kochać biseksualnie...?

Problemy z partnerami.

Postprzez new*life » 8 lut 2011, o 22:31

He he... No może w innych obszarach życia nie jestem taką kompletną flegmą... Ale trochę się droczyłam;)
Życie, pewnie się ułoży, lepiej lub gorzej, ale się ułoży... Póki co jestem na etapie "a może to się jeszcze da jakoś zgrać" w sensie nastąpi jego cudowna przemiana... Powiedzial wczoraj, że kasuje badoo i fellow. Gada z psychologiem.
Szkoda mi go teraz, a jednocześnie jestem zła.
Siedzi w tym nieogrzewanym mieszkaniu a jest przeziębiony.
W pierwszym odruchu mam ochotę zabrać go do siebie i zaopiekować się, żeby było mu ciepło i nie był głodny... A jak przypominam sobie to wszystko... Nie mam ochoty na nic. A jak jeszcze usłyszę, że przyjechał do niego "kolega"... Albo zobaczę choćby komentarz zdjęcia jakiegoś chłoptasia na facebooku - od razu rośnie mi ciśnienie.
new*life
 
Posty: 49
Dołączył(a): 9 gru 2009, o 15:08
Lokalizacja: ...skąd chcę uciec...

Postprzez julkaa » 8 lut 2011, o 22:38

Co jeszcze musiałoby się wydarzyć, byś to skończyła?
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez kajunia » 8 lut 2011, o 22:40

julkaa napisał(a):Co jeszcze musiałoby się wydarzyć, byś to skończyła?


Dokładnie new life, co jeszcze?
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez limonka » 8 lut 2011, o 23:03

kajunia napisał(a):
julkaa napisał(a):Co jeszcze musiałoby się wydarzyć, byś to skończyła?


Dokładnie new life, co jeszcze?
Wlasnie?? Zaopiekowac to sie mozna pieskiem lub kotkiem a Nie doroslym facetem... Ktory robi cie w banie na kazdym kroku I Jak zbajdzie nowe gniazdko to cie szybko pozegna... Coz Ja to tak widze:(
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez doduś » 8 lut 2011, o 23:47

new life musi sięgnąć dna
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez mahika » 8 lut 2011, o 23:48

czasem trzeba. Bolesna lekcja, ale odnosi skutek.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez julkaa » 8 lut 2011, o 23:50

Ja myślałam, że to już jest dno, więc pytam, co jeszcze?
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez doduś » 8 lut 2011, o 23:54

różnie dna wygladają...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 9 lut 2011, o 08:23

new*life napisał(a):Gada z psychologiem.

W sensie jakim? Terapii na przykład?

new*life napisał(a):W pierwszym odruchu mam ochotę zabrać go do siebie i zaopiekować się, żeby było mu ciepło i nie był głodny...

Ej no... nie lepiej poczekać na drugi? Albo i trzeci?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kajunia » 9 lut 2011, o 10:16

julkaa napisał(a):Ja myślałam, że to już jest dno, więc pytam, co jeszcze?


Dla mnie to już też jest dno... :( I patologia.
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez new*life » 10 lut 2011, o 07:18

Spędziliśmy wczorajszy dzień razem. Najpierw przyszedł do mnie do domu, choć go nie zapraszałam. Wiedziałam, że moja matka będzie zła, a ja nie lubię awantur. I była zła.
Miałam jechać do psychologa. Pojechał ze mną. Zaszliśmy do Maca, ja płaciłam… Zarzeka się, że odda po wypłacie. Ok. Nie upominam się. Chciałam to zapłaciłam. Pojechał ze mną, podobno też się zapisał, ale czy dotrze na wizytę to się okaże. Droga długa i wyboista. Zresztą i tak jeśli to zrobi to dla siebie. To jest ośrodek terapii uzależnień. On jest DDA do potęgi n-tej, więc wpisuje się w ramy.
Ten psycholog, o którym pisałam, że on z nim rozmawia jest zdaje się ze Stowarzyszenia Lambda, w sumie piszą tylko na gg. Z jego przekazu tych rozmów wynika, że to w rozstaniu jest dużo mojej winy… Tak to odbieram. Bo ja powinnam to czy tamto...
Potem chodziliśmy w sumie po mieście, a na koniec odwiózł mnie do pracy, bo miałam nocna zmianę. Na koniec pokłóciliśmy się. Całą winę za to, że się rozstaliśmy zwala na moją matkę, bo to ona tak naprawdę zamknęła mu drzwi przed nosem. Ja sama miałam to zrobić, ale ona się wtrąciła. Nie życzyła sobie go dłużej w JEJ mieszkaniu (kupione jest na mnie, ale przez nią, nie mam tu zatem wiele do gadania. Jak chce sobie rządzić to mam sobie wynająć…). Twierdzi wręcz, że jest podła i fałszywa, bo najpierw mu pomagała (pożyczała kasę, kupowała ciuchy, robiła obiadki jak był w pracy, sratki, pierdółki, traktowała jak swojego dzieciaka i jeszcze go broniła nieraz, kiedy przeskrobał… Litowała się, że taki biedny, z domu dziecka, bez rodziców) a potem wyrzuciła. Nie mogę pojąć takiego myślenia.
Na koniec tej sprzeczki powiedział mi złośliwie, że sobie jedzie i może jeszcze z kimś się dzisiaj spotka. Odpaliłam: „jedź, i d..py daj, bardzo to lubisz”, na co on przytaknął zgryźliwie, że tak, da i że to lubi… Nie ma to jak konstruktywna wymiana poglądów.
Niewyróbka.
I po fajnym dniu. Ale spoko, dojechał do domu i jakby nigdy nic zadzwonił z najnowszymi rewelacjami jakie go spotkały po drodze… I że jedzie jutro do jednego… kolegi w sprawach służbowych (mają takowe). No to mi już i kawy nie potrzeba na podniesienie ciśnienia…
A moja wizyta u psycholki? Cóż, ogólnie to nic mi nie poradziła może poza tym, że potrzebna mi indywidualna terapia… No i żebym wreszcie zaczęła coś robić a nie tylko chodzić po psychologach... :p

