O Milosci...

Rozmowy ogólne.

Postprzez Sansevieria » 11 mar 2011, o 00:40

Czyżbyś Biscuit była zwolenniczką dosłownego czytania tekstów Biblii ? Jesli tak, to raczej faktycznie sie z Sikorką nie porozumiesz w tej sprawie... :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez doduś » 11 mar 2011, o 10:25

dla biscuit wszystkie winogrona są kwaśne...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ophrys » 11 mar 2011, o 10:29

Doduś, a zechcesz coś napisać od siebie w temacie?
Śledzę Twoją historię i bardzo jestem ciekawa Twojego zdania :usmiech2:
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Postprzez doduś » 11 mar 2011, o 11:09

wiesz, ja jestem praktyk :)
praktykuję rozmowę, dzielenie się troskami, radościami, smutkami, rozmawianie o złości, miłości, problemach, zakupach i wszystkich takich przyziemnych sprawach. Praktykuję także dzielenie się obowiązkami, czyszczenie butów mojej Żonie, (Ona z kolei prasuje mi kalesony, które raz do roku zakładam a tak czekają w szufladzie) a buty czyszczę z własnej woli nie oczekujac nic w zamian. Praktykuję takze chodzenie z Żoną za rękę ,wspólne gotowanie obiadów, zamienne wstawanie w nocy do dziecka (wstaje kto ma więcej siły albo szybciej się obudzi). Śpimy również w jednym łóżku z wszelkimi tego konsekwencjami (np. ścielenie) :lol:
Praktykuję też szanowanie często odmiennego zdania mojej Żony i zaufanie do Niej

Nudny trochę jestem pod tym wzgledem. Ale, żeby nie było tak różowo to jest to nowa zdobycz. Tego wszystkiego chciałem i nauczyłem się, bo kiedyś nie bardzo mi wychodziło...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez mahika » 11 mar 2011, o 11:13

o ja cieeee, ideał :roll:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez ewka » 11 mar 2011, o 11:13

"Bo miłość mój drogi to:

... to chcieć czynić drugiego wolnym, a nie uwodzić go,
to uwolnić go z jego więzów, jeśli pozostawał więźniem,
aby on także mógł powiedzieć: "kocham ciebie",
nie będąc do tego zmuszonym nieposkromionymi pragnieniami.

Kochać, to wejść do drugiego człowieka, jeśli otwiera tobie bramy
swego tajemniczego ogrodu, po drugiej stronie okrężnych dróg,
kwiatów i owoców zrywanych na skarpie,
tam, gdzie zadziwiony potrafisz wykrztusić:
"ty moje kochanie...", "ty jesteś moja jedyna..."

Kochać, to chcieć ze wszystkich sił dobra drugiej osoby
nawet z pominięciem siebie,
to czynić wszystko, by ona wzrastała i rozwijała się
stając się z każdym dniem człowiekiem jakim być powinna, a nie takim,
jakiego chciałbyś ukształtować według swoich marzeń.

Kochać, to ofiarować swoje ciało, a nie zabierać ciała drugiej osoby,
lecz przyjąć je, gdy daje siebie.
To skoncentrować siebie i wzbogacić, aby ofiarować ukochanej
całe swoje życie skupione w ramionach twojego "ja",
co znaczy więcej niż tysiące pieszczot i szalonych uścisków.

Kochać, to ofiarować siebie drugiej osobie, nawet jeśli ona
przez moment się wzbrania,
to dawać, nie licząc tego co inny ci daje,
płacąc bardzo drogo, nie domagając się zwrotu.

Największa miłość wreszcie, to przebaczyć,
gdy ukochana niestety odchodzi, usiłując oddać innym to,
co przyrzekła tobie.

Kochać, to zastawić stół, aby przy nim zasiadł twój gość
i nie sadzić, że możesz obejść się bez niego,
ponieważ pozbawiony żywności, jaką on ci przynosi
na twoje świąteczne przyjęcie nie postawisz dań królewskich,
lecz tylko suchy chleb biedaka.

Kochać, to wierzyć drugiej osobie i ufać jej,
wierzyć w jej ukryte siły, w życie które posiada,
jakiekolwiek byłyby kamienie do usunięcia dla wyrównania drogi.
To zdecydować się rozsądnie i rozważnie wyruszyć na drogi czasu.
Nie na sto, tysiąc czy dziesięć tysięcy dni,
ale na pielgrzymkę, która się nie skończy,
bo jest pielgrzymką, która trwać będzie zawsze.

Powinienem ci to powiedzieć, aby oczyścić twe marzenia,
że kochać, to zgodzić się na cierpienie,
śmierć sobie samemu, aby żyć i ożywiać,
ponieważ tylko ten, kto może bez bólu zapomnieć o sobie dla drugiego,
może wyrzec się życia dla siebie tak, żeby nie umarło w nim cokolwiek z niego.

Kochać wreszcie, to jest to wszystko o czym powiedziano i jeszcze więcej,
bo kochać, to otworzyć się na nieskończoną MIŁOŚĆ,
to pozwolić się kochać, być przejrzystym wobec tej miłości,która przychodzi zawsze w porę.
To jest, o wzniosła przygodo, kochać tego, którego ty w sposób wolny decydujesz się kochać"


"Rozmowy o miłości" - M.Quoist... którą bardzo polecam.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez ophrys » 11 mar 2011, o 11:20

Dzięki :)

No to chyba podobnie to rozumiem.
Dla mnie te wszystkie motylki, bujanie w obłokach, uczucie aż po grób i to takie, że dech odbiera i spać nie można to jest zakochanie.

