I znów po mnie......

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 13 lis 2007, o 14:46

Jak byś opowiedziała i wywaliła z siebie tę "prozę" - byłoby łatwiej cokolwiek powiedzieć. I Tobie pewnie ulżyłoby, złapałabyś kilka opinii i jakoś to poskładała w całość albo rozpierzyła w jasną ciasną... tak się miotasz dziewczyno, że mi się serce kraje. Jak Ci pomóc?

:serce2: :serce2: :serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez KATKA » 13 lis 2007, o 17:25

jak sobie pomyśle , ze ją przytulał....ze sie gdzieś tam spotykali....musiał byc dla niej wyjątkowy skoro tak czule to wspominała....gdzie w tym wszystkim jestem ja...........jak można robić coś takiego.........starsznie się motam nie radze sobie.......to mnie przerasta....wróciło całe złe , które próbowałam ostatnio wymazać...zapomnieć....tyle, ze jest silniejsze
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez ewka » 13 lis 2007, o 19:14

Może i był dla niej kimś wyjątkowym... dla niego ona jednak wyjątkowa na tyle nie była, skoro z nią nie jest.

Wymazać i zapomnieć się nie da KATKA, nie da się zresetować pamięci... jedyne, to zaakceptować jako zdarzenie, które po prostu miało miejsce... lub nie zaakceptować - ale to już wiadomo, co dalej. Masz wybór, pamiętaj proszę... wiem, że żaden Cię nie zadowala, ale tego, co "za nami" nie zmienisz. Pozostaje jakoś to wszystko położyć w miejscu takim, aby nie szarpało...

:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez KATKA » 14 lis 2007, o 08:28

prawie nie spałam....on w innym pokoju.....przyjechal.....pewnie znów myśli, ze mi przejdzie.......a ja już nie mogę....wszystko co we mnie jeszcze mądre i rozsądne błaga zebym mu nie dawała szansy, zebym nie wierzyła...żebym się ratowała...tylko to cholerne serce które tak chce zeby mnie przytulał...całował.....żeby był moj :( tylko, ze serce nie rozumie. Jest mi niedobrze jak o tym pomyśle....jak sie do mnie zbliży....nie pozwoliłam mu ze mną spać cały czas miałam w głowie to przytulanie i cholera wie co jeszcze...spotkania sam na sam....za co...pytałam czy cos mu zroiłam złego...twierdzi, ze nie wiec jak można byc takim egoista...jak można
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez eselte » 14 lis 2007, o 10:26

Katko
sama mam takie demony, demony przeszłości, które wyłaża w najmniej odpowiednim momencie, które każą nagle przejrzeć telefon, które nie dają sił a zahamowywują to co sie już układa...
sama się boje, że swoimi działaniami moge to wszystko spierdolić :(

jeżeli to jest przeszłośc to dajmy jej umrzeć i niech smród tego trupa nie wstrzymuje nas, niech nas nie trzyma w miejscu
przeszłośc nie daje nam sił!!
eselte
 
Posty: 16
Dołączył(a): 4 lis 2007, o 21:18

Postprzez ewka » 14 lis 2007, o 11:05

eselte napisał(a):jeżeli to jest przeszłośc to dajmy jej umrzeć i niech smród tego trupa nie wstrzymuje nas, niech nas nie trzyma w miejscu
przeszłośc nie daje nam sił!!

Trzeba... trzeba to zrobić. Starajcie się Dziewczyny, szkoda życia.
:slonko: :slonko: :slonko:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 14 lis 2007, o 11:31

Kateczko kochana
A ja znowu chce zaproponować Ci zabawę w " a jak to wygląda z jego strony"...
Pomyślałas, że jeśli to jest sprawa zamknięta, to moze go to bardzo boleć?Bo ileż można? wysłuchiwać tego samego? próbować naprawiać? O ile wraca za każdym razem ten sam temat- bo Ty kiedyś....
Pomyślałaś jaki musi sie czuć upokorzony, kiedy grzebiesz w jego rzeczach?
Kiedy stale jest pod lupą? W dodatku każde jego zachowanie jest na "nie tłumaczone przez Ciebie?
Kochanie, chyba problem jest w Tobie- to Ty mu nie ufasz, to Ty bierzesz go pod obserwację. Widzę, że strasznie cierpisz :( Strasznie się szarpiesz :(
Możesz przekreślić te Wasze wspólne lata, jesteś madrą dziewczyną, na pewno nie grozi Ci samotność...
Tylko co dalej? Nowy partner- problem ten sam :(
Kateczko Kochana nie szkoda Ci zycia, przecież mogłoby byc tak pięknie?
Tyle dobrego mogłoby byc przed Toba...
Terapia... znalazłaś sobie coś?
Poszukaj Kochana

