zostawiłem żonę, ale...

Problemy z partnerami.

zostawiłem żonę, ale...

Postprzez bratek » 11 lis 2007, o 20:17

Moi drodzy, zostawiłem żonę, odeszłem od niej, nie chcę jej znać.
Mam nadzieję, że teraz się uda. Zostawiałem ją wcześniej już 3 razy i po tym trzecim dałem jej ostatnią szansę. Zawsze było to z jej winy i obiecała, że się zmieni. Akurat! Pewnie już wcześniej skończyłoby się to wszystko ale zawsze wracałem ze względu na dzieci - to zadziwiające jak one dużo rozumieją i jak to przeżywają.
Po 10 latach małżeństwa w których to postępowało wzajemne niezrozumienie oddaliliśmy się od siebie na tyle, że byliśmy ze sobą ale obok siebie. Oczywiście winą w większej części obarczam żonę, która widzi tylko siebie - Panowie z dala od jedynaczek - jedynactwo to upośledzenie. Trzeba być masochistą, żeby w takim związku wytrzymać. W ogóle, życie zmieniło mój pogląd na winę za rozpad związku - o ile wcześniej myślałem, że winni są oboje (naiwność) to teraz jak słyszę o rozstaniu to w pierwszej kolejności obwiniam kobietę (doświadczenie).

Przyczyną poprzedniego odejścia był jej romans, który zniszczyłem w odpowiednim momencie - ale niesmak pozostał. Teraz jest to taka sama przyczyna z tym, że nie przerwałem tego, bo nie spodziewałem się, że nagłe zainteresowanie się moim przyjacielem zajdzie tak daleko, a po za tym po nim też się tego nie spodziewałem - zawiódł mnie. Bardziej jednak winna jest moja żona - on biedny był samotny.
Poprzednio wracałem ze względu na dzieci ale teraz wiem, że to nic nie da przeciągnięcie związku do czasu aż dzieci będą starsze - może ktoś mądry wie kiedy odczują to najmniej boleśnie. Po za tym jeszcze nie rozumieją o co chodzi - wójek jest fajny przynosi słodycze itd.
Może to jest dobry układ? Ja już żony nie kocham i nigdy powrotu nie będzie - koniec tego.

Zapewne ja wyjdę na tym najgorzej. :(

Mam jednak prośbę o radę:
Czy powinienem obić gębę "przyjacielowi"? Czy pozostać z nim w koleżeńskich relacjach?
Czy złożyć papiery o rozwód czy tylko pozostać w separacji - w końcu jeśli ona zechce układać sobie życie z kimś innym - to sama poprosi o rozwód.

Jak ktoś jest po przejściach to niech doradzi
bratek
 
Posty: 8
Dołączył(a): 11 lis 2007, o 18:08

Re: zostawiłem żonę, ale...

Postprzez melbka » 11 lis 2007, o 20:25

bratek napisał(a): - jedynactwo to upośledzenie


Upośledzeniem jest Twój sposób wyrażania się!!!
Avatar użytkownika
melbka
 
Posty: 34
Dołączył(a): 6 paź 2007, o 19:28
Lokalizacja: Kraków

Postprzez bratek » 11 lis 2007, o 20:30

Przepraszam i pozdrawiam jedynaczki ;)
bratek
 
Posty: 8
Dołączył(a): 11 lis 2007, o 18:08

Re: zostawiłem żonę, ale...

Postprzez NOBLEA » 11 lis 2007, o 20:36

bratek napisał(a): - jedynactwo to upośledzenie


Ważna zasada nie wolno uogólniać.
A co do obicia twarzy "przyjacielowi" niczego to nie zmieni, chyba że na gorsze
NOBLEA
 
Posty: 106
Dołączył(a): 13 paź 2007, o 13:08

Postprzez Justa » 11 lis 2007, o 20:37

Nie jestem doświadczona w tej materii, ale jednak się wypowiem.

Ja nie utrzymywałabym przyjacielskich kontaktów z moją "przyjaciółką", która w ten sposób mnie zawiodła. Aczkolwiek gęby też bym jej nie obiła. ;)

To, co najbardziej mnie uderza i dziwi w Twoim poście - to kompletny brak samokrytycyzmu... Oczywiście najłatwiej obarczyć całą winą żonę, w dodatku 'kalekę-jedynaczkę' i mieć święty spokój.

A mnie nurtują pytania - dlaczego żona szukała CZEGOŚ w ramionach innego mężczyzny (miała pierwszy romans)? Może nie dawałeś jej tego, czego potrzebowała? Może byłeś zamknięty na jej potrzeby? Może widziałeś tylko swoje racje? Może dawała Ci sygnały, że czegoś jej brakuje, a Ty nie odpowiadałeś na nie?

Nie twierdzę, że tak było. Ale tak być mogło.

