Rodzice, pomóc mamie...

Problemy z partnerami.

Postprzez Bianka » 9 mar 2011, o 15:11

---------- 17:16 02.02.2011 ----------

Obdarzyła nią także psycholog pytałam co psycholog na to powiedziała a mama że nic..słuchała..żadnych zadań ani literatury tylko propozycje działań których mama nie ma sił podjąć..

---------- 14:11 09.03.2011 ----------

Nie mam już siły na to co się w domu dzieje, mój ojciec to bydle, ale głupio mówić matki też mam dość:( już nie wiem jaką postawę przyjąć:(
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Abssinth » 9 mar 2011, o 15:44

odciac sie Bianka...to dorosli ludzie i sami decyduja o swoim zyciu, sami wybieraja taka a nie inna droge.

Nie przezyjesz zycia za rodzicow.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez tu i teraz » 9 mar 2011, o 16:24

Bianko wyslalam Ci pw

:pocieszacz: :serce: :kwiatek2:
tu i teraz
 
Posty: 210
Dołączył(a): 14 lut 2011, o 13:53

Postprzez Bianka » 10 mar 2011, o 00:53

Mama sobie takiej drogi nie wybrała, nie mogła przewidzieć że takie coś się zdarzy, nadal trudno w to uwierzyć, a mi siłą rzeczy trudno się odciąć kiedy z nimi siedzę:( słucham tego codziennie, mama mi płacze w mankiet to co mam jej powiedzieć?
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Honest » 10 mar 2011, o 01:05

Bianko, może po prostu powiedz mamie, że jest Ci cięzko, masz problemy i nie wiesz czy udźwigniesz także jej bagaż emocjonalnych zawirowań. Sama potrzebujesz wsparcia.
Najlepiej powiedz to wprost i szczerze.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez Bianka » 10 mar 2011, o 08:52

Honest ja już czasem coś przebąkiwałam ale potem głupio mi było że ona w takim stanie a ja tak gadam...
Bywało że ja się zle czułam i coś mówiłam to zaraz mi coś przykro powiedziała i wtedy wygarniałam jej że jak ona potrzebuje wsparcia to je dostaje ale jak ja potrzebuje to kopa w d... i ona wtedy "no ale co mam powiedzieć ":/ szkoda gadać...
Czasem marzy mi się uciec na drugi koniec Polski, z tym że ja mam taki dziwny problem, wszędzie na dłuższą metę jestem nieszczęśliwa, mam stany depresyjne i zle się czuję:( marzę żeby być gdzieś indziej...nie wiem co to za przypadłość, wiem że jak wrócimy do siebie wreszcie to po dłuższej chwili będę chciała wyjechać...wydaje mi się że jakbyśmy byli na swoim , nie wynajmowanym to problem może by się rozwiązał ale tez do końca nie jestem tego pewna:(
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez woman » 10 mar 2011, o 09:11

Bianko, muszę Cię zmartwić.
To nic nie zmieni, że pójdziecie na swoje. To tylko taka wymówka, taki niespełnialny warunek, który z racji tego, że nie może być (póki co) spełniony staje się wytrychem do narzekania i psioczenia.
Są ludzie, którym dobrze wszędzie i w wynajętym pokoiku potrafią stworzyć sobie swój świat w którym czują się świetnie, a są też takie charakterki, które widzą szklankę do połowy pustą. Zawsze.

Piszę z obserwacji, mam koleżankę, która całe życie narzekała na wszystkie mieszkania wynajęte, a kiedy kupili wymarzone M ileś tam dopiero się zaczęło, że może nie tu,
trzeba było na innej ulicy,
a może w innym mieście,
nie to piętro,
okna na nie tę stronę świata,
sąsiedzi do chrzanu....
a w ogóle to po co im to było jak nie ma kasy na remont i ściany odrapane,

niekończąca się historia........
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez Bianka » 10 mar 2011, o 09:31

a jakie jest tego podłoże??
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez woman » 10 mar 2011, o 09:42

Bianko, gdybym to ja wiedziała to te pędy śpieszyłabym z wyjaśnieniem :(
Myślę, że mądry psycholog więcej powiedziałby w temacie przyczyn i ewentualnych metod zmiany swojego nastawienia.

Domyślam się jakie to jest męczące na dłuższą metę,
sama kiedy mam dzień czarnowidzenia, to czekam aby jak najszybciej się skończył w myśl zasady przytrwać i zapomnieć, a najczęsciej to idę pobiegać, albo do" fitnesowni".
Jednak to nie jest metoda (chyba) na przewlekłe uczucie smutku i złego samopoczucia.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez Bianka » 10 mar 2011, o 09:48

---------- 08:46 10.03.2011 ----------

Myślisz że to przewlekły smutek i może nie mieć konkretnie związku z miejscem zamieszkania?
a może jednak trzeba trochę docenić rolę miejsca w jakim się znajdujemy? obce miejsce, nie swoje, znajomi daleko, brak osoby do pogadania, spotkania się albo brzydkie otoczenie...bywało przecież że jak ktoś mnie odwiedzał to mówił " nie dziwie sie ze sie zle czujesz, tez bym tu zwariował/a.."

sama nie wiem, więc tylko się zastanawiam, nie mówię jak jest:(

---------- 08:48 ----------

aha pamiętam taką myśl na studiach jak wynajmowałam mieszkanie za mieszkaniem, najdłużej w jednym miejscu rok...pomyślałam wtedy że tak szybko, bo właśnie po pół, do roku czasu miejsce mi się nudzi, jakby mnie gdzieś gnało, pomyślałam wtedy że to będzie straszne zostać w jednym miejscu na zawsze i że ciężko przez te ciągłe przeprowadzki będzie mi się osiedlić gdzieś na stałe...ale może to zły trop...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez woman » 10 mar 2011, o 09:58

