Rozbił się samolot

Rozmowy ogólne.

Postprzez Sinusoida » 23 kwi 2011, o 20:19

kasiorek43 napisał(a):Maks pisałeś jakis czas temu o opłacalności obiektywnego wyboru zawodu... Jasne, że prawnik ma więcej niż kasjerka w markecie... A nie pomyślałeś, że czasem koniecznością jest podjęcie takiej pracy?

Kto mi da pieniądze na studia? Nie mam nikogo takiego... Studia to kasa, duza kasa.


Kasiorek, a któż powiedział, że tak nie jest? Oczywiście że w życiu bywa różnie. I żadna praca nie hańbi.
Maks w moim zawodzie cenienie się na niewiele się zda. Takie są płace i nic tego nie zmieni, nawet moje walenie głową w mur... A jak odważyłam się jakiś czas temu zawołać nieco więcej niż jest przyjęte w tym zawodzie, to spotkałam się z wielkim zdziwieniem i oczywiście odmową. I trudno się dziwić skoro pracodawca wie, ile w tym zawodzie się zarabia to nie ma ochoty płacić więcej bo poco.
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Postprzez Księżycowa » 23 kwi 2011, o 20:22

Orm my się nie rozumiemy...

Praca w markecie to nie jest szczyt moich ambicji i oczywiscie mam plany na zmianę zawodu na ten, który lubię z oplacalnym...Ale jeśli już pracuję, to nie jest tak, ze nie znoszę tej pracy... powiem więcej. Rozmawiajac z kolezanka doszłyśmy do wniosku, ze tą pracę da się inaczej traktować, zaakceptować, może troche polubić. Ja na przykład lubie bardzo wykladac towar... Podoba mi się jak tapeta jest zrobiona i wszystko poukładane... lubię to, daje mi to swego rodzaju satysfakcję... nie umiem wytłumaczyć... czuje zmęczenie, czuję kopa jest dobrze...

Wchodząc na kasę też nie trzeba wchodzić w złym nastroju i nawet klientów da się po prostu olać, zahartować się, przytaknąć na fochy, bo niestety klient nie ma racji, ale ją ma...

Wiesz gdzie tkwi obrzydzenie do tej pracy?
Zbiera się z kilku stron.
To Cię nie ściągną z kasy jak konczysz zmanę punktualnie, bo jest ruch i chyba tylko raz mnie zapytali czy moge zostać dłużej a ż się zdziwiłam, że to pytanie pada z ust kierownika
:shock:

Nie ważne, ze ktoś na Ciebie czeka, że masz plany na wieczór. L czekał na mnie raz godzinę i niestety byłam zmuszona zareagować... I jest w czlowieku nie ufność, nie pewność czy naten ostatni bus prawie nocny zdążę czy też nie, tak być nie powinno.
Na to nałoży sie czyty wyzysk, fochy, wylicznie przerw, ciągłe po poludniowe zmiany, które zwalniają Cię z zycia swego po prostu... NIc nie zalatwisz ze swoich spraw...

No i jak się dobrze nałozhy, to przyjdzie klient, który zrobi z Ciebi durnia dla zasady, bo jest klientem i już.

Nie wspomnę o niezręcznych sytuacjach, któryuch nie musiało by być gdyby nie mieli pracownika w czterechy literch. Ja im pisze termin szkoły a oni mi po południówke dają.... Ja nie przychodze... i teraz jest dyskusja rozmowa... po co?
Tłumacze po raz setny, ze będę musiała się zwolnić jak tak będzie... niezręczne, nie potrzebne... A wystarczy pomyśleć przy grafiku...
Od tamtej pory juz takiesj sytuacji nie miałam, ale duzo nerwów takie rzeczy kosztują a niestety fach taki, że ciągle coś się zdarzy... i trzeba się szarpać, bo szkołky nie zostawię a ile mogę?

