przez Dorku » 7 kwi 2011, o 23:21
Witajcie! Jest coraz gorzej, z każdym dniem. Słabnie, głuchnie, ślepnie... są momenty, że jest całkiem, całkiem, ale wczoraj np. mówiła do mnie o mnie jak do zupełnie obcej osoby. Ma przywidzenia, ale najgorsze jest to, że zanikają jej emocje, nie śmieje się, nie żartuje, nie złości, nie płacze... Najweselszy człowiek w całej rodzinie przestał się śmiać!!
W chwilach gdy długo jest sama w pokoju mózg się wygasza, wtedy nie widzi i nie słyszy. Trzeba przy niej być, stymulować mózg rozmową, dotykiem. Boję się dnia, gdy nie da się go już rozruszać... ciężko, fizycznie i psychicznie ciężko.
padam na wyr - D.