Serce mi się kraje :(
Przytulam Cię kochana Kateczko. Nic więcej nie moge zrobić :(
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez eselte » 14 lis 2007, o 11:58

Agiku
masz racje..ja też należe do tych "pielegnujacych w sobie krzywdę"
mnie kiedyś otrzeźwiło gdy usłyszałam od swojego Męża jak on sie czuje
że nie daje mu zapomnieć czegoś co on ma juz za sobą, czego się wstydzi i nie chce byc wiecznie czujnym, bo a nuz ja znów mu coś wypomne..nie zna dnia ani godziny, kiedy na niego napadnę, kiedy sobie przypomnę

gdy zaczełam zarzucać, że jakoś mu nie szczególnie przykro to słyszałam, że worka pokutnego na siebie nie załozy,zresztą nic by to nie dało, po prostu wziął się za bdowanie dla nas czegoś dobrego dla naszego związku
a ja mu skutecznie przeszkadzam

dzisiaj pisze tak madrze, bo nie jestem w fazie jazd :wink:
eselte
 
Posty: 16
Dołączył(a): 4 lis 2007, o 21:18

Postprzez KATKA » 14 lis 2007, o 12:18

terapia......chciałabym juz mu kiedyś o tym mówiłam bo sobie nieraz nie radze......czasem bywa żle...wyśmiał mnie :( że nie ma pieniędzy na takie rzevzy, ze mam sobie zdac sprawę, ze życie to nie bajka......jakbym nie wiedziała......
Wiem, ze daleko mi do ideału......że pewnie za dużo wymagam...tylko te kłamstwa mnie wykańczają już nie wiem w co mam wierzyć....nie chcę się znów za poł roku albo rok obudzic i odkryć, ze znów mnie okłąmywał....dla niego to zaden problem niesttey....a to nie pozwala mi spokojnie sobie wszytskiego ułożyc......ghdyby dwa miesiące temu jak to wszystko wybuchło.....porozmawiał ze mną.....tyle razy próbowałam to wyjaśnic...chciałam wszytsko wyłożyc zeby móc zamknąć tę sprawę...on nie miał takiej potrzeby łatwiej było przyjąć, ze nic się nie stało.... że znów przesadzam...jego zdaniem sparwa rozwiązała się sama....a prawda jest taka, ze gdybym nie węszyła to wszytsko nadal by trwało :( cierpie cholernie choc staram się już tego nie pokazywać...dość upokorzenia :( czuję się poniżona......oszukiwana tyle czasu...nie stać go było na szczerosc w stosunku do mnie...boje się, ze to się nie zmieni.......na razie czekam...sama nie wiem na co...może na odpowiedz z góry ;( tylko to mi zostało bo nie potrafię podjąc ostatecznej decyzji jestem za słaba :(
Bardzo Was potrezbuję....i bardzo mi pomagacie...chciałabym się kiedyś odwdzięczyc....to takie przyjemne u czucie wiedzieć, zę kogoś obchodze...no i czytam analizuję szukam rozwiązań...dziękuję...i proszę bądzcie nadal
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez ewka » 15 lis 2007, o 00:10

KATKA napisał(a):czuję się poniżona......oszukiwana tyle czasu...nie stać go było na szczerosc w stosunku do mnie...boje się, ze to się nie zmieni

KATKO, a gdyby zdobył się na szczerość, to jak sobie wyobrażasz wtedy to wszystko? Tę szczerość i to wszystko, co byłoby potem? Powiedz mi proszę. I powiedz mi jeszcze - gdyby zdarzyła się taka sytuacja Tobie, a nie jemu... co zrobiłabyś? Usiadłabyś i powiedziała: słuchaj...

Tak? Tak zrobiłabyś? Bo ja przyznam szczerze, że nie potrafiłabym.

Czy wiesz, dlaczego wobec tego wszystkiego jesteście razem i dlaczego nie poszedł do tamtej? Wiesz to KATKA?

Natomiast ABSOLUTNIE nie zgadzam się na to Twoje poniżenie... a niby za co? Że jego poniosły jakieś emocje KATKA, to Ty czujesz się poniżona? No co Ty! To on się poniżył robiąc to (hmm... do końca tak dokładnie nie wiem, co on tak właściwie zrobił... zdradził? romansował? flirtował?) - więc to on zrobił coś niewłaściwego i jak znam życie - czuje i będzie czuł ciężar tego "uczynku" i tego, jak się męczysz. Inaczej mówiąc... sam siebie poniżył KATKA, nie Ciebie. Tak.


:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez KATKA » 15 lis 2007, o 09:33

---------- 06:58 15.11.2007 ----------

on nie czuje zadnego ciężaru....okłąmywał mnie prawie 4 lata to nie była chwila.......wczoraj powiedział gdzie sie nieraz spotykali....u niej na działce jak było ciepło...w mieszkaniu w którym mieliśmy kiedyś zamieszkać.......wczoraj płakałam ponad 2 godziny...nie potrafiłam przestać nie mam już siły...wypalam się.....nie amm już nadzieji....spał ze mną a raczej obok...wiem, ze nie dla mnie tylko dlatego żeby nie marznąć w drugim pokoju ( poprezdniego dnai był tym oburzony ) To zupełnie obcy człowiek rano mnie zwyzywał, ze będzie miał dzień zepsuty bo go koty obudziły w nocy, bo ja nie zamknęłam drzwi.....a ja...cała noc znów nie spałam....przez niego bo mnie tak zranił......w sobote przyjedzie się spakować.......a ja najchętniej wyrwałabym sobie serce żeby nic nie czuć albo jeszcze lepie mózg żeby nie myśleć......gdzie ten mężczyzna, którego kochałam...mój przyjaciel...pewnie został u niej...a ja dostałam tę gorszą część......zabrał mi wszytsko....4 lata ostatniego życia...radość....wiare w ludzi i miłość.....nie chce juz nikomu ufac bo skoro on zawiód a zawsze wierzyłam......będę musiała się wyprowadzić z mieszkania które kocham nad życie bo nie stac mnie na jego utrzymanie ...te wszytskie ściany...nasza wspólna praca.......będę musiała oddać moje ukochane kociaki bo do rodziców ich zabrać nie mogę.......nie mam już nic tylko łzy, palący ból w środku i ogromna potrzebę zakończenia tego wszystkiego....całe moje dotychczasowe życie musiało być błędę a ja niesttey choć to zabrzmi banalnie i dziecinnie nie mam siły i ochoty na budowanie go od nowa

---------- 08:33 ----------

chcialam zeby bylo inaczej wczoraj troche to sobie niby ulozylam...tylko jak zwykle sie zawiodlam poniosły mnie emocje......a mialo byc na spokojnie chcialam przeczekac...nie potrafie tego kontrolowac tego samoumartwiania....samej sobie dowalania zmartwien...poglebiania bolu....niby wiem jak zrobic zeby bylo lepiej ale ta glupia czesc mnie to wszystko psuje i jest coraz gorzej :(
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez agik » 15 lis 2007, o 09:34

KATKA napisał(a):całe moje dotychczasowe życie musiało być błędę a ja niesttey choć to zabrzmi banalnie i dziecinnie nie mam siły i ochoty na budowanie go od nowa

Katka! Jakiś błąd faktycznie gdzieś jest, ale ja jeszcze nie wiem, gdzie...
Bo powiedz mi czemu się tak szarpiesz, czemu tak szarpiesz jego?
Czemu zamiast cieszyc się zyciem i miłością, jesteś taka smutna i załamana?
Ja tego nie umiem ogarnąć, powiem szczerze...Twierdzisz, że Michał Cię ponizył, że woli tamtą, że trwa to 4 lata... To po co jest z Tobą? Chyba nie musi, mógłby wybrać, prawda? To czemu wyremontował Twoje mieszkanie?
To czemu wraca do Ciebie? Czemu nie idzie, kiedy go wyganiasz?
Po co miałby być az taki wyrachowany?
Przeciez te szarpanki na pewno sa niemiłe? Dlaczego nie powie "dość"?
Każesz mu się wynosić? wiele razy... pakuje sie i rozpakowuje?
Myślisz, że to nie jest upokarzajace dla niego? To dlaczego zostaje?
Jak myslisz?
Widzisz, gdyby mój mi tak zrobił- kazałby mi sie wynieść- to wyniosłabym sie i musiałby mnie długo prosić, zebym wróciła. Katka, takich rzeczy się nie robi, moim zdaniem trzeba ponieść konsekwencje. Ty ich nie ponosisz.
Jelsi rzeczywiście w sobote się wyprowadzi, to proszę Cie Kateczko kochana- bądź konsekwentna. Sama się tez wyprowadź, niech juz nie wraca, a przynajmniej nie wraca do czasu, aż wszystko się poukłada.
Tak nie mozna chyba żyć.
Jesli go jeszcze chcesz, to musisz sama zdecydować, jak to było- jakie sa fakty, ile w tym prawdy a ile Twojej interpretacji, co Cie najbardziej boli...
I co to oznacza, że Cię boli. Dlaczego masz takie poczucie krzywdy?
Jakiego zadośuczynienia oczekujesz, zeby zamknac te sprawę raz na zawsze?
Nie wiem, może kartka do ręki i - co Ci zrobił złego, ale sam konkret. Moze warto przy tej okazji wziąć słownik i poczytac, co to znaczy "poniżenie" "upokorzenie", "zdrada"...
Powiedz mi, Kochana- jesli bys spróbowała wyłączyc swoje interpretacjie- co zostaje, jaki konkret? Jakie fakty?
Przyszło mi teraz do głowy... a Ty go w ogóle chcesz? Troche tak to wyglada jakbyś szukała pretekstu...

