kochać biseksualnie...?

Problemy z partnerami.

Postprzez new*life » 21 lut 2011, o 19:45

To prawda, nie mam swojego zdania...
I to nie tylko jego zdaniem się kieruję. Już od dawna bardzo duży wpływ na to co myślę miała i ma moja matka... Bardzo często nie robiłam czegoś dlatego, bo nie chciałam żeby była zła... Często nie podobało mi się to, co robi ona ale nie umiałam jej się przeciwstawić, ulegałam gdy widziałam, że zaczyna strzelać "focha"...
Wynika to chyba z takiego zakorzenionego we mnie przekonania, że matkę ma się jedną i "matka to zawsze matka, na pewno chce dla mnie dobrze" więc co by nie mówiła to trzeba jej przytakiwać, a w razi potrzeby bronić...

Ona ma inny charakter niż ja. Kiedyś, gdy mieszkałyśmy razem, żyłyśmy raczej zgodnie, teraz wiem, że dlatego, że bardzo często rezygnowałam ze swojego zdania. I dlatego, że za pewnik przyjmowałam, że to co ona mówi to święta racja nawet nie zastanawiając się nad tym głębiej. Dopiero gdy zaczęłam bywać u psychologa w związku z alkoholizmem mojego brata zaczęło wychodzić, że nie, to nie zawsze jest tak, jak pani matka mówi. Jest bardzo pomocną, dobroduszną kobietą, wiem, że chce dla mnie dobrze ale... czasem chce mnie tą dobrocią zagłaskać.

Mam duży problem z podejmowaniem decyzji i z trwaniem przy swoim zdaniu (o ile je w ogóle mam...), nie wiem jak to zmienić. Teraz mama mieszka ze mną, może ona jest zadowolona, ale ja nie... Potrzebuję swojego miejsca, swojego rewiru, możliwości wprowadzenia "własnych rządów" w domu...

Ale ja nie o tym mialam, to nie ten wątek chyba... :p
new*life
 
Posty: 49
Dołączył(a): 9 gru 2009, o 15:08
Lokalizacja: ...skąd chcę uciec...

Postprzez Abssinth » 21 lut 2011, o 20:02

dokladnie o tym jest ten watek, new*life....

o tym, w jaki sposob Twoja matka, nie pozwalajac na zaden sprzeciw, i 'wiedzac co jest dla Ciebie dobre' , przez cale Twoje zycie przygotowywala w Tobie grunt na zalozenie takiego zwiazku, w jaki sie wpakowalas....

ten temat jest o Tobie - o Twoim naprawianiu siebie, zajeciu sie soba, wychodzenie z chorego myslenia... o tym, jak new*life uczy sie zyc samodzielnie, jak new*life dostrzega zle wzorce, ktorym ktos ja poddal, i uczy sie odrzucac te wzorce, by - w koncu siebie pokochac, zaufac sobie, i byc dla Siebie samej dobra.

sciskam Cie cieplo,
A.

PS - wierze w Ciebie.
pomimo tego, ze byc moze wydaje sie, ze nic w Twoim zyciu sie nie rusza - ja wiem, ze sie rusza, i widze to.
na razie rusza sie w Tobie.
potem ruszy sie na zewnatrz.
bedzie lepiej :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez new*life » 22 lut 2011, o 00:37

Dzięki, Abss...
Póki co, czuję się jak małe, kocie gówienko przemielone przez maszynkę od mięsa...
I wciąż upadam.

Wspominany kolega (wybaczcie, że ja jeszcze o tym...) zaznaczył na Facebooku, że jest w związku. „Może ma na myśli mnie” - powiedział mój, gdy go zagadnęłam. Ale przyznał, że on z nim nie jest i nic o tym nie wie. Zapytałam więc, czy uważa, że jest ze mną. Długo migał się od odpowiedzi i zmieniał temat, a na końcu po chamsku się wylogował.

