Wątek o krytyce, konstruktywnej oraz nie

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 4 kwi 2011, o 07:17

Jeśli mogę się wtrącić, to...

... akurat krytyka (czy konstruktywna, czy nie) nie jest moją najmocniejszą stroną. W ogóle zadaję sobie pytanie, czy takie prawo mamy. Jakoś go nie czuję. Zdecydowanie bardziej czuję wyrażanie swojej opinii w obojętnie jak dużym zakresie, rozmowa, zadawanie pytań i wzajemne pobudzanie do myślenia. Nawet ostry spór w udowadnianiu swoich racji wydaje mi się bardziej okej (i w moim odczuciu jest to bardziej konstruktywne), niż ta krytyka. Bo jakim niby prawem?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Bianka » 4 kwi 2011, o 09:22

---------- 09:06 04.04.2011 ----------

Honest ja już Cię zacytowałam, ważne jest co uważasz za "takie kalkulacje" sama zacytowałaś i nazwałaś to kalkulacjami...jeśli się mylę to napisz mi dokładnie co nazwałaś takimi kalkulacjami??
i znowu użeranie...mam nadzieje że jak przestałabym pisać w tym wątku to dalej by istniał? :wink:

---------- 09:17 ----------

a najlepiej to zniknę, proszę u ułatwienie i nie pytanie mnie o nic..jedyne o czym się pokuszę pisać to ściśle odnośnie tematu..ściśle...

---------- 09:19 ----------

No tak Ewka tylko że wyrażanie swojej opinii na czyjś temat to już jest ocenianie:(

---------- 09:22 ----------

Chciałam podeprzeć się definicją słowa ocenić żeby nie było że tylko ja tak myślę i natrafiłam na coś ciekawego:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Uprzedzenie

i to chyba zaistniało właśnie..dlatego racjonalne argumenty nie działają..
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez ewka » 4 kwi 2011, o 09:23

Bianka napisał(a):No tak Ewka tylko że wyrażanie swojej opinii na czyjś temat to już jest ocenianie:(

Ale właśnie nie na "czyjś temat", ale odnośnie konkretnego zdarzenia, sytuacji, konsekwencji.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Bianka » 4 kwi 2011, o 09:31

No tak, zgadzam się, odnośnie zdarzenia, sytuacji tak ale nie o osobie:)
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez ludolfina » 4 kwi 2011, o 09:33

tez sie wypowiem... tez sie zastanawiam jak to wlasciwie jest... bo...
ja chyba... generalnie "mysle krytycznie", zwykle kazda moja mysl to wyszukanie krytyki "to jest tu bledne, to jest tu niedobre, zmiana tego byla by korzystna". wydaje mi sie ze szkola i dom w ten sposob mnie uksztaltowaly: uczono mnie za pomoca krytyki ("cos ty zrobila, to nie tak!," "dwoja , zla odpowiedz" i teraz orientuj sie i ucz, jak to ma byc wlasciwie, zeby nie krytykowali)
mnie bardzo trudno jest np wyszukac komplement na czyjs temat, mysl tzw "pozytywna", dlugo to trwa zanim na cos trafie. nie przychodzi mi spontanicznie
bywa ze palne krytyke zanim wogle zanalizuje czy warto
rzadko przewiduje jak ktos moze reagowac, najczesciej jesli mam opory to raczej spowodowane 'lękiem przed odrzuceniem"
co do sensownosci krytyki, mysle ze czesto wypowiadam i dostaje informacje zwrotna, to mi wystarcza do tego aby zrozumiec, czy ta krytyka jest przyjmowana (czyli, czy komus cos daje) czy jest odrzucana albo wrecz rani. wtedy moge zastosowac ciag dalszy: wycofac sie z krytyki, lagodzic temat, badz uscislic i wyluszczyc dokladniej. wydaje mi sie nawet przemocowe uparte podtrzymywanie krytyki przy wyraznych sygnalach, ze to kogos rani.

natomiast jest taka sytuacja, w ktorej uwazam krytyka za uzasadniona i wrecz potrzebna: to sytuacja bezposredniego wplywu na MNIE jakiegos zachowania czy nawyku. np jesli mieszkam z kolezanka w hotelu, i drazni mnie strasznie, ze zostawia wlosy w umywalce, to skrytykuje to i prosze o to zeby zmienila to. (jesli zas jestem u kogos w domu z wizyta nie widze sensu krytykowania jego sposobu zycia, nawet jesli mi nie odpowiada, po prostu nie dotyczy mnie to w zaden sposob)
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Postprzez Bianka » 4 kwi 2011, o 09:45

ludolfina napisał(a): wydaje mi sie nawet przemocowe uparte podtrzymywanie krytyki przy wyraznych sygnalach, ze to kogos rani.


