Wątek o krytyce, konstruktywnej oraz nie

Problemy z partnerami.

Postprzez blanka77 » 6 kwi 2011, o 12:16

Całkowicie odciąć się nie można jeśli to np. jest partner. A do niczego dobrego to nie prowadzi. Bo jeśli byłyby to sporadyczne przypadki, to można sobie odpuścić, ale nie można zignorować gdy tak jest za każdym razem.

Jak dla mnie to relacje takiego typu prowadzą do klęski, wcześniej czy później. A jakiej klęski to już sprawa indywidualna, wiadomo.

Masakra :(
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez caterpillar » 6 kwi 2011, o 13:24

Ok Ludolfino tylko zapomnialas o takiej wlasnie relacji

po tej dobrej stronie jest obdarzaniem dobrym slowem, pozytywnym wsparciem, wirtualnym przytuleniem, komplementem;

po tej ciemniejszej stronie to jest bycie milym dla kogos, bo ten ktos na kazda probe innego zachowania reaguje fochem albo wyrzutem skierowanym do wszystkich, ktorzy sa 'przeciwko niemu'; to umacnianie w kims postawy ofiary, postawy 'ja jestem dobry, tylko swiat sie sprzysiega przeciwko mnie'.

rozumiem, ze kiedy ktos sie tutaj zjawi, od razu zakladamy - 'jestes w porzadku, cos ci sie stalo, z kims/czyms masz problem, przyszedles tu po pomoc'. Mowimy takiej osobie komplementy, dostrzegamy ta dobra strone w tym co ta osoba pisze o sobie, jestesmy delikatni i czuli, tak jakbysmy sie odnosili do zranionego zwierzatka.

jesli jednak ktos mimo porad dalej robi to samo, oczekujac ze tym razem nagle swiat sie zmieni i te same poczynania zaczna przynosic inny skutek - to czas na krytyke. Czas na 'przestan wsadzac rece w ogien bo sie poparzysz, tak jak sie poparzyles za kazdym razem przez ostatnie x lat'

i w tym momencie niektore osoby zaczynaja machac przed oczami osoby krytykujacej tymi poparzonymi rekami i glosno krzyczec 'nie masz uczuc! to ten ogien mnie poparzyl, ja tylko tam wlozylem rece i wcale nie chcialem sie poparzyc! w ogole nie dbasz o moje cierpienie! ty tez jestes przeciwko mnie!'

i teraz sa dwie opcje. Osoba krytykujaca moze sie poddac tej manipulacji i poswiecic swoj czas na opatrzenie tych poparzonych rak biednej ofiary, zrobic herbatke, znowu sie zaopiekowac, zgodzic sie, ze ten ogien taki zly bo niewinna istotke poparzyl, i znowu dac sie wprowadzic w stary schemat, gdzie ofiara jest dobra, wszyscy sa zli, a jesli nie chcesz byc po stronie zlych to musisz przytakiwac ofierze bo inaczej bedziesz bez serca.



powiedzmy ,ze mam chora matke ktora bron boze nie przyjmie ZADNEJ krytyki, uwagi na swoj temat bo WSZYSTKO przyjmuje jako atak i ciagle zaslania sie choroba , nie mozna nawet powiedziec co sie czuje w zwiazku z jej zachowaniem gdyz konczy sie to chisteria i oskarzaniem ,ze chce sie ja wykonczyc :?

i wyobrazcie sobie ,ze przychodzi taka matka na forum i mowi jak to ma ciezko w zyciu.

Prosze teraz wyjasnic mi jak GRUPA ma wspolpracowac z taka osoba zeby nie umacniac w niej postawy ofiary a w sobie bezsensownego glaskacza????




druga sprawa Ludolfino prawie kazda krytyka boli, na niektorych terapiach dla osob uzaleznionych stosuje sie dosc brutalne metody aby dotarlo przez mechanizmy obronne ktore ktos w sobie latami budowal.

ktos kto chce stosowac przemoc psychiczna ma w tym cel aby upokorzyc i poczuc sie lepszym taka roznica .
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez ludolfina » 6 kwi 2011, o 13:40

cyt: "Prosze teraz wyjasnic mi jak GRUPA ma wspolpracowac z taka osoba zeby nie umacniac w niej postawy ofiary a w sobie bezsensownego glaskacza???? "



ja to nie wiem. dla mnie sytuacja beznadziejna, nie da sie pomoc.
ja nie umiem, nie wiem.
a sans chyba cos pisala ze wzbudzac zaufanie. dotrzec do kogos przez zaufanie.
ja to nie umiem.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Postprzez blanka77 » 6 kwi 2011, o 13:44

Mnie się wydaje, że na początku nie da się przewidzieć czy dana osoba szczerze dzieli się swoimi z problemami, czy tylko gra na emocjach innych w celu uzyskania konkretnych dla siebie korzyści.
Chyba tak ogólnie nie da się obrać jednego stanowiska. W necie jest o tyle dobrze, że jak ktoś komuś nie odpowiada, to można się nie odzywać do takiej osoby. W realu już jest trudniej.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez caterpillar » 6 kwi 2011, o 13:45

Wiec widzisz ludolfino czasem problem lezy gleboko w czlowieku a nie w krytyce czy sposobie komunikowania sie.
bo nawet zlotoustny psycholog moze urazic wzburzyc itd.

Oczywiscie to dosc skrajny przypadek ale wielu ludzi sie z nim boryka we wlasnych domach ,bo grupa to mysle pol biedy.

