---------- 11:33 06.03.2011 ----------
Abssinth napisał(a):Czy myslisz, ze tylko ten wlasnie Franciszek moze Ci to dac?
jest tak jak pisze ludolfina
kochanie, szanowanie i ciepło to dostaję od przyjaciół, rodziny, zwierząt, a nawet obcych
ale wyjątkową, odlotową więź, której teraz mi brakuje
to odczuwałam tylko z Franciszkiem
tylko przy nim budziła się do życia "kobieca" część mnie
dzięki której odczuwałam w sobie zmysłowość, radość, energię i pasję
jest to po prostu strata w moim życiu
ze świadomością której żyję i jakoś sobie radzę
w końcu miłość erotyczna to nie jedyny obszar w moim życiu
gwoli wyjaśnienia
to ja sama zerwałam całkowicie kontakt z Franciszkem
czego absolutnie nie żałuję
gdyż relacja ta miała i swoje "czarne" oblicze
nacechowane cierpieniem, odrzuceniem, rozpaczą
budowniczowie i zwolennicy etosu ciężkiej pracy nad związkiem
w myśl hasła "jaki plon zasiejesz, taki zbierzesz"
buntują się przeciwko prezentowanej przeze mnie mistyce miłości
jako abstraktu nie podlegającego świadomej kontroli, organizowaniu
gdyż burzy to ich spojną wizję panowania i nad tym obszarem
dlatego deprecjonują tego typu przeżywanie strat miłosnych jak moje
przylepiając mu łatkę zaburzonych wzorców z dzieciństwa
nieumiejętności doświadczania miłości w dojrzałej relacji
gloryfikację namiętności i pożądania zamiast szacunku, wsparcia i równego podziału obowiązków
i tym podobne bla bla bla
i niech tak zostanie
niech jedni budują związki z mozołem i satysfakcją z odwalanej roboty
a inni, tak jak ja, doświadczają całkiem za free i bez żadnego wysiłku
kompletnie odlotowej miłości, która pojawiła się sama z siebie
i choć nie okazała się wieczna i trwała
to całkowicie przyćmiła intensywnością odczuć
okres mojego kilkuletniego pożycia małżeńskiego
i gdyby nie ona, to nawet nie miałabym pojęcia
jak bardzo może smakować miłość
i poczucie straty, jakie teraz mi towarzyszy
całkowicie uprawnia mnie do przeżywania bólu
o którym tutaj piszę
---------- 09:24 07.03.2011 ----------
relacja z Franciszkiem dawała mi trochę radości życia i poczucia szczęścia
w życiu, które na codzień wymaga ode mnie pewnego wysiłku
i w którym trudno mi zdefiniować jakiś istotny sens i cel
oprócz tego
że BYCIE MARTWYM jawi mi się jeszcze BARDZIEJ BEZSENSOWNE
i obdarzone wieloma niewiadomymi, które wzbudzają mój lęk
więc skoro i tak wybieram bycie żywym od bycia martwym
to obecność w nim Franciszka powodowała, że przebieg "życia"
był dla mnie nieco przyjemniejszy, niż obecnie
są też w moim życiu inne aspekty, które czynią moje życie bardziej przyjemnym
no ale nie o nich tu mowa, ale o Franciszku
i konkretnym bólu związanym z jego utratą