Serce i hormony kontra Rozum...

Problemy z partnerami.

Serce i hormony kontra Rozum...

Postprzez marie89 » 25 lut 2011, o 13:00

Spontaniczny post zainicjowany moimi własnymi kłopotami "sercowymi" jak i tymi zaobserwowanymi z bliskiego otoczenia a nawet z poszczególnych wypowiedzi na forum (np. sytuacja New*life...)


Co się dzieje, że tracimy kontrolę? Że nie zauważamy pewnych rzeczy... Wiemy, że niosą dla nas negatywne konsekwencje a jednak nie umiemy tego przerwać... (uogólniam by nabrało to empatycznego wyrazu..)

Co nami kieruje?

Nie potrafię pojąć...


Na przykład tego, że ludzie spotykają się... jest pięknie... a w pewnym momencie coś pęka... i zaczynają siebie nienawidzić... Nagłe oświecenie?

Albo chore związki... i nieszczęsny BRAK OŚWIECENIA...

Bo kocham... bo wybaczę... bo może się zmieni i zacznie szanować..

A nic się nie zmienia, tylko jest gorzej... Smutek, żal, szukanie winy...


***

Mam kuzynkę... Śliczna, zdolna, pracowita, otwarta... Ma przeuroczą córeczkę... Fajna dziewczyna, zasługująca na szczęście...

ale...

ale na własne życzenie pogrąża się w chorym związku... mając nadzieję, że on ją jednak kocha... że on się jednak zmieni.. dla niej i dla córki...


A on nie zmieni się nigdy... bo to taki typ człowieka... Casanova od siedmiu boleści...


I przykro jest patrzeć na to z boku...

To jej życie.. jej wybór... tylko jakim kosztem..


***

Nie pozjadałam wszystkich rozumów... więc też się przyznam...

...idealna nie jestem... także niekiedy nie umiem się wybronić - mam świadomość, że zaangazowanie jest jednostronne (nie mam na mysli tylko związków w tej chwili)... że nie warto.. że bez sensu... a jednak brnę...

I potem jest nauka na własnych błędach... lub długotrwałe zaślepienie...


***

Tak już odrywając... trochę "z innej beczki"...



Serce, hormony... kontra Rozum... Bardzo często tak jest...

Mysli się co innego.. czuje co innego.. i najczęsciej działania są także sprzeczne...


Uhm.. Ja mam obecnie z tym "mały" kłopot...

Nie chcę wdawać się w szczegóły... ale w jakiś sposób chcę coś z siebie wyrzucić... Nie musicie sie do tego odnosić... Po prostu - mnóstwo mysli w głowie, które trzeba gdzieś przelać...


***

I dylemat... odwieczny;)


Czy to przyjaźń jest, czy to już kochanie? (wersja romantyczna)

Czy to miłość a la piękna,duchowa, prawdziwa... czy może zwykłe napięcie seksualne? (wersja realistyczna, współczesna)


Nie wiem... nie wiem...


I to byłoby tyle.. z moich mądrości.





Obrazek
marie89
 

Postprzez Bianka » 25 lut 2011, o 16:50

---------- 14:21 25.02.2011 ----------

Marie uiegłaś mnie, sama chciałam założyć taki temat:) mnie przede wszysatkim nurtuje co jest w nas, co jest w kobietach które liczą na cud, liczą że facet się zmieni albo po prostu nie potrafią odejść mimo cierpienia...

---------- 15:50 ----------

ubiegłaś*
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez kajunia » 25 lut 2011, o 19:47

---------- 18:38 25.02.2011 ----------

marie89 napisał(a):Czy to przyjaźń jest, czy to już kochanie? (wersja romantyczna)

Czy to miłość a la piękna,duchowa, prawdziwa... czy może zwykłe napięcie seksualne? (wersja realistyczna, współczesna)


A może miłość to tak jakby... wszystko w jednym? :wink: Bo bez przyjaźni np. dla mnie nie ma miłości, namiętność może miłość wzbogacać, albo nawet stanowić jej element obowiązkowy (chociaż na pewno są również piękne związki, w których nie ma seksu).

Nie wiem co się obecnie przydarza Tobie, pewnie jakieś zauroczenie, zakochanie, "czegoś początki"? Tak wnioskuję po tym co napisałaś.

Rzecz w tym, żeby odnaleźć w sobie równowagę, zaufać też trochę sobie, swojej intuicji. Początek to na pewno czas obserwacji i określania swoich granic. Jeśli coś Ci nie pasuje już na początku, to zazwyczaj jest to dobry sygnał, że faktycznie coś jest nie tak.

