kiedyś myślałam ze jeżeli zmarnuje sobie życie to możne to im coś da do myślenia, choć trochę poczują się za to odpowiedzialni...
jakoś łatwiej odwołać mi się do własnego przykładu. Mój ojciec zawsze maglował mnie do szkoły, kazał się uczyć a jak czegoś nie umiałam wyzywał od głąbów głupków i bił po głowie czasem... To jakoś miałao na mnie duzy wpływ dodać jego alkoholizm.... Kiedyś myślałam podobnie do Ciebie, że jak pokaże im , że to ich wina, to oni się kapną i mi pomogą. Miałam do nich pretensje za nie powodzienia, ale on nie czuli winy... Właściwie ojciec, mama nie umiała dźwignąć ciężru, awantur i kłopotów, więc głównie winna byłam ja... I tak też się czułam winna temu, ze jestem i jaka jestem. Moje zdanie i sprawy były najgłupsze...
Oni nie kapnęli się, ze jest jak jest przez nich... wtedy na prawdę sobie nie radziłam... a teraz już z nimi nie mieszkam i wiem, że odkąd zaczęłam patrzeć na swoje życie bez uzależnienia od nich, bez oglądania się na nich, odbudowałam trochę samoocenę... Oczywiscie towarzyszyła mi terapia i teraz również chcę ją zacząć, by było jeszcze lepiej... Chcię Ci udowodnić, ze rodzice nie powiedzą ,,O Boże, zmarnowaliśmy jej życie" raczej ,,O Bożkiedyś myślałam ze jeżeli zmarnuje sobie życie to możne to im coś da do myślenia, choć trochę poczują się za to odpowiedzialni...
Teraz z nimi nie mieszkam i odbudowałam samoocenę... Po drodze towarzyszył mi terapeuta.... i teraz również chcę się wspomóc właśnie terapią...
Chcę Ci powiedzieć, że rodzice nie powiedzą raczej ,,O Boże zmarnowaliśmy jej życie", tylko raczej ,,O Boże nasze dziecko to nieudacznik"
więc próby pokazania im, że są winni temu co jest spełzną na niczym, ale za to jak Ty zmienisz swoje życie bez oglądania się na nich, uporasz się z tym co Cię spotkało strasznego i zaczniesz zyć pełną piersią, to może będą Ci zazdrościć i będą zgryźliwi, vo problem pozostanie już tylko u nich i Twoja mama dalej będzie się oszukiwać, albo z biegiem Ty będziesz się szanować a oni tego nie zepsują i będą Cię traktować inaczej... To jest mozliwe, tylko musisz o to zawalczyć...
Oczywiście mój problem w rodzinie z alkoholem jest bez porównania dla tego, co Ty przeżywasz, ale też miałam do przejścia drogę do poczucia sie ze sobą lepiej i nie obwiniania, ze w ogóle istnieję, że jestem głupia i nic nie potrafię, do niczego się nie nadaję...
Mam czasem chwile załamania, porządnego załamania, ale jak spojrzę wstecz i zobaczę ile się zmieniło, ile udało mi się zmienić... Uwierzyć w siebie i poczuć, że ja mam prawo do wszystkiego czego zapragnę, że mogę to osiągnąć, to jakos mi lepiej...
Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale jakoś mi się pomyślało, że dobrze by było, gdybyś zaczęła myśleć, ze nie musisz się na nich oglądać, bo oni też na Ciebie nie patrzą...
Piszesz, że pracujesz... a myślałaś o wyprowadzce?