Pamietam jak moja ciocia poszla pierwszy raz do psychologa i byla bardzo oburzona ,ze pani psycholog ie przytakujej jej a wrecz pyta dlaczego widzi tu problem obrazila sie i juz wiecej nie poszla .
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez ludolfina » 6 kwi 2011, o 13:54

ja to rozumiem.
ja po prostu nie mam w sobie pragnienia pomagania. jesli ktos chce, i ja cos mowie, a on przyjmuje, zyskuje na tym moim spojrzeniu, to ja wchodze
a jak ktos sie opiera, to ja nic wiecej z siebie nie dam
nie pocisne, czasem zal, ale nie szukam sposobu dotarcia albo cos

po prostu ja, jako ja, nie mam potrzeby pomagania. mnie jakby cos w problemie czasem zaciekawi, zadrazni, poruszy.

faktycznie, tez odczuwam czesto opor, taki toksyczny nawijmy to, slepy, ale nie mam ochoty go przebijac. po prostu wtedy czuje "oj, ta osoba chce cierpiec, ma taka potrzebe", nic na to nie poradze.

wystrzegam sie takich osob, bo natrafiam na wlasna niemoc a to nieprzyjemna tez konfrontacja hi hi (o ile mozna sie tu smiac)
a, jeszcze cos - jesli mnie DOTYKA bezposrednio taka postawa, np szantazuje emocjonalnie "na chorego", to zajmuje sie wyznaczeniem granic. musialam wyznaczyc granice wlasnemu ojcu, ktory wiecznie domagal sie pomocy i gral na poczucie winy, ze sie go nie wspiera, ze nie moze liczyc na rodzine. jego zycia nie zmienie, nie spowoduje ze on zacznie dzialac inaczej, ale swoja przetrzen jakos obronilam. o ile ma to sens w tym kontekscie... bo juz sama sie gubie... :)
Ostatnio edytowano 6 kwi 2011, o 14:08 przez ludolfina, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Postprzez ophrys » 6 kwi 2011, o 13:57

---------- 13:54 06.04.2011 ----------

caterpillar napisał(a):Wiec widzisz ludolfino czasem problem lezy gleboko w czlowieku a nie w krytyce czy sposobie komunikowania sie.
bo nawet zlotoustny psycholog moze urazic wzburzyc itd.

Oczywiscie to dosc skrajny przypadek ale wielu ludzi sie z nim boryka we wlasnych domach ,bo grupa to mysle pol biedy.


Ja taki skrajny przypadek miałam w domu przez parę lat :?
Jakakolwiek konstruktywna dyskusja była niemożliwa, mogłam tylko przytakiwać i głaskać, lub znosić (delikatnie powiedziane) niezadowolenie.

To nauczyło mnie jednego - jak ktoś ma tak silne mechanizmy chroniące ego, to wołami się nie da. Dlatego jak na forum widzę, że ktoś nie słucha, nie reaguje na próby pomocy, na podawane różne przykłady rozwiązań, tylko widzi jedną ścieżkę, to sobie odpuszczam i tyle. Jak ktoś chce założyć sobie pętlę na szyję, to ja nie matka Teresa.
Widać ta osoba musi jeszcze czegoś złego doświadczyć, jeszcze się pomęczyć, aby w końcu samemu przebić się przez bariery ustanowione we własnym umyśle.
I wtedy można spróbować znów pomóc.

Wcześniej to się tylko narażę na krytykę, a po co mi to?
Na siłę nikogo nie zmienię.

---------- 13:57 ----------

Ludolfino, jeśli dobrze Cię zrozumiałam, to mamy podobne spojrzenie na sprawę :)
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Postprzez limonka » 6 kwi 2011, o 14:00

Ophrys, tez mam podobne doswiadczenia...czasem Ta chec pomocy za duzo walkowana przeksztalca Sie poniekad samoistnie w oczach ludzi w krytyke
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez blanka77 » 6 kwi 2011, o 14:07

Chyba trzeba umieć sobie w pewnym momencie powiedziec stop. Ale to nie jest prosta sprawa gdy się z kimś takim żyje i prawie na każdym kroku napotyka się na taką reakcję.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez limonka » 6 kwi 2011, o 14:11

Blanko w ten sytuacji to juz chyba terapia....
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez blanka77 » 6 kwi 2011, o 14:12

albo Księżyc...
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez limonka » 6 kwi 2011, o 14:13

Bo czasem pewne schematy myslenia I reakcje obronne sa zakorzenione BARDZO gleboko.
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez ludolfina » 6 kwi 2011, o 14:13

Ludolfino, jeśli dobrze Cię zrozumiałam, to mamy podobne spojrzenie na sprawę

heh, prawde mowiac nie wiem czy ja sama sie dobrze rozumiem :)
ale odczulam po Twoim ophrys wpisie "no, nie tylko ja tak mam z tym pomaganiem"
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Postprzez ophrys » 6 kwi 2011, o 14:15

Ja od byłego odeszłam, a z częścią rodziny urwałam kontakty. Co mi po rodzinie, od której toksycznością jedzie? Nic.
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Postprzez limonka » 6 kwi 2011, o 14:15

---------- 14:15 06.04.2011 ----------

blanka77 napisał(a):albo Księżyc...
a Jak dziala metoda z ksiezycem? :lol:

---------- 14:15 ----------

ophrys napisał(a):Ja od byłego odeszłam, a z częścią rodziny urwałam kontakty. Co mi po rodzinie, od której toksycznością jedzie? Nic.
Brawo:)
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 257 gości