Już po pierwszych rozmowach o tym wszystkim, o błędach, o oczekiwaniach. Stwierdziliśmy, że spróbujemy na nowo i zobaczymy czy umiemy inaczej.
Teraz mam inny problem. Rodzice. Wolałam im powiedziec, zanim On do mnie przyjdzie. Żeby nie mieli niespodzianki. No to na samo powiedzenie "pogodzilismy sie", moja mama, lat 45 powiedziala "o nie". Wiem, ze sie o mnie martwia, sama bylaby negatywnie nastawiona do osoby, ktora zostawila moja corke bez slowa wyjaśnienia. Ale dowiedzialam sie ze go nie lubia i wlasciwie nigdy nie lubili, ze uwazaja ze nosi "okularki" zeby wygladac jak ktos lepszy, ze wszystko trzeba od niego wyciagac, ze jest neprzewidywalny, ze teraz moze mnie caly czas tak zostawiac, ze jest glupi, ze zerwal w taki a nie inny sposob, ze powinien byl porozmawiac. Jak mowie, rozumiem ich, ale mimo tego jest mi strasznie przykro. On faktycznie nie bardzo ma z nimi kontakt, ale dlatego, ze sie ich troche boi bo od poczatku czul ze nie przypadl im do gustu. Mysle ze cala moja rodzina bedzie miec teraz takie podejscie. Prosilam ich zeby uszanowali moja decyzje, ale jest mi przykro kiedy sobie mysle, ze moja rodzina go nie akceptuje i nie akceptowała.