, jeśli jest to ogólna zasada przez Ciebie stosowana, że faktycznie żadne życie towarzyskie w grę nie wchodzi. Wymiana mysli i informacji natury bezosobowej czy spostrzeżeń natury intelektualnej w pewnym zakresie i owszem, natomiast relacje z ludźmi da sie z takim podejściem zbudować tylko w bardzo wąskim zakresie. Który najwyraźniej Cię nie satysfakcjonuje i z tym na forum przyszedłeś.
Wyobraź sobie sytuację, w której się spotykamy w realu. Załóżmy, że ja zastosuję tę samą metodę co Ty czyli "nie rozmawiamy o nieobecnych". Jaki będzie skutek? Ano w najlepszym przypadku zrobię Ci kilka wykładów z dziedzin, na których się znam czyli dostarczę wiedzy. Co podręczniki zrobiłyby lepiej, ale ja powiedzmy szybciej, przynajmniej fazę wstępną. Jesli mamy jakąś zbieżność, wymienimy poglądy, stricte intelektualne. Jeśli nie mamy zbieżności, to Ty mi się zrewanżujesz skróconymi wykładami o tym, na czym ja się nie znam a Ty i owszem. I... i koniec. Kropka. Porozumienie intelektualne w mniejszym lub większym zakresie. Skutek - ewentualnie zostawię sobie namiary na Ciebie jako osobę, która "zna sie na (...)".
Tak się składa, że relacje społeczne to są rozmowy w znacznej części właśnie o ludziach nieobecnych oraz zdarzeniach w których rozmawiający nie uczestniczyli. Przy takim podejściu nie miałabym szans na opowiedzenie licznych humorystycznych historyjek o moim własnym dziadku - bo nie żyje on od bardzo wielu lat i obecny być nie może. Nie opowiem Ci wrażeń z podróży po dalekich krajach - bo nie ma szans na uczestniczenie w naszej rozmowie osób, które tam spotkałam i zamiast barwnej opowieści wyjdzie nudnawy przewodnik turystyczny. Nie pomożesz mi rozwiązać problemów w relacji z szefem w pracy bo ...szef nie uczestniczy w rozmowie czyli o nim nie mówimy i nawet nie ma jak się zbliżyć do tematu z realnego życia. A o rozwiązywaniu konfliktów w miejscu pracy w teorii to ja sobie sama poczytać mogę i nie tego od kogoś znajomego oczekuję. Oczekuję podzielenia się własnym doświadczeniem i wnioskami z niego płynącymi, oczekuję spojrzenia na mój konkretny konflikt z moim konkretnym szefem w całkiem konkretnej pracy. I sugestii postępowania w realnej sytuacji, a nie teorii.
Przychodzisz na forum z całkiem rzeczywistym problemem z życia. Twojego życia. Czego oczekujesz? Jak sam piszesz teoria jest dla Ciebie równie pomocna co instrukcja pływania dla tonącego. Zapytałam Cię dosyć neutralnie o praktykę - rodziców i relacje z nimi. Wybór należy do Ciebie -albo zrezygnujesz z blokady pt. "nie rozmawiam o osobach nie uczestniczących w rozmowie" i zaczniesz mówić o swoim realnym i konkretnym życiu i ludziach, którzy Cię kształtowali (nie tylko rodzicach, ale o nich przede wszystkim, w końcu jak z teorii wiadomo są to pierwsze wzorce zachowań społecznych) albo też wątek umrze śmiercią naturalną w krótkim czasie. Nie dlatego, że ktoś tu odrzuca Ciebie. Dlatego, że dajesz się do siebie zbliżyć na tyle, żeby w ogóle można Cię poznać.
Osobiście mam wrażenie, że calą sferę emocjonalną zamrożono Ci w dzieciństwie bardzo skutecznie :( .
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez nietypowiec » 18 maja 2011, o 15:05

Sprowadzasz przytaczaną przeze mnie zasadę do absurdu :D Oczywiście mogę Ci opowiedzieć o ciekawym zdarzeniu, które przeżyłem na wakacjach z innymi ludźmi, ale już nie będę Ci mówił, co to dokładnie za ludzie ("po nazwiskach"). Kiedy opowiadam o ciekawym zdarzeniu, które przeżył jakiś mój znajomy, to też mówię: "jeden mój znajomy...", a nie: "Krzysiek, z którym siedzę na wykładach". Bo może on by sobie nie życzył, żebym ja ujawniał jego osobiste sprawy. A już bardzo niezręczne jest pytanie mnie o osobiste sprawy moich rodziców. Ja wiem, że internet, ale... pewne zasady są uniwersalne i pomyśl, czy chciałabyś, żeby ktoś, kogo nawet nie znasz, Ciebie wypytywał o Twoich rodziców? :?
nietypowiec
 
Posty: 40
Dołączył(a): 14 maja 2011, o 21:54

Postprzez Abssinth » 18 maja 2011, o 15:13

najprawdpodobniej jestes swiadomy, ze nasze dziecinstwo i stosunki z rodzicami wplywaja na nasza psychike i potencjalne problemy lub 'talenty', ktore sie w nas ujawniaja w przyszlosci.