A miłość to właśnie codzienność z kochaną osobą, codzienne zauważanie, że obok jest partner. To też oczywiście chwile uniesień i nieziemskich emocji, ale chwile. Nie da się wciąż na haju. A drugą stroną medalu jest właśnie nudna, "szara" codzienność i te wszystkie obowiązki.

Ja mam nadzieję, że znajdę kiedyś mężczyznę, z którym taką "nudę" ;) zacznę praktykować :D
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Postprzez doduś » 11 mar 2011, o 11:21

mahika napisał(a):o ja cieeee, ideał :roll:


dziękuję za komplement, ale stoję na stanowisku, żę ideałów nie ma. W zwiazku z tym ideałem nie jestem. Również dlatego, ze czasem nie wiem czego chcę i długo trzeba rozmawiać, żebyśmy doszli do porozumienia. Bywam też złośliwy i leniwy. Do czego przyznaję się otwarcie. To tylko część :)
Do ideału nie dążę. Idealny i perfekcyjny już chciałem być. I wystarczy

wiesz ophrys.. ta nuda naprawdę czasem jest nudna... zwłaszcza jak zasypiam wieczorem przy łóżeczku usypiajac Córkę a gdy się zbudzę i schodzę do Żony widzę, jak Ona też zasnęła nad ksiażką... :)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez biscuit » 11 mar 2011, o 11:36

doduś napisał(a): W zwiazku z tym ideałem nie jestem.

doduś

zwyczajny... niezwyczajny

:serce:
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez sikorka » 11 mar 2011, o 13:38

zupelnie podobnie interpretuje milosc jak Ty dodus. dla mnie to rowniez wspolegzystencja w codziennosci.
moge Ci pogratulowac przejrzenia na oczy :ok: odrazu lepiej i szczesliwiej, prawda?
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez Dorku » 11 mar 2011, o 14:08

Wszyscy rozpatrują jeden rodzaj miłości, a jest jeszcze miłość rodzica do dziecka i odwrotnie, jest jeszcze taki szczególny rodzaj miłości, gdy jest ona nieodwzajemniona, gdy kocha się z daleka nie mogąc doświadczyć bycia z osobą kochaną, albo w całkowitym ukryciu, gdy osoba kochana nawet się tego nie domyśla.
I nie mówię tu o zakochaniu, tylko miłości z wszystkimi jej konsekwencjami.

Zakochanie to nakierowanie na siebie i swoje doznania, mówi się: jestem zakochany.
Miłość, to nakierowanie na drugą osobę - kocham ją/jego.

Jeszcze tak prywatnie zastanawiałam się nie raz nad ty ile potencjału jest w miłości i jak dużo go się marnuje, gdy ktoś nie ma kogo kochać, lub a jakiś powodów kocha skrycie.
Dorku
 
Posty: 343
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 20:51
Lokalizacja: Mazowsze-kraina łagodności....

Postprzez tu i teraz » 11 mar 2011, o 16:55

---------- 13:38 11.03.2011 ----------

hejka :)

ja naturalnie tez zaliczam tzw. codziennosc do Milosci :wink:

poprostu zabraklo mi czasu, by wypowiedziec sie dalej...

ale nieszkodzi, bo ten Temat jest po to, by go wspolnie rozwijac :wink:

tak, tak..pisalam o "przemianie wewnetrznej", czy wrecz ewolucji :wink:
i o tym jak w takich czesto trudnych i bolesnych momentach
Milosc dodaje sily, oraz pomaga przetrwac kochajacym sie ludziom...

codziennosc moze stac sie rutyna, ktora w nieuswiadomiony sposob
jest 'ucieczka od takich przemian'

..ale moze to inny temat?

kiedy pisalam moj wstep "O Milosci" chcialam podkreslic
POTENCJAL jaki w Milosci JEST...

a na ile sie go wykorzysta?
to tak jak z tym porownaniem:
Milosc to Ocean..mozna nauczyc sie plywac i zeglowac
albo tylko moczyc nozki..

:wink:

dodus napisal:

Praktykuję też szanowanie często odmiennego zdania mojej Żony i zaufanie do Niej

...piekne TO

:D

---------- 15:55 ----------

...jak myslicie...

czy do kazdego "przychodzi" Milosc,
tylko nie kazdy ja rozpoznaje..?

a jak juz rozpozna..to czy umie 'z tym zyc' ?

umie te Milosc przyjac..? ..przyjac wyzwanie?

wlasnie mylac o tym uswiadamiam sobie, ze Milosc
tak wiele zmienia...

...zmienia Perspektywe Postrzegania?
...niesie nowa Odpowiedzialnosc za drugiego czlowieka?
...a my sami? tez sie zmieniamy?

eeech ta Milosc....

czy "przestac kochac" jest mozliwe? czy tylko rozchodza sie nasze drogi,
a Milosc dalej JEST, tylko w innej formie...nazywanej wtedy przyjaznia..(?)

:wink:
tu i teraz
 
Posty: 210
Dołączył(a): 14 lut 2011, o 13:53

Postprzez ludolfina » 12 mar 2011, o 14:17

czy do kazdego "przychodzi" Milosc,
tylko nie kazdy ja rozpoznaje..?

heh, ja to mysle ze raczej odejscia milosci sie nie rozpoznaje,...

u mnie kazdy zwiazek byl inny, kazdy facet to inna milosc i kazdy sie inaczej rozwinal. niektorzy po czasie zyskuja na walorach a inni traca, z niektorymi pozostaje przyjazn z niektorymi nie. ale jest jedno doznanie co deklasuje pozostale.
takze nie umiem jednej zasady z tego wysnuc
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Poprzednia strona

Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 505 gości