A prawdopodobnie te wszystkie "toksyczne związki" wynikają przede wszystkim z naszych słabości, braku pewności siebie, braku szacunku do siebie. Ja to widzę w taki sposób, że to w gruncie rzeczy nie "on mnie krzywdzi". To ja krzywdzę sama siebie bo mu na to pozwalam. Jeśli coś mi nie pasuje, czuję się źle w związku to znaczy, że to nie jest osoba dla mnie. I tyle.

---------- 18:47 ----------

Bianka napisał(a):mnie przede wszysatkim nurtuje co jest w nas, co jest w kobietach które liczą na cud, liczą że facet się zmieni albo po prostu nie potrafią odejść mimo cierpienia...


:roll:

Niska samoocena, wieloletnie pranie mózgu, ślepa wiara w to, że jest tak jak on nam wmawia, zależność finansowa, poczucie niższości, nijakości, bez niego czujemy się niemal nikim, myślimy że sobie nie damy rady. Często też wygoda, strach przed zmianami. A czasem może jakaś potrzeba adrenaliny (jak w przypadku new life), coś się dzieje. Ogólnie zauważyłam że takie niestabilne związki dają więcej adrenaliny... ogromny żal, płacz, awantury a potem wielkie godzenie i euforia. Taka sinusoida zdarzeń wyczerpuje, ale też zapełnia dziurę- coś się dzieje ciekawego. Jeśli nie potrafimy same sobie zorganizować ciekawego życia to pakujemy się w coś takiego.

Tak ja to widzę obecnie z perspektywy czasu. To mnie trzymało w toksycznym związku (może oprócz zależności finansowej), wcale nie jakaś wielka miłość. O ile w ogóle coś takiego można nazywać miłością... :?
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez Abssinth » 25 lut 2011, o 19:56

na poczatku teoretycznie nie widac od razu, ze bedzie az tak zle..

jest 'ksiezniczko moja' 'kocham cie tak bardzo i chce sie z toba ozenic' (vide watek Suzi ponizej)
i tak jest do pierwszego razu, kiedy kolesiowi sie cos nie spodoba - wtedy jest zimne spojrzenie, obrazony ton, czasem placz (u tych, ktorzy manipuluja 'na biednego misia ktorego kobitka tak rani')

i lecimy na piekne slowka, bo - nikt nam nie mowil tak slicznie... bo nikt nas nie kochal tak najcudowniej i najbardziej na swiecie...

to, ze po jakims czasie leci 'glupia jestes' - to znamy, przeciez mialysmy to w domu...moze nie takimi slowami, ale znamy przeciez, ze to przez nas ktos sie zlosci, to przez nas ktos sie do nas nie odzywa...to NASZA WINA....

i to my musimy przepraszac tak jak przepraszalysmy tatusia czy mamusie

znamy to
nie znamy nic innego

to jest nasz obraz 'milosci'
na ktora trzeba ciezko pracowac, zeby sobie zasluzyc, na usmiech czy pocalunek

ehh
:/

kazdy ciagnie do tego, co zna, i podswiadomie boi sie czegos czego nie zna...dlatego wpadamy w takie tam bzdury, w momence kiedy sie wydaje, ze wlasnie wyrwalysmy sie z tego - nasz ksiaze na bialym rumaku okazuje sie lachmyta na ukradzionym osiolku
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez marie89 » 25 lut 2011, o 20:05

Bianka napisał(a):---------- 14:21 25.02.2011 ----------

Marie ubiegłaś mnie, sama chciałam założyć taki temat;)



E tam.. ubiegłam ;p ;)

Temat mnie od dawna nurtował w środku...

Raczej nie ma jednej odpowiedzi.. Każdy jest inny... czasami popełniamy błędy...


Mnie tylko zastanawia... dlaczego dokonujemy takich a nie innych wyborów... i co ma na to wpływ...


U mnie... często intuicja... emocje... wiara w ludzi...

Nie zawsze wychodzę na tym najlepiej...

A rozum jest- jasne, że jest... Tylko czasem zostaje "zakrzyczany"...


***

Kajunia


Ciekawe przemyślenia...

Jestem podobnego zdania.


Jednak dylemat, który mnie dotyka- dotyczy jednej osoby... Nie umiem odpowiedzieć kim jest w moim życiu... Nie wiem, czy kiedykolwiek będę wiedziała.. taki mętlik w główce...
marie89
 

Postprzez caterpillar » 26 lut 2011, o 00:30

i
lecimy na piekne slowka, bo - nikt nam nie mowil tak slicznie... bo nikt nas nie kochal tak najcudowniej i najbardziej na swiecie...


mysle ,ze tu tkwi problem, kobiety ktore tego doswiadczyly (milosci rodzicielskiej) jesli juz uwiklaja sie w taki zwiazek latwiej im sie z niego otrzepac ..takie moje obserwacje.

milosc rodzicielska jest najczystrza forma milolosci..bezwarunkowa i tu dziecko czerpie wzorce te dobre i te zle
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez kajunia » 26 lut 2011, o 09:50

Abssinth napisał(a):
i to my musimy przepraszac tak jak przepraszalysmy tatusia czy mamusie

znamy to
nie znamy nic innego


kazdy ciagnie do tego, co zna, i podswiadomie boi sie czegos czego nie zna...


