jeszcze razem czy już osobno?

Problemy z partnerami.

jeszcze razem czy już osobno?

Postprzez chcębyćdobra » 7 kwi 2011, o 01:40

Witajcie. Nie wiem z kim mam o tym porozmawiać, dlatego opiszę w skrócie moją sytuację na forum licząc na Wasze rady, spostrzeżenia i wsparcie.
Od kilku lat jestem w związku, w którym jakoś ostatnio powiało chłodem. Nie takim jednak jednoznacznym - przynajmniej tak mi się wydaje, że nadal dużo rozmawialiśmy, przytulaliśmy, wspieraliśmy i staraliśmy się być na siebie uważni. Jednak sytuacja finansowa, zawodowa (razem prowadzimy w domu firmę) oraz to że mieszkamy od kilku lat daleko od znajomych, w górach na wsi, spowodowało wiele trosk, coraz większe skupianie się na przetrwaniu, wielogodzinne pracowanie często 7 dni w tygodniu.

Niby jakoś ciągnęliśmy ten wózek, jednak coś pękło i mąż oświadczył mi, że nie wie czy mnie nadal kocha, tzn. kocha ale może już tylko jak przyjaciela... że zaczyna zauważać inne kobiety... Co dziwne nie zdziwiło mnie to i jak już dookreśliliśmy, że nie rozstaniemy się tak bez przemyślenia, tylko zafundujemy sobie separację, damy sobie zatęsknić itp, przyjęłam to dość spokojnie.

Dobrze się złożyło, że mogłam przeprowadzić się do babci, która chętnie przyjęła towarzystwo, minęły jednak 2 miesiące a ja nie jestem w stanie przemyśleć swoich spraw.
Nie wiem czego chcę i nie potrafię oderwać się od trybu życia który prowadziłam do tej pory.
Brak kasy uniemożliwia mi wyjazd zagranicę, a to chyba bardzo by mi pomogło.
Mamy z mężem dość miły kontakt, przede wszystkim zawodowy, bo musimy ciągnąć interes i współpracować.

W zasadzie powinniśmy już zadecydować co dalej, ale żadne z nas nie potrafi do końca powiedzieć czego chce...
Czy to normalne? Czy my mamy jeszcze co ratować, czy tylko się oszukujemy? Może powinniśmy zostać przyjaciółmi (nie tymi przysłowiowymi, o których mówi się przy każdym zerwaniu) i nie liczyć na nic więcej?
Ojej. W mojej głowie jeszcze tysiące słów, ale chciałam się streścić.
Co myślicie?

Pozdrawiam późną nocą
cbd.
chcębyćdobra
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 kwi 2011, o 01:16

Re: jeszcze razem czy już osobno?

Postprzez ewka » 7 kwi 2011, o 08:20

chcębyćdobra napisał(a):W zasadzie powinniśmy już zadecydować co dalej, ale żadne z nas nie potrafi do końca powiedzieć czego chce...
Czy to normalne? Czy my mamy jeszcze co ratować, czy tylko się oszukujemy? Może powinniśmy zostać przyjaciółmi (nie tymi przysłowiowymi, o których mówi się przy każdym zerwaniu) i nie liczyć na nic więcej?

Cześć!

Dwa miesiące to nie jest znowu jakiś wielki szmat czasu. I skoro żadne z Was nie potrafi na razie podjąć żadnej decyzji... to widocznie tego czasu potrzebujecie więcej. Nie widzę w tym nic nienormalnego. Oszukaństwa też nie widzę. Osobiście uważam, że separacja jest świetnym wynalazkiem. I uczciwym. Wiele związków wpada w taki marazm, często chwilowy... trzeba sobie spokojnie poprzemyśliwać i poczuć, czego się tak naprawdę chce.

A ten wyjazd za granicę, to w jakim sensie? Czy na coś mniejszego gdzieś w kraju - masz szansę? Co by pooddychać trochę pod innym niebem? I trochę zmienić otoczenie? No taki zwyczajny urlop sobie wziąć? Macie dzieci? Czy jest ktoś trzeci z Twojej czy jego strony? To jego "zauważanie innych kobiet" jakoś mi dwuznacznie zabrzmiało.

