Jaga82 napisał(a):Cześć aames!
W jakim obecnie jesteś kraju? Piszesz, że przebywasz za granicą i tylko pomoc on-line w Twoim przypadku jest możliwa. Ja też tak myślałam, też mieszkam za granicą ale znalazłam polski ośrodek z polskimi psychologami i psychiatrami i w tej chwili jeżdżę sobie co tydzień na spotkania grupy DDA. Jeśli napiszesz o jaki kraj chodzi, może będę mogła Ci pomóc.
Doceniam ludzi, którzy potrafią przyznać, że nie są w porządku w stosunku do swoich bliskich. Trzymaj się.
Mieszkam w Irlandii i kiedyś kilka razy rozmawiałem z psychologiem z polskiej przychodni. Być może za szybko się zraziłem, ale wg mnie te rozmowy były bardzo powierzchowne. Nie chce nikogo oceniać, ale wtedy wydawało mi się, że moje problemy były chyba trochę za trudne dla tych osób. Nigdy więcej już tam nie próbowałem.
---------- 12:20 ----------
Sinusoida napisał(a):Witaj Aames,
Ja też jestem pod wrażeniem chęci Twojej pracy nad sobą, tego że przyznałeś się sam przed sobą: mam problem. Jeśli jednak umawiasz się na wizytę w poradni i nie przychodzisz to moim zdaniem zwyczajnie uciekasz, ze strachu. Na pewno jest długa droga między myślą, następnie decyzją a na końcu faktycznym rozpoczęciu terapii. Twoje "miotanie" się w tej chwili wydaje mi się więc naturalne. Życzę Ci więc siły, wytrwałości i odwagi. Byś następnym razem jak się umówisz, poszedł na spotkanie.
Chyba niejasno się wyraziłem. Nigdy nie uciekłem z umówionej wizyty(dlatego, że jeszcze nigdy się nie takową nie umówiłem). Chodziło mi o to, że boję się iż osoba po drugiej stronie słuchawki zarzuci mi od razu, że idę na łatwiznę, bo nie przyszedłem do niej osobiście tylko staram się to załatwiać ważne sprawy przez telefon. Oczywiście to poniekąd irracjonalne podejście, bo nawet nie spróbowałem a z góry to neguję.
Masz jednak rację, że pomiędzy myślą a działaniem często jest przepaść.
---------- 12:23 ----------
ewka napisał(a):aames napisał(a):Żona ma mnie dość, mojego lenistwa i wiecznego nicnierobienia, a ja nadal nie wiem od czego i jak zacząć. A może to tylko moje wymówki?!
Stąd wnioskuję, że na rozmowę z żoną jest już nieco za późno. Wydaje mi sie, raczej nawet wiem, że przegrałem swoje szanse. Pokpiłem sprawę.
Gdybyś powiedział, że CAŁKIEM za późno, to dałabym spokój... a tak, to podrążę jeszcze chwilę;) Otóż na prawdziwe rozmowy NIGDY nie jest za późno. Plus dla Ciebie z tego byłby taki, że gdy się zobowiążesz głośno i wyraźnie do czegośtam, to może zadziałać mobilizująco... w końcu słowo to nie g.wno. I może to nicnierobienie udałoby się trochę pogonić. A gdyby się udało - jakieś efekty na pewno byłyby. A gdyby były - to mobilizowałoby do następnych. A gdyby mobilizowały - to przecież o to właśnie chodzi, tak?
Mam wrażenie, że na pisaniu cała Twoja energia się kończy.
Jak to przegrałeś? Zrób czym prędzej coś ważnego.
Pewnie się teraz pogrążę w Waszych oczach, ale niestety było już tak, że rozmawialiśmy, obiecywałem i potem nic z tego nie wychodziło. Nie dotrzymywałem słowa, permanentnie. Czyli jednak g.wno.
---------- 12:27 ----------
doduś napisał(a):aames... bądź facet, co ? popłacz sobie jak chcesz, ale nie pokazuj ludziom tych łez, niech bedą Twoje i tylko Twoje. Stań przed lustrem i powiedz, że masz wpływ na to jak będzie od teraz. To co się stało to się stało i trzeba z tym żyć. Ale to też otwarcie do nowego. Odwagi !
Wiesz czekam na tą chwilę już od lat i sam nie wiem czy jestem aż takim leniem, takim ignorantem czy może czekam na kopa w dupsko od życia żeby do tego doszło. Cholera nie mogę się przełamać, nawet teraz obawiam się zadeklarować publicznie że to zrobię, bo wydaje mi się że znowu polegnę.
Zachowuję się jak rasowy tchórz i wiem o tym.