Dziś napisał do mnie, potem zadzwonił. Chciał swój piecyk, który jest u mojej mamy. A tak poza tym to ma do mnie biznesa, bo chciałby wyprać spodnie... Wymiękłam.
Mama powiedziała, że piecyka mu nie odda, bo jest jej winien pieniądze.
Jestem na nią zła o to. Gdyby było u mnie, ja bym mu oddała... Pomyślicie „kretynka” ale jest mróz... Nikomu nie życzę siedzenia w mieszkaniu przy minusowej temperaturze. Inna sprawa, że zamiast wydawać kasę na głupoty może sobie kupić drugi, a to ostatecznie zostawić na poczet spłaty długu.
Ja bym tak zrobiła na jego miejscu, ale on nie. On powiedział, że spotkamy się w sądzie bo on złoży wniosek o przywłaszczenie mienia... Ten piecyk jest wart jakieś 100 zł...
Napisałam mu, że mi jest winien znacznie więcej, a jakoś nie przychodzi mi do głowy składanie takich wniosków... I że ja bym mu oddała.
Zadzwonił, niby zaczął normalnie, ale potem zaczął nadawać na moją matkę więc zapytałam po co dzwoni, czy po to, żeby mnie tylko zdenerwować. Nie mogę pojąć takiej niewdzięczności. Bardzo dużo mojej matce zawdzięcza.
Rozłączył się i napisał smsa, że to był ostatni jego telefon do mnie i to jest jego ostatni sms do mnie.

Jakoś powstrzymałam się od odpisania choć z ledwością. Wiedziałam, że nie ma to sensu...

Potem zobaczyłam na facebooku, że też zmienił swój status z „to skomplikowane” na „w związku”... Jakoś mnie to zabolało, bo nie wiem, czy tyczy się to mnie, czy tego koleżki...
Udało mi się powstrzymać od jakiegoś żałosnego komentarza.
Chciałabym, żeby chodziło o mnie...
Możliwe, że zrobił to specjalnie, złośliwie, że nie chodzi o nic, ale wiedział, że mnie to zaboli...
Chyba najlepiej będzie jak przestanę tam w ogóle wchodzić. Co to znowu za wyrocznia, taki facebook... każdą głupotę można tam napisać i czekać, aż inni skomentują.

Był przed chwilą. Zabrał swój inny piecyk. Wziął i poszedł bez słowa. Nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie!

To, że nie będzie się do mnie odzywał to chyba najlepsza rzecz, jaką może teraz dla mnie zrobić...

Cieszę się, że nie będzie marzł.
new*life
 
Posty: 49
Dołączył(a): 9 gru 2009, o 15:08
Lokalizacja: ...skąd chcę uciec...

Postprzez Filemon » 22 lut 2011, o 00:51

new*life napisał(a):To, że nie będzie się do mnie odzywał to chyba najlepsza rzecz, jaką może teraz dla mnie zrobić...

Cieszę się, że nie będzie marzł.


:pocieszacz: :kwiatek2: :serce2: :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez new*life » 22 lut 2011, o 03:03

---------- 23:59 21.02.2011 ----------

Dzięki, Fil...

Cieszę się, że wreszcie się odezwałeś... :)

---------- 01:05 22.02.2011 ----------

Przepraszam za mój słowotok, wiem, że moje posty są długie... Tak mam, że po prostu lubię pisać. I pomaga mi trochę jeśli wywalam z siebie te brudy.

Mojej mamie nie podoba się to. Mówi, że zajmuję się głupotami a nie tym, z czego będę coś mieć. Racja, ale to też jest ważne dla mnie.

Napisałam, ech... Że mam nadzieję, że mu ciepło.
Nie oczekiwałam wcale odpowiedzi. Wiedziałam, że nie odpisze.
Chciałam tylko, żeby wiedział, że...myślę o nim...
Matko, po co???

Nie odpisał, rzecz jasna.
Głęboka miłość mierzona miarą jednego nieoddanego piecyka. I to nawet nie przeze mnie. Ech...
Śmiechu warte...

Ja też się więcej nie odezwę.
Nie zaglądam nawet na face'a ani nk, ani tym bardziej czat.

