Nie chcę być smutna, nie chcę rosnących we mnie pytań bez odpowiedzi, gdzie sprawiedliwość, i jak to tak. Nic mi to nie da, przecież, prawda?
Chciałam wyjść na pierwszą od lat imprezę, albo na planowaną od dawna noc latynoską w kinie. I tak się rozmarzyłam, nacieszyłam i szykowałam... i coś mi strzeliło w kręgosłupie, dopiero dzisiaj po jakichś tam iluś tam lekach umiem chodzić, nie wiem na jak długo.Cholera.
Nic, nie chcę tak, chcę być dzielna, muszę.
Proszę, powiedzcie coś.Po prostu chcę sobie tu pobyć, nabrać energii, powiedzcie proszę coś pogodnego, anegdotę, coś nie na temat, coś napawającego nadzieją, radością. nie tylko dla mnie, dla innych smutnych i nie chcących takimi dziś być osób.Taki topic?
Przytulam