Ramonko! U mnie bez zmian. Żyję z dnia na dzień. Bez sensu i celu. Mój mąż zachowuje się jak idiota. Kompletnie tego nie rozumiem. Pyta się non stop czy w czymś mi pomóc, zabierając dzieci na pizzę przywozi mi ciepły serniczek, a potem dzwoni z pytaniem czy mi smakował. A ostatnio to już przegiął totalnie. Wybrał się z kochanką na zakupy, chyba już świąteczne i dzwoni do mnie z pytaniem co bym chciała na Mikołaja. Tak mnie wkurzył, że wczoraj jak się spytał jak ja się czuję (jestem chora i leżę w łóżlu) nie wytrzymałam i powiedziałam mu, ze jest ostatnia osobą, którą poproszę o pomoc, że nie chcę jego troski i serniczków, a prezent świąteczny dostałam już od niego, wymarzony i wyśniony, którego nie zapomnę do końca życia w lipcu tego roku (czyli jak odszedł). Odpowiedział "dobrze" i wyszedł.
Ramonko! myślę ze jak przeżyję ten cholerny listopad no i grudzień, święta, Sylwestra to już bedzie dobrze. Przytłacza mnie myśl o pierwszych świętach bez niego, pewnie będę ryczeć jak głupia. Nie potrafię inczej. Jeszcze jestem za słaba, ale po Nowym Roku...
Ściskam Cię mocno
Iwona