Wszystko mi się przypomina. I niestety są to w większości złe skojarzenia. Jedna piosenka, którą puszczał w ten cholerny wieczór, kiedy poszedł z tym pierwszym facetem... Inna, którą miał ustawioną w telefonie jako dzwonek... Do dziś mnie mrozi gdy ją słyszę. Przypomina mi się jak dzwonili nieraz, czasem bardzo wcześnie albo bardzo późno a on odpowiadał półsłówkami...
Masa kłamstw.

---------- 02:03 ----------

Ogarnia mnie głęboka panika na myśl, że to koniec...
new*life
 
Posty: 49
Dołączył(a): 9 gru 2009, o 15:08
Lokalizacja: ...skąd chcę uciec...

Postprzez kajunia » 22 lut 2011, o 09:34

Kochana zrób tak jak Ci radzimy, zmień telefon (chociaż tymczasowo), skasuj go ze znajomych na portalach, albo w ogóle swoje konta (po co Ci to?), wypełnij sobie czas różnymi zajęciami.

Mogę się założyć, że zniknięcie z Twojego życia będzie najlepszym prezentem jaki kiedykolwiek Ci dał...
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez Cacanka » 22 lut 2011, o 10:13

Wiesz, czytam sobie te Twoje wpisy... i mam milion mysli w głowie...

to, co mi się nasuwa na teraz

- codziennie powtarzaj sobie - " to najszcześliwszy dzień mojego życia" i staraj sie, by tak było. Bez niego

- oglądałam ostatnio film o gejach i less...Myslalam o Tobie intensywnie, bo co jakiś czas w wypowiedziach gejów- którzy teraz żyją w szczęśliwych związkach z partnerami pojawiała się wypowiedź- "próbowałem być z dziewczyną"...
Oni nie byli szczęśliwi...próbując...

a Ty w swojej relacji robisz dokładnie to samo- trzymasz go kurczowo przy sobie i nie dajesz mu szans na szczęście...
Bo wiecznie gdzies jesteś, łazisz za nim, dzwonisz, zasypujesz smsami, walisz non stop komentarze, zaznaczasz teren- a ON TEGO NIE CHCE! mówi Ci to wyraźnie. Pokazuje na każdym kroku...
Chce sie związać z facetem - ale TY mu to uniemożliwiasz....

- to co się z Tobą dzieje, to to samo, co z człowiekiem uzależnionym po odstawieniu substancji psychoaktywnej...
Jedyna- NAJLEPSZA RADA- zmienić nr tel, skasować go z portali, lub delikatniejsza wersja- nie wchodzić na portale ( np przez miesiąc) , zmienić maila... i być KONSEKWENTNĄ! Ostrzegam- będzie bolało jak cholera....
Moze gdzieś wyjedziesz?...MAsz takie mejsce?...NAjlepiej, by był tam ktoś, kto będzie Ci ubijał łapy za każdym razem, gdy nawet tylko cień myśli przejdzie Ci przez głowę, ze chcesz sie z nim skontaktować...



Trzymam za Ciebie kciuki i MOCNO w Ciebie wierzę.... :*



Ps. Tak mi się teraz pomyslało... Postaw się w takiej sytuacji.... Gdyby nagle ktoś się do cIebie przyczepił. Jakiś facet... Byliście ze sobą przez chwilkę- ale poczułaś, ze to nie to. Ze chcesz inaczej poprowadzić swoje życie. Być z kimś innym. A z nim było fajnie, ale tylko na chwilkę. Chcesz z nim zerwać, mówisz mu wprost- zostawiasz w pociągu. Na spacerze z psem, mimo ze on jest obok ciebie, gadasz ze swoim nowym potencjalnym facetem przez tel, a on nic- nadal jest. Łazi za Tobą, Pisze, śledzi Cię, wypytuje, wypisuje komentarze pod fotkami...
Jak ty byś sie czuła?...
Ty chcesz sobie ułożyć zycie na nowo, chcesz być szczęślwia, a tu ciągle on...

jaka na to rada?...Co byś zrobiła?...
Avatar użytkownika
Cacanka
 
Posty: 158
Dołączył(a): 30 paź 2009, o 10:48

Postprzez ludolfina » 22 lut 2011, o 11:11

Ogarnia mnie głęboka panika na myśl, że to koniec...


