miesiąc na zmiany

Problemy z partnerami.

miesiąc na zmiany

Postprzez california » 10 lis 2007, o 21:08

Witam,

mam miesiac nad popracowaniem nad sobą i własnym zachowaniem( Piotr wyjechal na miesiac).
Zdefiniowałam dzis sama przed sobą swoj problem i proszę bardzo o jakies pomocne rady.
Ostatni czas między nami wszystko dobrze się wiodło.
Mam ze sobą samą problemy.
1. Boję się odrzucenia, że ktoś lub coś może zniszczyć nasz związek. (odwieczne mysli) czasem mnie nachodzą i kombinuje co i kto może nam zaszkodzić. W mojej glowie pojawiąją sie myśli, dręczące. Nie jest to kazdego dnia, czasem nie ma ich miesiac,a czasem gdy jest dobrze ogarnia mnie lęk.
2. Drażni mnie, gdy Piotrek robi cos dla innych (np daje pieniądze, bądź prezenty, myślę wtedy,ze on nie zastanawia się nad nasza przyszłością).
3. Czasem chciałabym rządać od niego deklaracji uczuć, cholera wie po co...chyba dlatego ze dręczą mnie wyżej wymienione dolegliwości.
4. czasem wyładowuje sie na Piotrku,za jego rodzinę, która czasem odpala cos nie milego dla mnie...(matka, z którą staram się dobrze żyć)

P.S. rozmawiam już z bratową mojego narzeczonego i byliśmy u nich nawet na imprezie i bylo bardzo fajowo. Mają superowską dzidzię.


Chyba mam bardzo niską samoocenę...i to dlatego tak.
Proszę powiedzcie mi co mogę robic,jak nastawiać swoje myślenie...zeby sie wyleczyć z tej cholernej dolegliwości.
:?:
Avatar użytkownika
california
 
Posty: 270
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 15:16
Lokalizacja: Bliżej morza

Postprzez bunia » 10 lis 2007, o 21:35

Czesc California.....moze za bardzo wszyskim sie przejmujesz,nie daz do perfekcjonizmu,pozatym od czasu do czasu zrobcie taki razem rachunek sumienia czyli taka rozmowa dwoch serc....uwazam,ze jest to konieczne w kazdym zwiazku aby utrzymac dobra komunikacje,uchronic sie przed nieporozumieniami bo przeciez nasi partnerzy nie znaja naszych mysli....nie wiem czy Ci pomoglam ale tak mysle.
Pozdrowka :papa:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez california » 10 lis 2007, o 21:51

To jest problem Piotrek- on nigdy nie chce rozmawiac o uczuciach... Musi mnie kochac skoro ze mna jest czasem mi to mowi,ale bardzo rzadko. Milosc jego mozna poznac po tym,jak w nocy nakrywa mnie koldra, jak rozpala dla mnie w kominku, rano przytula...
Avatar użytkownika
california
 
Posty: 270
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 15:16
Lokalizacja: Bliżej morza

Re: miesiąc na zmiany

Postprzez ewka » 11 lis 2007, o 00:44

1. Każdemu może się podziabać... temu co się nie boi, też - wniosek jest taki: jeśli jest coś, z czego nie mam żadnej korzyści, to to staram się wyeliminować. I właśnie strach i obawy są tym, co nie daje nic.

2. No co Ty? Przecież trzeba jakoś żyć z ludźmi i dla ludzi... tak jak i ktoś żyje też z Wami i dla Was.

3. Patrz pkt. 1 ;)

4. To nie jest miłe... skóra mi na plecach cierpnie, kiedy moje Słonko jest złośliwe w stosunku do mojej rodziny - i choć ma czasami rację, to nigdy nie pozwolę, by mi w moje gniazdo podrzucał. Tak! Jeśli Twój Piotrek myśli podobnie... nie wyładowuj się, bo z tego też nic nie masz.

P.S. Widzisz California? Jeśli pozytywnie nastawisz się do ludzi, to będziesz miała zdecydowanie mniej wrogów.


california napisał(a):Proszę powiedzcie mi co mogę robic,jak nastawiać swoje myślenie...zeby sie wyleczyć z tej cholernej dolegliwości.

