Jak to zrobić?
Nie ma chyba gotowej "recepty"... jak zwykle;)
Trochę mnie to gryzie... Wiem, że powinnam (i chcę) nabrać pewności siebie... i nauczyć się ufać... Ale im więcej starań, tym efekt odwrotny... Zamykam się niczym "puszka pasztetu"...
Brak zaufania jest widoczny u mnie na każdej płaszczyźnie... Rodzinnej, koleżeńskiej, towarzyskiej...
Uważam się za ciepłą,zyczliwą, wrażliwą, empatyczną, niegłupiutką dziewczynę (tak też od czasu do czasu mówią znajomi...)
Ale niepewność siebie... sprowadza mnie też do innych cech... Boję się odrzucenia, krzywdzącej krytyki, porażek... w związku z tym choć zawsze życzliwa- trzymam ludzi na dystans... Nie mówię wszystkiego. Czasem zachowuje się mało naturalnie... Wydaję mi się, że przez to sprawiam wrażenie zimnej... mało zaangażowanej...
W moim odczuciu to strach... który totalnie przejmuje nade mną kontrolę.. i bywa tak, że nawet w gronie sprawdzonych przyjaciół... nie potrafię się otworzyć...
A w głębi serca bardzo chciałabym przestać sie bać, otworzyć... zaufać... czuć pewnie i swobodnie...
Rodzina jak rodzina... nigdy nie było zbyt wielu poważnych, szczerych rozmów... Nie umiem, często nie chcę rozmawiać...
Znajomi... Ci którzy mnie lubię - akceptują i szanują... są wyrozumiali... nawet gdy milczę całymi dniami...
Mężczyźni... z tym jest dramat... Unikam jak ognia... Nie umiem pokazać siebie... Nie pozwalam się poznać...
***
Chciałabym coś zmienić...
Nie siebie- całkowicie... bo jestem jaka jestem. Całkiem fajny (może odrobinę dziwaczny) człowiek ze mnie... raczej dobry...
ale chciałabym nauczyć się w miarę możliwości normalnie funkcjonować na polu relacji z drugim człowiekiem... Życie w skorupce męczy, choć wydaje się bezpieczniejsze...