Jak wiec chcesz porady, pomocy, wskazania sciezki, czy nawet po prostu opinii innych ludzi na temat Twojego problemu bez nawet proby spojrzenia na jego przyczyne?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Sansevieria » 18 maja 2011, o 15:52

Nietypowy, rodzice i dom rodzinny to są pierwsze wzorce zachowań społecznych. Nie ma zmiłuj. To wpływa oraz kształtuje.
Poza tym absolutnie nie mam oporu jesli mam mówić czy pisać o swoich rodzicach w tym sensie, że mogę opisać jacy byli (ojciec) czy też byli i są (matka), jakie były w domu zwyczaje, jakie relacje emocjonalne wyniosłam z domu itpd. Mój ojciec na przykład był emocjonalnym lodowcem z upodobaniem do ironii oraz sakrazmu. Nigdy nie okazywał zadowolenia oraz często zgryźliwie i ironicznie lub też prześmiewczo okazywał niezadowolenie. Oczekiwał ode mnie bardzo wiele w sferze intelektualnej, natomiast niczego w emocjonalnej z wyjątkiem skutecznego stłumienia uczuć wszelkich ze szczególnym uwzględnieniem tych "niewłaściwych" typu smutek, złość czy zwykłe niezadowolenie. Zasada "dzieci i ryby głosu nie mają" realizowana w pełni i całej rozciągłości, również dorosłe metrykalnie oraz samodzielne finansowo dzieci .No i wymagał bezwzględnego posłuszeństwa w wersji natychmiastowej. I to nie pozostało bez wpływu na to, jaką kobietą sie stałam i w jaki sposób układałam sobie relacje z meżczyznami. Oraz na wiele innych rzeczy też miało wpływ. Jednoczesnie był towarzysko uroczym facetem, o znakomitym poczuciu humoru, doskonałym szefem bardzo lubianym przez licznych podwładnych. Bo w relacjach dalszych jego brak empatii nie przeszkadzał. Tyle że nigdy chyba nie miał przyjaciół ani bliskich kolegów :( Wcale nie uważam żebym napisawszy to, co powyżej naruszyła intymność mojego ojca. Nie piszę bowiem o jego osobistych sprawach, tylko opisuję go od pewnej strony. Jakim był człowiekiem.
Pytasz czy bym chciała, żeby ktoś kogo nawet nie znam wypytywał o moich rodziców. To tak - czasem o wiele łatwiej jesli pyta ktoś kogo nie znam. Ktoś jak najbardziej obcy. Po drugie i tak powiem to, co uznam że chcę. I po trzecie to pytanie natury ogólnej "jacy byli/są Twoi rodzice i Wasze relacje" skierowane do kogoś, kto pojawia się na forum psychologicznym z prośbą o pomoc w rozwiązaniu problemu nie wydaje mi się nietaktowne tylko oczywiste. Nie pytam wszak o namiary, wygląd, adres ani inne sprawy identyfikujące, tylko o cechy i zachowania, któe nie są jakimś specjalnym wyróżnikiem. Przeczytawszy o miom ojcu to, co napisałam to tak serio - wiesz cooś intymnego i osobistego o tym człowieku, coś co pozwala go jednoznacznie zifdentyfikować? Nie, bo facetów o takich cechach jest dziesiatki, setki, tysiące...
Skoro jednak poczułeś się wypytywany czy też poczułeś się niezręcznie cóż, walenie głową w mur nie nalezy do moich ulubionych rozrywek :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Dorku » 20 maja 2011, o 07:55

Kiedy zbiera się gdzieś towarzystwo, to zawsze w pewnym momencie dostrzegam, że wszyscy stoją w kółku, rozmawiają i śmieją się, a ja zostałem poza tym kółkiem, stoję z boku i nie rozumiem, co czym mowa. Co ciekawe, nigdy też nie mogę zaobserwować momentu, w którym to kółko się tworzy, zawsze widzę dopiero ten moment, w którym ono już powstało, a ja jestem poza nim.


Słowo pisane ma tę dobrą właściwość, że nie jest tak ulotne i można do niego powracać.

Zalogowałeś się na psychotekst, z grubsza powiedziałeś o swoim problemie, znaleźli się ludzi, którzy zatrzymali się przy Tobie, nawiązali kontakt, ba, nawet szczerze i bezinteresownie chcieli pomóc... Minęło kilka dni, kilkanaście wpisów i zobacz co się dzieje: zawiązało się kółko, w którym jesteś w centrum, kółko dla Ciebie i niewiele brakuje, a kolejne osoby zaczną odchodzić z tego kółka i znów zostaniesz sam, jak myślisz dlaczego?