P.S. Póki co profile na badoo i fellow funkcjonują w najlepsze.
new*life
 
Posty: 49
Dołączył(a): 9 gru 2009, o 15:08
Lokalizacja: ...skąd chcę uciec...

Postprzez julkaa » 10 lut 2011, o 08:11

A moja wizyta u psycholki? Cóż, ogólnie to nic mi nie poradziła może poza tym, że potrzebna mi indywidualna terapia…

Niepoważnym jest oczekiwanie, że po jedenj wizycie psycholog rozwiąze nasze problemy. Nie jest wróżką. Zeby zauwazyc jakikolwiek efekt potrzeba stałej, długotrwałej pracy (min 2 lata). Inna kwestia to znalezienie kompetentnego psychologa (polecam jakiegoś ze kilkunastoletnim co najmniej stażem).
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez ewka » 10 lut 2011, o 08:17

new*life napisał(a):Powiedzial wczoraj, że kasuje badoo i fellow.


new*life napisał(a):P.S. Póki co profile na badoo i fellow funkcjonują w najlepsze.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Abssinth » 10 lut 2011, o 12:16

Z jego przekazu tych rozmów wynika, że to w rozstaniu jest dużo mojej winy… Tak to odbieram. Bo ja powinnam to czy tamto...


taaaa
a co Ci ma powiedziec?

'zrozumialem, ze jestem meska kurwa i niszcze zycie komus kto mnie kocha'?

'powiedzialem psychologowi ze sie puszczam z kazdym kto tego chce, a on powiedzial, ze jestes glupia bo na to nie pozwalasz'?

po pierwsze jest to, ze nie wierze, ze temu psychologowi on mowi cala prawde - tak samo, jak ni mowi jej Tobie

po drugie on ma teraz swietna okazje, zeby swoje schizy podpierac autorytetem psychologa - wiec bedzie tej opkazji uzywal

:/
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez blanka77 » 10 lut 2011, o 12:40

---------- 11:19 10.02.2011 ----------

new*life napisał(a):Ten psycholog, o którym pisałam, że on z nim rozmawia jest zdaje się ze Stowarzyszenia Lambda, w sumie piszą tylko na gg. Z jego przekazu tych rozmów wynika, że to w rozstaniu jest dużo mojej winy… Tak to odbieram. Bo ja powinnam to czy tamto...


Może jeśli byłaby między Wami typowa relacja damsko-męska to pewnie bym się zgodziła z tym, że w jakiejś części jest to Twoja wina. Ale w takiej sytuacji to chyba fajnie Cię obmalował przed tym psychologiem. Ciekawi mnie czy opisał jak on się zachowuje. Pewnie to Twoja wina, że on jest bi i musi szukac pocieszenia w ramionach facetów, bo jakoś o "koleżankach" nigdy nie wspominałas. I przypuszczam też, że te jego "rewelacje" (o ile rzeczywiście pisze z psychologiem, a nie z jakimś kolesiem) wzięłaś sobie do serca i rozważasz co takiego źle zrobiłaś.

new*life napisał(a): Na koniec pokłóciliśmy się. Całą winę za to, że się rozstaliśmy zwala na moją matkę, bo to ona tak naprawdę zamknęła mu drzwi przed nosem. Ja sama miałam to zrobić, ale ona się wtrąciła. Nie życzyła sobie go dłużej w JEJ mieszkaniu (kupione jest na mnie, ale przez nią, nie mam tu zatem wiele do gadania. Jak chce sobie rządzić to mam sobie wynająć…). Twierdzi wręcz, że jest podła i fałszywa, bo najpierw mu pomagała (pożyczała kasę, kupowała ciuchy, robiła obiadki jak był w pracy, sratki, pierdółki, traktowała jak swojego dzieciaka i jeszcze go broniła nieraz, kiedy przeskrobał… Litowała się, że taki biedny, z domu dziecka, bez rodziców) a potem wyrzuciła. Nie mogę pojąć takiego myślenia.