mam takie samo odczucie...
Co do włosów na umywalce to już inny rodzaj krytyki, zwrócenie uwagi na coś co dotyczy Cię bezpośrednio...wtedy lepiej powiedzieć niż mieć siebie dość:)
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez ludolfina » 4 kwi 2011, o 09:52

wlasnie, bianko, tak mysle.

a jeszcze... z tym mysleniem "krytycznym" to jednak przesadzilam, bo ono w zasadzie polega na kwestionowaniu wyobrazen i opieraniu sie na jakims solidnym gruncie.
wiec taki rodzaj myslenia nie moze wynikac z wychowania zabraniajacego wlasnej wypowiedzi, bycia traktowanym bezwglednie i nie wchodzenia w dyskurs.

oh ja np bardzo chcialabym nauczyc mojego syna myslenia krytycznego, kwestionowania opinii i nie bycia zbytnio uleglym. zeby umial dociekac, sprawdzac, poznawac, a nie tylko biernie i ze strachu przed dwója, przyswajal reguly.
krytyczne myslenie daje chyba w rezultacie pewnosc siebie, ze sie popiera idee czy poglad zweryfikowany przez samego siebie i poddany krytyce, a nie bezwladnie przyjety aby uniknac kary.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Postprzez mahika » 4 kwi 2011, o 09:55

A jeśli ktoś używa Vegety i mówi że zdrowo, a ja wiem ze tak nie jest?

A jeśli ktoś mnie zaprasza do siebie i np. nadziewa ptysie kremem, zlizuje z paców, po czym nadziewa następne i stawia na stole?

Ja znam odpowiedzi na te pytania...
Ale zastanawiam się nad Waszymi.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Bianka » 4 kwi 2011, o 10:02

---------- 09:59 04.04.2011 ----------

Właśnie czytałam gdzies albo słyszałam że ludzie wychowani w systemie kar cielesnych, ślepego posłuszeństwa mają problem z tym żeby mieć swoje zdanie w dorosłym życiu, poddają się łatwo autorytetom i nie potrafią zawalczyć o swoje...oczywiście nie można generalizować bo różnie bywa ale coś w tym jest tak jak piszesz...
Krytyka wieczna z kolei zachowania, osoby, ocenianie dziecka skutkuje brakiem poczucia własnej wartości, brakiem zaufania do samego siebie w sensie inni wiedzą lepiej ode mnie jaki jestem i co powinienem czuć...

---------- 10:02 ----------

mahika napisał(a):A jeśli ktoś używa Vegety i mówi że zdrowo, a ja wiem ze tak nie jest?

A jeśli ktoś mnie zaprasza do siebie i np. nadziewa ptysie kremem, zlizuje z paców, po czym nadziewa następne i stawia na stole?
.


O vegecie możesz powiedzieć wprost i bez ogórdek jakie masz zdanie, vegeta nie poczuje się urażona:)

A w drugim przypadku to ja po prostu nie jem i mówię że np boli mnie żołądek, albo już jadłam dziś słodkie i nie mam ochoty, dziękuję albo że się odchudzam itp
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez mahika » 4 kwi 2011, o 10:11

Vegeta mi wisi, ale to ze koleżanka mówi ze jest zdrowa, już nie bardzo

No kurcze, Bianka, ale ona zafascynowana stawia je na stole, 10 razy mówi że masz sie częstować, wywiera wręcz presję, smuci się że nie chcesz jesć, mówi ze robisz jej przykrość :P

Ok, ja wiem co sie robi w takich sytuacjach.
po prostu jest ich tyle, że nie zawsze uda się zachować tak jak się myśli że się zachowa. Albo tak jak być powinno.
Czasem tak coś nas zaskoczy że mimowolnie człowiek coś chlapnie.