Wiesz, jakos mnie ukłuło, to, że Twój nie chce, żebys poszukała terapii...
Przeciez Ci źle!
A i jemu chyba niezbyt dobrze...

Nie wiem, Kochana, co Ci powiedzieć :( Sama musisz.
Tylko proszę, bardzo prosze, cokolwiek postanowisz- bądź konsekwentna.
Bo takie miotanie się nic dobrego nie przynosi, ani Tobie, ani jemu, ani Wam... :( Tylko ciągnie was w dół...
Niedługo rzeczywiście nie bedzie czego zbierać :(
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez KATKA » 15 lis 2007, o 10:08

---------- 09:03 15.11.2007 ----------

i ja to wszystko wiem...swietnie rozumiem...tylko chyba jestem za słaba....nie konekwentna to też wie, ze go ranie też, ze siebie też....nie jestem głupia...chyba...zdaje sobie ztego wszystkiego sprawe....i wiem też, ze nie potrafie panowac nad emocjami...to one wszytsko przekreślają...to co chce zrobić....top chyba jeszcze gorsze...ta swiadomosc wlasnych bledow.....piszac tu godze się na wasza ocene....nigdy nie mialam tego za zle...czasem to boli...ale prawda czasem musi bolec.....widzisz ja caly czas szukam rozwiazania ale za kazdym razem kiedy wydaje mi sie, że już coś choc malenkiego znalazłam to ....no wlasnie moje cudowne emocje...gorsza strona duszy ;) czy jak to nazwac...to mi maci w zyciu zawsze macilo....zawsze udawalam ze jest ok, z esobie radze...tylko przed michalem i moim przyjacielem sie otwieralam...tylko oni wiedza co mnie boli....co mnie dreczy....i, ze czasem jakby nie jestem sobą... :(całe zycie roslam sobie w ptrzekonaniu,z e musze sobie radzic sama....kiedy moja madrzejsza czas chce sie leczyc...albo choc przestawic sie na pozytyw to zawsze pojawia sie ale.......kochanie ja o niczym innym nie marze jak o terapi...o pomocy...chce byc inna dla siebie ...dla niego......ale przychodzi szara rzeczywiscosc....szukam szukam....i jak znajduje to mnie nie stac....od dwoch mieisecy gmyram w internecie...dzwonie.....ale zawsze jest wiekszy wydatek.....ja mam cigle ten lek w sobie ten co kiedys...tylko on nieraz sobie spi....to glebsza sprawa niz poczucie ze michal mnie zdradzil czy oszukal to tez wiem...pzrynajmniej teraz kiedy mysle swiadomie...jestem slaba...zakompleksiona.....nie czuje sie bezpiecnzna...ale to czasem :( i wiem,z e tak nie powinno byc.....mam nadzieje,z e jesli by mi ktos pomogl to to glupie ja by sie gdzies glebiej schowalo i nie wychodizlo tak czesto......Problem ze mnai michalem jest glownie taki ze on tego nie rozumie...w sumie nie ma takiego obowiazku...ja nieraz probuje sie dzwignac a on mi neisttey nie pomaga....zawsze sie cos stanie...a ja jestem slaba....
przelalam teraz mnustwo swoich mysli...a mam ich setki w glowie...wija sie jedna przez druga.....nie wiem czy to zrozumiesz :9 czasem mi wstyd jak teraz przed Wami..ze robie z siebie ofiare a wszystko to maja wina...tego mojego srodka.....gdyby tylko on chcial mi pomoc...ale musze liczyc na siebie...no i licze na was bo takie wypowiedzi jak Twoje Agik doprowadzaja mnie do pionu...chcialabym miec mozliwosc z kims o tym porozmawiac powiedziec to co pisze....mowic na bierzaco i sluchac jak to wyglada z drugiej strony....co zrobic zebymiec wiecej sily an walke z sama soba :( czy ze mna jest az tak zle ;) to chyba nawet nie jest smiesze....myslalam ze jestm inteligentna...ze dam sobie rade....jak to niedlugo przeczytam a mam zamiar to zrobic...zawsze tak robie.....to pewnie sie dziwie....juz nieraz dobrze mi szlo....ale przydalobys ie zeby mich tez sie troszke chcial zmienic bo ja sie podkladac nie moge ciagle a nieraz tak czulam i potem wybuchalam...ale on chyba nie czuje takiej potrzeby.....wiem na razie tylko jedno..ciekawe tylko na jak dlugo...dziekuje Agik ;*

