No taki MAcGyver
A z tą sąsiadką do fakt. Do końca podstawówki, albo nawet do końca pierwszej klasy gimnazjum zaprowadzała go do szkoły (rzut beretem, ok. 100 m od bloku, bez przechodzenia przez ulicę) za rączkę, na przerwach biegała żeby mu dać pić i zaprowadzić do WC. Masakra. Z dziecka wszyscy się śmiali, ale co ono było winne? No i z babci też się śmiali, ale z niego bardziej bo był zupełnie niezaradny, bo niby jak miał być skoro babcia z nim była wszędzie.
Na spacery razem z babcią i z mamą, z dziećmi bawić mu się nie było wolno, bo się spoci, na rowerze jeździć też nie wolno. Straszne.