ludzie, jak dla mnie to bez dwóch zdań, to co powiedziała woman (od tego zaczął się cały ten kocioł) było nieprzyjemne i mogło dotknąć albo zaboleć niczym sól posypana na rozjątrzoną ranę...
jednocześnie w moim odczuciu woman NIE MIAŁA wrednych intencji... ot, trochę Jej się chyba wyrwało nieco nadmiernie szczerze, jak odbiera czasami Biankę... w tym sensie nadmiernie szczerze, że wypowiedzenie szczere takiego odbioru czasami czy też w niektórych przypadkach (wcale nierzadkich...) nie wnosi zbyt wiele dobrego (co zresztą widać i słychać i czuć...
i zresztą wcale nie w tym jednym wątku...
)
z kolei Bianka reaguje bardzo żywo, emocjonalnie, z poczuciem krzywdy - bo nie dość, że udręczona problemami, to jeszcze jakby nie zrozumiana i traktowana z pewnym dystansem (niczym nieco narwana i trochę rozmamłana panienka...)
no nikt z nas nie chciałby pewnie być w taki sposób odbierany czy określany, prawda...? i to nawet... jeśli po części faktycznie tak byśmy się zachowywali - na przykład z powodu słabszej odporności psychicznej, dołów depresyjnych, odczuwanej słabości życiowej i lęków przed pewnymi życiowymi wyzwaniami...
to wszystko całkiem ludzkie stany ducha, mnie osobiście dobrze znane - a nie uważam się wcale za jakiegoś dupka czy totalnego życiowego nieudacznika, który potrafi tylko kwękać, ale nic nie umie konkretnego zrobić, zdziałać ani wnieść w życie własne i innych...
Bianka, ja sądzę, że rozumiem Twoje reakcje i pewnie nawet mógłbym reagować podobnie w obliczu takiego podejścia do Ciebie jakie ma tu miejsce (he he... ja to pewnie nawet reagowałbym ostrzej i bardziej bezceremonialnie...) i głównie tyle chciałem Ci w tym momencie powiedzieć!
przy czym wypowiadające się tutaj dziewczyny nie wydają mi się agresywne czy wredne... może po prostu czasami człowiek traci trochę cierpliwość w obliczu nawału czyichś problemów...? może udziela się poczucie bezradności i sami zaczynamy się czuć obciążeni...? zrzuciłoby się wtedy chętnie ten ciężar z pleców i może nawet pokazało palcem na kogoś i powiedziało: - a sam sobie jesteś winny...! weź się w garść... i tak dalej! no ale przecież większość z nas doskonale wie, że takie teksty nie dają drugiej osobie wsparcia i nie stanowią pozytywnej motywacji a nawet nie dają choćby doraźnej ulgi... prawda? mogą natomiast nasilić niezadowolenie z samego siebie, obudzić poczucie krzywdy, niesprawiedliwości, bagatelizowania naszych problemów, itp...
echhhh... życież ty moje życie...
niełatwo człowiekowi zrozumieć człowieka i wyjść mu na przeciw, szczególnie kiedy samym nam jest czasem ciężko, drażni nas w innych to co kłuje nas również nieco w nas samych, razi nas to czy tamto, co odbiega od ideału, który chciałoby się widzieć a najlepiej samemu również go osiągnąć i posiadać...
ot takie moje refleksje...
aha, i jeszcze jedno - uważam, że wychowywanie małego dziecka, szczególnie bez odpowiedniej współpracy całej rodziny, to niewątpliwie na tyle obciążający obowiązek, że może człowieka męczyć a nawet w którymś momencie dołować... szczególnie, jeżeli jesteśmy ogólnie w trudnej pod takimi czy innymi względami sytuacji życiowej i nie bardzo możemy liczyć na pomoc najbliższych osób...
Bianka, trzymaj się i pozdrawiam Cię serdecznie!
nawet jeśli reagujesz emocjonalnie przekraczając nieco granice całkowitej idealnej równowagi emocjonalnej... to wobec Ciebie też bywają tu, moim zdaniem, mniej lub bardziej przekraczane pewne granice, nawet jeśli nie wypływa to ze złych intencji...