Co do koleżanek, przyjaciół to wiadomo nikt nie jest idealny, ważne żeby jednak jasno stawiać granice.
Pamiętam jak odchorowałam dzień, kiedy pierwszy raz powiedziałam koleżance, która jak zwykle przyjechała z wizytą bez zapowiedzi, że mam inne plany i nie mogę jej zaprosić na kawę.
Taka niby błaha rzecz, a czułam się winna jeszcze przez wiele dni.
Teraz staram się mówić wprost, że nie mam ochoty dziś na gości, chcę poleżeć na kanapie w spokoju po męczącym dniu.
Kiedyś tłumaczyłabym się zawile, że mam inne plany, wizytę u lekarza, ciocię z ameryki czy koklusz w domu...Niepotrzebnie, zupełnie niepotrzebnie.
Tak więc odrobina zdrowego egoizmu jest niezbędna.
Chciałam jeszcze nawiązać do punktu widzenia, tzw subiektywnej oceny.
Jeszcze 3 lata temu za cholerę nie rozumiałam jak można latami siedziec z alkoholikiem, przemocowcem, babrać się w toksycznych relacjach.
Los surowo mnie ukarał za moją pychę i ocenę takich kobiet.
Teraz jestem bardzo wyczulona na toksyczne związki i bardzo współczuję kobietom tkwiącym w tych układach.
Wczoraj byłam świadkiem takich relacji małżenskich.
Młode małżenstwo w IKEA.
On milutki dla kasjerki, wcześniej też coś tam doradzał komuś przy regałach gdzie znaleźć jak szukać towaru, po prostu do rany przyłóż.
Ale te spojrzenia w kierunku żony, ona aż się kurczyła pod jego wzrokiem.
Myślałam, że może to moja przeczulona wyobraźnia, ale już przy kasie on nie potrafił ukryć agresji w jej kierunku. Jak liczysz! Co robisz! Drobnymi płać! Drobne wydaj! kiedy trzęsącymi rękoma rozsypała drobniaki zasyczał Teraz to zbieraj! i nie schylił się pomóc nawet
i to wszystko przy małym, może 2 letnim dziecku.