a nas ogarnia panika na mysl ze to NIE koniec, ze wciaz bedziesz w tym tkwila "D


trzymaj sie siebie, i kup kota. bedziesz miala wdziecznosc zwierzecia i nie skrzywdzi cie gdy bedziesz sie nim opiekowac.

niech moc bedzie z Toba!
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Postprzez new*life » 22 lut 2011, o 16:50

Mam kota. I mam psa. I jeszcze jednego psa, który jest teraz u mojej mamy. I ona ma swojego psa i kota. Wszystko znajdy, bidule wyrzuconego przez kogoś, a przygarnięte przeze mnie, moją mamę albo niego.
Mam się czym opiekować, choć może akurat nie w tym momencie, bo teraz jestem chora i leżę w domu i to mama musi to wszystko ogarniać.

Kot nie odchodzi na krok od mojego łóżka...

K...a, a on nawet ani razu nie zadzwonił i nie zapytał jak się czuję! Jak sama mówiłam mu na początku, kiedy jeszcze odzywał się do mnie, że źle się czuję, powiedział: „Cóż, życie...”
Kiedy on był chory poleciałam tam do niego, zrobiłam zakupy, dałam proszki na gorączkę...
Fakt, nie mogłam go potem zabrać do siebie, matka nie zgodziłaby się na to a ja musiałam jechać do pracy...

Wiesz, cacanko, nie rób teraz z niego takiego nieszczęśnika, któremu zła kobieta uniemożliwia odnalezienie szczęścia!
Nie tylko ja łaziłam za nim. To on zawsze na mnie czekał, wracaliśmy razem.
Powiedział mi tylko raz, że nie chce być ze mną, kiedy rozwijała się znajomość z „boskim”. Nie powiedziałam wtedy: „Nie zostawiaj mnie, ratujmy nasz związek”. Ścięło mnie z nóg, ale POWIEDZIAŁAM: OK...
Ale kiedy go na drugi dzień zapytałam, gdzie będzie teraz mieszkał, powiedział, że się nie wyprowadzi, że nadal mnie kocha i chce być ze mną... ROZUMIESZ? No to o co tu chodzi?
Skoro nie miał ochoty wracać ze mną tym pociągiem, tylko z jakimś kolesiem, to po co na mnie czekał?
Skoro na spacerze z psem miał ochotę pogadać z kolesiem TO PO CO MNIE NA NIEGO WOŁAŁ??? To nie była jakaś pilna sprawa, która musiał załatwić, to było pierdu pierdu o kocopołach! Tak się nie robi przy obcej osobie, a co dopiero przy kimś, kogo nazywa się swoją dziewczyną! I nie łaziłam za nim, chciałam sobie wtedy iść. Zatrzymał mnie, on sam!
A to, że pisałam do niego albo wypisywałam komentarze pod fotkami – może nie było to zachowanie się z godnością, ale robiłam tak dopóki wierzyłam, że on jednak chce być ze mną!

A teraz to w sumie nie pogniewał się o żadne komentarze, ani nic takiego, o żadnego kolesia... w sumie poszło o to, że moja matka nie oddała mu tego cholernego piecyka, a ja nie pozwoliłam mu na nią nadawać!

Przedstawiłaś go jako ofiarę, a mnie jako upierdliwą babę.

Nie wiem jakie zachowanie miał na celu... jak on sobie wyobrażał nasze życie, wspólne mieszkanie, gdybyśmy się znowu zeszli. Kim ja miałabym dla niego być. Dla mnie w jego zachowaniu nie zmieniło się nic od czasu ostatniego zerwania. Tylko chłopak się zmienił... Jak to ktoś napisał: „nie ten, to inny...” Myślał, że ja będę dawać przyzwolenie na jego spotkania z nowo poznanymi gejami i czekać cierpliwie z kolacyjką aż wróci po północy z pudełkiem czekoladek???
Niestety, nie mogłam się tego od niego dowiedzieć, bo nie było żadnej rozmowy o nas, tylko o dniu dzisiejszym. Prawdę mówiąc, ja z jego strony nie widziałam nawet żadnej skruchy, że żałowałby tego, co się stało, że tak mnie potraktował. Nie mogło być widać, bo widocznie nie żałował.
Zresztą, za to rozstanie nie obarczał winą siebie, tylko moją matkę...

