Prince
Straciłem sam zbyt wiele lat na nienawiści do samego siebie, na niewiarę we własną osobę i cała ta gamę bagażu DDA.
Zupełnie przypadkiem wszedłem teraz na podforum dla DDA, gdyż po latach po prostu nie czują kompletnie nic wspólnego z syndromem Dorosłego Dziecka Alkoholika poza wspomnieniami.
A i one są zatarte.
Cała ta sytuacja daje mi tylko potwierdzenie dawnych odkryć, że negatywne uczucia do samego siebie i świata w ogóle to twór sztuczny, nałożony na moją psyche siłą trudnego dzieciństwa a kompletnie do mnie nie przynależy. Te lata umęczenia się depresją, niską samooceną itd. to było zapętlenie się w określonym postrzeganiu świata i mechanizmach obronnych, jakie koślawo wykształciłem w sobie.
Skoro Prince źle się czujesz będąc sobą, to oznacza, że poskładany psychicznie jesteś z elementów, które do siebie nie pasują. Niechęć do samego siebie, przekonanie o własnej nieatrakcyjności to, według mojego zupełnie niefachowego i prywatnego zdania, dysonans poznawczy w percepcji własnej osoby.
Z jednej strony gdzieś w głębi Ciebie jest to na wpół uświadamiane sobie prawo do czucia się dobrze ze sobą samym, posiadania własnej wartości - z drugiej korygowane jest to tym, jak Ciebie ukształtowano. Pojawia się konflikt między zupełnie naturalną i uzasadnioną potrzebą samoakceptacji, opieki nad sobą, miłości do własnej osoby a mechanizmami, które są tylko naroślą na Twojej psychice. I w momencie tego konfliktu może paradoksalnie, ale łatwiej jest wybrać wszystkie negatywy samooceny, żeby nie męczyć się szarpaniną.
Powiem Ci, skąd wedle mojego mniej, czy bardziej nieskromnego zdania biorą się owe wygrywające negatywne mechanizmy. Powstały na bazie emocji - na bazie tego, co zostało wpisane w Twoja psychikę a co odbiera się bez używania nazw i pojęć: strach, czucie się nieszczęśliwie, brak zdrowej opieki, niepewność, bezsilność itd. w miarę dorastania mieszają się ze zdolnością do nazywania rzeczy i pojęć. Stworzyłeś schemat myślowy i pojęciowy bazując na negatywnych emocjach - bo taki budulec dostałeś.
A źle się z tym czujesz z jednego powodu: nie chcesz, aby Twój wewnętrzny gniew przerodził się w agresję. Myślę, że ten smutek to tak naprawdę bezsilny gniew, ale skierowany agresją w samego siebie.
Popatrz, jacy ludzie chodzą dookoła.
Mądrzejsi, głupsi, brzydsi, ładniejsi - niby tak różnorodni, ale przecież potrafią stanowić mniej, czy bardziej jednolitą grupę. Czy jest większy sens odmawiać bardziej sobie prawa do szczęścia, niż innym? Czy w ogóle jest sens w myśleniu, że ktoś ma większe, czy mniejsze prawo do szczęścia?
Przecież to nie efekt zasług a po prostu jakiś tam wynik bycia konkretnym człowiekiem. Efekt umiejętności bycia szczęśliwym.
Nie wierzę w to, że mózg daje nam absolutną prawdę. Ot po prostu reaguje na bodźce, nic więcej. Skoro u jednych ma obróbkę nacechowaną pozytywami a u innych negatywami, to jest jakiś wybór. Wymaga pracy - zmiany sposobu myślenia.
Fajnie byłoby Prince, gdybyś zadbał o tego człeczynę, któremu tak źle, a który nigdy Cię nie opuści i zawsze będzie przy Tobie.
Czyli o samego siebie. Pomyśl o sobie w dwóch kontekstach: surowy, wymagający, karzący ojciec i syn, który chce mu się tak bardzo przypodobać, że z nadmiaru potrzeby zrobienia czegoś perfekcyjnie coś musi spier..ć. Bo nie da się zając każdym szczególikiem. Rozłożysz wszystko na czynniki pierwsze, każdą drobnostkę będziesz chciał zrobić perfekcyjnie a gdzieś ucieknie całość.
Mam dla Ciebie proste zadanie: codziennie rano popatrz w lustro i powiedz sobie "lubię Cię, lubię siebie". Zrób to przez 10 dni a potem napisz, co to w Tobie wywołuje.
Czytaj, zdobywaj wiedzę o DDA, o tym, jak działa psychika. Zauważysz, że bardzo wiele rzeczy, które traktowałeś podejrzliwe jest zupełnie normalne a bardzo wiele, o których prawdziwości jesteś 100% przekonany jest błędnych. Zapewniaj sobie higienę psychiczną - sprawiaj sobie drobne przyjemności. Znajdź sobie raz na jakiś czas jakiś fajny widok, który możesz kontemplować - to może być liść, zwierzę, chmura, budynek - cokolwiek.
A jak coś Ci nie wychodzi, to co? czym się to kończy - światowa katastrofą, czy własnym złym samopoczuciem? Zwykle da się wyszukać pozytyw - jeżeli nie osiągnięcie wyznaczonego celu, to przynajmniej naukę.
A nie jest czasem tak, że dajesz sobie zadanie niemożliwe do spełnienia, żeby samego siebie potem ukarać - hm...?
Jestem przeciwieństwem siebie sprzed lat.
Jestem człowiekiem szczęśliwym, zadowolonym, który uważa, że ma jeszcze wiele przed sobą. Lubie siebie, lubię innych. Zwykle wszystko mi się udaje a jak nie, to nie winię siebie - tylko szukam rozwiązania, bądź staję się czujny. To, że ktoś mnie tam oceni - a niech sobie ocenia. Ma do tego takie samo prawo, jak i ja i niewiele z tego musi wynikać.
Trzymam kciuki za Ciebie Prince, bo wspominając Cię z tego forum wierzę, że jesteś dobrym człowiekiem, szczerym i jednoznacznym i to mi się w Tobie podoba.
Jak narobiłem błędów, to daruj - nie sprawdziłem tekstu po napisaniu