Mając kilkanaście lat można kompletnie nie wiedzieć, czy jest coś pasją, czy nie. Na to, co się chce w życiu robić, albo po prostu, jaką decyzje się podejmuje wpływają także inne czynniki, niż tylko pasja lub/i pieniądze.
Kończąc liceum miałem kupę zainteresowań, ale żadnych konkretów. Tacy ludzie też są i jakichś wyborów dokonują. Wybrałem sobie chemię na politechnice z kilku rożnych powodów:
a) po latach bycia ubogimi krewnymi przez moja rodzinę naprawdę nie miałem zamiaru szukać usilnie pasji do zrealizowania się - niezależnie od możliwych do zarobienia pieniędzy. A nie widziałem sensu olania wykształcenia tylko dlatego, że pasji nie było.
b) chemia była kierunkiem, który najmniej mnie nie interesował.
c) politechnika wydawała się mi sensownym rozwiązaniem, bo było w miarę blisko i znałem ileś osób, które tam studiowały.
d) uznałem, że mam możliwości i potencjał, który tam mogę zrealizować.
e) i w moim wypadku chyba najistotniejsze - w przedmiotach ścisłych nie trzeba wkuwać na pamięć, bo wiele rzeczy po prostu wynika jedne z drugich i są one w różnych nawet dziedzinach komplementarne.
f) po latach widać, że takie matołki kończą studia, iż nie zrobienie ich to po prostu marnotrawstwo
g) nie mam fizycznych warunków do machania łopatą
I tyle.
Ok, rozumiem, że porwanie ideą tworzy jakieś moralne i społeczne powinności, że wrażliwość na nierówność wymaga czegoś tam itd. To, że ja sobie zrobiłem takie a nie inne studia i przynajmniej w oczach moich zwierzchników sprawdzam się (choćby ze względu na sumienność a nie pasję), to jest to składowa tworzenia pewnego porządku. Skoro mam możliwość bycia po stronie, która sobie radzi, to będę sobie radził. Mój brat niedawno odmówił headhunterom kuszącym go 10-krotnością średniej krajowej. Studia robi sobie po prostu równolegle, żeby był papier uzasadniający jego stanowisko. Odnalazł sobie to w czym jest świetny i tyle. Dzięki temu firma, w której pracuje wręcz potrzebuje nowych stanowisk pracy i nowych ludzi. I tu jest właśnie rola managera. Czy w takiej sytuacji duża wypłata nie jest uzasadniona, hm...?
Ok, rozumiem ludzi rozczarowanych tą naszą Rzplitą. Co nie znaczy, że sam chcę ją zostawić w rękach tych, których uważam za szkodników - zdając sobie sprawę, że:
a) mój głos jest jednym z wielu
b) mogę popełniać złe wybory
Wiele razy nie byłem na wyborach - ot durne młodzieńcze niby anarchizowanie, które dziś uważam za szkodnictwo. Ten kraj dalej zostaje Polską, niezależnie od tego, kto nim rządzi.
Każda opcja ma swoje plusy i minusy, każda opcja ma ludzi sensownych i zwykłe łachudry, czy fanatyków. Oprócz tego na wszystko nakłada się kontekst gospodarczy i polityczny zglobalizowanego świata. Im bardziej się temu przypatruję, tym bardziej jestem "zgłuptaczony".
Coś tam sobie wybiorę, choć ciężki to wybór:
- Lewica. No cholera jakkolwiek część młodych jest ok, to poprzez interes polityczny nie odetnie się od post-PZPR-owskich zombiaków, broni do upadłego UB-ków i w kwestii obyczajowości schlebia nieraz zwykłej hołocie.
- PO. No cóż - daleko prześcignęli PiS w antydemokratyczności, indolencji, insynuacjach, brutalnej walce politycznej, zawłaszczeniu mediów i tworzeniu władzy totalitarnej. Oczywiście na własnym podwórku, bo w skali Europy chłoptasiostwo i naiwność naszych rządzących nie ma granic. Pozostaje chyba jedynie wierzyć, że pomimo wieloletniej pracy Adama M. rażonego syndromem sztokholmskim, dzięki któremu obłapiał się z Urbanem i Jaruzelskim, znajdą się jednak ludzie, którzy nie będą sobie zaprzątać głowy zastępczymi politpoprawnymi multi-kulti tematami i wezmą się po wyborach do roboty. A ta robota dam nam mocno po karku niestety. Chyba, że co jest całkiem możliwe przeputają.
