sin, jeśli chodzi o książki, to po prostu bardzo lubię czytać, od dziecka i w tym sensie jestem nimi poobkładany ze wszystkich stron... mam ich dużo w domu i jeszcze wypożyczam z kilku bibliotek...
mam też takie swoje miejsca, gdzie udaje mi się dopaść czasami ciekawe wartościowe książki zupełnie za darmo, bo zostawiają je tam ludzie, którym są one niepotrzebne... ja zresztą też tam czasem coś dokładam, co mnie akurat nie interesuje...
kiedyś czytałem niemal zawsze wszystko od deski do deski... obecnie zmienia się moje podejście i coraz częściej odkładam książki, które mi nie odpowiadają, bo doszedłem do wniosku, że szkoda czasu na bezwartościowe pseudoliterackie bzdury (a to jest chyba tak z 80 procent tego co jest obecnie drukowane), albo na coś co zupełnie nie odpowiada mojemu gustowi...
tak z ostatniej chwili, to mogę konkretnie powiedzieć, że z zainteresowaniem niedawno dokończyłem czytać rozmowy przeprowadzone przez sympatyczną dziennikarkę, Annę Laszuk, z rozmaitymi polskimi lesbijkami, które opowiadały Jej swoją historię i rozmaite wątki ze swojego życia, nie tylko osobistego... książka warta przeczytania i rzadka tematycznie - tytuł: "Dziewczyny wyjdźcie z szafy"...
oprócz tego zrezygnowałem z czytania, już po kilkudziesięciu stronach, trzech innych książek, które mi zupełnie nie odpowiadały a wśród nich było... "Łóżko" - niedawno opublikowany zbiór opowiadań popularnego (także tu, u nas... ) Janusza Leona Wiśniewskiego... (marie, niczym tygrysica skoczy pewnie na mnie w jego obronie... i dopiero okaże się, że to dziewczyna z prawdziwym... pazurem!
)
ktoś kiedyś pisał o Paulo Coehlo, że te jego mądrości to "metafizyka dla kucharek"...
a ja bym określił wywody tego Wiśniewskiego jako domorosłą psychologię obyczajową dla pokojówek...
to jest coś w typie Grocholi, ale Grochola według mnie mimo wszystko produkuje swoje historie w moim odbiorze bardziej spontanicznie i przez to wydają się w miarę żywe i względnie naturalne, ani nazbyt sztucznie spektakularne ani też nie totalnie i skrajnie proste - w miarę bliskie życia a dalsze od obrzydliwie sztampowego romansidła... dlatego są do wytrzymania, jak dla mnie i dają się ją od biedy czytać, jako czytadło rozrywkowe na podróż, na przykład, ale niezbyt długo i gdzieś tak ze dwa, trzy razy w życiu - góra!
(więcej już bym nie mógł...)
jak coś poczytam dalej ze stosików piętrzących się wokół, to dam znać w następnym odcinku...
a co Ty lubisz czytać, sin? i co czytałaś ostatnio lub co czytasz aktualnie i z jakimi wrażeniami...?