od tamtego dnia nie jestesmy razem.....
Paweł cały czas mieszkał...w osobnym pokoju...myslał chyba, ze rozejdzie się po kosciach...
ale sie nie rozeszło...
w tamta sobotę przezyłam coś fajnego i to mnie utwierdziło w przekonaniu, ze nie o takim zwiazku marze
mało tego w ogóle nie marze o zwiazku....
chce obok kogos kto mnie rozweseli...zabierze do kina...kto się ze mną pokocha.....i pojdzie na spacer....
myslałam, że rozejdziemy sie w zgodzie...
Paweł nie wygladał na takiego co am zamiar sie spakowac...nie rozumiem dlaczego
Dzis jego rzeczy leżą na ziemi i czekają na wyniesienie
wczoraj dowiedziałam sie jak to od pół roku ponad ten mój załosny partner startuje to mojej koleżanki...
robił to za kazdym razem kiedy mielismy sprzeczke...ba nawet czasem jak bylo ok a on mial okazje
dziewczyna go wyśmiala....a on dalej robil z siebie palanta....żałosne
jestem zniesmaczona i jest mi przykro, ze tak sie to konczy
wiem, ze bedzie bolało...bo juz czasem boli...
chociaż za każdym razem jak myślałam o tym, zeby sobie z nim wyjasnic...zeby zapomnieć i znów byc razem....rozsądek mi juz nie pozwalał...
Nie mogę być z kimś kogo tak naprawdę chyba nigdy do końca nie kochałam...kto był lekiem na moja samotność....
bo ja sie strasznie boje samotnosci...ale jeszcze bardziej boje sie teraz, ze mogę sie obudzić w tym zwiazku za pare lat i żałować, że zmarnowałam tyle czasu