Wklejam pare moich wypocin troche depresyjnych ale coz, mam nadzieje ze komus sie spodoba i zachecam do pokazwania swiatu swoich.
Nie kopiowac !
„W czterech ścianach…”
W czterech ścianach ,
Głos sumienia dopada ją.
Pragnie jak ptak wśród swoich znaleźć się.
Samotność wciąż przygniata i zatrważa ją,
Jak ciemne chmury i burzy grzmot.
W ciemnym lesie sama jest i woła,
Ale tylko echem odbija się strach i ból.
Długi i trudny szlak w lesie tym przeszła już,
Poznając czym jest mrok i Fortuny wola zła.
Choć ciemny las zatrważa ją nie ma siły by dalej iść.
Nie pamięta już widoku łąk choć tęskni za czymś wciąż…
„Do Boga”
Panie , wola Twoja nieunikniona rani mnie,
Błagam Cię o coś wciąż, choć inna Twoja wola jest.
Zgadzać się z Tobą potulnie chcę,
Bo kim jestem by sprzeciwiać Ci się,
Choć nadzieje mam ze nauczyć mnie czegoś chcesz
I wskażesz droge do ramion swych.
Do Ciebie pojść na skróty chciałam ,
Lecz nie taka była wola Twa.
Przyjmij wkońcu mnie , otrzyj łzy i spocone czoło me.
Uczono mnie żeś Ty wszechmocny i miłosierny,
Wierzyć w to chcę ,ale co innego zsyłasz mi…
„List”
Tyś mi zawsze ostoją była,
Kraina pogodności i spokoju
Tuliłaś mnie mocno i śpiewałas przy łóżeczku ,
Twarz swą na rękach Twych kładłam
I marzyć jeszcze mogłam
Boję się zajrzeć do serca swego,
Bo cóż tam teraz znaleźć mogę ?
Opuściłaś mnie tak nagle,
Nim zdążyłam nacieszyć się Tobą.
Za rękę Cię trzymałam mocno,
I puścić nie chciałam,
Z Tobą iść chciałam tuląc mocno
Dziś stoje nad Twym grobem,
I powiedzieć co mogę?
Pozostał tylko ból i żal po Tobie.
Upadłam tak nisko i boleśnie ,
Że wstyd mi przed Tobą,
Mineło lat już tyle ,a ja wciąż boleje,
Unikam rozmowy z Tobą ,jak winny wzroku,
Bo gdzie się znalazłam ?
Spadam wciąż w dół tęskniąc za Tobą.
Wierzyć tylko mogę,
Że jeszcze dotkne policzka Twego,
A Ty ukoisz mnie swym dotykiem i twarzą pogodną
[/u]
„Zaćmienie”
Czy na los taki,
Zasłużyć mogłam?
Czy to Bóg się mści ?
Czy ta droga długa jeszcze jest ?
Zmęczenie przygniata mnie do podłogi ,
Rozgniata jak but robaka.
Chcą bym „uwierzyć chciała”
Ale nie mówcie mi ,
Że chcieć to móc
Jak uwierzyć im pustym słowom?
Z ust ,które jęku bolesnego nie wydały?
Oczom ,które łez potoku nie zaznały?
Uszom ,które chichotu szyderczego nie słyszały ?
Jak uwierzyć im mam?
Że Bóg się zmiłuje ,
Pokaże mi słońce ,
I o zaćmieniu zapomne,
Jak?
Ciemność stała się moim domem
A w domu bezpiecznie jest
Choć zły duch szarpie,
Złowrogo szepcze do ucha,
Zranionego ducha.
Jak bez lęku dom swój opuścić ?
I w nieznane progi ich domów wejść ?
„Modlitwa… na dobranoc ”
Łza po policzku spływa,
Kolejna.
To jak odmienny stan,
Świadomośći.
Jak ból ,
Który czujesz,
Widząc cierpiące dziecko.
Czy długo jeszcze
Tak ma być?
Boże ,odpowiedz mi.
Ty ,
Stworzyłeś,
Mnie ,na obraz swój i podobieństwo,
Czy też tak cierpisz ?
Odpowiedz !
Proszę…
Czy nauczyć mnie
Współczucia ,
Chcesz ?
Prowadzisz mnie ,
Przez drogi tak kręte,
Jak byś chciał,
Uczynić mnie świętą.
Jak mam ufać Tobie ?
Kiedy sens życia umarł w sobie.
Wierzyć w Twoje miłosierdzie?
Mam?
Ty,
Dlaczego mnie stworzyłeś?
Dla zabawy złego ducha ?
Wierzyłam ,
Żeś Ty miłością.
Mówili mi, że z szatanem,
Toczysz bój.
Dla mnie.
Dla ludzi Twych.
Wierze ,że on jest,
Czuje….
Ale Ty…
Nie dajesz znaku,
O sobie.
To chyba nie jest najlepsza
Modlitwa
Już dawno ,
Nie mówiłam pacierza,
Bezmyślnie klepiąc wyuczonych słów.
Ale rozmawiałam z Toba,
Jak gdybyś był i serce miał w piersi.
Ale czy jesteś?
Nie oddzywasz się…
Do dziecka swego nie przemówisz?
Dlaczego ja,
Tylko ,
Mam błagać i prosić,
I łez potoki wylewać?
Wole odejść stąd.
Bo tu ciemno,
Bez nadzieji słysze głos ,
Wole odejść
Z tąd.
Nie wiem dokąd,
Lecz wiem ,że nie czuć ,
Lepiej jest.
Dobranoc…
„Upadek”
Krwi strużki płynące,
I blizny szpecące,
Na ciele mym,
Historia się objawia ,
To życiorys mego upadku ,
Do piekła statku.
Bezbronne ono było,
Gdy burza ta nastała,
I rozrywała na strzępy me młodzięncze marzenia.
Teraz na nich osiadł kurz,
Sił nie znajde by je odgrzebać.
Panie , czemuś mi to zesłał ?
Nie , nie ma Boga
Są tylko figury i krzyże przy drogach.
Do koguż teraz zwracać się mam ,
Błagać marnie , jeśli jego już nie ma ?
Kimże ja jestem ?
Gdy wiara ma ustała a duch gnuśnieje ?
Niczym,
Bez Boga.
Została tylko ona,
O krawędziach dwóch tnących,
Dla duszy ukojenia i ciałą męczenia.
Kto mnie teraz w stanie pojąć jest ?
Nawet ja sama już nie.
Miłosierdzie , pomóż mi proszę!
Kiedy ja cierpie i męcze katusze.
Wiary już nie mam i siebie,
Zatraciłam
[/b]