Szkoda, że mama nie zna tej prawdy, którą opisałaś, bo pewnie i Ty wyleciałabyś z domu. Ja się jej nie dziwię. Popatrz, ona nie wie wszystkiego, ale po tym co wie wiedziała co powinna zrobić. Tobie to nie daje do myślenia? Matka pozwalała na wiele, litowała się, pomagała, ale w którymś momencie powiedziała dość tego wyzyskiwania, dość tego pasożytnictwa! Bo ona na to wszystko co Ci dała ciężko zapracowała i skoro Ty tego nie szanujesz to ona przestała przymykac oczy na dziadostwo i wzięła to w swoje ręce. Ja bym zrobiła dokładnie tak samo, o ile nie bardziej drastycznie. Twoje ostatnie zdanie : "Nie mogę pojąć takiego myślenia", świadczy jak dla mnie o Twojej niedojrzałości. O tym, że nadal trzymasz jego stronę, nawet nie swoją i swojej matki, bo nie widzę wdzięczności za to co ona zrobiła dla Ciebie. Twoim zdaniem ona powinna ciągle dawać, dawać, dawać i nie odzywać się? Nawet gdy widzi, że druga osoba perfidnie wykorzystuje jej ślepe na prawie wszystko dziecko?
Postaw się w jej sytuacji, czy też byłabyś taka "tolerancyjna". Może powiesz, że tak. To ja Ci odpowiem: do czasu aż będziesz miała kiedyś swoje dziecko i módl się, żeby było zdrowe, żebyś przez swoją nieodpowiedzialność nie zaraziła go jakimś dziadostwem. I nie mam tu na myśli tylko HIV (mówiłaś, że badałaś sie 2 razy, tyle że HIV możesz się zarazić w każdym dniu przy takim "obrocie" sprawy),ale też inne choroby weneryczne, które nie sa obojętne dla zdrowia dziecka i powodują wielonarządowe uszkodzenia ciała, które mogą się objawić po kilku latach. Nawet nie chce mi się myśleć. I to jest to o czym kiedyś pisałam, że trzeba być odpowiedzialnym za to co się robi, żeby innym niewinnym osobom krzywdy swoim działaniem nie wyrządzić.

new*life napisał(a): Na koniec tej sprzeczki powiedział mi złośliwie, że sobie jedzie i może jeszcze z kimś się dzisiaj spotka. Odpaliłam: „jedź, i d..py daj, bardzo to lubisz”, na co on przytaknął zgryźliwie, że tak, da i że to lubi… Nie ma to jak konstruktywna wymiana poglądów.
Ale spoko, dojechał do domu i jakby nigdy nic zadzwonił z najnowszymi rewelacjami jakie go spotkały po drodze… I że jedzie jutro do jednego… kolegi w sprawach służbowych (mają takowe).


I to jest własnie ta perspektywa. To jest właśnie ten cud, na który czekasz. Jak dla mnie nadal nic nowego.

---------- 11:40 ----------

new*life napisał(a):A moja wizyta u psycholki? Cóż, ogólnie to nic mi nie poradziła może poza tym, że potrzebna mi indywidualna terapia… No i żebym wreszcie zaczęła coś robić a nie tylko chodzić po psychologach... :p



No i wiesz co? I miała rację, jeśli liczyłaś na to, że psycholog za Ciebie rozwiąże sprawę lub poda Ci cudowne lekarstwo. I miała rację, że powinnaś iść na terapię indywidualną, żeby wyjść psychicznie z tego, w co depnęłaś.

Myslałaś, że terapia zmieni wszystko bez Twojego działania w każdym dniu? Działac to Ty musisz sama, ale w obranym wczesniej kierunku. I takie równorzędne działania: terapia i naprawianie swojej rzeczywistości daje efekt. Jako przykład mogę podać dodusia (tak właśnie Cię doduś odbieram, tzn. Twoje działanie), praca na każdym poziomie, zaangażowanie. Pewnie i upadki sie zdarzają i zwątpienia, ale nie brakuje wiary, samozaparcia. To jest dla mnie próba naprawiania swojego życia. To jest dla mnie wyzwanie, któremu warto poświęcić wiele.
Jeśli Twoim celem jest "naprawa" postępowania Twojego "partnera" to będzie to klęska. Po pierwsze jeśli nie będzie się chciał zmienić to się nie zmieni i ty go również nie zmienisz. Po drugie orientacja seksualna to podobno (nie znam się) nie choroba i terapia nie uleczy. Po trzecie jemu jest z tym dobrze jak widać po jego chamskich, a po Tobie spływających jak po kaczce odzywkach. Po czwarte żadna Twoja terapia nie zmieni jego.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 127 gości

cron