Jesteś pewien, że byłeś BEZ ŻADNEJ WINY? Czysty?

Żeby było jasne - ja jestem absolutną zwolenniczką uczciwości. Jeżeli mój mąż nie dawałby mi tego, czego potrzebuję - najpierw gadalibyśmy, sygnalizowałabym mu to w różny sposób, starała się zrozumieć, dlaczego postępuje tak, a nie inaczej. Nie szukałabym rozwiązania w romansie - raczej rozstałabym się. Ale widać każdy wybiera rozwiązanie na miarę własnych możliwości.

Związek może spieprzyć i kobieta i facet.
Automatyczne obarczanie winą kobiety świadczy tylko o tym, że stanąłeś gdzieś w swoim rozwoju i oceniasz globalnie wszystkie związki poprzez pryzmat własnej schizy i własnego przykrego doświadczenia. Po prostu ślepo.
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez bunia » 11 lis 2007, o 20:51

Piszesz,ze od lat zyliscie oddaleni od siebie....w tym kontekscie romans zony nie powinnien Cie tak ranic....no chyba,ze urazona ambicja z domieszka troszke zazdrosci....jesli podjales decyzje odejscia to wyjdz z tego z twarza - zycz zonie i "przyjacielowi" wszystkiego najlepszego....najwazniejsze abys pamietal o dobrych kontaktach z dziecmi.
Powodzenia !!
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Re: zostawiłem żonę, ale...

Postprzez ewka » 11 lis 2007, o 21:40

bratek napisał(a):Mam jednak prośbę o radę:
Czy powinienem obić gębę "przyjacielowi"? Czy pozostać z nim w koleżeńskich relacjach?
Czy złożyć papiery o rozwód czy tylko pozostać w separacji - w końcu jeśli ona zechce układać sobie życie z kimś innym - to sama poprosi o rozwód.

Ja bym nie obijała i nie pozostawała z nim w żadnych relacjach. Separacja by mnie na ten czas zadowoliła.
A czy tylko jedynaczki są paskudne... to powiem, że nie tylko.

Trzymaj się
:slonko:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez mahika » 12 lis 2007, o 11:50

Kobiety, czy ktoś żyje z jedynakiem?? Ja tak. To dopiero dla mnie wyzwanie !!!!!!!!!!!!!
Bratek, ale naprawde uogulniasz. Traktuje to jako Twoja nieudolność wyrażania myśli, bo inaczej bym sie wkurzyła...
A jeśli chodzi o Twoje pytania to Ewka dobrze mówi. Ona zawsze ma racje :)
Dla "przyjaciela" najwieksza kara będzie jak go olejesz....
a, jaki on biedny, był samotny to zabrał sie za żone przyjaciela, no nie :evil:
A mało po ziemi stąpa samotnych kobiet !!!???
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez california » 12 lis 2007, o 17:48

Predzej jej bym twarz obiła.
Avatar użytkownika
california
 
Posty: 270
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 15:16
Lokalizacja: Bliżej morza

Postprzez Inek » 12 lis 2007, o 21:06

Hej,

A jaki to przyjaciel??? Jezeli uwazacie, ze warto nazywac kogos takiego przyjacielem, to Wasza sprawa - ja raczej bym sobie podarowal. "Obic morde" - (tylko cytuje), nie warto - slowa bardziej bola. Mysle ze warto mu tylko uswiadomic jakim jest gnojkiem (szybko i konkretnie) i na tym zakonczyc kolezenstwo...
A co do szukania czegos innego przez kobiety, to czasem warto dac sobie spokoj i nie zastanawiac sie zbyt dlugo - moja byla najpierw zaczela spotykac sie z francuzem - bo mial wille, ladny samochod i nic nie robil, bo tatus dbal o jego interesy. Nastepnie stwierdzila, ze szuka kogos ambitnego, bo nie zarabiam kilku tysiecy, i nie wyjezdzam na szkolenia zagraniczne, a jak wlasnie z takiego wrocilem, to rzucila sie na lysego osilka z psem, bo stwierdzila, ze chce miec obok siebie dwumetrowego misia, na widok ktorego wszyscy beda z drogi zchodzic - wiec twierdze, ze czasami (nie zawsze), nie warto zastanawiac sie nad tym dlaczego - po prostu zdarzaja sie... "jedynaczki". Z calym szacunkiem dla jedynaczek ;)
Trzymajcie sie cieplo!

