przez exebeche » 2 mar 2011, o 22:44
Chyba umarłem...tylko jeszcze tego nie wiem. Obrazki jak w kalejdoskopie dalej lecą, poranny prysznic, gotów. Melduję! Gra rozpoczęta, zadania wykonane, powrót...pustka. Przepaść. Dlaczego spadam od tak dawna ? Idąc wzwyż upadam z coraz większą siłą...czy kiedyś gruchnął kości ? Co nie zabije to wzmocni ? wątpię...równia pochyła, kierunek znany...jak w tym dowcipie o gościu spadającym z wieżowca..."jak na razie nie jest źle, jak na razie nie jest źle"...ale nie ważne jak spadasz, ważne jak lądujesz...