Jestem ciekaw waszych opinii na problem który nurtuje mnie od jakiegoś czasu.
Piłem 25 lat mam 46 z czego 7 lat byłem świadkiem Jehowy ,w tym czasie udawało mi się kontrolować picie oczywiście z krótkimi wpadkami. Wychowywałem się w duchu socjalistycznej odnowy, gdzie nie było miejsca na wiarę ,tatuś był trepem i takie miał podejście jakie go wojsko nauczyło a matka myszka cicha co miała dla mnie ślepą miłość . Z czasem zacząłem trochę z przypadku poszukiwać czegoś w co bym mógł wierzyć i tak zaczęła się przygoda z Swiadkami. I teraz mam problem z sferą duchową, zawsze zadawałem sobie różne pytania dotyczące interpretacji biblii miałam różne wątpliwości ,ale zawsze było jedno wytłumaczenie ,widocznie nie jest dane jeszcze jakiejś kwestii zrozumieć bo: poznanie nie jest jeszcze pełne. Teraz zadaje sobie pytanie, czy jest możliwa wiara taka jak mówił chyba ap. Paweł : Wiara to niezachwiana pewność w rzeczy niewidzialne. Teraz gdy trzeźwieje i analizuje różne motywy jakie mną kierowały
i ludzi których spotkałem na swojej drodze, zastanawiam się na ile moje przekonania są moimi ,a na ile zostały mi włożone przez innych. Męczy mnie
to ,bo jest jak kolec w tyłku z jednej strony strach przed obrażeniem Boga, z drugiej jakiś wewnętrzny opór. Często gęsto słyszę jak na mitingach AA alkoholicy zmieniają swoje postawy i stają się przesadnie religijni, tak jak by chcieli nadrobić stracone lata gorliwością ,która nieraz trąci farsą i przesadą.
Dość popularne jest poddawanie się woli bożej. Oczywiście nic nie mam do takiej postawy ale złość mnie bierze jak wszystko co się dzieje to właśnie
wynik tej woli. Dochodzi do nonsensów bo jak można twierdzić że jak ktoś zapił to widocznie taka była wola boża a jak nie pije to to też jest boży plan.
To zupełnie tak jak był ten wypadek autokaru z pielgrzymką mówili w telewizorni, że Bóg zabrał do nieba tych co zginęli bo taka była jego wola a tych co leżeli w szpitalu poparzeni to co ,ukarał piekłem na ziemi. I tu właśnie działa u mnie mechanizm oporu ,zawsze byłem przekonany że wiara nie oznacza naiwności.Teraz się mocno zastanawiam, czy w świetle jakieś tam wiedzy biblijnej ,którą posiadam jestem już odstępcą"a tacy idą na zatracenie" ,czy może otrząsam się z narzuconych schematów myślowych i oddziaływań manipulacji jakich dopuszczają się Swiadkowie. I najgorsze to jest to, że nie jestem w stanie tak naprawdę "poczuć" !!! w co wierzę. Gdy czasem trochę powiem o tym, to najczęściej dostaje odpowiedz która mną rzuca o ścianę " za dużo kombinujesz zawierz Bogu i poddaj się, jego woli" i tu ręce opadają bo ty mówisz do słupa a słup jak d..a. Zdaje sobie sprawę że żyje w katolickim kraju i większość katolików nie ma w ogóle pojęcia co to jest wola Boża i z czym to się wiąże. Ale może dzięki swoim przekonaniom nie piją i to im pomaga. Każdy sposób jest dobry by nie pić! Się rozpisałem ,a tak na koniec to przerażony jestem tym, że coś z tym muszę zrobić, bo tak czy siak gdzieś tą podniesioną nogę muszę postawić. Dostałem od terapeutki książkę Bóg urojony i tak sobię myślę, że muszę poznać inny punkt widzenia.Ja przeczytam to tu wrócę chyba, że mnie piorun trafi