ostatnia deska ratunku

Problemy związane z depresją.

ostatnia deska ratunku

Postprzez Eli_ » 15 mar 2011, o 18:13

witam. to forum to moja ostatnia deska ratunku chyba. <uśmiecha się smutno> mam depresję od 4 lat. Lat mam teraz 17, chodzę do liceum. Moje problemy sie zaczęło w podstawówce... Rodzice często się kłócili. Źle się dobrali. Ojciec małomówny, cichy, spokojny mama rozmowna, żywa, temperamentna nie mogli dość do porozumienia. Nie wiem czy to wyglądało tak jak mówi mama, obwiniała tatę, że ma kochankę tata nadal twierdzi, że to nieprawda. Była Świadkiem Jehowy i stwierdziła że ona nie zdradzi ojca, ale za to teraz obwinia o wszystko Boga, zaczęły się kłótnie. A raczej wrzaski mamy, tata prawie nigdy się nie odzywał. Często przyjeżdżała policja... Byłam mała, jednak wiele do mnie docierało jak na ten wiek, ale do tej pory mam obraz w głowie gdy wylewała ojcu na głowę wrzątek, lub waliła kijem w drzwi, żeby brat ją wpuścił. Pamiętam pomazane zdjęcia i napisy że ojciec to kur*iarz, zdjęcie moje i młodszego brata z podpisem: dlaczego nas zdradziłeś tatusiu... Po pewnym czasie tata się wyprowadził, wyłączono nam prąd-mama nie płaciła a nadchodziłą zima... Jak myślę o tym że zamiast być z nami chodziłą na dyskoteki, że musiałam spać w kurtce z bratem, bo pod jedną kołdrą było za zimno jest mi tak przykro... Potem się wyprowadziła a wprowadził się tata, ale wcale nie było lepiej... Brat siedział całe dnie przed komputerem grając w jakieś strzelanki i schodził tylko do WC przez co teraz jest z nim bardzo źle. Martwię się o niego, bo nie zdał już rok jest w 6 klasie podstawówki a nie umie podstaw, leży na ławce i nic nie robi, biega po domu i wydaje odłosy strzelania. Mamy kuratora, ale do tej pory nic się nie zmieniło a do niego NIC nie dociera. Napisałam to wielkimi leterami, bo naprawdę czego nie powiem jednym uchem wpada a drugim wypada, albo pyta czego chce i o co ja się go czepiam. Rodziców nic nie interesuje i wszystko muszę robić ja. Pary razy już była rozprawa o rodzinę zastępczą, ale nawet to nic nie dało. Za ostatnim razem przydzielili brata do matki, ale kiepsko to widzę. Ona wie swoje on też i jak sięoboje zaprą to koniec, Chodziłam kiedyś do psychologów, pedagogów, terapeutów i byłam nawet u psychiatry i... nic. Mam chłopaka który chce dobrze i ja to wiem, ale ma swoje życie i też ma już dość a mnie depresja się pogłębia. Nie mam na nic ochoty i siły. Jak myślę że mam wstać rano iść do szkoły zaczynam płakać... Jestem naddojrzała i myślę poważnie o życiu. Nie interesuje mnie picie, palenie i narkotyki przez co nie mam prawie w ogóle znajomych, nikt nie rozumie, że jest mi ciężko. Nie chce nakładać na siebie maski i udawać głupią byle by zasłonić łzy... Matka uważa cały czas, że jest najbiedniejsza, że to ona jest najbardziej skrzywdzona. A ja już nie mam siły i czuję taką złość i bezradność... Na dodatek nikt nie widzi. Byłam u tych wszystkich "specjalistów" tylko dlatego, że tak nakazał sąd i nikt nie widzi, że naprawdę potrzebuję pomocy... Jeśli się dobrze uczę i nie sprawiam problemów wychowawczych znaczy, że sobie radzę i nie ma problemu a prawda jest inna. Jestem już bezradna. Nie wiem co mówić, myśleć i jak sobie poradzić z natłokiem tych wszystkich spraw. Dlatego liczę na Was, Moi Drodzy i na Wasze wsparcie.
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Postprzez pszyklejony » 15 mar 2011, o 18:36

"Byłam u tych wszystkich "specjalistów" tylko dlatego, że tak nakazał sąd"

Jak pójdziesz dlatego, że sama będziesz chciała, wtedy może coś z tego będzie, ale kiedy, nie wiadomo. To jest złożony problem i nie ma łatwej drogi.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Winogronko7 » 15 mar 2011, o 23:21

Eli, a dalsza rodzina? Babcie, dziadki, ciotki? Jak tam sytuacja z nimi wygląda? Możesz na nich liczyć?
W takim wieku, i tyle na barkach... za wiele... słuchaj kochanie, tak jak opowiedziałaś swoją historię nam, trzeba by przedstawić komuś kompetentnemu, może pedagog szkolny, nauczyciel? Wiem, że cięzko się otworzyć... ale potrzebna jest w tej sytuacji jakaś pomocna dłoń dla Ciebie i Twojego brata.