Bianko, pewnie każdy ma inaczej, ale uwierz, nie chciałabyś mieszkać w norze w jakiej przyszło mi mieszkać 4 lata :)
2 wielgachne, ciemne pokoje w amfiladzie, łazienka z sypiącym się tynkiem i odpadającymi kafelkami z czasów PRL.....zacieki na ścianach :)
Było mi tam całkiem fajnie, tym bardziej ze wiedziałam, że to nie na całe życie.
Co mogłam to zrobiłam, malowanie własnymi rękami, tapetowanie pokoju synka, jakaś wykładzina, żeby nie straszyło i dało się żyć.
Po roku czułam się tam całkiem zadomowiona i szczęśliwa, mało tego ludziska lubili mnie odwiedzać, bo u mnie tak domowo i fajnie, choć mimo moich zabiegów maskujących było tam na prawdę brzydko :)


Wiesz Bianko, ja sobie nie wyobrażam, że jakiś znajomy mi mówi, że on by zwariował na moim miejscu i wpędzał mnie w dołek jeszcze większy.
Trochę to takie wykorzystywanie czyjejś słabości i pocieszanie się cudzym kosztem nie sądzisz?
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez ophrys » 10 mar 2011, o 10:24

Bianko, czytam Twój wątek, nie udzielalam się do tej pory.
Ja przez 10 lat mieszkałam w norze, bo inaczej nie da się określić standartu mieszkania. Nie stać mnie było nawet na kupno farby do ścian, więc były odrapane, pochlapane farbami w różnych kolorach (wcześniej była tam pracownia). Nie miałam ciepłej wody, w mieszkaniu był 1 kran z zimną. Nie miałam pralki, wanny, umywalki, tylko zlew. Nie miałam przez kilka lat lodówki, a gotowałam i grzałam wodę na butli gazowej.
Bianko, przychodziło do mnie wiele osób, mówiąc, że fantastycznie spędzają u mnie czas. Nikomu nie przeszkadzało to, gdzie i jak mieszkam.

Zastanawia mnie to co napisałaś - że w każdym miejscu jest Ci źle, że coś nie daje Ci się zatrzymać.
Myślę, że ważne byłoby dla Ciebie odkrycie, co to jest. Co sprawia, że jest Ci źle, smutno... I - przed czym (podejrzewam, że w samej sobie) tak uciekasz.
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Postprzez Bianka » 10 mar 2011, o 10:40

---------- 09:39 10.03.2011 ----------

Zawsze przy okazji tego tematu pojawia się wymienianie złych warunków mieszkaniowych..ja też mieszkałam z karaluchami, z pożółkłymi od azbestu ścianami, ze ścianą przesiąkniętą kociną i mogę tak wymieniać i wymieniać...mi brak korzeni, stabilizacji, zazdroszcze koleżance która ma swoje mieszkanie, mieszka w jednej miejscowosci bez dylematu gdzie mieszkac, w malym miescie czy duzym...nie mam swojego miejsca na ziemi...
Te dwie osoby które mi powiedziały że mi się nie dziwią że wariuję to były dwie osoby z rodziny,ale to mi dało ulge że nie jestem nienormalna..siedze odcięta od znajomych, rodziny, ciągle sama...
Psycholog mojego męża powiedział mu że nam brak czegoś stałego, czegoś co zawsze jest takie samo...

---------- 09:40 ----------

ophrys napisał(a):Myślę, że ważne byłoby dla Ciebie odkrycie, co to jest. Co sprawia, że jest Ci źle, smutno... I - przed czym (podejrzewam, że w samej sobie) tak uciekasz.


tylko jak to odkryć?:(
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez mahika » 10 mar 2011, o 10:40

też nie mam super warunków, prowizoryczna kuchnia, łazienka też, ale ludzie jak przychodzą nie chce im się wychodzić, mówią że jest tak... ciepło (nawet jak jest 15 st ;)) i miło, jak w prawdziwym domu ;)
Czasem trzeba miejscu pomóc, stworzyć sobie klimat, wnieść ciepło, tak zebyśmy czuli się dobrze w danym miejscu. Otoczyć się przedmiotami które działają na nas kojaco.
Poza tym uważam tak jak woman,
Wiesz Bianko, ja sobie nie wyobrażam, że jakiś znajomy mi mówi, że on by zwariował na moim miejscu i wpędzał mnie w dołek jeszcze większy.
Trochę to takie wykorzystywanie czyjejś słabości i pocieszanie się cudzym kosztem nie sądzisz?

To znów Ci wstrętni znajomi. Lepiej nie mieć ich wcale niż mieć takich, którzy czerpią radość że nas pognębiają, naszym kosztem budują swoje poczucie wartości. Nie pozwalaj na to!
To samo dotyczy wyrażanie niezadowolenia z Twojego życia, pracy zawodowej (jej braku) czy nieskończonych studiów.
Olej takich znajomych, zamiast tego lepiej poświęcić czas na stworzenia sobie gniazdka w którym cała Wasza rodzina będzie czuła się dobrze, o nich zadbać swoje i ich samopoczucie a nie dokarmiać takich znajomych :evil:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez mahika » 10 mar 2011, o 10:48

---------- 09:45 10.03.2011 ----------

Z rodziny czy nie. Ale trochę świadczy o braku kultury.
Mimo że ulżyło Ci w jakimś sensie, to jednak nie poprawiło Twojego stosunku do miejsca w którym jesteś i nie masz szansy póki co być gdzie indziej.

---------- 09:48 ----------

o, a co sę podzielił post?
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 238 gości

cron