Mam jakieś takie przekonanie, że mąż czy partner w pracy i w domu... to za dużo. 24h/dobę. Uff, za dużo. Nawet zatęsknić się nie da:(
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: jeszcze razem czy już osobno?

Postprzez chcębyćdobra » 7 kwi 2011, o 23:39

Witaj Ewka.
Oszukaństwa wzajemnego raczej nie ma u nas, ale może wydaje nam się że coś trwa, choć się skończyło?
Bardzo się staramy być ze sobą uczciwi, nie wiem czy czasami nie nazbyt, bo np. może nie powinnam wiedzieć, że "zauważa inne kobiety", tzn. nie pozostaje obojętny na ich wdzięki i czasem o którejś myśli dłużej niż by chciał, czasem mu się przyśni i to jest dla niego niepokojącym objawem.
To trudne wyznanie i pewnie niejedna kobieta wolała by tego nie wiedzieć lub uważa, że to normalna sprawa, nie ma po co się wzajemnie niepokoić.
Ja też nie wiem co bym wolała ;)

Nie mamy dzieci i to wiele ułatwia w naszym przypadku - w razie trudnych decyzji, cierpimy tylko my.
A myślałam o wyjeździe zagranicę np jako wolontariusz, by nie martwić się przez chwilę o byt, bo ten najbardziej podstawowy miałabym zapewniony, i wrócić do siebie.
Wrócić do "ja", nie "my". Zastanowić się co jest lepsze dla mnie.

ewka napisał(a):
Mam jakieś takie przekonanie, że mąż czy partner w pracy i w domu... to za dużo. 24h/dobę. Uff, za dużo. Nawet zatęsknić się nie da:(


Zgadzam się. Kiedyś to się wydawało bardzo romantyczne i robimy coś co oboje lubimy... Teraz widzimy też tego konsekwencje.
Ten wyjazd zagraniczny, a w tym oderwanie się od naszych spraw zawodowych mógłby też pomóc sprawdzić czy zatęsknimy...

Pozdrawiam :) cbd.
chcębyćdobra
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 kwi 2011, o 01:16

Postprzez ewka » 8 kwi 2011, o 09:22

No właśnie to „nazbyt”. To piękne i szlachetne tak się wszystkim dzielić z towarzyszem życia, książkowo-podręcznikowo jak najbardziej super, „jak jedno”… ale może to być dla tego przyjmującego trudne do i przyjęcia i do udźwignięcia. Może nie powinnaś wiedzieć… ja w każdym razie wiedzieć bym nie chciała. I sama też nigdy nie dzieliłam się swoimi myślami, które mi czasem uciekały w stronę „niedozwoloną”. I snami, które brały się nie wiedzieć skąd. Z jednej strony to są rzeczy naturalne i dotyczą chyba każdego z nas… i doskonale to rozumiemy, kiedy dzieją się nam. Kiedy dzieją się partnerowi – już robi się trudniej. Niezrozumiała jest dla mnie potrzeba dzielenia się tym i nie wiem, dlaczego musiał… w tym miejscu rzeczywiście bardziej widać w tym przyjaźń niż miłość. Też cenne, w parze z miłością tworzy układ idealny… o ideały niestety dość trudno.

Pytałam o kogoś trzeciego… nie chcesz odpowiedzieć, czy Ci umknęło?

Odnośnie zagranicy… skoro wyjazd nie bardzo jest możliwy, to może masz możliwość zmienić pracę? I trochę od niego „odejść”? Może by się coś przeklarowało?

A wiesz, że zupełnie nie mam wrażenia, że wali Ci się świat? Mam za to wrażenie, że po tych kilku latach bycia razem wpadła Wam do domu tzw. rutyna i codzienność… a ona wpada do każdego domu, różnie jednak ludzie sobie z nią radzą. I że on to niewłaściwie odczytuje. Brak dzieci jest plusem, gdybyście jednak się rozstali… minusem też może być, bo jednak są spoiwem… no oczywiście nie zawsze wystarczającym.

Nie umiem wyczuć, w jakim mniej-więcej wieku jesteście... lekko ponad 30?