,,Nie interesuje mnie picie, palenie i narkotyki przez co nie mam prawie w ogóle znajomych, nikt nie rozumie, że jest mi ciężko. Nie chce nakładać na siebie maski i udawać głupią byle by zasłonić łzy... "

Brawo! Fajnie, że zachowujesz madre podejscie do sprawy. Nie martw się, młodzież w twoim wieku to zazwyczaj straszne jeszcze dzieciaki i nie każdy jest tak dojrzały, bo nie każdego tak życie doświadczyło.

pozdrawiam
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez laissez_faire » 17 mar 2011, o 08:22

Witaj Eli, przykra prawda jest taka, że musisz się z pewnymi przykrymi sprawami pogodzić... nie ułożysz bratu życia na siłę, nie będziesz mu matką i ojcem, możesz mu jedynie pokazać, że da się żyć inaczej, że celem w życiu jest dążenie do szczęścia i samorealizacji, ale gdy tego nie wykorzysta, to... każdy ma prawo żyć według własnych zasad (oczywiście dopóty nie krzywdzi się umyślnie innych osób).
Rodziców masz niedojrzałych, wątpię, czy wygarnięcie im, jak bardzo cię krzywdzą przyniosłoby jakikolwiek rezultat, ale nienawiść wobec nich to miecz obusieczny i zabija zarówno ich jak i ciebie... żal, jakże zrozumiały w twojej sytuacji, również nic nie wnosi do twojego życia, a jedynie zmuszasz się do pogrążania w pustce. Postaraj się, o ile to tylko możliwe, zachować dystans.
Jesteś jeszcze nastolatką, za nic i za nikogo nie jesteś odpowiedzialna, tylko za siebie. Jeżeli dobrze idzie ci nauka, to skup się na rozwijaniu swoich zainteresować... piszesz, że jesteś naddojrzała na swój wiek, ale mam nadzieję, że pragniesz uciec w zakładanie nowej komórki społecznej, zwanej rodziną, by uciec przed własną, bo niestety pewnie okazałoby się w efekcie, że będzie równie patologiczna. Na to zbyt wcześnie, najpierw przydałoby się zdobyć wiedzę i zawód.
Na pewno jest ci bardzo ciężko, odebrano ci beztroskie dzieciństwo, ale wbrew pozorom to okrutne życie ma ci jeszcze wiele rzeczy do zaoferowania, rzeczy ciekawych, pięknych i niesamowitych, to kwestia cierpliwości i hartu ducha, by nie popadać w rozpacz...
ja kiedyś pozwoliłem sobie na słabość i trzy lata swojej późnej młodości zamieniłem w piekło, psychotropy łykane co rano miały tłumaczyć wszystko... i już nic nigdy nie będzie takie samo...
ściskam i trzymam za ciebie kciuki
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez mariusz25 » 17 mar 2011, o 23:09

mysle ze ludzie chorzy nie rozumieja, oni nie rozumieja ze krzywdza Cie; to takie dziwne ale zobacz ze ludzie chorzy psychicznie nie odpowiadaja za swoje czyny, tak i pewnie twoi;moze dobrze byloby to zrozumiec i unikac zlych emocji, kierowac sie tylko soim zyciem bo tylko je masz i tylko je mozesz zmienic
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Postprzez marie89 » 18 mar 2011, o 20:36

Witaj Eli..


Chcesz dobrze... a wychodzi na opak... Widzisz problem... Czujesz bezradność... - tak to odczytuję..


Ze mną jest podobnie...

I może właśnie dlatego nie udzielę "nieomylnej"rady...

Przede wszystkim musisz zawalczyć O SIEBIE... bo rodzice... powinni byc dojrzali a widocznie nie są.. tego sie nie da wyuczyć... A Ty nie możesz przyjmować odpowiedzialnosci za ich poczynania... Twój brat... Wiek niełatwy... Zagłebił się w świat wirtualny bo... jest prostszy.. Nieskomplikowany... Gdy popełnisz błąd... masz kolene życie... Gra jako substytut... Nie łatwo będzie go wyciągnąć...

