przez lucifera » 5 lut 2011, o 15:39
Nie wiem jak to inaczej ująć... oczywiście że człowiek jest z ziemii, a człowiek to nie lucifer jeśli patrzysz na wymiar FIZYCZNY. Ja się nie zajmuję fizyką, biologią ani chemią, nie zajmuję się wymiarem naukowym. Pisałam wcześniej, nie wierzę w piekło, demony ani inne tego typu astralne lub nieastralne bzdety. Ja mówię o wymiarze duchowym, o sprzejażdzce w głąb siebie.
Skąd pochodzi nasze JA? Z faktu świadomości iż istniejemy. A skąd z koleji pochodzi to? Z naszego umysłu. I to nasz umysł jest tym piekłem: Straight From Hell, a każdy człowiek musi się "ościwicić" i nieść światło.
Dodatkowo coś pochodzące z piekła, według terminologi - bo o tym mówię - a w tym przypadku piekło to nasz umysł, a tym czymś jesteśmy my - to zostaje nam lucifer. Dodaj do tego odmianę żeńską.
Nie powiem kto to powiedział, mimo pierwszego odruchu zniechęcenia, skup się na tym co jest istotniejsze w tym zdaniu - kursywa:
Podobnie, jak głosi teoria Nietzschego o nadczłowieku, sądzę, że każdy mężczyzna i każda kobieta jest gwiazdą. To tylko kwestia uświadomienia sobie tego i pozostania nią. Kwestia siły woli. No bo świat jest taki, jakim się go postrzega. Jeżeli chcesz, by inni powiedzieli ci jak go postrzegać, możesz tak zrobić. Ale jeżeli sam chcesz go oglądać, to nie będzie dla ciebie żadnych ograniczeń. Dlatego właśnie nie widzę potrzeby, by zawsze być tą samą osobą. Mogę przecież być tyloma osobami, iloma uznam za stosowne. To kwestia zadania pytania, czy powinniśmy postępować zgodnie z zasadami, które stworzył dla nas świat, czy też chcemy sami sobie je stworzyć. Ja tworzę swoje zasady.
Odnośnie ostatniego: "ja tworzę zasady" - oczywiście w tym momencie nie chodzi o stawianie się na pozycji boga, choć dużo jest w tym przypadku podobieństw, jednakże działania związane z możliwością wykorzystania siebie w taki sposób na jaki pozwala nam nasza biologia - czystki struktura.
Brud ciała - wiesz....ciało też nie jest zbyt apetyczne...
Wiesz, że w rzeczywistości piękno jako takie nie funkcjonuje? Wszystko zależy od tego kto odbiera doznania. Prosty przykład: ja jeden film uznaję za arcydzieło, film poruszający, ważny, piękny i takie tam. Moja znajoma, z którą mam wiele wspólnych zainteresowań wbrew pozorom uznaje film za gniot i nic nie warte g***o (przepraszam, ale chciałam pokazac negatywny stosunek do filmu). Piękno zależy od gustu. Trochę z wikipedii:
"Immanuel Kant uważał, że piękne jest to, co podoba się powszechnie, bezinteresownie i bezpośrednio. Oddzielał "sąd smaku" od pojęcia doskonałości." To co podoba się powszechnie jest trendem, nie pięknem. Doskonałość? Przywołuję przykład z filmem: dla mnie doskonały, nie oznacza że doskonały dla innych.
Popisałabym jeszcze na temat moich "teori", ale aktualnie nie mogę.
edit:
"ludzie mają skłonność łączyć kogokolwiek, kto wygląda i zachowuje się inaczej z nielegalną i niemoralną działalnością"