Rozumiem o co Ci chodzi w temacie czerpania satysfakci z czegokolwiek co aktualnie trzeba robić, ale kazdy ma swoje granice wuczerpania zapasu nerwów...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez Sinusoida » 23 kwi 2011, o 20:24

Zresztą tu już nie ma znaczenia tak naprawdę. Chciałam tylko ustosunkować się do wypowiedzi Fila odnośnie kasy jako motywacji wyboru zawodu. Dziś uważam podejście anty - kasowe (czyli to, które reprezentowałam przed laty, że kasa jest nieistotna a najważniejsze to lubić to, co się robi) za wyidealizowane i naiwne. I nie mam tu na myśli chciwości i dążenia do zarabiania fortuny ale po prostu pieniędzy, które umożliwiają normalne życie, zdolność kredytową itd.
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Postprzez Księżycowa » 23 kwi 2011, o 20:27

Sinusoida w pełni się z Tobą zgadzam...

Ale nie ma się co osdzukiwać, że zeby wykształcić się nawet w tym obiektywnym i opłacalnym sensie trzeba włozyć w to pieniądze... juz o zyciu nie wpomnę... i tu się koło zamyka, bo możliwości, to my nie mamy...

Na starccie bynajmniej...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez Filemon » 23 kwi 2011, o 20:56

Orm Embar napisał(a):.....w swoim życiu sam np. byłem śmieciarzem, zamiatającym ulice ze śmieci i psich kup. :-) I wiesz co? Może to głupie, ale lubiłem tę robotę i widok czyściutkiego chodnika w świetle poranka, wiosną, o piątej rano... :-)

Maks


otóż to! i gdybyś dostał za to godziwe wynagrodzenie, za które mógłbyś sobie pozwolić na normalne życie i zaspokojenie istotnych życiowych potrzeb, to... być może do dzisiaj wykonywałbyś tę pracę - może niezbyt twórczą, ale dającą Tobie satysfakcję a innym ludziom bardzo konkretny i wymierny pożytek... na dodatek pracę niezbędną, którą ktoś przecież wykonywać musi! gdybyś był człowiekiem, który nie odczuwałby żadnego silniejszego zainteresowania czy pasji w jakimś innym konkretnym kierunku, to po co wówczas miałbyś zmieniać to co robisz, skoro nie tylko z pożytkiem wykonywałeś rzetelnie istotną społecznie pracę, ale jeszcze czułeś z tego zadowolenie... no i sam twierdzisz - z czym całkowicie się zgadzam - że charakter wykonywanej pracy nie świadczy o wartości człowieka jako osoby...

dlatego właśnie uważam, że każda najprostsza nawet praca zawodowa powinna być wynagradzana godziwie i na tyle porządnie, żeby motywem zdobywania wykształcenia nie stawały się pieniądze, tylko autentyczne zainteresowanie, pasja, czy w niektórych wypadkach wręcz powołanie do określonego zawodu...

nie uważam mojego podejścia za naiwne (Sinusoido... ;) :P ) tylko za konstruktywne i wręcz... twórcze, awangardowe, powiedziałbym! choć z pewnością niekonwencjonalne... :) moim zdaniem, w uczciwym i prawidłowo funkcjonującym systemie społecznym właśnie tak by to wyglądało jak uważam, że być powinno... to, że tak nie jest, tylko że jest patologia... nie zmienia faktu, że człowiek który pracuje przede wszystkim dla pieniędzy jest w gruncie rzeczy nieuczciwy i to sam wobec siebie - wykonuje bowiem pracę, której przedmiot (dziedzina wykonywanej pracy) i podmiot (drugi człowiek) mało go obchodzi (na przykład zdrowie pacjentów, dobre wykonanie usługi, skuteczne przekazanie wiedzy, czy informacji, itp.) - ponieważ to co go obchodzi, to... KASA KASA KASA... :?

wyjątkiem jest bieda, która zmusza człowieka do chwytania się czego się tylko da... ale bieda to właśnie patologia społeczna (w sensie, stworzona przez państwo, w którym ludzie w nią popadają...) ale nawet i w biedzie, jeden pójdzie pracować dorywczo przy pracach sezonowych, na przykład, a inny raczej wybierze za lepszą kasę... dawać dupy... (o pardon! ;) ) - kwestia ludzkiej natury, etyki i systemu wartości... :P

ciekaw jestem czy ktoś z Was idąc na uniwersytet, albo do jakiejś pracy na rozmowie kwalifikacyjnej powiedziałby: - przyszedłem tutaj studiować medycynę nie dlatego, że mnie to interesuje, tylko dlatego, że zamierzam dzięki prywatnym pacjentom dobrze się ustawić finansowo... albo: chciałbym pracować w tej firmie, gdyż moim motywem jest dobra kasa, którą można tutaj zarobić... (a właściwie, tak przy okazji, to czym państwo się tutaj zajmujecie, bo jeszcze nie zdążyłem się zorientować a słyszałem tylko, że świetnie płacicie! ;) :lol: :P )

p.s.