Za niego też nie możesz brać odpowiedzialności.. ale wspierać jak umiesz najlepiej tak... Rozmawiać... Może dotrze, może przejrzy...

Mój reaguje agresją... Staram się nie wchodzić w gierki słowne, ale jesli mam racje cierpliwie tłumaczę... czasem coś dociera jednak. Mam nadzieję przynajmniej...


Skup się na pomocy dla siebie...
marie89
 

Postprzez Eli_ » 25 mar 2011, o 12:07

---------- 10:18 19.03.2011 ----------

Pszyklejony - sama też chodziłam, to nie jest tak że tylko z nakazu sądu ale do tej pory nic się nie zmienia i jest tylko gorzej, żaden nie jest tak odpowiedni żeby w końcu coś poradzić.

Winogronko7 - Nie mam takiej rodziny, żeby mi pomogli babcia jest po dwóch zawałach i ledwo chodzi, z drugą podobnie a jak jest ktoś to ze strony matki co znaczy że o niej nie powiem, bo ona jest święta ;/ Jeśli chodzi o pedagoga to też nic. Pani jest miła i w ogóle, ale do niczego nie dochodzimy nadal. A co młodzieży to ja wiem, ale to smutne, że nie mogę znaleść sobie znajomych, bo nie robię takich rzeczy :(

laissez_faire - No i tu pojawia się problem. Ja wiem, że mu nie ułożę życia, ale wiem też, że rodzice nic nie robią. Ostatnio była rozprawa o rodzinę zastępczą i brat mieszkał narazie (do 5 maja) u matki a ona ma go gdzieś przyprowadza koleżanki a ja mam z nim robić lekcje i nie interesuje jej, że jeśli się nic nie zmieni to nas zabiorą. Z tym prawem to nie wiem czy on ma prawo nie robić nic na lekcjach i się obijać. Rodzice... Ja nie nienawidzę ich. Mam poprostu żal nie potrafili jak ludzie nie jak dzikie zwierzęta ale jak ludzie się rozejść. A zwłaszcza żal do matki. Ojciec jest spokojny i w ogóle, ale moja matka... Nie wiem co robić z nią. Zostawiła mnie i brata bez prądu i się wyprowadziła. Jak przychodziłam do niej potrafiła mi wypomnieć że płaci (uwaga!) alimenty ogromną kwotę ok 140zł (140 zł na oboje!!!!) a ja am czelność u niej coś zjeść. Potrafiła powiedzieć, że mnie ninawidzi a trzy dni potem dzwonić czemu się nie odzywam. Ma 46 lat a zachowuje się jak by miała 15! Wstyd mi przy niej iść. Jak ona chce kolejne buty które się nie mieszczą do szafy to ok jak ja cośchce to afera. Poproszę o cokolwiek słyszę idź do ojca!(jak mieszkaliśmy z nią miała 900zł alimentów a mówiła, że nie ma pieniędzy choć chodziła po dyskotekach) Wczoraj poprosiłam o buty i kurtke, sytuacja wyglądała jak zwykle, że jaka jest biedna i teraz musi utrzymać brata. Chciała nas oboje do siebie. To jak ona musi utrzymać brata i nie daje rady to jak chce utrzymać oboje? Handluje na rynku i jak tylko przyjdę i zwrócę jej o cokolwiek uwagę to krzyczy na pół rynku, żeby każdy słyszałam jaka ja jestem zła i wyrodna córka a jak ona jest biedna i jak trzeba jej współczuć. Cały czas robi z siebie najbardziej pokrzywdzoną i biedną Ja mam 17 lat i ta sytuacja zamiast mnie utwardzić to mnie jeszcze rozłożyła! Postaraj się zachować dystans.... Tylko rzecz w tym, że nie umiem mieć dystansu, gdybym miała dystans nie byłabym napewno tak znerwicowana :( Zabawne jest to, że marzę o zostaniu psychologiem. Wszyscy mnie wyśmiewają, ale jeśli nie umiem pomóc sobie próbuje pomóc innym i wtedy czuję się potrzebna...