Kiedyś powiedziałam, że skoro on ma tylu adoratorów to on nie musi się specjalnie starać żeby z kimś być, bo jak nie ten, to będzie kto inny...
Przyznał mi rację.
Więc po co on ma się starać być ze mną, skoro tam jest tylu w kolejce...

Gdyby mu zależało na jednej osobie, właśnie na mnie, starałby się...

:smutny:
new*life
 
Posty: 49
Dołączył(a): 9 gru 2009, o 15:08
Lokalizacja: ...skąd chcę uciec...

Postprzez doduś » 22 lut 2011, o 16:58

robiłaś test na hiv ?
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Abssinth » 22 lut 2011, o 17:04

---------- 16:02 22.02.2011 ----------

Skoro nie miał ochoty wracać ze mną tym pociągiem, tylko z jakimś kolesiem, to po co na mnie czekał?
Skoro na spacerze z psem miał ochotę pogadać z kolesiem TO PO CO MNIE NA NIEGO WOŁAŁ??? To nie była jakaś pilna sprawa, która musiał załatwić, to było pierdu pierdu o kocopołach! Tak się nie robi przy obcej osobie, a co dopiero przy kimś, kogo nazywa się swoją dziewczyną! I nie łaziłam za nim, chciałam sobie wtedy iść. Zatrzymał mnie, on sam!


co chcesz przez to udowodnic? ze jemu zalezy? Ze cos do Ciebie czuje?

Gdyby mu zależało na jednej osobie, właśnie na mnie, starałby się...


i masz tu odpowiedz......

zastanawiam sie, czy on po prostu nie sprawdza, ile jeszcze wytrzymasz...jak dziecko, ktore wyrywa muszce skrzydelka, i patrzy z ciekawosci,a jak dlugo ta mucha jeszcze bedzie w kolko sie krecic...

krecisz sie, krecisz sie dalej

on co jakis czas zadzwoni, i wezmie cie na spacer, zebys mogla posluchac, jak on sie umawia z kims innym na seks...

albo wsiadzie z toba do pociagu, zebys byla tak na zapas, jesli nikogo znajomego w poblizu nie bedzie...

no wiesz, jak wierna suke, ktora zawsze bedzie czekac przy nodze

---------- 16:04 ----------

aaaa

i w ogole

strasznie sie wkurzylas tam wyzej, zeby z niego nieszczesnika nie robic :) jak myslisz, co to znaczy?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Cacanka » 22 lut 2011, o 17:25

Brawo Abss!

A Ty New...MYŚL!! Bo zaczynasz myslec NARESZCIE!!!

Dziewczyno Nasza Kochana!!

ps. A poza tym w swoim poście napisałam jeszcze milion innych rzeczy...Dlaczego odniosłaś się tylko do jednej?...

trzymam kciuki za Ciebie!
Avatar użytkownika
Cacanka
 
Posty: 158
Dołączył(a): 30 paź 2009, o 10:48

Postprzez julkaa » 22 lut 2011, o 20:36

Obrazek
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez new*life » 22 lut 2011, o 20:56

Abssinth napisał(a):
Skoro nie miał ochoty wracać ze mną tym pociągiem, tylko z jakimś kolesiem, to po co na mnie czekał?
Skoro na spacerze z psem miał ochotę pogadać z kolesiem TO PO CO MNIE NA NIEGO WOŁAŁ??? To nie była jakaś pilna sprawa, która musiał załatwić, to było pierdu pierdu o kocopołach! Tak się nie robi przy obcej osobie, a co dopiero przy kimś, kogo nazywa się swoją dziewczyną! I nie łaziłam za nim, chciałam sobie wtedy iść. Zatrzymał mnie, on sam!


co chcesz przez to udowodnic? ze jemu zalezy? Ze cos do Ciebie czuje?