Orm, pozdrawiam Cię również i... życzę Ci spokojnych, przyjemnych Świąt w słonecznej, wiosennej atmosferze...

uściski serdeczne od Filemona... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Sinusoida » 23 kwi 2011, o 21:29

---------- 21:26 23.04.2011 ----------

Filemon napisał(a):
otóż to! i gdybyś dostał za to godziwe wynagrodzenie, za które mógłbyś sobie pozwolić na normalne życie i zaspokojenie istotnych życiowych potrzeb, to... być może do dzisiaj wykonywałbyś tę pracę - może niezbyt twórczą, ale dającą Tobie satysfakcję a innym ludziom bardzo konkretny i wymierny pożytek... na dodatek pracę niezbędną, którą ktoś przecież wykonywać musi! gdybyś był człowiekiem, który nie odczuwałby żadnego silniejszego zainteresowania czy pasji w jakimś innym konkretnym kierunku, to po co wówczas miałbyś zmieniać to co robisz, skoro nie tylko z pożytkiem wykonywałeś rzetelnie istotną społecznie pracę, ale jeszcze czułeś z tego zadowolenie... no i sam twierdzisz - z czym całkowicie się zgadzam - że charakter wykonywanej pracy nie świadczy o wartości człowieka jako osoby...

dlatego właśnie uważam, że każda najprostsza nawet praca zawodowa powinna być wynagradzana godziwie i na tyle porządnie, żeby motywem zdobywania wykształcenia nie stawały się pieniądze, tylko autentyczne zainteresowanie, pasja, czy w niektórych wypadkach wręcz powołanie do określonego zawodu...

nie uważam mojego podejścia za naiwne (Sinusoido... ;) :P ) tylko za konstruktywne i wręcz... twórcze, awangardowe, powiedziałbym! choć z pewnością niekonwencjonalne... :) moim zdaniem, w uczciwym i prawidłowo funkcjonującym systemie społecznym właśnie tak by to wyglądało jak uważam, że być powinno... to, że tak nie jest, tylko że jest patologia... nie zmienia faktu, że człowiek który pracuje przede wszystkim dla pieniędzy jest w gruncie rzeczy nieuczciwy i to sam wobec siebie - wykonuje bowiem pracę, której przedmiot (dziedzina wykonywanej pracy) i podmiot (drugi człowiek) mało go obchodzi (na przykład zdrowie pacjentów, dobre wykonanie usługi, skuteczne przekazanie wiedzy, czy informacji, itp.) - ponieważ to co go obchodzi, to... KASA KASA KASA... :?




Fil, oczywiście że tak powinno być. Tzn, że za każdą pracę powinno się otrzymywać wynagrodzenie pozwalające normalnie żyć. Ale skoro tak nie jest (i sądzę, że za mojego życia na pewno nie będzie) to uważam, że uwzględnianie tego w planach wyboru zawodu jest objawem rozsądku a nawet adaptacji. Adaptacji do warunków jakie mamy w naszym kraju. No a mamy takie, że w niektórych zawodach (do wykonywania których trzeba mieć studia - o ironio...), zarabia się śmiesznie mało.
Poza tym kompletnie nie rozumiem drogi Filu takiego podejścia: czarne - białe. Albo wybieram zawód bo kasa albo bo pasja. I wybór pierwszego wyklucza poważne i odpowiedzialne wykonywanie obowiązków. A przecież można wybrać zawód dobrze płatny i dobrze go wykonywać. Może nie będzie się wybitnym w danej dziedzinie ale można być w tym dobrym i pracować rzetelnie. Takie podejście można odwrócić. Czy ktoś kto kiepsko zarabia, a wybrał zawód z pasji, będzie rzetelnie wykonywał swoją pracę? Pewnie część osób mimo wszystko, z różnych względów, będzie to robić. Ale i znajdą się tacy, co (najczęściej po latach) będą pracować po najmniejszej linii oporu, bo poco się wysilać, skoro i tak nikt tego nie doceni (a tylko zdrowie się straci)?
Reasumując. Myślę że cała dyskusja wynikła stąd, że napisałeś Filu o tym, jak POWINNO być. I ja się z tym zgadzam. Gdyby było jak piszesz ludzie pewnie wybieraliby zawody kierując się pasją. W końcu każdy zawód pozwalałby im godnie żyć. A że to jest, jeśli chodzi o nasz kraj w tym momencie, utopia - to niestety kwestie finansowe nabierają istotnego znaczenia.
Pozdrawiam Was ciepło :)
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Postprzez Księżycowa » 23 kwi 2011, o 22:05