marie89 - Nie ma nieomylnych rad to oczywiste. Zawalczyć o siebie... Ale ja nie mam swojego życia. Moje życie to próba uratowana brata, ojca, chłopaka, czasem matki... Tak, jeśli chodzi o brata to trzeba przyznać że świat prostszy... Tylko jakoś trzeba go wyciągnąć, bo to nie jest nawet coś co robi i lubi tylko jego życie. On idąc ulicą, będąc w domu strzela, ładuje broń, rzuca granatami (oczywiście w wyobraźni). Staram się go wspierać, ale jak grochem o ścianę. Jak już pisałam wiem, że nie przeżyje za niego życia, ale chciałabym muje ułatwić, żeby nie było tak, że obudzi kiedy będzie naprawdę ciężko a ja nie będę mogła mu pomóc słowem, bo będzie potrzebował pieniędzy, gdyż nie będzie miał wykształcenia a ja będę mieć swoją rodzinę... A słowa a nie mówiłam napewno wtedy nie pomogą. Tylko co zrobić, żeby do niego coś docierało. Chciałabym się skupić na pomocy sobie ale u mnie pomoc znaczy pomoc bratu i każdy (no prawie) problem związany jest z nim.




Ogólnie widzę to tak. (w końcu się opiszę choć to bolesne)
1. Za bardzo się użalam, ale nie umiem przestać, bo chcę żeby ludzie mówili, że jestem biedna i żeby mi współczuli i głupio wierzę, że mnie polubią i przygarną, bo jest mi źle a nikt nie chce mnie słuchać.
2. Za bardzo się przejmuję moją rodziną, ale nie umiem przestać, bo ojciec i matka to kit już nic nie zrobię, ale chcę pomóc bratu, bo jest mi go żal. Ostatnio usłyszałam, żeby go olać, bo on wie, że zawsze przylecę i żeby dać na luz, ale to jest trudne, bo jesteśmy ze sobą jakby związani. Pomimo że to on odwala, on się nie uczy i nic nie robi to zabiorą nas oboje. A ja(jak zwykle o nim myślę bardziej niż o sobie) boję się, że jemu to nie pomoże
a wręcz odwrotnie a jeśli rodzice nic nie mogą mu tak naprawdę zrobić to co dopiero obcy ludzie.
Więc całe moje życie kręci się wokół brata.
3. Nie umiem w ogóle rozmawiać z ludźmi, bo pogadamy pośmiejemy się, ale zaraz muszę powiedzieć, że mam problem, co jest straszne. Bo jak wiem, że tej osobie nie powinnam tego mówić to nie powiem, ale sam fakt w mojej głowie. Chciałabym to wszystko wyrzucić z głowy. Powiedzieć coś i zrobić jak trzeba zrobię, ale potem strasznie się męczę i mam pełno myśli których nie chcę mieć.

---------- 11:07 25.03.2011 ----------

Przeziębiłam się a to dobija mnie coraz mocniej. Mam za dużo czasu i za dużo przez to myślę... Nie mam do kogo napisać prócz Was... Nie mam przyjaciół, dobrych koleżanek które zastanawiają się co u mnie... Nie mam nikogo... prócz siebie. Chciałabym móc z kimś pogadać nawet o byle czym, ale nie ma osoby z którą mogłabym to zrobić. A ostatnio nawet Wy nie piszecie :(
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Postprzez zizi » 26 mar 2011, o 18:34

:pocieszacz:

Eli podziwiam Cię

i jest mi strasznie przykro,że borykasz się sama z dorosłymi problemami.

Dopiero teraz włączyłam komputer i przeczytałam Twoje wpisy.

Dobrze Cię rozumie,że ciężko Ci jest,ze nawet nie masz z kim po prostu szczerze porozmawiać.

Smutne jest to,że dorośli.....nie są dojrzali i tak bardzo niszczą nieraz dzieciom dzieciństwo
:cry:

Eli pisz tu.
nie zrażaj się jak nikt od razu nie odpisuje...

przytulam mocno Cię

:pocieszacz:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Eli_ » 27 mar 2011, o 11:59

Ja się nie zrażam. Poprostu prócz Was nie mam już do kogo się odezwać a czuje taką pustkę głupią i nie wiem jak się wziąć w garść.
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Postprzez mariusz25 » 2 kwi 2011, o 11:31

ale chude strasznie te dziouchy
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Postprzez smerfetka0 » 2 kwi 2011, o 14:54

ty koles wez zjezdzaj zasmiecac inne fora takimi reklamami w powaznym watku!
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Eli_ » 5 kwi 2011, o 15:49