- PJN. Kanapowym maleństwem nie będzie chyba sobie sensu głowy zaprzątać. Niezależnie od racji, słuszności itd.
- PSL. Partia obrotowa, która nadstawi tyłka prawie każdemu. No jaj sobie nie róbmy.
- PiS. No to jest mieszanka wybuchowa. W sumie na bazie katastrofy smoleńskiej powiela ujadanie oponentów, którzy dziś świętoszkowato oburzeni zarzucają PiS-owi to, co sami wyujadali kilka lat temu. Tutaj właśnie objawia się efekt wieloletniej pracy nad świadomością Polaków przez środowiska dawnych opozycjonistów, którzy chcieli być reformatorami socjalizmu - jedynie siermiężny i zaściankowy PiS potrafi się przyznać do ciągotek narodowych bez obawy, że zostanie nazwany ta straszną prawicą he he. Niestety to towarzystwo powinno sobie popatrzeć na Merkel w kwestii zabiegania o własny interes narodowy a nie babrać się takimi pierdołami, jak rzekoma antypolskość Miłosza (zresztą PO też powinno uznać, że "interes narodowy" to nie jest ani sformułowanie faszystowskie). Przeputaliście na własne życzenie - Zbyszek Z. wyskoczył na hurra i spartaczył maksymalnie pozwalając na żonglerkę słowem lepszym wyjadaczom od siebie i waląc oskarżeniami na oślep. Jeżeli w coś trafił, to zagubiło się to w gąszczu walenia z kartacza w tłum i z powodu zwykłej nieudolności. Gwoli "pocieszenia" - przejechał się Zbyszko na podsłuchiwaniu a dziś KE opi...la Polskę za ilość podsłuchów - ot chichot historii.
A przy wszystkich wojenkach swoistym paradoksem (albo głęboką prawidłowością) jest to, że największa nienawiść jest między byłymi kolegami z opozycji.
Po prostu panowie i panie z wszystkich stron fajnie byłoby zakończyć gierki marketingowe a realnie zaproponować, co się ma w planie zrobić z następującymi tematami:
- Nordstream. Hę? Jeden z ważniejszych tematów, który nas udupi straszliwie, jeżeli zamknie wejście do portu dla większych jednostek.
- Lecznictwo. Ok, mi leczenie funduje zakład pracy, ale chciałbym, żeby za odprowadzana przeze mnie składkę ktoś potrzebujący został szybko przyjęty, bez odkładania miesiącami jego leczenia.
- Szkolnictwo. Naprawdę nie potrzeba nam absolwentów po "studiach" produkujących rynkowo nieprzydatnych. Już kiedyś istniały kierunki, gdzie ludziki na synekurkach i obsadzeni rodzinnie dorabiali sobie wykształcenie.
- Sprzedaż LOTOS-u. No tutaj to już przeginacie. Sprzedaż Tepsy to był wielki szwindel i szkodnictwo a LOTOS (koncern strategiczny), który wydał ponad 5 mldów PLN na inwestycje ma zapełnić lukę w finansach jednorazowo? To co - dywidenda, która może spływać co roku to pies? Nie ma czegoś takiego, jak przemysł strategiczny? Czy jesteśmy na tak podłej pozycji, że srebra rodowe muszą iść pod młotek?
- Francja jakoś obroniła swoje stocznie. Dało się? Dało. Teraz pozostaje patrzeć na inne posunięcia eurokołchozu i nie dawać się wyruchać w kolejnych kwestiach.
- Tematów jest multum - są ważniejsze od rozstrzygania kto kogo uraził; kto kogo może bzykać; czy ma być ksiądz w programie, czy nie; od zwykłego politycznego marketingu i schlebiania gustom gawiedzi, która kocha oglądać wzajemne okładanie się przed kamerami itd.
Cholera - tydzień temu przymierzyłem swoje dupsko do fotela prezydenta w sali sejmu
No nie pasuje i już he he...