Nie, chodziło mi raczej o to, że to nie ja za nim łażę i nie pozwalam mu odnaleźć szczęścia. To on niby wszędzie chce mnie ze sobą brać, a potem wygląda to dokładnie tak, jak to opisałaś, jak obrywanie muszce skrzydełek i patrzenie, ile jeszcze wytrzyma... (dodam tylko, że nigdy nie umawial się przy mnie z żadnym na seks, jak to napisałaś, bez przesady, chyba że przez sms i ja o tym nie wiem... On z nimi "TYLKO ROZMAWIA") I nie tylko teraz to trwało, tak było przez cały okres naszego bycia razem.

Wiesz Cacanko, jeszcze co do niego, ja to widzę trochę inaczej. To nie jest tak, że on biedny próbował być z dziewczyną, ale mu nie wyszło, jest nieszczęśliwy, chce odejść, a ona - czyli ja, mu nie pozwalam, robię sceny, rozpacz, darcie szat...
Wielokrotnie to ja mu mówiłam, że chcę się rozstać, bo widzę, że go ciągnie, że jeśli ze mną zostanie to będzie nieszczęśliwy... Odpowiadał, że on i tak jest nieszczęśliwy, albo coś innego, wymijającego ale twierdził na pewno, że chce być ze mną.
Moja wina polega na tym, że straciłam własny osąd, że pozwoliłam sobie dać zrobić wodę z mózgu. Wysyłał mi sprzeczne sygnały - z jednej strony mówił, że chce być ze mną, że chce z tym skończyć i tylko ja mogę mu w tym pomóc, z drugiej, całą swoja postawą pokazywał, że po pierwsze, nie jest w stanie z nich zrezygnować, bo co raz wychodziły nowe kwiatki, a po drugie, swoim traktowaniem mnie, że tak naprawdę ma mnie w głębokim poważaniu! Ale ponieważ kochałam go bardzo i szczerze to chciałam wierzyć i wierzyłam w tę wersję, że i on kocha mnie bo tylko to umożliwiało mi bycie z nim.
I dochodzę do przekonania, że faktycznie, to nie oni, geje, nie zdrady, nie nowy boski kolega był przyczyną rozstania tylko faktycznie moja matka!
Bo to ona postanowiła, że nie chce go więcej w swoim mieszkaniu i nie zgadza się na powrót. Jego myślenie jest takie - nie ma mieszkania, nie ma związku.
Gdyby naprawdę zależało mu na mnie, szukałby czegoś do wynajęcia, ściągnął tam mnie. Byłam na to gotowa o ile widziałabym po drodze, że chce być ze mną, a nie tylko mieszkać ze mną, a flirtować i pozwalać się wyrywać nowym fagasom. Ale nie, on chyba czekał, aż ja coś wynajmę.

Dlatego jakoś wkurzyło mnie to, że to nie ja daje mu szans na szczęście. Bo zawsze chciałam dla niego wszystkiego co najlepsze i nigdy do niczego go nie zmuszałam.
Powiem tak. On byłby ze mną nadal. Gdybym nie pisała tu na forum, gdybym nie chodziła do psychologa, nie słuchała innych, tylko jego, gdybym dalej pozwoliła kotłować sobie w głowie, gdybym dała się ugłaskać po każdej kolejnej akcji czy zdradzie, gdybym była sobie, równorzędnie z nimi i nie marudziła zbytnio - czemu nie miałby ze mną być? Wygodnie, ciepło, tanio, a że tam ona czasem pomarudzi, posknerczy to powie jej się, że się kocha, że jestem tylko jej, puknie raz na tydzień i na jakiś czas wystarczy.
Byłby ze mną, gdybym tylko siedziała cicho!