Na Twój problem nie ma prostej recepty: zrób taką, to a taką minę, ręce ułóż tak, nie siak, stań w takiej nie innej pozie i powiedz ładnie to czy tamto.... nie!!
Masz szansę przestać czuć się poza nawiasem, jeżeli zrozumiesz dlaczego tak się dzieje, my Ci możemy pomóc, bo mamy to przerobione na własnych kościach, ale tych lekcji nikt za Ciebie nie odrobi....
Jak na razie wyraziłeś niezadowolenie ze sposobu przeprowadzania owych "korepetycji". Jak myślisz, kto wie lepiej jak się nauczyć? Ten co umie, czy ten, który dopiero próbuje to umieć?

Wracając do mojego pierwszego zdania, ja na Twoim miejscu przeczytałabym ten wątek wnikliwie pewnie kilka razy....

pozdrowienia ciepłe jak upał, który zapowiadają - D.
Dorku
 
Posty: 343
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 20:51
Lokalizacja: Mazowsze-kraina łagodności....

Postprzez nietypowiec » 20 maja 2011, o 12:35

Ale kiedy wszedłem w Wasze kółko, to Wy zaczęliście się domagać czegoś, co jest wbrew mnie, czyli opowiadania o mojej rodzinie. To tak, jakbyście mi kazali biegać na golasa albo zażywać narkotyki.
nietypowiec
 
Posty: 40
Dołączył(a): 14 maja 2011, o 21:54

Postprzez Abssinth » 20 maja 2011, o 13:38

ciekawe porownanie...

u psychologa tez bys nic nie opowiedzial na temat przyczyn swoich problemow?

i ponawiam pytanie - w jaki sposob chcesz otrzymac jakakolwiek porade, analize, jesli odmawiasz rozmowy o przyczynach problemu?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez nietypowiec » 20 maja 2011, o 18:01

U psychologa bym opowiedział. A u lekarza się rozebrał do naga. Ale nie w kółku towarzyskim :) To co napisałem o mojej rodzinie to już i tak zanadtto. Na pewno by moja rodzina nie chciała, żebym to pisał, więc czuję się nieco głupio. Gdybym ja się dowiedział, że moja rodzina cokolwiek o mnie pisze lub mówi obcym, to by się we mnie krew zagotowała.
Ostatnio edytowano 20 maja 2011, o 18:07 przez nietypowiec, łącznie edytowano 1 raz
nietypowiec
 
Posty: 40
Dołączył(a): 14 maja 2011, o 21:54

Postprzez Abssinth » 20 maja 2011, o 18:06

"Nie mów nikomu, co się dzieje w domu."


to takie standardowe powiedzenie w rodzinach, gdzie jest cos do ukrycia - np przemoc, alkoholizm, wykorzystywanie seksualne... rodzice sie boja, ze jesli prawda wyjdzie na jaw, moga miec nieprzyjemnosci, wiec wola sobie od razu wytresowac dziecko.

ale to Twoja sprawa, Twoje zycie.

powodzenia zycze, gdziekolwiek Cie ono zaniesie.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez nietypowiec » 20 maja 2011, o 18:10

Abssinth napisał(a): to takie standardowe powiedzenie w rodzinach, gdzie jest cos do ukrycia - np przemoc, alkoholizm, wykorzystywanie seksualne.


Właśnie chciałem to rozwinąć w poprzednim poście, ale tu dopiszę. Otóż nie w tym rzecz, żeby w mojej rodzinie jakieś negatywne sprawy były bardziej nasilone, niż w innych rodzinach. Ale moja rodzina miała szczególne powody, żeby nie ufać sąsiadom i że "wszystko co powiesz, może być wykorzystane przeciwko tobie". Sam tego zaznałem, kiedy czasem zapomniałem o tej zasadzie i coś powiedziałem kolegom. Zawsze wyszło to na niekorzyść, chociaż inne dzieciaki mogły takie "tajmnice" mówić bez złych skutków.
nietypowiec
 
Posty: 40
Dołączył(a): 14 maja 2011, o 21:54

Postprzez Abssinth » 20 maja 2011, o 18:50

---------- 18:13 20.05.2011 ----------

inne dzieciaki mogły takie "tajmnice" mówić bez złych skutków.


dlaczego tak bylo?

---------- 18:50 ----------

tzn, jaka jest roznica pomiedzy innymi ludzmi opowiadajacymi o tym co sie dzialo w domu, a Toba?

czy u Twoich rowiesnikow dzialo sie cos innego?

skad pochodzily te zle skutki?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ludolfina » 20 maja 2011, o 20:27

"wszystko co powiesz, może być wykorzystane przeciwko tobie". Sam tego zaznałem

i moze wlasnie TO czuc w rozmowach z toba?
boisz sie mowic o sobie, czekasz w ktorym momencie ktos cie przylapie czy moze od razu jakby blokujesz mozliwosc aby cos "bylo przeciwko tobie", takie cos czuje u ciebie

udowadniasz kazda wypowiedzia cos sobie, a tym czyms jak mi sie wydaje jest bronienie sie przed rzekomym wykorzystywaniem przeciwko tobie wlasnych slow
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 267 gości