Filemonie ja sadzę też (i myślę, że zgodzisz się ze mną :wink: ), że jesli sytuacja zyciowa zmusza kobietę, czy młodszą dziewczynę do dawania dupy (mimo oczywistych innych wyjść, być może równie upokażających - wg mnie każde upokarza na swój sposób), to ktoś, kto może więcej od nas ,,szaraczków" powinien powiedzieć ,,No cholera, bez przesady nie aż tak. Nie w naszym kraju"

Ja wiem, ze oni dobrze wiedzą co się dzieje (jeśli nie to strach się bać w czyich rękach jest kraj :shock: ) i jesli mimo naglośnienia tej sprawy w pewnym momencie nikogo to nie ruszylo, to wg mnie świadczy to o egoizmie pożal sie Boże rządzących, bo przecież ich to nie dotyka.
Nie wspomnę o emigracjach...

Może jestem naiwna, ale przykro mi, że nie ma tam człowieka, który popatrzał by na to z perspektywy własnej ambicji zawodowych... tyle...

Wg mnie dupki tam siedzą i tyle...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez Orm Embar » 24 kwi 2011, o 20:35

Fil,

Filemon napisał(a):dlatego właśnie uważam, że każda najprostsza nawet praca zawodowa powinna być wynagradzana godziwie i na tyle porządnie, żeby motywem zdobywania wykształcenia nie stawały się pieniądze, tylko autentyczne zainteresowanie, pasja, czy w niektórych wypadkach wręcz powołanie do określonego zawodu...


Ale tak Filemonie nigdy nie było, nie jest i nigdy nie będzie.

Ja też chciałbym, żeby np. włosy mi raz odrastały jak chcę powspominać czasy hipisowania, a jak chcę być silnych facetem z czworaków na przedmieściach ;-) włosy automatycznie mi znikały a rosły mięśnie. Chciałbym też, żeby było tak, że im dłużej jadę samochodem, tym mam więcej benzyny w banku. I jeszcze chciałbym, żeby wszyscy na świecie były szczęśliwe, a koty nie zagryzały tych biednych myszek, tylko grały z nimi w brydża. :-D

Już bez żartów - to są tylko idealistyczne i pewnie awangardowe, ale nierealistyczne postulaty. I do takich postulatów - wybacz - dostosowujesz swoją wizję rzeczywistości, która niestety nie zechce być taką, jakiej spodziewasz się w swoich wyobrażaniach.

Gdybym nawet miał kasę za sprzątaniem psich kup przyzwoitą, niewykluczone, że nie chciałbym zostać w zawodzie kuposprzątacza z wielu powodów - prestiżu, zainteresowań, pieniędzy, ciągłego gderania upierdliwej matki. ;-)


Kasiorek - ja syndrom głupiego kierownika doskonale rozumiem. Sam miewałem... debilne kierowniczki na ogół... Jedna nawet wywaliła mnie z ukochanej pracy, bo się RAZ postawiłem... ;-)

Nie będę Ci prawił kazań, bo sam nie jestem wolny od takich myśli jak Ty. W moim otoczeniu są też ludzie, od których zależą moje zarobki, których nie lubię - z wzajemnością! Ba! Nawet w mojej małej innowierczej grupce religijnej są ludzie, którzy po prostu zawsze zgrzytają jak się zetkną. Ja też takich ludzi tutaj mam.

