Abssinth, kompletnie przeinaczyłaś całą sytuację - nie będę w ogóle podejmował dyskusji z takim podejściem, bo nie ma to dla mnie sensu...
Sansevieria, pozostaję przy swoim zdaniu. Ostatni post zahipnotyzowanej w Jej wątku doskonale wykazał, że kiedy tylko Ona sama zmieniła w jednej konkretnej sytuacji swoją postawę wobec swojej macochy, to natychmiast zaczęły następować pozytywne zmiany w stosunkach między nimi, które sama zahipnotyzowana z pewnym zadowoleniem obszernie opisywała, co można sobie poczytać. Nawiasem mówiąc, Ty wówczas zniknęłaś z tamtego wątku, o ile pamiętam, i nie miałaś już nic do powiedzenia...
Pewne problemy natury psychicznej, jeśli chodzi o zahipnotyzowaną były dla mnie wyczuwalne zanim jeszcze o nich powiedziała i cały czas od początku pisałem, że czuję w Niej coś "dziwnego" oraz sugerowałem, że na przykład problemy z jedzeniem mogą być czymś realnie niepokojącym i wyrazem jakichś zaburzeń emocjonalnych... Ja właśnie miałem odczucie, że zahipnotyzowana stwarza wrażenie osoby, której przydałaby się efektywna psychoterapia, o ile taka w ogóle istnieje...
gdyż odczuwałem w Niej coś dziwnego i niepokojącego mnie. O nadużyciu seksualnym zdaje się, że napisała dopiero później i chyba nie w swoim wątku...?? pisała też chyba (??) o jakichś samookaleczeniach... (ale już dobrze nie pamiętam) można powiedzieć, że intuicyjnie wyczułem w niej coś specyficznego i pisałem o tym dużo, dużo wcześniej...
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że sama zahipnotyzowana (być może właśnie na skutek zaburzeń emocjonalnych, na które cierpi) zachowywała się wobec swojej macochy w sposób taki, który zdecydowanie utrudniał porozumienie między nimi i psuł relację, mimo prób dogadania się ze strony macochy, o których uczciwie i obiektywnie napisała sama zahipnotyzowana i mimo tego, że macocha była bardzo dobrą żoną dla ojca zahipnotyzowanej, jak sama ona to oceniała... Oczywiście należy dodać dla pełnego obrazu, że w niektórych kwestiach macocha postępowała co najmniej równie nieumiejętnie i przejawiając według mnie także jakiś rodzaj emocjonalnych problemów, które nawet sprawiały na mnie wrażenie, że zahipnotyzowana lepiej i umiejętniej mogłaby sobie poradzić z sytuacją niż leżało to w możliwościach macochy, u której dostrzegałem dobrą wolę, ale chyba większe ograniczenie niż u jej pasierbicy...
Taki jest mój obraz w tej sprawie...
p.s.
sędziowska toga jest dla mnie z założenia bardziej uczciwa i bliższa prawdy niż adwokacka... dlatego większą wartość widzę w sędziowaniu niż adwokatowaniu - jeśli już...