przez new*life » 6 lut 2011, o 05:06
---------- 02:07 06.02.2011 ----------
Słucham, słucham...
Jeśli nie odnosiłam sie do Waszych wypowiedzi to tylko dlatego, że chciałam najpierw opisać wszystko dokładnie i możliwie obiektywnie, chciałam dać jasny obraz sytuacji. Nie starałam się wybielić, wiem, ze czasem sama przeginałam.
Tylko jakoś nie wszystko dociera... Wszystko niby widzę, tylko... To jest tak, jak u pijaka z alkoholem, którego jedynym najsilniejszym pragnieniem jest się napić.
Tak też u mnie - aby jeszcze zobaczyć go ten raz, jeszcze raz się przytulić, poczuć... Pocałować, usłyszeć, że kocha... Może jednak przestanie się spotykać, może jednak da radę jakoś to zgrać, może jednak jest szansa, że będę go miała... A tak właściwie to może przesadzam...?
Może jednak kocha i wybierze mnie...
Pomyślicie sobie o mnie okropne rzeczy, ale tak to właśnie wygląda, chcę być z Wami szczera. Pragnienie, żeby mnie kochał jest tak silne, że tłumi wszystkie inne bolączki...
Kiedy go nie ma jestem jak na głodzie, sama nie wiem czego mi brakuje, a gdy tylko wiem, że już wraca, że zaraz będzie, uspokajam się. Tylko po to, by znów wysłuchać kolejnej historii i zastanawiać się, czy jest prawdziwa.
Teraz właśnie jestem na takim głodzie, bo nie widziałam go cały dzień.
Po tym, jak pisałam z nim ostatnio na czacie 2 dni temu nie powinnam była się więcej odezwać.. Ale odebrałam ten telefon z tłumaczeniami, że przecież wiedział, że to ja... I spotkaliśmy się nazajutrz. Ale kolejna rozmowa nic nie dała. On "wiedział, że to ja, a poza tym pisać to sobie można wszystko"....
Dziś dzwonił, kiedy jeszcze spałam na jedno oko. Nie odebrałam. Nakryłam sie kołdrą po uszy, żeby nie słyszeć dzwonka. Za jakiś czas napisałam smsa. Nie odpisał. Wieczorem zadzwonił. Odebrałam... Opowiadał, jak to włóczył się bez celu po mieście, był na moście, myślał, jak to by było skoczyć...
Teraz nie dzwoni, a ja zastanawiam się, czy pojechał do domu, czy do jakiegoś koleżki...
Mam ochotę zadzwonić pod byle pretekstem. Co mnie to obchodzi??? A jednak...
Co do terapii...
Chodziłam na terapię dla DDA, jeszcze kiedy byłam z nim. Przerwałam, bo zbyt często byłam nieobecna, czasem właśnie dlatego, że zostawałam w domu z jego powodu, bo bałam się, że będzie pisał albo się spotka... Chore. W końcu przerwałam, bo wszyscy mówili mi: "zostaw go" a ja nie umiałam, nie chciałam...
Chodzę do jednej psycholki, gadam sobie czasem. Wysyła mnie na terapie dla wspóluzależnionych. Zapisałam się na konsultację, żeby znów móc zacząć terapię dla DDA albo dla współuzależnionych, zobaczymy...
---------- 04:06 ----------
Niedawno dzwonił... Odebrałam, cholera...
Jeździł z bratem do szpitala, bo miał poważny wypadek. Kolega ich zawiózł. Jeden z tych, któremu wyznawał miłość... Gul mi podskoczył.
Od psycholki dostaję właściwie opiernicz, żę na siłę próbuję zrobić z niego heteryka..
Ale dlaczego on cały czas mnie okłamuje? Skoro mu nie wystarczam, to do czego mu jestem potrzebna??