---------- 20:43 11.03.2011 ----------
Jaga
bardzo chcialabym moc Ci pomoc...bo dobrze rozumiem,
jak sie czujesz...
...pol zycia zeszlo mi na cierpieniu...
wiesz co moim zdaniem jest najgorsze? ze my od malego uczymy sie cierpiec,
zamiast uczyc sie byc szczesliwym...
czy rodzice dawali Ci przyklad jak ciesza sie kazda chwila?
..a inni ludzie?
czy ktos Ci mowil, ze jestes wspaniala taka jaka jestes,
ze jestes jedyna w swoim rodzaju i ze wlasnie takiej potrzebuje Swiat...
czy wspierano rozwoj Twojej Indywidualnosci...czy szanowano Twoje opinie,
czy akceptowano kiedy byly odmienne...
ja od dziecka widzialam wielu niezadowolonych ludzi...
ludzi, ktorzy nie potrafili byc soba..i nie pozwalali na to innym...
uczono mnie, Zasad, Zwyczajow, Regul...Norm...
niektore z nich sa dosc pozyteczne, logiczne,
ale wiele z nich przyjelam automatycznie, wcale ich nie badajac...
jak wszyscy inni uwazalam, ze grube jest brzydkie,
ze czarni smierdza, ze rozwodka to grzesznica, ze homoseksualizm
to straszna choroba, ze staropanienstwo to wstyd, ze trzeba wyjsc za maz miec dzieci itp.
gdy doroslam mialam "wpisany program"
juz jako dziecko uwazalam, ze jestem "popsuta",
bo ciagle slyszalam "tak sie nie robi", "powinnas sie cieszyc, ze..",
ale w tzw. doroslym zyciu to dopiero zaczela sie heca...
wszystko wkolo bylo INNE niz "powinno"
byl maz, ale wcale nie byl cieply i czuly
bylo dziecko, ale inne niz przecietne
zamiast sielanki po porodzie, byla przeprowadzka i samotnosc
z dala od przyjaciol, rodziny
dlatego po wyjsciu ze szpitala nie bylo nic..tylko kartony
..szczerze mowiac nigdy nie bylo tak, jak "powinno"
nie mowiac juz o tym, ze nie bylo tak, jak 'ja chcialam'
..i tak latami...bezrobocie, brak kasy, chlod...
ale robilismy tak, jak "nalezy" bylismy nadal razem DLA DZIECKA...
..potem depresja...a potem rozwod
potem wspaniala Milosc..nowy zwiazek...ale zamiast sielanki
toksycznosc, stres, bol...
Jaga...gdy poczulam DNO zrozumialam jedno:
nie ma regul
ale za to jest
WOLNOSC
Wolnosc by wyzwolic sie z Wierzen, ze cos "powinno" byc takie i takie...
tak nie ma, bo zycie polega na poruszaniu sie wsrod bogactwa Wariantow...
jesli to zrozumiesz, to przestaniesz uparcie wierzyc, ze cos powinno byc takie "jak sie umowilismy"...a wtedy przestaniesz cierpiec.
nic nie jest trwale i niezmienne
..a to oznacza, ze Twoja samotnosc tez nie jest niezmienna
ale to oznacza tez, ze jak bedziesz miala swojego kochanego mezczyzne,
to to tez nie bedzie niezmienne...wystarczy poczytac nasze posty...
moim zdaniem
Szczescie polega na Akceptacji tego co jest,
a ta Akceptacja wynika z NIE_OSADZANIA
nieosadzania ludzi i nieosadzania sytuacji i zdarzen
bo wszystko sie zmienia i wszystko czemus sluzy
i czesto cos co uwazamy za zle - okazuje sie dobre,
a cos co uwazamy za dobre okazuje sie zle...
dlatego nie warto sie smucic...warto cieszyc sie kazda chwila...
zamiast smucic sie, ze aktualnie jest u Ciebie jak jest,
lepiej cieszyc sie ze jestes zdrowa,
ze wogole mozesz byc mama
ze nie jestes sama samiutenka, bo jest Twoja mama
ze przed Toba cale zycie,
ze wszystko jest mozliwe i niewiadome,
Jaga Twoje zycie JEST TWOJE i mozesz je kreowac,
tak jak ogrodnik kreuje ogrod...
i tez czasem przyjdzie susza...a czasem urodzaj
---------- 20:54 ----------
taka bajka na dobranoc:
Względność dobrych i złych wypadków
Stary człowiek i jego syn pracowali na małej farmie. Mieli tylko jednego konia, który ciągnął ich pług. Pewnego dnia koń uciekł.
– Jakie to straszne – współczuli sąsiedzi. – Co za nieszczęście.
– Kto to wie, czy to nieszczęście, czy szczęście – odpowiadał farmer.
Tydzień później koń powrócił z gór, przyprowadzając ze sobą do stajni pięć dzikich klaczy.
– Co za niesamowite szczęście! – mówili sąsiedzi.
– Szczęście? Nieszczęście? Kto wie? – odpowiadał starzec. Następnego dnia syn, próbując ujeździć jedną z dzikich klaczy, spadł z niej i złamał nogę.
– Jakie to straszne. Co za nieszczęście! – mówiono.
– Nieszczęście? Szczęście?
Przyszło wojsko i wszystkich młodych mężczyzn zabrano na wojnę.
Syn farmera był nieprzydatny, więc pozostał.
– Szczęście? Nieszczęście?