---------- 09:08 ----------

i jeszcze jedno co musze tu napisac zeby o tym nie zapomniec :( wiem,z e staram sie grac na jego emocjach...raczej nie świadomie...w danym momencie...tak jaj sie kiedyś ciełam....to forma zwrócenia na siebie uwagi...robieniem z siebie ofiary też chyba próbuje...smutne wnioski ale prawdziwe ;(
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez ewka » 15 lis 2007, o 10:17

Cofnęłam się do Twoich wcześniejszych postów, KATKA... chcę to ogarnąć, ale jakoś jest mi trudno. Brakuje mi tych "konkretów", jak mówi Agik... strasznie się wkręciłaś w to umartwienie i chyba ciężko Ci się odkręcić. I jeśli mogę, to stanowczo doradzam terapię... stanowczo! Nie musisz go prosić o pozwolenie - to może być Twoja samodzielna decyzja. I ja myślę, że tego potrzebujesz. Wiesz po co? Aby zacząć normalnie żyć z nim czy bez niego... aby umieć z nim żyć lub od niego odejść - dzisiaj tego nie potrafisz, ani tego, ani tego. Więc jak wyobrażasz sobie dalsze życie, jeśli zaistniałych faktów zmienić się nie da? No bo się nie da.

Ja uważam, że fakt, że nie wybrał tamtej, ale właśnie Ciebie jest na tyle wymowny, że nie ma potrzeby nieustannego zapewniania Ciebie... a Ty tego się domagasz. I kicha... tkwicie w martwym punkcie, wzajemnie siebie zamęczając.

KATKA, teraz dopiero zobaczyłam Twój nowy wpis... nie ma ważniejszych wydatków od Twojego poczucia szczęścia... bo co niby byłoby ważniejsze? Będziesz z Michałem, albo z innym facetem... będziesz miała dzieci i będziesz MUSIAŁA byc w formie, aby to wszystko jakos trzymało się kupy. Powiedz proszę, co jest ważniejszego? A pomoc z funduszu zdrowia nie wchodzi w grę? Nie znam się, pytam tylko.

Wybaczyłaś mu? Powiedz.
Ostatnio edytowano 15 lis 2007, o 10:24 przez ewka, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 15 lis 2007, o 10:24

Jakże to inaczej brzmi! Powiało nadzieją... :)
Kochana, to oczywiste, że oczekujesz od niego pomocy. Przynajmniej dla mnie oczywiste.
Może problem jest z werbalizacją oczekiwań... złoscisz sie na niego, bo Cię nie rozumie?
Jesli tak- to kamień z serca :)
Widzisz, mnie tez emocje przeszkadzają bardzo, łatwo wybucham, krzyczę, żłoszczę się. Jak jestem w fazie tych zjazdów, to wydajee sie sobie taka pokrzywdzona, że mi serce pęka z żalu nad sobą.
Tylko trudno oczekiwać od kogoś, ze przyjmnie mój punkt widzenia, kiedy sama się tak agresywnie zachowuję.
Trudno przekazać, to o co mi naprawdę chodzi, kiedy np mój mnie w ogóle nie słucha... a nie słucha, bo czuje sie zaatakowany.
Dlatego ja napisałam list...
U mnie troche poskutkowało...
Nie wiem, moze sprawdzi się u Ciebie?

Druga sprawa- nie musisz być wiecznie silna. Jeśli dasz sobie prawo do pokazania siebie innym, taka jaka jesteś- no nie wiem, moze bedzie łatwiej? Nie będziesz sie musiała bać, że się wyda.
Łapię myśl... łapie i ucieka mi :oops:
Na razie tyle... jak złapię do końca to napiszę.

Buziak Kateczko Kochana dla Ciebie
I jeszcze poczekaj na PW
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 28 gości