Lucifero, nie widzę powodu, by się śmiać z dostrzeganego problemu, nawet jeśli obiektywnie nie jest problemem.
Kwestia jak sądzę nie musi polegać na uzależnieniu, lecz na potrzebie pewnego komfortu a nawet poczucia bezpieczeństwa, jakie daje ulubiona rzecz (potrawa, miejsce, gadżet). Zdarza się - i to wcale nierzadko - że brak tej rzeczy może zupełnie wytrącić z równowagi.
Ja też bardzo lubię colę, też piję wyłącznie zero, ze względu na kalorie. Potrafię wypić 4 litry dziennie przez kilka dni pod rząd. Potrafię nie pić jej tygodniami.
Nie przypomina to sytuacji, jaką przeżywałem kiedy nałogowo piłem, a wcześniej przez kilka lat leciałem na amfetaminie
Dlatego nie sądzę, by to był większy problem, ale na pewno warto się zastanowić, czego Ci tak naprawdę brakuje.
Mnie czasem brakuje pewnego komfortu, jaki daje słodziutka cola ;P
Pozdrawiam, chr