Nie rozumiesz, jaka to perfidia jest??
Siedział kiedyś koło mnie, pisałam o tym, byłam rozbita bo straciłam ukochanego kota, razem próbowaliśmy go ratować, razem ryczeliśmy, razem go zakopaliśmy, on właściwie, na koniec powiedział: "daj buziaka", wróciliśmy do domu, siedzieliśmy, gadaliśmy, byliśmy jakoś tak blisko, tak mi się wydawało, pisał z kimś ale nie robiłam mu wymówek... na drugi dzień bodajże zobaczyłam, że pisał innemu, że go kocha i że tamten go nie straci!!! No, kurwa, żesz jakim to człowiekiem trzeba być?! Przy mnie to pisał!

A ten "boski", przez którego właściwie się rozstaliśmy? To cały czas był tylko "kolega", a to ja jestem najważniejsza. Kiedy w końcu po tych kilku dniach rozłąki zaczęliśmy gadać, on opowiadał, jak to był u niego na jakichś tam szkoleniach, jak było fajnie. Upierał się, że to jest tylko kolega i powiedział nawet, że chciałby, abym go kiedyś poznała, przekonałabym się, jaki jest fajny. Pomyślałam, ok, no może... Ale w nocy, kiedy spał u mnie w pracy i przewaniałam mu telefon zobaczyłam ich smsy..."...jesteś cudowny, opiekuńczy, po prostu boski! Kocham cię, skarbie i obiecuję, że to nie koniec, a wręcz dopiero początek". Zanim wygarnęłam mu prawdę zapytałam jeszcze raz, czy to na pewno tylko kolega. Powiedział, że tak. Prosto w oczy. Koledze mówi, pisze się takie rzeczy??? I on chciał, żebym ja go poznała, może jeszcze wpadałby do nas...

Fakt, miał prawo pisać mu co chce, powiedziałam przecież, że to koniec...

Zerwali tę znajomość, fakt.
Czy powinnam się cieszyć, czy zrobił to dla mnie? Może.
Powiedział, że nie potrzebne mu nowe znajomości, skasował fellow, miał skasować badoo.
Ale teraz od niedawna pojawił się nowy chłopaczek, poznany na facebooku, z którym jest ta sama historia co z tym boskim! Też dużo rozmawiają, dużo piszą, cukrują sobie, chcieliby się spotkać, porozmawiać, "bo jest fajny, czemu miałbym go nie poznać"... Dla mnie to jak deja vu...



Żesz kurwa mać, ja mu nie pozwalam odnaleźć szczęścia!! Co ja go do kaloryfera przywiązałam, czy jak???

A co on ze mną zrobił???

Nigdzie teraz kurwa nie wyjadę, nigdzie, w pizdu, bo jestem chora, mam gorączkę i leżę jak zdziap totalny, ledwo tu coś piszę a i to dopiero jak się nałykam prochów i gorączka mi spadnie... Nawet wyryczeć się porządnie nie mogę bo matka siedzi i nie chcę przy niej... Wcale nie czuję, że to najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Jest mi smutno, źle, przykro jak myślę o tym wszystkim... to było tyle kłamstw... i to bez zająknięcia nawet. Nawet wtedy, kiedy wydawało mi się, że jest cisza, że nic się nie dzieje, że jest spokój - później okazało się, że spotykał się, tylko ja nie miałam o tym bladego pojęcia, teraz wyszły jego znajomości...
Kim ja kur... dla niego byłam? Nigdy nie umiałabym sprawić, żeby on tak przeze mnie cierpiał, nigdy nie potrafiłabym mu tak prosto w oczy bezczelnie kłamać a potem iść i spotkać się z innym...


Test na hiv robiłam, doduś. Było ok, ale zrobię jeszcze raz.
new*life
 
Posty: 49
Dołączył(a): 9 gru 2009, o 15:08
Lokalizacja: ...skąd chcę uciec...

Postprzez ludolfina » 22 lut 2011, o 21:23

zlosc sie!!!!
:)

to dobra zlosc

sprzeczne sygnaly: bo on chcial miec dostep do twojego mieszkania, opieki, wygody....to cie mylilo. aby to miec, wiedzial ze trzeba cie od czasu do czasu przytulic. nie o Ciebie chodzilo, ale o twoje dobrodusze dawanie domu, miejsca, opierunku i tak dalej.

slusznie sie zloscisz!
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 285 gości