Inek
Inek
 
Posty: 36
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 10:13

Postprzez bratek » 12 lis 2007, o 21:27

Bardzo dziękuję za wszystkie posty - nawet te nie przychylne.
Dziwi mnie trochę ten zmasowany atak na jedynactwo, ale wierzcie mi ma to swoje uzasadnienie (od psychologa) w tym komkretnym przypadku. Przepraszam za uogulnienie. Tak nie można - zgoda.
Po waszych uwagach przemyślałem to wszystko jeszcze raz - bez niepotrzebnych emocji.
To nie jest tak, że całą winą obarczam żonę - czuję się winny, wiem, że jej nie dawałem czułości - nie mogłem to by było nienaturalne ze względu na to, że to wszystko już zaszło za daleko. Przestałem jej ufać - i trzeba by duuużo czasu i chęci zrozumienia z obu stron. Wiecie, że zepsuć coś można w jedną chwilę - wrócić do stanu poprzedniego - wieczność albo nigdy.
A właśnie, tu zauważyłem jeszcze jedną różnicę między zachowaniami kobiet i mężczyzn (proszę nie uogólniać) - jak kiedyś zafascynowała mnie pewna kobieta, to moje stusunki z żoną uległy oziębieniu (oczywiście z mojej winy) kiedy kobieta poznaje bliżej kogoś (tu - moja żona), staje się bardziej przymilna, ma ochotę na seks itd - okropne... Dowiedziałem się dzisiaj, że jej związek trwa już od miesiąca - jak tak można??? To po prostu nie uczciwe!
Jeśli chodzi o mego "przyjaciela" to wpadłem, że najlepiej by było obić gębę i zaraz się pogodzić. Ale już mi przeszlo. Zacząłem dostrzegać plusy takiego układu:
1. Moja żona będzie przez chwilę szczęśliwa - nigdy jej źle nie życzyłem i jeśli uważa, że będzie z nim szczęśliwa - to ja też się cieszę i życzę szczęścia. Tak jak ktoś zauważył - nie mogłem (a może nie chciałem) dać jej szczęścia - niech ma je z kimś innym.
2. Dobry układ jaśli chodzi o dzieci - dla mnie najważniejsze na świecie. Wiem kto z nimi jest i go znam (może nie do końca...). Nie zniósł bym jak by koło nich był zupełnie obcy facet.
3. Kobiety, nie rusze, to nie w moim stylu - a powinienem, ale to nic nie zmieni a tylko potwierdzi stereotyp biednej, skrzywdzonej kobiety. Niech idzie soją drogą i będzie szczęśliwa - małżeństwo nie po to jest, żeby się wzajemnie zadręczać.

Jeszcze raz dziękuję za posty, szczególnie "buni"- tu wyczułem pozytywną energię i doświadczenie życiowe - a najbardziej cenię kobiety które mają mądrość "życiową".
bratek
 
Posty: 8
Dołączył(a): 11 lis 2007, o 18:08

Postprzez echo » 12 lis 2007, o 21:58

a ja Ci dla odmiany życzę spokoju ducha i szczęścia samemu lub z kimś uczciwym, a nie tak żałosnym i beznadziejnie głupim jak twoja ex.

Nie znoszę szmacenia się na boku, bo coś tam nie halo z mężem czy żoną. rozumiem że są pokusy i gorsze chwile, ale żeby od razu romans- przeciez to zwykła zdrada, a tego nigdy nie zaakceptuję. Zdradza się nie tylko męża czy żonę, ale także dzieci i nie ma sensu szukać wymówek typu niezrozumienie, niezaspokojone potrzeby. Nie wystarczy narzekać i szukac innych, nowych modeli, ale coś z tym robić konstruktywnego.
W ogóle to załamuje mnie brak potępienia dla ludzi łamiących podstawowe zasady, wszystko robi się takie relatywne i szare i uzasadnione. Co to w ogóle za taktyka? niedługo wszyscy będą się ścigać , kto kogo pierwszy zdradzi. A czyste sumienie stanie się tylko udziałem zaawansowanych sklerotyków.
Moja złość nie wynika tylko z tego, że to ja byłam ta zdradzona (kiedyś ja także odbiłam jednej dziewczynie chłopaka i uważam, że było to zwykłe chamstwo i egoizm z mojej strony). Ale uważam też , że swoje własne postępowanie warto ocenić krytycznie, żeby potem mieć świadomość swoich błędów, inaczej ciągle tkwi się w tym samym bagienku.

także pozdrawiam Ciebie bratku, żonce i "przyjacielowi" życzę porządnego kopa w dupę od życia, dla ich dobra ;) , może ich oświeci.
No i dbajcie o te maluchy.
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez mahika » 12 lis 2007, o 22:12

Ja to zawsze mówię.
Na cudzym nieszcześciu, szczęścia sie nie da zbudować....
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

No kiepsko

Postprzez on000 » 13 lis 2007, o 01:30

Jako facet to powinienes mu obic gebe.Wtedy nie bedziesz sie meczyl. Ale biorac pod uwage wszystko inne to obicie komus geby jest bez sensu. Zycie toczy sie dalej. Nic to nie zmieni.
on000
 
Posty: 5
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 05:16


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 137 gości