Łatwo sie pisze, teoretyzuje "jak powinno być" trudniej wciela w życie.
Prawda Sans?
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez ludolfina » 4 kwi 2011, o 10:15

[quote="mahika"]

A jeśli ktoś mnie zaprasza do siebie i np. nadziewa ptysie kremem, zlizuje z paców, po czym nadziewa następne i stawia na stole?
[/quote]

ha ha, w zaleznosci od scenerii, to albo komedia albo dramat!
jesli moja kumpela tak robi, to zaczynam wrzeszczec i protestowac, zas jesli siedze z kumpela a jej babcia dla nas te ptysie robi, to ja sie odchudzam :D
w kazdym razie, mnei to DOTYCZY bezposrednio, sanepidu na nich nie nasle, zeby zmienili nawyki higieny :D
swoja droga, zaraz sie zaczelam zastanawiac jak to jest w cukierniach, nie wiem JAK oni te ptysie robia, i nigdy sie nie dowiem... czy ja wogole jeszcze zjem ptysia?
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Postprzez ewka » 4 kwi 2011, o 10:17

NIKT mnie NIGDY i NICZYM nie zmusi do tego, abym jadła to, czego nie zechcę zjeść;)

mahika napisał(a):No kurcze, Bianka, ale ona zafascynowana stawia je na stole, 10 razy mówi że masz sie częstować, wywiera wręcz presję, smuci się że nie chcesz jesć, mówi ze robisz jej przykrość

No trudno... asertywność i wierność sobie niesie jakieś własne koszty. No trudno;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Sansevieria » 4 kwi 2011, o 10:47

---------- 10:26 04.04.2011 ----------

Honest napisał(a):[Rozumiem Twój punkt widzenia, ale ja wolę szczerą rozmowę niz takie kalkulacje.

"Piękne słowa nie zawsze są prawdziwe, a prawdziwe nie zawsze piękne"


Wolę szczerą rozmowę niż takie kalkulacje. Hmmm...
Jeśli powiem wolę kino niż teatr, wolę jabłka niż gruszki, wolę morze niż góry oznacza to ewidentnie dokonanie jakiegoś wyboru między dwiema różnymi rzeczami. Z czego wniosek, że Twoim zdaniem Honest szczera rozmowa jest czym innym niż "takie kalkulacje". Z czego z kolei wniosek iż "takie kalkulacje" uważasz za pozbawione szczerości. Tak wychodzi z analizy tego zdania. I moim zdaniem jest to opozycja całkowicie fałszywa.

Zerknęłam do definicji "kalkulacji". Bo termin jest przede wszystkim księgowo rachunkowy, tu pasuje średnio. No dobra, jest i ogólna "rozważenie szans na powodzenie jakichś działań i planowanie ich przebiegu".
Powiedziałabym, że owszem, częściowo przeprowadzam spontaniczną kalkulację czyli faktycznie rozważam szansę na powodzenie moich działań. Żeby nie podejmować działań skazanych na klęskę, bo to bezproduktywna strata mojej energii oraz w przypadku forum wsparcia ryzyko uszkodzenia kogoś. Innymi słowy podejmuję decyzję, czy w ogóle komuś w tym, o czym pisze, jestem w stanie pomóc, czy w opisanym temacie problemowym ja się nadaję na wspieracza czy też nie. I jak dojdę do wniosku, że się nie nadaję, to się nie odzywam. Natomiast zdecydowanie nie planuję przebiegu rozmowy, bo zbyt istotny jest czynnik nieznany czyli ta druga osoba. W miarę rozwoju rozmowy oczywiście rola tego czynnika się zmniejsza, ale zawsze istnieje. Proces tej częściowej kalkulacji jest u mnie samoistny i bardzo szybki. I bardzo się staram nie wpadać w pułapke "mam coś do powiedzenia każdemu, mam coś do powiedzenia na każdy temat". Pokornie stwierdzam - nie. Są ludzie, z którymi czuję brak łatwego porozumienia, są tematy o których mam blade pojęcie (na przykład uzależnienie od narkotyków, hazard) , są historie, które mnie przerastają i są obszary, w których wiem, że jestem bardzo osobniczo niejako "sztywna" (na przykład kwestia zdrady).
Używałaś Honest kilka razy słowa "głaskanie". Oczywiście w znaczeniu przenośnym, ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia, co ono oznacza Twoim zdaniem. I byłabym wdzięczna za doprecyzowanie.
I tak na koniec:
"Przykre słowa nie zawsze są prawdziwe, a prawdziwe nie zawsze są przykre" :)

---------- 10:47 ----------

mahika napisał(a):Vegeta mi wisi, ale to ze koleżanka mówi ze jest zdrowa, już nie bardzo

No kurcze, Bianka, ale ona zafascynowana stawia je na stole, 10 razy mówi że masz sie częstować, wywiera wręcz presję, smuci się że nie chcesz jesć, mówi ze robisz jej przykrość :P

Ok, ja wiem co sie robi w takich sytuacjach.
po prostu jest ich tyle, że nie zawsze uda się zachować tak jak się myśli że się zachowa. Albo tak jak być powinno.
Czasem tak coś nas zaskoczy że mimowolnie człowiek coś chlapnie.