Ale to też nie musi być reguła. Ja np. nie wyciągałam takich wzorców z domu, nikt nigdy wcześniej mnie tak nie traktował. Zauważyłam, że często te pierwsze związki bywają toksyczne. Może to z powodu braku porównania, doświadczenia?
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez Winogronko7 » 26 lut 2011, o 15:50

Catepillar dokładnie- miłość rodzicielska jest najczystszą ze wszystkich. Skrzywdzona, zwyzywana matka przez swe dizecko i tak w potrzebie wyciągnie dłoń. A przyjaciel, partner? Rzadko.

Marie, ostatnio także zastanawiałam się nad tym tematem. Serca, hormonów nie da się wyłączyć, emocje zawsze działały w takich sytuacjach ze zdwojoną siła. Nikt już rozsądku nie słucha...

eh my kobiety, miękkie i uległe...
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez ludolfina » 26 lut 2011, o 16:41

nikt juz rozsadku nie slucha

ciekawe

pomyslalam o tym i mam wrazenie ze moj "glos rozsadku" nie mowi jasno i wyraznie. on sie sam pulta i gmatwa w watpliwociach. niedawno czytalam ksiazke o mysleniu tworczym (necka, "psychologia tworczosci") i tam przedstawiono ponoc "typowy dla ofiar przemocy" typ myslenia "dywergencyjnego", taki sam typ myslenia maja tworcy.
charakteryzuje sie on tym , ze bezustannie sie zajmuje szukaniem alternatyw, a nie jednego prostego wyjscia.

to co tworcy daje inspiracje i innowacje, to w sprawie milosci do niewlasciwego faceta daje po prostu obled. zamiast sie skupic na opuszczeniu go, umysl zajmuje sie wynajdywaniem alternatyw i analizach biegnac po symblach i wyobrazeniach rownie powaznie co po faktach.

w kazdym razie moj (umysl) tak wyczynia


tym samym uwazam ze glosu rozsadku nie wolno mi sluchac. takiego wierzgajacego rozsadku haha
tylko sobie stworzyc strategie nastawiona na konkretny cel, obrac go i sie restykcyjnie tego trzymac
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Postprzez Bianka » 26 lut 2011, o 16:51

Problem z tym restrykcyjnym trzymaniem właśnie jest...można sobie w chwili załamania, braku sił powiedzieć odchodzę a potem i tak działa się żeby ratować...
Najważniejsze żeby włączyła się złość, tak prawdziwa na toksycznego faceta, bez tej złości nie ma zmian..
A dlaczego jej tak często brak, pomimo tylu krzywd?>
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez ludolfina » 26 lut 2011, o 17:32

mnie rozmowy z psychologami uswiadomily ze zlosc w sobie mam, a pojecia nie mialam o tym.
po prostu wychowuje sie kobiety w taki sposob aby nie mialy dostepu do zlosci

mali chlopcy z reszta tez czesto katowani przez tatusiow pijakow nie maja dostepu do zlosci

dzis nurtuje mnie jeszcze powazniejszy problem. jak dziecku wlasnemu pokazac zdrowy dostep do jego wlasnej zlosci, ... i przelknac to ze zrozumieniem, co sie dzieje, nie przekopyrtnawszy sie na strone "folgowania sobie" i "rozpuszczania jak dziadowski bicz"

napisalam to Tobie bianko, bo masz malutkie dziecko i rozumiesz sama ze ciebie tez czeka ta ciezka praca.
sorki za ofy
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Postprzez Bianka » 26 lut 2011, o 17:37

Ludolfina myślę o tym bardzo często, wiem że chce ją nauczyć jak rozpoznawać uczucia i dać jej prawo do odczuwania złości..np jeśli będzie czymś zła czy rozczarowana, będę mówić jej że wiem że jest zła czy rozczarowana, że każdy czasem jest i ma prawo do tego, jedyne czego nie wolno wtedy to krzywdzić drugiej osoby, to teoria, jak mi to wyjdzie w praktyce? mam nadzieje że dam radę, mam mase pytań w tej kwestii do mojej psycholog...sama nie mam dostępu często do tego co czuję i sama byłam wiecznie w domu krytykowana...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 235 gości

cron