Myślę, że to trzeba jakoś nauczyć się dobrze żyć z tymi kretynami i kretyńskimi warunkami... Nie zrobiłem tego sam na 100%, więc się nie wymądrzam, bo będzie to tylko bajanie, a nie własne doświadczenie.

Powiem Ci tylko tak na koniec, że obserwuję życie pewnej wysoko postawionej pani mecenas, i powiem Ci, że układy są dokładnie takie same - ta osoba musi np. siedzieć po kilkanaście godzin dziennie (dosłownie!) nad projektem, bo jak nie skończy na czas, to się prezesowi firmy nie spodoba i może stracić kontrakt. Z drugiej strony księgowy firmy, gdzie ta osoba ma interesy jest tak przerażającym dyletantem i chamem, że zawsze przy ustalaniu kwoty faktur są jaja, czasami szkodliwe dla pani mecenas, bo np. za późno pozna wartość faktury, nie odprowadzi podatku na czas, i lecą karne odsetki. Albo pieniądze są przelewane, ale z opóźnieniem kilku miesięcy, i w tak skomplikowanych ratach, że trzeba bardzo uważać, czy doszły wszystkie - niewykluczone, że zresztą po to tak skomplikowanych, żeby pani mecenas kiedyś czegoś nie zauważyła.

Naturalnie, kasa jest znacznie większa, ale powiem Ci, że cały znój bardzo podobny...

dobra, czas wymyć naczynia po Wielkim Żarciu! Tak, tak, buddyści też świętują Wielkanoc... ;-)

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Filemon » 24 kwi 2011, o 21:01

Orm Embar napisał(a):.....to są tylko idealistyczne i pewnie awangardowe, ale nierealistyczne postulaty.....


tam gdzie brak wizji i ideałów, tam nie ma dobrego gruntu do zmian... :P

gdzie się sieje - choćby myśl, wiarę i marzenia, na początek... ;) - tam przy odrobinie szczęścia i dobrej pogodzie może wyrosnąć plon... całkiem realny!

oczywiście jakiś wkład pracy, zazwyczaj także, wcześniej czy później, będzie potrzebny... :)

przyziemność i materializm natomiast, wydają mi się zasadniczą przeszkodą... ;) :P
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Sinusoida » 24 kwi 2011, o 21:08

Filemon napisał(a):
Orm Embar napisał(a):.....to są tylko idealistyczne i pewnie awangardowe, ale nierealistyczne postulaty.....


tam gdzie brak wizji i ideałów, tam nie ma dobrego gruntu do zmian... :P

gdzie się sieje - choćby myśl, wiarę i marzenia, na początek... ;) - tam przy odrobinie szczęścia i dobrej pogodzie może wyrosnąć plon... całkiem realny!

oczywiście jakiś wkład pracy, zazwyczaj także, wcześniej czy później, będzie potrzebny... :)

przyziemność i materializm natomiast, wydają mi się zasadniczą przeszkodą... ;) :P



Fil, jestem pod wrażeniem Twojego podejścia w tym względzie. Czuję się czytając to, co napisałeś jak jakaś staruszka, no takie "mędrca szkiełko i oko". Na przeciwległym biegunie zaś - Ty, prężny i pełen ideałów młodzieniec. I żeby nie było, nie szydzę ani nie ironizuję. Naprawdę tak się czuję...
Pewnie masz rację, że na początek konieczna jest wiara, marzenia itd. ale jakoś myślę, że w pewnych sprawach to nie wystarczy, że pewne sprawy z góry są "stracone". I ten dyskutowany aspekt życia w naszym kraju uważam za właśnie taki...
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Postprzez Orm Embar » 25 kwi 2011, o 16:47

Hejah Phil,

Filemon napisał(a):przyziemność i materializm natomiast, wydają mi się zasadniczą przeszkodą... ;) :P


Złapałem się na tym, że już chciałbym komuś zarzucać uogólnianie własnych poglądów na rzeczywistość, a sam prawie jestem gotów w podobny sposób nagrzeszyć... ;-)

Tak więc będzie wykład MOIM poglądów, a nie Jedynie Słusznych Prawd:

1. jestem fanem ewolucji a nie rewolucji, uważam, że w tym stuleciu niewiele się zmieni, i trzeba dbać o robienie tego co się da, a nie marzyć o tym, czego się nie da - i obym się mylił! :-D

2. dla mnie materializm nie równa się przyziemności, natomiast równa się rzetelnemu dbaniu o materialne podstawy bytu mojego, moich bliskich i ludzi, dla których będę miał ochotę w czymś pomóc.

