juz kochani pisze! jestem tu dorywczo i pisze jednym palcem. ogolnie jest do dupy
czyli jak zwykle.
to co mi ukradla nie odzyskalam i juz nie odzyskam, kolejna rzecz, zabezpieczenie (niewielkie) ewentualnej choroby malej szlag trafil. nic dam rade. MUSZE!
za to czesciowo rozwiazalam problemy mieszkania w Danii, tatusiek nie zglosil dalej, ze podnajmuje
dzieki pomocy sanny! troche bedzie sie teraz bal.
wiec te 1,5 tygodnia powinni tam spokojnie domieszkac. Firma nie zglasza zadnych pretensji odnosnie podnajmu, wiec jest cisza.
zaplacilam im czynsz, dzieki pomocy kolegi i sprawa sadu jest zamknieta, wycofali sprawe, umowili sie na 15 czerwca na zdanie mieszkania, pozycze od kolezanki 2000 zl na farby, pomaluje, wiec w sumie, na rozliczeniu rachunkow, odjeciu depozytu, ktory zaplacilam, jakis tam stratach, ktore wymysla, powinnam byc max. 10 000 zl na minusie, to juz jest kwota do opanowania w przyszlosci. podloge, te dwie male rysy postaramy sie sprytnie zatuszowac, ukryc, licze na to, ze sie uda, bo kolega podeslal tam specjaliste, polaka, jesli stwierdza, ze zniszczona, zazadam mozliwosci zrobienia na swoj koszt, wiec nie powinno byc tak zle. mam taka nadzieje
zaczelam tez rozmawiac z sasiadami, bo przeciez widza wiele, myslalam, ze nikt nic nie wie, co sie tu dzieje, a Ci ktorzy mieszkaja tu latami maja o mojej mamie i siostrze takie samo zdanie jak ja. usmialam sie dzisiaj, bo cos mnie oswiecilo, one nie tylko do mnie wzywaja wszelkie instytucje, ale do sasiadow rowniez
od lat. niewiele tlumacze, ludzie do mnie mowia potwierdzajac moja opinie i wiecie co, ucalowalam jedna, bo to znaczy, ze nie oszalalam jeszcze i ze wcale nie wyssalam sobie wszystkiego z palca i jakby mi kamien z serca spadl troche.