Wstaje, szkola, dom, sen. Wstaje, szkola, dom, sen. I tak w koło. Moje życie nie ma sensu. Czuję, że ciągle ucieka i nie ma większego sensu. Dni mijają jeden za drugim i nic się nie dzieje. Nawet jak mam wolny dzień i chciałabym coś zrobić tojedynie siedzę przed komputerem i do niczego nie dochodzi :((
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Postprzez smerfetka0 » 5 kwi 2011, o 20:31

co cie blokuje przed zmiana tego? co bys chciala robic po za ta rutyna ktorej nie da sie ominac?
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Eli_ » 23 kwi 2011, o 17:43

---------- 16:15 06.04.2011 ----------

Co mnie blokuje? Nie wiem. Brak chęci może na cokolwiek... Co bym chciała robić? Nie ma jednej rzeczy. Chciałabym robić wszystko i nic tak naprawdę... Tylko na nic nie mam siły, ochoty, czasu i czuję, że nie zasługuje na nic, bo tylko się użalam a powinnam się zająć tym wszystkim...

Przyznam Wam szczerze. Boję się... Boję tego co będzie kiedy problemy przestaną być dla mnie ważne, boję się, że życie nie będzie miało w ogóle sensu. Teraz chociaż myślę co zrobić i jak zrobię to się cieszę, ale co wtedy gdy już nie będzie trzeba nic robić?

---------- 17:43 23.04.2011 ----------

Idą święta... Szczerze jakoś mnie to nie cieszy... A wręcz dobija, bo mnie nikt nie życzy wszystkiego dobrego i wiem, że nic nie dostane w te święta jak to z resztą bywało też wcześniej. Nawet głupiego czekoladowego królika
:(( pogłębia to mój stan jeszcze bardziej... Już nawet to słońce za oknem mnie nie cieszy jakoś. Nie mam na nic siły o ochocie nie wspominając... :((

Ale wszystkim życzę Wesołych i Pogodnych Świąt i Mokrego Dyngusa ;**
Eli_
 
Posty: 144
Dołączył(a): 26 lut 2011, o 20:44
Lokalizacja: Zgierz

Postprzez grosz3q » 1 maja 2011, o 23:36

Witaj Eli_ już od dłuższego czasu przyglądam się twojemu problemowi. Nadmieniłaś w którymś z postów ,że masz chłopaka i zapewne zna on twoje problemy. Powiedz jaki on jest energiczny czy raczej taki leń? Nawet jeśli leń to nie szkodzi ,ważne ,że go masz i może dobrze by było porozmawiać z nim o jakimkolwiek działaniu ? Jak uważasz czy ddobrze by było wyjść trochę z inicjatywą pytając go czy nie chciałbym "podziałać" cokolwiek z Tobą? Sam jestem chłopakiem i wiem jak trudno jest wyjść z jakąś propozycją bo obawiam się ,że mój pomysł zostanie zgaszony w zarodku więc jeżeli kobieta subtelnie przychyli się chociażby pytając to może być kamień milowy w dziedzinie Twojej "ruchliwości życiowej" . Co do tego czy życie ma sens bez problemów? Nikt Ci na to pytanie nie odpowie bo każdy boryka się z większymi bądź mniejszymi problemami WAŻNE jest byś uczyła się odpowiednio podchodzić do problemów , powoli je zwalczając i nie zrażając się tym ,że coś się nie udało.
Zwracam tutaj twoją uwagę na sztukę cierpliwego powolnego wzrostu bo podejrzewam ,że chciała byś by problemy zniknęły od ręki (mam rację?) – niestety tak nie jest lecz można te problemy powoli i spokojnie zredukować rozmiarami do ziarnka ryżu.
Opowiedz nam jak minęły święta ,podejrzenia się sprawdziły? Dyngus mokry ? Bo mnie jakoś mocno nie oblano ;P

Ps. Pamiętaj jesteśmy z Tobą i może to po nie w czas ale Wszystkiego Najlepszego na Wielkanoc :)


LUDZIE PISAĆ COŚ MOŻE WY JESZCZE ZNAJDZIECIE ROZWIĄZANIE DLA JEJ PROBLEMÓW!

Ps2. Polecam ten temat bo możliwe ,że coś z niego zaczerpniesz dla siebie (konkretnie to mojego posta ^^) :


http://www.psychotekst.pl/phpBB2/viewto ... 939#154939
grosz3q
 
Posty: 4
Dołączył(a): 1 maja 2011, o 23:15

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 290 gości

cron