Howhg!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Filemon » 26 kwi 2011, o 14:10

Orm Embar napisał(a):.....jestem fanem ewolucji a nie rewolucji, uważam, że w tym stuleciu niewiele się zmieni, i trzeba dbać o robienie tego co się da, a nie marzyć o tym, czego się nie da - i obym się mylił! :-D


jak dla mnie, to stRRRRRRaszny pogląd... :D
wierzysz w to (w roku 2011), że przed nami... 89 lat stagnacji?! ;) toż to dłużej niż dane nam jeszcze będzie pożyć...

obyś się mylił! :) ;)

p.s.

wiesz co, Maks...? czuję w kościach, że się mylisz, chociaż możliwe, że żaden z nas już się o tym nie przekona...

i jeszcze czuję, że coś na kształt... EWOLUCYJNEJ REWOLUCJI :lol: będzie jednak miało miejsce na świecie w tym okresie... jestem przekonany, że zmiany będą wręcz wielkie, bo pomyśl tylko jak wiele się zmieniło w wieku dwudziestym w porównaniu do tego co było w dziewiętnastym... :)

Sinusoida, pewien aspekt takiej młodzieńczej wiary, to faktycznie moja cecha charakteru i gdyby nie ona, to chyba już dawno zadyndałbym gdzieś tam na suchej gałęzi załamując się wcześniej czy później w samym środku borykania się z moimi emocjonalnymi i życiowymi problemami... a jednak jest we mnie coś, co się temu przeciwstawia i sprawia, że się nie poddaję - to chyba właśnie pewne idee i marzenia a także wiara w to, że nigdy nic do końca nie wiadomo a próbować zawsze warto... :) i coś jeszcze - wiele czerpię z kontaktu z naturą, przyrodą, jak również znajduję przyjemność w sztuce i wsparcie w świecie książek, gdzie zawsze wyszperam coś dla siebie, co mnie wciąga, interesuje, podnosi na duchu, albo też daje poczucie wspólnoty z drugim człowiekiem, choćby w wyobrażonej formie - na kartach literatury, jak to się stereotypowo określa... i nawet kiedy jest bardzo źle, to jakaś cząstka tego, jak dotąd ciągle we mnie żyje, dzięki Bogu (i... paru diabełkom! ;) :lol: :) )
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Orm Embar » 26 kwi 2011, o 15:25

Siema,

Filemon napisał(a):
Orm Embar napisał(a):.....jestem fanem ewolucji a nie rewolucji, uważam, że w tym stuleciu niewiele się zmieni, i trzeba dbać o robienie tego co się da, a nie marzyć o tym, czego się nie da - i obym się mylił! :-D


jak dla mnie, to stRRRRRRaszny pogląd... :D
wierzysz w to (w roku 2011), że przed nami... 89 lat stagnacji?! ;) toż to dłużej niż dane nam jeszcze będzie pożyć...

/ciach/

i jeszcze czuję, że coś na kształt... EWOLUCYJNEJ REWOLUCJI :lol: będzie jednak miało miejsce na świecie w tym okresie... jestem przekonany, że zmiany będą wręcz wielkie, bo pomyśl tylko jak wiele się zmieniło w wieku dwudziestym w porównaniu do tego co było w dziewiętnastym... :)


Nihuhu,

Uważam, że naturalnie zmieni się bardzo wiele, natomiast zmieni się raczej drogą ewolucji a nie rewolucji. Niestety obawiam się, że np. na Zachodzie zmieni się czasowo na gorsze - czyli wpadniemy w problem starzejących się społeczeństw i będą problemy z emeryturami i na szczodre finansowanie kupozbieraczy raczej nie liczyłbym... ;-)

Ze zmianami może być różnie: dziewiętnasty wiek był rewolucyjny, a rewolucję uwieńczyło wynalezienie samochodu - czyli przemysłu, który na długie lata napędzał wzrost gospodarczy (bo to i samochody, i ropa i cała reszta...). Początek XX wieku wydawał się być początkiem raju na ziemi: szybki wzrost gospodarczy, dostępność dóbr, kilka dziesięcioleci spokoju, bardzo stabilny świat - a potem przyszły dwie wojny i jeden ogromny kryzys między nimi (naprawdę straszny). Paradoksalnie ta druga wojna bardzo popchnęła naprzód cywilizację - no bo lot na Księżyc to trochę zasługa faszystów jakby na to nie patrzeć, heheheeee...