Łatwo sie pisze, teoretyzuje "jak powinno być" trudniej wciela w życie.
Prawda Sans?


Pewnie że łatwiej jest teoretyzować niż wcielać, ale też ważne jest co się mianowicie chce wcielić :D
"jak być powinno" to jest koszmarek. Im dłużej żyję tym bardziej widzę ile w tym "jak być powinno" jest mojego "ja wiem co dla Ciebie dobre".
Taki pozorny banał z Vegetą, Mahika. Koleżanka mówi, że jest zdrowa i używa pasjami. Ty wiesz, że Vegeta jest niezdrowa. Wiesz czy na podstawie dostępnej Ci wiedzy oraz obserwacji uważasz? Glutaminian naturalny jest od setek lat składnikiem diety dalekowschodniej. Od około stu lat również sztuczny. Oczywiście możesz znajomą Chinkę próbować przekonywać, że ten składnik jest wykańczający dla organizmu i powinna go z diety wyeliminować, ale z nikłymi szansami na sukces. Natomiast z dużymi na konflikt. Nie tylko Chinkę rzecz jasna, po prostu osobę, która ma inne podejście do kwestii wpływu tego co się spożywa na stan zdrowia. :)
A co do tego, że czasem palnie się nie to, co by się chciało czy co by się uznało zgodnie z własną teorią za odpowiednie - nie ma chyba takiego, co by mu się nie zdarzyło. Istnieje na szczęście takie ładne słowo "przepraszam" i istnieje opcja "wycofuję się z tematu i przestaję drążyć". Na ogół daje pożądane efekty. Tak przynajmniej zgodnie z moim doświadczeniem. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez caterpillar » 4 kwi 2011, o 11:48

Sans w kwestii glutaminianu i Chin mam podobnie hehe

jej jedno slowo a tyle zamieszania ,widze ,ze bardzo boicie sie tej KRYTYKI :wink:

oczywiscie ,ze blizsze jest mi mowienie o SWOICH odczuciach i tez uwazam ,ze taka forma powinna rowniez tu na forum dominowac
Jednak mimo wszystko krytyke(nie krytykanctwo) uwazam za cenne.

Ja mam tak ,ze czasem wole powiedziec jak sie z czyms czuje czy nawet ocenic niz ciagle przytakiwac albo udawac ,ze nie widze.

podoba mi sie to co napisalas sans z tym wycofywaniem i nie drazeniem i mysle ,ze jest to jakies wyjscie awaryjne "w razie czego"

dla mnie tez dobrym pytaniem jest "po co komus ta wiedza" lub "po co ja to mowie" jesli jest jakies sesowne wyjasnienie to mowie.

i tak jak (pisala Honest) dobrej kolezance moze powiedziec co ty masz na sobie za sciere tak juz obcej mi nie wypada i nie ma to sensu poniewaz nasze relacje nie sa juz tak bliskie zeby zrozumiala ,ze nie chce ja TYLKO ocenic.

Mi nie chodzi o to ,zeby teraz kazdy kazdego ustawial ,krytykowala i mowil mu ,ze robi ZLE.

mam wrazenie,ze czasem lecimy w owijanie w bawelne i nawet boimy sie napisac o swoich odczuciach (ja tak mam czasem) bo przecie presja wszech wyrozumialego forum i cierpiacych osob wisza nad nami i dlatego czasem mam wraznie ,ze idzie to w jakas skrajnosc (moze sie myle)

mam tak ,ze czasem jak przygladalam sie jak ktos tak wlasnie jest "glaskany" i "glaskany" przez iles tam stron to mam wrazenie,ze sobie moze nawet tak tkwic miesiacami, bo mu zwyczajnie dobrze i przyjmuje tak postawe pokrzywdonego i cokolwiek nie zrobi to wie ,ze go poglaszcza, bo jest pokrzywdzony i tak w kolko. (nie wiem ,czy to jest takie realnie pomocne?)


mysle ,ze to co cenne w grupie, to wlasnie to ,ze jeden poglaszcze ,jeden tupnie,drugi pomilczy (to juz chyba byo pisane :) )

i mi osobiscie TAKA roznorodnosc latwiej zaakceptowac niz samych "tupiacych" czy samych "glaszczacych"


pozdrawiam
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez tu i teraz » 4 kwi 2011, o 12:06

...pod plaszczykiem Szczerosci mozna przemycic duzo Przemocy...

ta mysl nie ma odniesienia do kogokolwiek...

wyraza moje doswiadczenia...

:kwiatek2:
tu i teraz
 
Posty: 210
Dołączył(a): 14 lut 2011, o 13:53

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 145 gości