Lubisz siebie?

Pozdrówka... spokojniejsza jesteś czy mi się tylko wydaje?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez california » 11 lis 2007, o 15:51

---------- 14:50 11.11.2007 ----------

Czasem lubię być sama siedzieć sobie, sluchać muzyki, popatrzec w okno, poczytac.

Czasem siebie nie lubie...wydaję się sobie nieciekawa, zbyt wrażliwa nie potrafię olewac tego co zle mnie spotyka, martwię się, nie śpię denerwuje.

Kiedy przyjaznie jestem nastawiona do świata to jest lepiej, przyjemniej weslo, Piotrek mnie szanuje, jest nam fajnie.

---------- 14:51 ----------

ale jednak nie da się cofnąć czasu byłam, jaka byłam...

I może zrazilam go do siebie...
Avatar użytkownika
california
 
Posty: 270
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 15:16
Lokalizacja: Bliżej morza

Postprzez ewka » 11 lis 2007, o 21:46

california napisał(a):ale jednak nie da się cofnąć czasu byłam, jaka byłam...

Etam, każdy jakiś tam "był"... najważniejsze, jakimi chcemy być i co robimy, by tak się stało.

california napisał(a):I może zrazilam go do siebie...

Ale że co, California? Przecież jest okej, nie? Czy nie? I ten miesiąc na "popracowanie" to Twoja jakaś decyzja samodzielna, czy jakieś ultimatum? I ten wyjazd? Jakoś się pogubiłam... o co chodzi?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez mahika » 12 lis 2007, o 11:56

hej california,
a mnie najbardziej sie spodobało że fajnie było u bratowej, to pierwszy krok do porządkowania waszego życia.
A mozesz mi powiedzieć??
Zaręczyliście się. Co z Waszym ślubem??
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez california » 12 lis 2007, o 16:05

---------- 14:56 12.11.2007 ----------

Ze ślubem narazie nic czas pokaże. Ja tak w ogole to wzięłabym tylko ślub cywilny. Wesele, biała suknia -piekna rzecz, ale jak my groszem "nie śmierdzimy" to chyba lepiej na mieszkanko zbierać. Piotrek oczywiście jest za wielim weselem...ale ze nie stac go na to to nie bedzie nic:/ fajnie co

---------- 15:05 ----------

Ewa miesiąc na poprawe jest rzeczywiście moja decyzją, bo zauważylam,ze moze nie dosłownie ale troche błagalczo podchodze do naszego związku.
On jest ok, ale po nieporozmieniu jest oziembły i bez sensu abym ja sie wszystkim przejmowała.

Bratowej wysłałam swoj nr, zapraszalam jak sie widzialyśmy,zeby wpadla teraz jak chłopaki wyjechali, bo wiadomo,ze ja i ona siedzimy same. Nic się jednak nie odezwała...nie wiem.

Tesciowa tylko mi nieraz moze nieswiadomie przykrość zrobi, bo ją traktuje jak wspaniała synowa...przy mnieja zaprasza a mnie nie...bo my nie mamy dzieci. Moja mama nie wyróżnia ani Piotrka ani mojego szfagra,a przeciez moja siostra tez jest w ciazy. I taki żal sie czasem we mnie rodzi- nie do bratowej tylko do starej:)

I zmienić się chcem,zebym sama z siebie była zadowolona, zebym życie przyjmowała bardziej na luzie.
Avatar użytkownika
california
 
Posty: 270
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 15:16
Lokalizacja: Bliżej morza

Postprzez ewka » 12 lis 2007, o 19:54

california napisał(a):I zmienić się chcem,zebym sama z siebie była zadowolona, zebym życie przyjmowała bardziej na luzie.

O! Bardzo mi się to podoba, to bardzo dobra droga.

:kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez california » 12 lis 2007, o 21:35

Ewa a wiesz jak to zrobic?
Avatar użytkownika
california
 
Posty: 270
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 15:16
Lokalizacja: Bliżej morza

Postprzez ewka » 13 lis 2007, o 01:26

Nie wiem, czy jest jakaś uniwersalna recepta... mogę jedynie powiedzieć, co mi pomogło złapać luz i dystans do drobiazgów - oczywiście dyskusyjny jest "drobiazg", bo dla każdego pewnie czymś innym;)

Naczytałam się książek i drobiazgi mi się same oddzieliły... ważna jestem ja i mój stosunek do każdego człowieka (oby! zawsze pozytywny), do każdego dnia, każdego wydarzenia. Ja niekoniecznie jako centrum (to duży błąd, z którego zdałam sobie kiedyś sprawę - nie jestem centrum)... ja jako osoba, której zdarzenia wychodzą na przeciw i powinnam im sprostać. Ja, jako człowiek wolny, samodzielnie podejmujący decyzje (oby! dobre i niekrzywdzące nikogo). Ja, jako człowiek doceniający i ceniący życie w jego wszystkich barwach i cieszący się każdym kolejnym dniem... dzień jako kolejnych ileś godzin do przeżycia, prezent, dar, niespodzianka. Udaje mi się to doceniać.

No i skoro tak, to kto może mi to popsuć? Pomijam wypadki losowe, bo z tym nigdy nie wiadomo... więc nikt nie może mi tego popsuć California. Nie jest w stanie... konfliktów unikam, a jeśli czyjeś zachowanie mnie wścieka - staram sie sobie to jakoś wytłumaczyć i zrozumieć i oczywiście próbować zmienić, jeśli jest w moim zasięgu. Lub zaakceptować, jeśli jest poza zasięgiem... i coś, co dodaje skrzydeł (mi) - zawsze mogę powiedzieć NIE. Zawsze mam wybór... każdy go ma! I to najpiękniejsza rzecz, w jaką nas wyposażono.

Poczytaj "Rozmowy o miłości" Michela Quoista. Poczytaj Wojciecha Eichelbergera - wiele jest jego książek. Ja, przyznam szczerze, ryczałam na niektórych fragmentach... bo człowiek czasami taki zakręcony, że jak się skupi na drobiazgach - to najważniejsze mu umyka.

Buźka. I czytaj.... czytaj i czytaj. Taka moja propozycja
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez california » 13 lis 2007, o 17:13

---------- 16:05 13.11.2007 ----------

Dziękuję Ci Ewka :* będe się starała.

---------- 16:13 ----------

A lęk, co zrobić z lękiem.

Boję się, że będę nieszczęśliwa, boję się przykrości.
Avatar użytkownika
california
 
Posty: 270
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 15:16
Lokalizacja: Bliżej morza

Postprzez marynia » 13 lis 2007, o 23:33

Cześć Californio.

Wychodzi na to, że problem masz jeden, niskie poczucie własnej wartości a objawia/przejawia się on na kilka sposobów -pkt. 1, pkt.2, 3...
Masz lęki, bo boisz się, że ktoś Cię obgada, "otworzy" oczy Piotrkowi i zniszczy Wasz związek.Drażni Cię, ze Piotrek pomaga innym, bo boisz się, ze nie starczy mu sił, czasu, pieniędzy, by zająć się Tobą, Wami, poczujesz się gorsza, może w wyniku jego pomocy finansowej dla innych -gorzej sytuowana, itp. Chcesz ciągłych deklaracji uczuć -bo czujesz się niepewnie w swojej skórze, w tym związku, brakuje Ci poczucia bezpieczeństwa, pozytywnego obrazu siebie samej. Czasami, zatruci własnymi kompleksami, zadrami z przeszłości odbieramy innych troszkę "krzywo", doszukujemy się w każdym słowie ataku, przykrości pod naszym adresem... Czasami.

Moim zdaniem bardzo trafnie się zdiagnozowałaś...Nie powiem Ci jak sobie z tym poradzić,bo sama borykam się z tym problemem, trzeba próbować, szukać sposobu na pokonanie kompleksów, na odnalezienie w sobie tej miłości do...SIEBIE. Trzeba walczyć, można tylko zyskać.

pozdrawiam Cię bardzo, bardzo ciepło. Trzymam kciuki!