Góry na wsi - kurczę! Pięknie mieszkacie! Zazdroszczę.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez chcębyćdobra » 8 kwi 2011, o 23:00

A mnie się wydawało, że specjaliści odradzają jednak zbyt wielką szczerość, ma swoje ciemne strony...
Tak się jednak zastanawiam co gorsze - to że się takie rzeczy wie, ale jest się świadomym, że to w miarę normalne i dzięki temu ma się pewien luksus, że nic nie dzieje się za naszymi plecami, nie trzeba drugiej osoby sprawdzać.
Czy gorzej nie wiedzieć o tych błahych czasem 'usterkach' w związku, ale bać czy coś nie wybuchnie znienacka; nie wiedzieć czemu nasz partner odsuwa się od nas, robi się nieobecny i łatwo go zirytować...?
Mój tak przykładowo reaguje mając poczucie winy, za rzeczy, które wg mnie nie są aż tak groźne i nie mamy na nie wpływu - jak sny. hmmm...

Żadne z nas z nikim się nie spotyka "na boku", choć właśnie stąd wzięła się nasza separacja, że jemu nie dawały spokoju myśli o jednej koleżance, a mnie też pierwszy raz odkąd jesteśmy razem ktoś się spodobał.

Myślałam o zmianie pracy, nawet szukałam przez miesiąc, ale myślałam że będzie łatwiej ją zdobyć. Trudno też zrezygnować z czegoś co samemu się tworzyło.

Nie czuję się że wali mi się świat, czuję się jakbym była w sytuacji patowej. Wszystkie rozwiązania jakie widzę wydają mi się głupie lub zbyt trudne.
A nie jestem z natury osobą bierną czy bojącą się nadmiernie zmian. Tu chodzi jednak o rewolucje!
chcębyćdobra
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 kwi 2011, o 01:16

Postprzez ewka » 9 kwi 2011, o 10:53

Wszystko może mieć swoją jakąś ciemną stronę... bo zależy, co się z tym czymś robi.

Z punktu widzenia katolika takie "jak jedno" ma swoją wartość... wiemy jednak, że to zależy od dojrzałości obojga i czasami szczerość może się obrócić przeciwko.


Mój tak przykładowo reaguje mając poczucie winy, za rzeczy, które wg mnie nie są aż tak groźne i nie mamy na nie wpływu - jak sny. hmmm...

Pierwsze moje odczucie jest takie, że nie sam sen robi mu to poczucie winy... a to, że on go dalej "śni" na jawie i pielęgnuje w formie jakiegoś tam pragnienia. Wrażenie może zupełnie błędne, no nie wiem.

Żadne z nas z nikim się nie spotyka "na boku", choć właśnie stąd wzięła się nasza separacja, że jemu nie dawały spokoju myśli o jednej koleżance, a mnie też pierwszy raz odkąd jesteśmy razem ktoś się spodobał.

To Wam utrudnia ocenę sytuacji Waszej. Moim zdaniem rzecz jasna.

Nie czuję się że wali mi się świat, czuję się jakbym była w sytuacji patowej. Wszystkie rozwiązania jakie widzę wydają mi się głupie lub zbyt trudne.

A mówimy cały czas o separacji, czy już czymś dalej? No bo dlaczego "głupie"?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez chcębyćdobra » 9 kwi 2011, o 16:54

Wiesz - separacja nie może trwać wiecznie. Ja już nie za bardzo mam się gdzie podziać, bo obie z babcią męczyłyśmy się w jej małym mieszkanku, teraz 2 tygodnie u koleżanki, czasem wracam na wieś, jak mój partner musi wyjechać (dom wymaga palenia w piecu, mamy też zwierzęta)...

Dom jest dość duży, rozważam powrót i chwilowe mieszkanie razem.
Głupie i trudne wydają mi się -1. rozstanie; 2.trwanie w niewyjaśnionej sytuacji, 3.rezygnacja z walki o naszą firmę, 4. mieszkanie razem, póki nie wiemy co dalej, 5.mieszkanie osobno, bo obojętnie którego z nas to będzie dotyczyć to będzie to tułanie się...

