Chęć bycia lubianym w towarzystwie, chęć zaimponowania. Ilekroć prubowałem to były kłopoty. To chyba nie tędy droga. Fakt kiedy widzimy zgraną daczkę osób śmiejących sie i chihiczących to byśmy chcieli być w środku, w centrum zainteresowania, ale. Zawsze jest to ale bo nie wiemy jak się będą układały stosunki tej grupy jutro, pojutrze albo jak wyjdą z baru. czasami jest gościu co rozbawia innych i wszyscy się śmieją. Przyjaciela co można mu sie wypłakać w mankiet też trudno znaleźć. Jak ktoś do nas przychodzi w problemem to jesteśmy bezsilni często, nie umiemy pomóc. Nawet totaj. Kiedy Była powódź to były osoby co ucierpiały na wskutek niej, a my siedząc w domku przygnieceni swoimi sprawami zamiast pomóc rzeczywiście czy materialnie ograniczaliśmy się do dobrego słowa. Piszę o sobie bo o innych pisać nie mogę.
Jesteśmy tacy jakimi jesteśmy, jedna osoba jest bardziej rozrywkowa inna bardziej poważna. Jedna ma w sobie widoczne ciepło wręć bijące na zewnątrz inna jest bardziej zamknięta i to jest normalne. Myślę że można próbować się zmienić, otwierać ale nie za wszelką cene a i trochę prywatności, takiego zamknięcia w sobie nie jest niczym złym. Kurczę pewnie jak byśmy sie spotkali w realu to byśmy nie mieli zabardzo o czym gadać na drugi dzień.
Taką chęcią przyjęcia do klubu, bycia lubianym otwartym za wselką cene jest napewno film Galerianki. Nie chodzi mi o to czym się dziewczyny trudniły ale o sam fakt. O rywalizacjię, O chłopaka co popełnuł samobójstwo bo nasza główna bochaterka chciała być trendy i nie doceniła prawdziwej miłości i wspaniałej kumpeli która z zazdrości mieszała między tą dwujką. A dom? No tam jest pokazane też brak zainteresowania. Zapędzenie pracą codzienną i brak czasu dla najbliższych.
Innym filmem był plac zbawiciela gdzie jest pokazane powolne zamykanie się w sobie, przymykanie na wszystko oczu. samotność i brak możliwości dogadania się z mężem i teściową. Osamotnienie i brak wolnego wyboru. Życie w przekonaniu że jest się gorszym, niepotrzebnym. Brak możliwości przyprowadzenia, zaproszenia do domu koleżanki co można się jej wygadać. Brak kontaktu z mężem i jawna niechęć teściowej, Brak pomocy od strony rodziny głównej bochaterki. Ona była zostawiona samej sobie i nie miała jak sobie poradzić. Tego ja osobiście się obawiam u siebie w rodzinie. Film jest bardzo realny.
A jak się otwierać?
Myślę że trzeba być interesującą osobą. Mieć grupy zainteresowań. Tak sobie strzelam że modelarstwo, ogrodnictwo czy garncarstwo. Zainteresowań jest mnóstwo. Do czego zmierzam? Jak coś nam wychodzi i coś robimy w grupie ta wcześniej czy później ktoś przyjdzie zapytać się jak my to czy tamto robimy a i my bójdziemy do nich się zapytać. Jak interesuje nas ogród i mamy możliwości to zrubmy fajny ogród z kamieni czy czegoś innego. To z pewnością przyciągnie osoby zainteresowanie podobnymi rzeczami. A z czasem człowiek się otworzy.
Ja z otwarciem się nie mam problemu. jestem bardzo otwarty 1000 km od domu. Chętnie pomagam innym ludziom a prosić o pomoc nie umiem. Tam jestem otwarty a w domu niestety nie. 1000 km od domu spotykam ludzi co ich drugio raz zapewne nie spotkam a tu? Tu jest gorzej. Siedzę cicho w domu i raczej tylko z żoną rozmawiam. na imprezach mam adwokatów więc się nie odzywam. Zmienić próbowałem ale się nie da bo żeby się dało rozmawiać to trzeba mówić i być słuchanym i słuchać . U mnie brak odbioru a do tego raczej nie piję więc z trzeźwym to p pczym mówić.
Tak to jest taki rodzinny dziwoląg. W domu mnustwo pytać gdzie jestem, kiedy wrócę i że się martwią o mnie. a ja jak wyjdę to i po pięciu tygodniach wrócić umiem. Mieszkam z rodzicami. Z żonką rozmawiamy sobie nie ma problemu. kończę się otwierać bo jeszcze się jaki kwas wyleje. pozdrawiam