Ewa - Dziękuję Ci!
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez ewka » 14 lis 2007, o 00:30

california napisał(a):A lęk, co zrobić z lękiem.
Boję się, że będę nieszczęśliwa, boję się przykrości.

Nikt ich nie chce, Kalifornia. I każdy (chyba) gdzieś tam w głębi (troszkę) boi się, że się posypie, że wpadnie w jakieś straszliwe dziury, kataklizmy, nieszczęścia, zdrady, porzucenia... i że sobie nie poradzi. I albo ten lęk będzie wodził nas za nos, albo powiemy mu tak:

słuchaj no ty! będzie co ma być... nie jestem w stanie przewidzieć wszystkiego i zabezpieczyć się z każdej strony - nie da się! Dlatego spadaj, a ja na dzisiaj żyje tym, co mam z nadzieją, że nie będzie gorzej... a gdy będzie gorzej to będę się zastanawiać, co zrobić i jak się wygrzebać.

I myślę, że jeśli uda się tego dystansu i luzu trochę złapać, to i te lęki pójdą sobie. I myślę sobie jeszcze, że zawsze jest jakiś sens tego, co nam się przydarza - i wcale nie musi być po naszej myśli... więc jeśli jest jakiś sens, jeśli zdarzenia coś nam mówią, coś przekazują - to czego się bać? Chyba tylko tego, że nie uda nam się go odszukać.

Nie bój się życia, Kalifornia. Jest czasami smętnie... ale jest też kolorowo. Jest czasami mglisto... ale jest też słonecznie. Jest różnie - jak patrzysz, tak widzisz.

Buźka :buziaki:
I druga dla Maryni :buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 14 lis 2007, o 02:13

Kalifornia!
Jestem pod wielkim wrażeniem Twojej przemiany.
Jakos bardzo dojrzałas, nawet nie wiem, co Ci powiedziec.

Wiesz, przestałaś strzelac ślepakami, wszystkich o wszystko obwiniać, moim zdaniem jesteś na właściwej drodze. Dobrze bedzie. Teraz już bedzie!!!
Popatrz Twój Piotrek nie mógł juz wytrzymać, rozstaliście się.
Ale skoro już jesteście znowu razem- to chyba znaczy, że się kochacie?
Po mojemu tak!!!
To wielki plus i wielka motywacja!
Bo jeśli się kochacie, jeśli checie iść w jednym kierunku- to wiele rzeczy jest prostszych. Bo jeśli idziecie razem, to nawet gdy któremus z Was braknie sił- drugie trochę poczeka. Razem łatwiej!
Nawet jesli nie od razu sie uda, to kiedyś przeciez musi sie udać.
Nie od razu Kraków zbudowano- mawia moja mamunia.
Nie bój sie Kalifornia.
Ja kiedys miałam tak, że wszystkiego się bałam. Radziłam sobie (radze sobie) tak, ze wyobrażam sobie najgorszy scenariusz. Ale nie nakręcam sie - że tak napewno bedzie, tylko zastanawiam się, co moge zrobic jesli tak będzie. Okazuje się, że taki trochę oswojony strach- nie jest juz taki straszny. Zyskuje wiarę we własne siły i takie wrażenie przygotowania na najgorsze.
Dalej troche sie boje, ale tyle czasu byłam sama ze sobą, ze juz lubie te chwile. Budzą mnie czasem takie stany lękowe, ale juz nie uciekam...
Wstaje wtedy i myślę, myśle...az coś wymyśle :D . zasypiam z powrotem uspokojona. Tracę jedną noc, ale kto by o tym pamiętał potem...
Nie bój się Kalifornia, dobrze bedzie, nazwałaś swoje demony, one w Tobie chyba zostana... I niech sobie są, o ile dadzą sie choć trochę oswoić.
Poradzisz sobie. Tym bardziej, że nie jesteś sama...
I buziak dla Ciebie.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 573 gości

cron