Dzięki Ewa za zainteresowanie, chyba byłoby mi bardzo przykro jakby nikt nie odpowiedział na mój post, już mi się kiedyś tak zdarzyło na psychotekst, miałam wtedy inny nick, którego nie potrafiłam odgrzebać.
Miłego weekendu :)
cbd.
chcębyćdobra
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 kwi 2011, o 01:16

Postprzez ewka » 11 kwi 2011, o 07:48

chcębyćdobra napisał(a):Głupie i trudne wydają mi się -1. rozstanie; 2.trwanie w niewyjaśnionej sytuacji, 3.rezygnacja z walki o naszą firmę, 4. mieszkanie razem, póki nie wiemy co dalej, 5.mieszkanie osobno, bo obojętnie którego z nas to będzie dotyczyć to będzie to tułanie się...

Że trudne, to się zgadzam... cóż, taki czas.
Że głupie? No w takiej kategorii nie patrzałabym na to wszystko.

1- Chwilowo odpada.
2- Póki się nie przeklaruje, to musi tak być.
3- Skoro umiecie zachować poprawne i przyjazne stosunki, to dlaczego rezygnacja z firmy?
4- Wcale nie najgorsze rozwiązanie... może ułatwić to przeklarowanie - można żyć osobno, choć pod jednym dachem, przez jakiś tam czas.
5- Tułanie w tej chwili, czy w razie rozstania? Co masz na myśli? Bo jak dla mnie - to jest tylko i wyłącznie kwestia podejścia... można się czuć jak tułacz "wyrzucony" sytuacją z domu lub można się czuć jak człowiek wolny, który podjął taką właśnie decyzję "dla sprawy".

Hmm... no nie wiem, dlaczego Twój post nie wzbudził zainteresowania... może dlatego, że nie ma się do czego przyczepić i nie można się pokłócić :D Żartuję :D

P.S.1. A ten ktoś, kto Ci się spodobał... chcesz trochę o tym opowiedzieć? Widujecie się niekoniecznie w formie randek?
P.S.2. Co na dzisiaj mówi Twój partner o całej tej historii? Ta fascynacja wyśnioną kobietą (czy kobietami) trwa nadal? Wszystko rozgrywa się cały czas w obszarze jego myśli? Nie poszło dalej? Rozmawiacie o tym?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Abssinth » 11 kwi 2011, o 09:45

osobiscie - nie pisze, bo ...sama bym miala problem w takiej sytuacji...

chociaz, co zwykle powtarzam - jesli milosci juz nie ma...to czas dac sobie obojgu kolejna szanse na jej przezycie.

mozna sie przyjaznic, mozna sie rozstac w przyjazni. I widze takie przyjaznie wokol siebie - czasem nawet lepsze relacje niz byly w czasie zwiazku malzenskiego.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez tu i teraz » 11 kwi 2011, o 15:21

:wink: chcebycdobra

moje podejscie, to nie_myslec_schematami

a wiele opinii na temat
co wypada?
jak powinno byc?

..to Schematy...czyli umowne normy,
ktore ograniczaja nasza wolnosc..i kreatywnosc :wink:

macie moim zdaniem fajna sytuacje..szanujecie sie,
akceptujecie...
wasza milosc moze wcale nie zniknela, lecz sie przemienila,
a Wy moze jej nie widzicie,
bo to co teraz czujecie jest INNE niz oczekujecie (?)

...moze odbiega od jakiejs Normy, w ktora wierzycie,
ktora zagniezdzila sie gdzies w ..umysle...

co czuje/widzi Wasze Serce????

podobno Cuda dziala patrzenie sobie nawzajem w oczy bez slow,
tak gleboko i dlugo... :wink:

..moim zdaniem dojrzeliscie do nowych perspektyw patrzenia
na Wasz Zwiazek..na Wasza Milosc...
Milosc nie umiera...

nie ma przymusu do niczego...
ani do bycia razem
ani do rozstania...

zapomnijcie Normy..poczujcie siebie...

idzcie na spacer trzymajac sie za reke..bez slow...
czujcie siebie...patrzcie na siebie
i mowcie ze soba jesli czujecie by mowic...

i ...macie tyle czasu ile chcecie!