Zimna wojna, czyli stała gotowość wzajemnego zniszczenia całego życia na ziemi zapewniła kilkadziesiąt lat spokoju - kolejna zabawna sytuacja!

Koniec XX w. w USA to pierwsze od lat nadwyżka w budżecie i książki o "końcu historii". Historia dopiero się zaczynała, hehehee... A nadwyżkę diabli wzięli i teraz zieje w budżecie USA potworna dziura, która straszy w dodatku resztę świata.

Zobaczymy Phil co będzie w tym XXi stuleciu. Ja tam chciałbym do setki dożyć, więc ponad połowę tego stulecia spokojnie sobie pooglądam... :-)

uściski!

Maks

ps. ooooo! coś co mnie nieprawdopodobnie bawi kiedy gadamy o przyszłości! czytałem gdzieś kiedyś o tym, że pod koniec XIX wieku w Paryżu - mieście ery szybkiego bogacenia się mieszczaństwa i coraz powszechniejszych bryczek - snuto katastroficzne wizje, że świat zginie, bo zabraknie siana dla koni i nie będzie nikogo, kto będzie w stanie zebrać końskie kupy z trotuarów Paryża... ;-)

ps. 2 a tu ciekawy artykuł o tym, że nie wszyscy Amerykanie kochają american way of life:
http://wyborcza.pl/1,75248,9474355,Dlac ... onych.html

papapaaaa!

M.
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Sinusoida » 26 kwi 2011, o 15:33

Wiesz Filu, jakieś 10 lat temu z niedużym kawałkiem uciekłam od życia w świat książek. Byłam przekonana, ze w książkach znajdę odpowiedź na wszelkie nurtujące mnie pytania, że zrozumiem o co chodzi w życiu. Dopiero po latach dotarło do mnie, ze tak naprawdę jeszcze bardziej się oddaliłam od zalezienia odpowiedzi na te pytania. Zrozumiałam, że chyba więcej można się nauczyć przebywając z ludźmi... Nadal jednak wolę siedzieć z nosem w książce bo tak jest chyba łatwiej, jakoś tak mi ciężko to zmienić, otworzyć się na ludzi na codzień. Po tym co napisałeś i z tego co Cię znam drogi Filu, zaczęłam się zastanawiać czy jest taka zależność, że jak ktoś spędza dużo czasu z książkami to życie społeczne na tym cierpi... Jak myślisz? Oczywiście nie czuj się atakowany albo urażony. Ciekawa jestem tylko czy masz podobne odczucia w tej kwestii do mnie. :)
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Postprzez Filemon » 27 kwi 2011, o 01:13

Sinusoida, no ze mną jest (i zawsze było) inaczej niż piszesz... książki jako takie i czytanie bardzo lubię od dziecka, ale nigdy nie wiązało się to u mnie z izolacją od ludzi czy budowaniem zastępczego, wyimaginowanego świata, w którym próbowałbym żyć zamiast życiem realnym... jedynie kompensuję sobie niekiedy pewne braki w życiu - ale to nie książki i ich czytanie są przyczyną i źródłem istnienia tych braków...

mam trudności w kontaktach z ludźmi, ale przez całe życie nigdy nie było tak, bym nie miał koło siebie chociaż jednej bardzo blisko zaprzyjaźnionej osoby... trudności, których doświadczam wynikają nie z mojej skłonności do izolowania się i życia gdzieś z boku, poza życiem realnym (na przykład w świecie lektur) lecz raczej wiążą się one z moimi oczekiwaniami w stosunku do ludzi i potrzebami, które niekiedy są bardzo silne i według mnie w sporej części neurotyczne...

tyle, tytułem wyjaśnienia, w kwestii, w której zagaiłaś...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 85 gości

cron