to moje zdanie..tak czuje ...

serdecznie pozdrawiam :wink:
tu i teraz
 
Posty: 210
Dołączył(a): 14 lut 2011, o 13:53

Postprzez ewka » 13 kwi 2011, o 07:54

Koleżanka nam coś uciekła...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez chcębyćdobra » 14 kwi 2011, o 02:01

Witajcie. Faktycznie zniknęłam na chwilę - nie miałam dostępu do netu.
Dziękuję za odpowiedzi i muszę przyznać, że z każdą z Was przynajmniej częściowo się zgadzam.
Abssinth - też wyznaję tę zasadę - jeśli wiesz, że przyszedł ten czas - pozwól drugiej stronie odejść i znaleźć szczęście, nawet jeśli to boli...
Chyba dlatego się nad tym wszystkim zastanawiam, bo mimo, że jest we mnie nadal miłość, to nie wiem czy to ta partnerska, czy przyjacielska?

Wiem też, że mój partner traktuje ewentualne nasze rozstanie jako swoją osobistą porażkę - już raz to przeżył, ze swoją pierwszą miłością.
Przypuszczam, że takie podejście zakłóca mu obraz sytuacji jaka się maluje z jego strony.

Ewa - nie rozmawiamy póki co o "tych innych", ale czuję, że nic się nie zmieniło, a jeśli to raczej ochłonął z tamtych myśli; a ja? nie mam kontaktu z tamtym człowiekiem, właściwie nigdy nie spotkaliśmy się sami i już się nie spotkamy.
Moje "podobanie się" było czystą formą chemii, na zdrowy rozsądek nie łączyło nas zbyt wiele.

Może macie rację gdy piszecie, że to transformacja związku, miłości, pierwszy raz jestem z kimś tak długo i trudno przechodzę te zmiany. Mimo, że wiem o nich, nie tak to jednak sobie wyobrażałam.

Dobę, po podjęciu decyzji o rozstaniu (później separacji) przeżyliśmy tak intensywnie i pięknie, że nie wiedziałam sama czy żegnamy się czy witamy...

teraz jednak jest jakoś tak nijak między nami i nie wiem czy to kwestia wypalonej namiętności czy wypalonej miłości?
Ta nijakość mnie martwi i boli...

Ewa - przeanalizuję Twoje odpowiedzi w sprawie "głupich opcji ;)",
tu i teraz - Twój post też będzie analizowany świeżym jutrzejszym umysłem.
tymczasem udaję się na spoczynek. Dobranoc!
chcębyćdobra
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 kwi 2011, o 01:16

Postprzez ewka » 14 kwi 2011, o 09:52

chcębyćdobra napisał(a):teraz jednak jest jakoś tak nijak między nami i nie wiem czy to kwestia wypalonej namiętności czy wypalonej miłości?
Ta nijakość mnie martwi i boli...

Może czas wracać do domu? I może niechby się przewaliło na lewo czy prawo? Bo pomyślało mi się, żebyście się czasem w tej separacji nie "zasiedzieli", co mogłoby Wam utrudnić powrót do siebie? I żadne nie będzie umiało wyciągnąć ręki, mówiąc sobie "dlaczego ja"? Nie wiem, to delikatna materia, a złotych środków brak.

A na dzisiaj już wiesz, czego byś chciała? Być z nim? Nie być?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez chcębyćdobra » 17 kwi 2011, o 01:31

Cały czas czuję się jakbym była z nim, myśl o rozstaniu tak naprawdę przeszywała mnie tylko przez pierwsze 2-3 dni gdy emocje były najsilniejsze.

Co będzie to będzie. Dzięki dziewczyny za rady i zwłaszcza Tobie Ewka za poświęcony czas.
Muszę sobie jakoś radzić sama.
Trzymajcie się. Miłości życzę :). cbd.
chcębyćdobra
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 kwi 2011, o 01:16

Postprzez ewka » 29 kwi 2011, o 09:08

---------- 09:24 17.04.2011 ----------

Trzymaj się. Powodzenia.

---------- 09:08 29.04.2011 ----------

Hej, zaglądasz tu czasem? Jak leci?

Pozdrówka
:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 168 gości